Świerszczyk 1981-04-19_26 nr 16-17.pdf
(
15751 KB
)
Pobierz
—•19-26 • IV« 1981 r.
T y g o d n i k
młodszych
dzieci
Rys.
Barbara
Kwiecień, stary pleciuga,
same bajdy plecie;
że kotki za płotem,
a to... bazie przecież.
Opowiada, że zima
ukryła się w sadzie
i na młode drzewka
czapy śnieżne kładzie-...
A toż śliwy, jabłonie .
obsypane kwieciem!
Ale kwiecień - bajduła
swoje plotki plecie...
T.
Chwastek-La
Cena 4 zł
Mamy teraz wiosnę. Ale żeby poznać całą
historię od początku» trzeba się cofnąć o kilka
miesięcy. Wtedy to i babcia, i mama cieszyły
się niesłychanie z tego, że Jaś i Małgosia -
zwykle broiuący się przed drugimi śniadania
mi wkładanymi im do tornistrów, nabrali
ogromnego apetytu. Kie tłumaczyli już, że
przerwy w szkole są za krótkie, by zjeść bułkę
czy kanapkę, lecz upominali się nawet o wię
ksze porcje.
Najdziwniejsze, że solidne śniadania nie
odbiei ały im apetytów przy obiedzie.
- Rosną dzieciaki, to i jeść muszą więcej *
zgodnie stwierdzili dorośli, ale dziadzio nie
bardzo uwierzył w to tłumaczenie.
- Powiedzcie, z kim się dzielicie jedze
niem? - zapytał ich znienacka na osobności.
Dzieci, zaskoczone pytaniem, nie umiały się
jakoś wykręcić.
- Wiaściwie, to z takim jednym... - zaczęła
się plątać Małgosia, ale Jaś sprawę postawił
jasno: - Z przyjacielem!
Dziadzio pokiwał głową, widocznie wyjaś
nienie go zadowoliło, bo przez kilka dni nie
powracał do tego tematu.
Jak zwykle wczesną wiosną, po paru tygod
niach pogody nastała plucha. Dzieci wróciły ze
szkoły, przebrały się i zadowolone, siedziały
z całą rodziną przy obiedzie, kiedy dziadzio
zapytał;
- Przyjemnie w domu? Prawda? Sucho,
ciepło...
- O, tak! - przyznało zgodnie rodzeństwo.
- A przyjaciel to niech tam sobie leży w bło
cie za ogrodzeniem, co?
Wszyscy spojrzeli ze zdziwieniem na star
szego pana, a Jaś i Małgosia posmutnieli...
- Nie martwcie się. Od dawna obserwuję
waszego przyjaciela. Teraz jest w mojej szop
ce, a jak się rozpogodzi, zaprowadzę go do
Przychodni Weterynaryjnej, niech go zbada ją.
W naszym domu wszyscy muszą być zdrowi.
Dzieciaki objęły dziadka ramionami:
- i )ziadziusiu! Godzisz się, żeby z nami
pozostał na zawsze?
- Oczywiście. Babcia i rodzice też się chyba
nie sprzeciwią, żeby nasz dom i podwórko
miały wiernego stróża, jutro postawimy Azo
rowi budę pod jabłonką, bo będzie się nazywać
Azor.
Nazajutrz cała rodzina asystowała przy usta
wianiu na podwórku pięknej budy. Tak więc
oto bezdomny pies, nazwany Azorem, zamie
szkał w swej „willi pod jabłonką” , i przyjął
obowiązki opiekuna domu oraz wiernego
przyjaciela swych nowych państwa.
Pokochał wszystkich, ale nie jednakowo.
Jasia i Małgosię uważa za swych towarzyszy
zabaw. Dziadzia natomiast uznał za najważ
niejszą osobę świata 1 Wita go każdego ranka
pełen poddaAczej pokory: czołga się na brzu
chu, chcąc chociaż nosem dotknąć buta swego
pana...
- No, no, obłudniku - żartuje dziadek. -
Wiem, o co się upominasz.
Po tych słowach pies jak sprężyna podrywa
się do skoku, śmieje się całym psim pyskiem,
tańczy dookoła, szaleje! W końcu otrzymuje
jakiś smakołyk i już bardzo stateczni - pan
i pies - udają się na mały spacerek do kiosku po
gazetę lub papierosy.
Największą jednak miłością otacza Azor
najmłodszego członka rodziny - małego Tom
ka. Kiedy babcia wynosi dziecko na podwór
ko, gdzie Tomcio sypia na grubym kocu w mi
gotliwym cieniu jabłoni - pies waruje tuż obok
koca. Pilnie kłapie pyskiem na muchy i koma
ry, które chcą usiąść na Tomeczku, i groźnie?
pokazuje białe kły obc\m , którzy by chcieli
zbliżyć się do chłopca. Gdy babcia po chwili
wychodzi z domu spojrzeć na dziecko, znajdu
je obu: wnuka i psa śpiących zgodnie na
kocu... Azor uchyla uprzejmie oko i zdaje się
mówić: „pilnuję, wszystko w porządku” .
Dziś radio nadaje ciekawą audycję. Czas
biegnie szybko, a starsza pani też się śp ie sz y ,^
by zdążyć z obiadem, nim rodzina powróci do
domu. Jaś i Małgosia są w szkole, ich rodzice
w pracy, a dziadek lada chwila ma powrócić
z miasta.
Wrócił... wszedł do kuchni, trzymając w rę
ce ociekający wodą koc Tomeczka, i z wy n iów-
ką zwrócił się do żony:
- Czemu koca nie zabrałaś z podwórka?
Deszcz leje jak z cebra.
Babcia jęknęła rozpaczliwie i natychmiast
wybiegła z domu.
- Dziecko, gdzie dziecko? - krzyczy, bie
gając nieprzytomnie po podwórku. A małego
ani śladu...
*- Czemu stoisz? - gniewa się na męża. -
Pędź do telefonu, daj znać milicji, zgłoś
w radio!
- Chwileczkę... Spójrz na psa, jest zupełnie
mokry. Dlaczego nie schronił s ę przed desz
czem do budy? - dziwi się dziadek.
- Co mnie obchodzi głupi pies! - złości się
babcia. - Dziecko przepadło! Trzeba je
ratować!
Azor ma uszczęśliwioną minę i zamaszyście
wywija mokrym ogonem,
- Azor, gdzie i omek? - wypytuje bez na
dziei na odpowiedź, starszy pan.
W tym momencie w głębi psiej budy za-
szczebiotało coś „atia * atia” i z jej otworu
wychyliła się rozpromieniona buzia Tome-
czka.
.
Teresa
Borek
Rys. Hanna
H
a
I dosiadłem konia z brunatną grzywą
Miał piękne siodło,
uzdę prawdziwą, v
ściągjiąłem lejce lekko
i już
zaczął iść stępa,
a potem - w kłus!
Napisała Ewa Skarżyńska
gdzie mleczne krowy,
owce wełniane
i kozy
w blasku słońca skąpane.
I pędziliśmy tak przez wyboje.
On - był rumakiem,
a ja - kowbojem.
Wspaniała jazda!
Dobrze, że z nami
jechał mój tata - szeryf kochany!
ścił się drogą w stronę pastwiska,
gdzie żółte mlecze,
trawa soczysta,
Lubię,
gdy oczy mamy
uśmiechają się
do oczu taty.
Lubię,
gdy szepcze klon
do smukiej topoli.
Lubię,
gdy pluszcze
woda w kaloszach,
gdy parasole dumnie
płyną na ulewny bal.
i
Lubię,
gdy razem
chodzimy na spacer,
a szczególnie wtedy,
gdy pada
uśmiechnięty deszcz.
fa wtedy zbieram
białe stokrotki,
wyrazy kropki,
uśmiechy kropki,
stokrotki i deszcz.
Zofia Olek
SKĄD SIĘ BIERZE
z
z
z
z
błękitu nieba,
jasnych gwiazd,
bystrych rzek -
całego świata.
Pctko Doma/etovski
Dziecko bierze uśmiech:
ze złotego słonka,
z lesistych gór,
z lśniącej perły,
z delikatnego kwiatka,
%
Plik z chomika:
thorwald4
Inne pliki z tego folderu:
Świerszczyk 1981-12-20_27 nr 51-52.pdf
(32482 KB)
Świerszczyk 1981-11-08_15 nr 45-46.pdf
(30126 KB)
Świerszczyk 1981-10-25_01 nr 43-44.pdf
(33252 KB)
Świerszczyk 1981-09-13_20 nr 37-38.pdf
(31748 KB)
Świerszczyk 1981-08-16_23 nr 33-34.pdf
(18069 KB)
Inne foldery tego chomika:
Świerszczyk 1970
Świerszczyk 1971
Świerszczyk 1972
Świerszczyk 1974
Świerszczyk 1976
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin