Powrót A5.doc

(1959 KB) Pobierz
Powrót do Mandalaj




Rosanna Ley

Powrót do Mandalaj

 

 

Przełożyła Katarzyna Makaruk

Tytuł oryginalny: Return to Mandalay

Rok pierwszego wydania: 2014

Rok pierwszego wydania polskiego: 2015

 

Pomiędzy epokami i kontynentami... Przejmująca opowieść o obietnicy sprzed lat i miłości w czasach wojennej zawieruchy.

Eva Gatsby często zastanawiała się nad przeszłością swojego dziadka Lawrence'a i tym, co działo się z nim w Birmie podczas II wojny światowej. Lawrence uparcie unika tego tematu, dopiero służbowy wyjazd Evy, z zawodu antykwariuszki, do Mandalaj, sprawia, że starzec przerywa milczenie. Przekazuje wnuczce posążek leogryfa i prosi, by zwróciła go prawowitej właścicielce. Po przylocie Evy do Birmy okazuje się, że jej misja jest niebezpiecznie skomplikowana, a skarb, którego strzeże, staje się źródłem skandalu o poważnych konsekwencjach. Rozdarta między lojalnością względem rodziny a uczciwością, Eva postanawia uczynić wszystko, by poznać prawdę o przeszłości dziadka, do której kluczem jest posążek o opalizujących czerwonych oczach - tajemniczy symbol bogactwa Mandalaj.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla Grey z wyrazami miłości

 

 

 

 

 

 

 

A także pamięci Petera Innesa, Johna Samsa i wszystkich mężczyzn, którzy walczyli w Birmie.

Nigdy nie zapomnimy!


Rozdział 1.

Evo, możesz przyjść do biura? - Głos Jacqui Dryden był jak zwykle chłodny i lekko poirytowany.

Pochylona nad wiktoriańską toaletką Eva reperowała mechanizm sprężynowy maleńkiej szuflady. Wyprostowała się. Au! Roztarła plecy. To była robota wymagająca precyzji i delikatności i nie zdawała sobie sprawy, że już tak długo tkwi w tej pozycji. - Idę! - odkrzyknęła, opuszkami palców muskając orzechowy blat, jakby obiecywała, że zaraz wróci.

Jacqui Dryden stała przy wielkim wykuszowym oknie i wyglądała na ulicę. Był koniec października i w czwartkowe popołudnie centrum Bristolu jak zawsze tętniło życiem. Bristol Antiques Emporium ulokowało się w dobrym miejscu - w bocznej uliczce, gdzie czynsz był niski, a mimo to wciąż wiele ciekawych sklepów przyciągało przechodniów. Vintage był w modzie, interesy szły nieźle, dlatego szefowa Evy powinna być zadowolona. Tymczasem wcale nie sprawiała takiego wrażenia. Makijaż wprawdzie jak zwykle miała perfekcyjny, ale w jej niebieskich oczach Eva dostrzegła cień zmartwienia, którego wcześniej tam nie było. Czy miało to coś wspólnego z podniesionymi głosami, które słyszała w biurze dziś rano?

- Wejdź. - Jacqui odwróciła się i cień zmartwienia zniknął.

Eva poczuła na sobie badawczy wzrok szefowej. Jacqui tak właśnie zachowywała się na co dzień. Miała niewiele ponad metr pięćdziesiąt wzrostu, jasne włosy i idealną figurę. Eva nieodmiennie czuła się przy niej niezgrabna, niezdarna i za wysoka. A do czegoś takiego nie przywykła. Otrzepała dżinsy z trocin. Zauważyła, że ręce ma brudne, w kciuku zaś drzazgę. Ze względu na to, czym się zajmowała, miała krótko obcięte paznokcie, w pracy nosiła dżinsy i koszulkę, a na nogach stare trampki. Niesforne czarne włosy związała w kucyk, żeby jej nie przeszkadzały. Mogła sobie wyobrazić, co Jacqui myśli na jej temat. Nie wyglądała szczególnie olśniewająco. Ale w końcu była w pracy, i to takiej, która sprawiała jej przyjemność.

Jacqui nie poprosiła Evy, żeby usiadła, nie zdobyła się nawet na uśmiech. W ciągu ostatnich kilku miesięcy Evę kusiło, żeby nadkruszyć pancerz szefowej i zajrzeć do środka. Ale się nie odważyła. Jeszcze nie teraz.

- Mam dla ciebie zadanie. Chciałabym, żebyś poleciała w pewne miejsce - powiedziała Jacqui bez zbędnych wstępów.

- Poleciała? - powtórzyła Eva. To miał być pierwszy raz. - Jakie zadanie?

Pracowała w Emporium od sześciu miesięcy. Zwabiło ją to, że firma zajmowała się głównie antykami z Azji. W dzieciństwie dziadek zaraził ją miłością do drewna i historii, miała je we krwi. Jako dziewiętnastolatka opuściła dom w Dorset - rozpadł się po śmierci jej ojca, gdy miała zaledwie sześć lat - i wyjechała do Bristolu, by studiować renowację mebli i rękodzieło artystyczne. Specjalizowała się w rzemiośle azjatyckim. To także zawdzięczała dziadkowi. Od tamtego czasu minęło szesnaście lat.

Jacqui nie odpowiedziała. Leon, jej partner w życiu i interesach, też nie odpowiedział, kiedy rano zapytała: „Dlaczego tak ci na tym zależy? Albo powiesz mi, co się dzieje, albo w tej chwili wychodzę”. A ponieważ wciąż milczał, postąpiła zgodnie z zapowiedzią - wymaszerowała z biura w swojej ołówkowej spódnicy i szpilkach, mijając Evę, która zajęta naprawą pochwy starego japońskiego miecza udawała, że nic nie słyszy.

- Jak pewnie zauważyłaś - powiedziała teraz do Evy - towary z Azji ostatnio bardzo dobrze się sprzedają.

- Tak. - Oczywiście, że zauważyła. Firma zaczęła rozszerzać swą działalność w tym kierunku i może wreszcie wiktoriańskie toaletki z orzecha staną się pieśnią przeszłości. Wiele krajów ostatnio bardziej otwierało się na handel, a te na Dalekim Wschodzie mogły skorzystać na rosnącym zainteresowaniu meblami kolonialnymi, spuścizną minionych dni, a także wytworami rodzimej kultury. Takimi jak na przykład stare kamienne posążki Buddy - kilka z nich mieli okazję oglądać w Emporium - które były często tak zniszczone, że miejscowi woleli je zastąpić nowymi dziełami lokalnych rzemieślników. Bristol Antiques Emporium nie traciło czasu, nawiązując korzystne stosunki handlowe z chętnymi kupcami z Dalekiego Wschodu.

- Pojawiły się jednak problemy. - Jacqui upchnęła z powrotem niesforne pasmo pięknych jasnych włosów, które ośmieliło się wymknąć z koka w stylu lat pięćdziesiątych, jej ulubionej fryzury. - Po pierwsze, zbyt często towar dociera do nas poważnie uszkodzony.

- Czego na pewno można by uniknąć - zgodziła się Eva.

To głównie ona musiała naprawiać uszkodzenia. Dołączyła do Emporium w nadziei, że uda jej wykorzystać umiejętności zdobyte na uniwersytecie. Nareszcie. Minęło trzynaście lat, odkąd skończyła studia, i żadne dotychczasowe zajęcie nie odpowiadało w pełni jej oczekiwaniom. Pracowała w sklepie z używanymi meblami dla człowieka, który specjalizował się w akwizycji przez telefon i wcale nie krył się z tym, że skupuje od starszych pań rodzinne pamiątki za psie pieniądze. Wytrzymała tam, dopóki nie poczuła, że jego zadowolony z siebie uśmieszek niemal doszczętnie zatruł jej duszę. Pracowała w sklepie w muzeum, gdzie zaprzyjaźniła się z Leanne. A potem przez ponad rok była krawcową w wypożyczalni strojów ślubnych z epoki. Tym razem miała nadzieję, że jej kariera nareszcie rozwinie się w oczekiwanym kierunku.

Jednak rzeczywistość po raz kolejny okazała się rozczarowująca. Większość czasu w Emporium Eva spędzała na zwykłych naprawach, rozpakowywaniu i oczyszczaniu towaru, a czasami nawet zdarzało jej się obsługiwać klientów. Być może firma nawiązała korzystne kontakty, ale brakowało jej rąk do pracy. Poza Jacqui i Leonem była tu jeszcze tylko Lydia, zatrudniona na niepełny etat w sklepie na górze. No i Eva, która zajmowała się właściwie całą resztą.

- Owszem, gdyby udało nam się znaleźć sposób. - Jacqui zmarszczyła brwi.

- A nasi pośrednicy? Nie mogliby sprawdzać załadunku? - spytała delikatnie Eva. W wielu krajach kiepsko sobie radzono z pakowaniem, często wykorzystywano w tym celu tylko pocięte gazety. Ich partnerzy handlowi najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy z tego, jak łatwo uszkodzić najdelikatniejsze przedmioty.

- A po drugie - Jacqui zbyła tę sugestię machnięciem wypielęgnowanej dłoni - nasz pośrednik znalazł ponoć jakieś niezwykłe obiekty.

- Niezwykłe obiekty? - Eva poczuła, że jej ciekawość rośnie.

- Posążki, drewniane meble. Z osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Niektóre nawet starsze. Rzadkie, prymitywne, właśnie takie, jakich szukamy. - Oczy Jacqui na sekundę rozbłysły. - Ale - zawahała się - nie do końca mu ufam. - Zerknęła na Evę, jakby chciała sprawdzić jej reakcję.

Eva wzruszyła ramionami. Nie musiała pytać dlaczego. Przede wszystkim sześć miesięcy pracy dla Jacqui Dryden nauczyło ją, że szefowa mało kogo darzyła zaufaniem, pewnie nawet Leona nie bardzo, jeśli się nad tym zastanowić. Poza tym Eva zdawała sobie sprawę, że wielu kontrahentom z Dalekiego Wschodu przyświecały własne cele. Dlaczego mieliby czuć się lojalni wobec zamorskich partnerów? Dlaczego mieliby przedkładać ich interesy nad interesy własnych rodzin i państw, skoro wielu z nich tak długo żyło w biedzie?

- Źródło wydaje się wiarygodne - powiedziała Jacqui - ale trzeba potwierdzić ich autentyczność.

- Rozumiem. - Eva poczuła ciarki. To dlatego zatrudniła się w Emporium. Badanie autentyczności, renowacje. To prawie jak wskrzeszanie historii. I jeszcze podróże. W formie nieoczekiwanego bonusu. Po kilku miesiącach pracy w firmie wyjazd był właśnie tym, czego potrzebowała.

- Byłabyś gotowa to zrobić?

- Oczywiście. - Tego uczyła się na studiach. Podróż pozwoliłaby jej sprawdzić swoje umiejętności.

Jacqui znowu zmarszczyła brwi.

- I nie miałabyś nic przeciwko temu, żeby lecieć sama?

- Ależ skąd. - Eva wolała pracować w pojedynkę. A poza tym to byłaby prawdziwa przygoda. - Pewnie chciałabyś, żebym porozmawiała z naszym pośrednikiem.

- Tak. - Wzrok Jacqui był nieprzenikniony. - Trzeba zacieśnić z nim stosunki. - Ostrożnie dobierała słowa. - Co będzie wymagało ogromnej delikatności.

- Rozumiem.

- Mogłabyś też skorzystać z okazji i trochę się rozejrzeć. - Jacqui wciąż bardzo uważała na słowa, jakby nie była pewna, ile może zdradzić.

- Rozejrzeć się? - Eva chciała mieć jasność. Przekręciła pierścionek, który nosiła na małym palcu - kilka diamencików w kształcie stokrotki osadzonych w złocie. Dostała go od dziadka na dwudzieste pierwsze urodziny i zakładała codziennie.

- Sprawdzić inne możliwości. Poszperać na targach staroci, porozmawiać z handlarzami, może nawiązać nowe kontakty. Poszukać obiektów, które mogłyby nas zainteresować.

O Boże! Evę znowu przeszedł dreszcz. Próbowała ukryć zaskoczenie. Skoro to aż tak ważne, dlaczego Jacqui nie poleci sama? Chyba nie próbuje jej się pozbyć? Przecież Eva tylko przypadkiem usłyszała poranną kłótnię. Choć dla kogoś takiego jak jej szefowa zakłopotanie mogłoby być wystarczającym powodem. Jacqui była dość drażliwa, dziś może nawet bardziej niż zwykle.

- Ja będę bardzo zajęta na miejscu. - Jacqui podeszła do imponującego mahoniowego biurka z obitym skórą blatem i przesunęła stertę papierów, jakby chciała pokazać, ile ma pracy. - Czekamy na kilka ważnych transportów. - Znów sprawiała wrażenie, jakby zgubiła wątek, szybko jednak się opanowała. - W tej chwili nie mogę wyjechać.

Leon, pomyślała Eva. Oto prawdziwy powód.

- Tamci nie będą czekać w nieskończoność. Na pewno znajdą się inni zainteresowani. Dlatego nie mamy wyjścia. - Jacqui westchnęła. - Musisz jechać. Mamy tylko ciebie.

Cóż za komplement.

- A właściwie dokąd mam jechać?

- Och. - Jacqui wyciągnęła kartkę z kupki. - Nie mówiłam? Wylatujesz w przyszłym tygodniu, jeśli uda nam się do tego czasu wyrobić ci wizę. Zabukuję lot i podam ci dokładny termin. Będziesz musiała przynieść jutro paszport. Załatwię, żeby ktoś odebrał cię z lotniska, i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin