Katarzyna Michalak - Zemsta.pdf

(1349 KB) Pobierz
PROLOG
P
atrzyła prosto w lufę pistoletu. Wielkimi, szeroko otwartymi,
błękitnymi jak skrawek nieba oczami. Czy się bała? Nie. Nie po
tym, jak ten, kto trzymał broń wymierzoną w głowę dziewczyny,
przed chwilą zabił jej ojca i matkę.
No strzelaj! – zakrzyczała w myślach. – Na co czekasz?!
– Ile masz lat? – zapytał nagle.
Zamrugała. Po policzku spłynęła łza.
– Osiemnaście – wydusiła.
– Pieprzyłaś się już?
W pierwszej chwili nie zrozumiała, ale w następnej… Poczuła, że nogi
się pod nią uginają, a gardło zaciska spazmatycznie. Więc to jeszcze nie
koniec! Ten bydlak najpierw ją zgwałci, a dopiero potem zabije!
– Pytam: rżnęłaś się z facetem? – Palec na spuście drgnął ostrzegawczo.
Zaprzeczyła.
Uśmiechnął się. Wrednie. Obleśnie.
Żółć podeszła jej do gardła.
– Nie mam czasu, żeby cię porządnie rozdziewiczyć – zaczął – ale na
szybki numerek jak najbardziej. Odwróć się.
Nawet nie drgnęła. Skoro za chwilę ma zginąć… nie będzie ułatwiać
temu bandziorowi i tego.
– Odwróć się i pochyl, ty mała suko! – warknął i strzelił ją otwartą
dłonią w twarz. Lekko, ot jak się karci krnąbrnego konia.
Odruchowo przytknęła dłoń do policzka. W oczach znów błysnęły łzy.
Nikt nigdy jej nie uderzył. Gdyby tata to zobaczył… Ale on nie żył. Stąd
widziała jego zakrwawioną rękę, wyciągniętą ku jej matce. Matce, która
próbowała ratować nie siebie, a swoje dziecko…
Przeniosła spojrzenie pociemniałych oczu z ciała matki na jej oprawcę.
Jedną ręką trzymał pistolet, nadal wycelowany w dziewczynę, drugą
rozpinał spodnie.
– Dasz mi po dobroci, a będziesz żyła; dostałem zlecenie tylko na tych
dwoje. Nie dasz, zastrzelę jak sukę, bo nią jesteś, rozumiesz? Jesteś małą,
śliczną suczką, która zaraz da dupci swojemu panu…
Uderzył ją, tym razem mocno i celnie. Kantem dłoni w krtań.
Zachłysnęła się oddechem. Poleciała w tył. Chwycił ją wpół, odwrócił,
jednym szarpnięciem podwinął nocną koszulę, drugim zdarł majteczki i –
nadal walczącą o łyk powietrza – przycisnął do siebie. Wbił kolano między
uda dziewczyny, dysząc tuż przy jej uchu. Woń krwi, która unosiła się w
powietrzu, podniecała go bardziej niż to młode, dziewczęce ciało. Przed
chwilą on sam miał swój pierwszy raz: zabił dwoje ludzi i omal się przy
tym nie spuścił w spodnie. Teraz, nim zastrzeli tę małą dziwkę, najpierw
zrobi dobrze i sobie, i jej.
– Rozchyl nogi! – syknął, nie mogąc trafić między zaciśnięte uda
dziewczyny.
Szarpnął ją za włosy. Krzyknęła. Jej ręka natrafiła na pilniczek do
paznokci, palce zacisnęły się na nim kurczowo. Dziewczyna zamarła
niczym przyczajone do skoku zwierzę. Tamten odsunął się nieco, by
ponownie spróbować wedrzeć się między jej nogi, i w tym momencie, w
jednym rozpaczliwym geście, skręciła się całym ciałem i ze wszystkich sił
wbiła pilniczek w jego udo. Zawył i puścił ją. Skoczyła ku drzwiom.
Poderwał pistolet i strzelił w panice, niemal nie celując. Krzyknęła po raz
drugi i runęła na podłogę.
On wyszarpnął pilniczek z rany i klnąc, ruszył ku swej ofierze, ale…
nagle znieruchomiał. Gdzieś w oddali, na uśpionej ulicy, rozległ się jęk
syreny, narastający z każdą sekundą. Czy było to pogotowie, czy policja,
jechali tutaj, czy gdzie indziej, nie chciał tego sprawdzać. Spojrzał w
popłochu na nieruchomy kształt zagradzający mu drogę ucieczki, po czym
zawrócił ku oknu. Tędy będzie szybciej…
Wyskoczył na zewnątrz, cicho jak kot, mimo rwącego bólu w udzie.
Czuł krew wsiąkającą w nogawkę, ale nie zważał na to. Pobiegł, kulejąc
mimo woli, do tylnej furtki, otworzył ją i po chwili był na zewnątrz. Na
cichej, pogrążonej w ciemnościach uliczce…
I uciekłby, udałoby mu się wszystko, co zaplanował, gdyby nie ktoś, kto
czekał na niego na zewnątrz. Przyczajony. Niewidoczny. Ten ktoś
wycelował powoli i dokładnie, po czym nacisnął spust. Głowa tamtego
eksplodowała. Tułów zrobił jeszcze dwa kroki i upadł na jezdnię.
Snajper spokojnie zdjął noktowizor, podniósł łuskę pocisku, włożył
karabin do futerału, zapiął go metodycznie na wszystkie klamry i dopiero
teraz połączył się z tym, kto zlecił mu tę robotę.
– Wykonano – rzekł krótko i zniknął, jakby go nigdy w tym miejscu nie
było.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin