J.Domanski - Cyceron - tłumacz i manipulator.pdf

(166 KB) Pobierz
MEANDER 3–4/07
JULIUSZ DOMAŃSKI
(Warszawa)
CYCERON – TŁUMACZ I MANIPULATOR?
Jak informuje notka na s. 252, książka Katarzyny Marciniak to przerobiona
praca doktorska, napisana pod kierunkiem profesora Jerzego Axera i obroniona
w roku 2004 na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Przedmiotem
jej głównym są te przekłady wyimków z tekstów greckich, którymi Marek Tulliusz
Cyceron inkrustował własne utwory jako wyraźnie, znacząco sygnalizowanymi cyta-
tami. Tylko pomocniczo zaś – po to, by otrzymać pełny obraz jego sztuki transla-
torskiej – autorka zajmuje się także jego przekładami z greki podejmowanymi po
to, aby funkcjonowały jako utwory integralne, a także jego teorią przekładu. Z owych
przekładów integralnych ocalało relatywnie niewiele, fragmentarycznych natomiast
jest ilość znaczna. To o nich zamieszczona na czwartej stronie okładki notka mówi,
że
Cyceron „modyfikował je tak, by zawierały treści zgodne z ideałami republi-
kańskimi, których bronił w swoich pismach”, i
że
przez to „starał się tworzyć
iluzję,
że
w kwestiach moralności i polityki on i greccy autorzy mówią jednym
głosem. Iluzję spójnego modelu kultury grecko-rzymskiej przekazywano przez kolej-
ne stulecia. Dziedzicami tej tradycji jesteśmy także my”. Ktokolwiek napisał tę
notkę – autorka czy redaktor wydawnictwa – trafnie charakteryzuje ona główną
tezę książki i jej istotne przesłanie.
Przekład jako swoisty fenomen literacki ma swój ważny udział w szeroko rozu-
mianych procesach kultury, współtworzy nawet, rzec można, swoisty jej model.
Wystarczy chwila refleksji, aby uświadomić sobie,
że
jedne kultury dawne uprawia-
ły
sztukę piśmiennego, literackiego przekładu, inne jej w ogóle nie znały,
że
z dwu
bliźniaczych starożytnych kultur klasycznych, w odczuciu ich spadkobierców scalo-
nych, jak się słusznie stwierdza w cytowanej notce, w jeden jednorodny paradygmat,
greckiej nie współtworzyły nigdy przekłady literackie uprawiane na godną uwagi
skalę, rzymskiej bez nich zgoła wyobrazić sobie nie sposób, tak samo zresztą jak
nie sposób bez przekładów wyobrazić sobie kultury postantycznej zarówno Europy
zachodniej jako całości, jak też kultur jej poszczególnych narodów. Przy tym zarów-
no sami Rzymianie starożytni, jak i spadkobiercy ich dziedzictwa w dawnych wie-
kach z reguły uprawiali przekładanie literackie w sposób szczególny, nie zawsze
identyczny z tym, co przez przekładanie rozumiemy dziś,
łączyli
z nim bowiem
Katarzyna Marciniak, Cicero vortit barbare.
Przekłady mówcy jako narzędzie manipulacji
ideologicznej,
słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2008, 253 s.
Cicero vortit barbare
345
w dość jednorodne procedury naśladownictwo i współzawodnictwo, czynności do
przekładu równoległe, lecz z nim wedle naszych odczuć zgoła nietożsame. Czyni-
li to tworząc samoistne, własne dzieła, w których
ślady
wszystkich tych trzech
czynności są wyraźne i
łatwo
rozpoznawalne.
Ta uwaga wstępna niech uprzytomni złożoność zjawiska, które jest przedmiotem
omawianej książki i którego wymienionych tu implikacji autorka jest
świadoma,
choć się nimi zasadniczo nie zajmuje. Do tej zaś uwagi dodam inną, książki, które
omawiam, już niedotyczącą, ale do pierwszej mojej uwagi jakoś paralelną. Wyda-
je się,
że
w ostatnim stuleciu zaczęto bardziej intensywnie niż dawniej badać,
a zarazem wyżej cenić i przekład jako twór literacki, i samą sztukę przekładania,
zarówno tę uprawianą współcześnie, jak i w dawnych czasach. Dziś ludzie parają-
cy się tłumaczeniem nie przemilczają wstydliwie, jak to nieraz czynili dawniej,
swego nazwiska. Tłumacz jako zawód cieszy się znaczną estymą, a przekład jest
przedmiotem poważnych studiów literaturoznawczych. Z drugiej zaś strony nie jest
też tak, jak bywało jeszcze dawniej, w
średniowieczu
i renesansie, kiedy o prze-
kładzie sam tłumacz lub użytkownicy przekładu mówili tak, jakby to było dzieło
wyłącznie tłumacza. Pojęcie przekładu wyklarowało się w ten sposób dodatkowo.
Osobna wreszcie sprawa to przekłady z języków klasycznych, których zanikająca
u ludzi także humanistycznie wykształconych znajomość nie tylko podnosi wagę
umiejętności przekładania z tych języków, ale i wymagania co do samej jakości
przekładów. Rzecz charakterystyczna: w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia
polski PEN Club patronował serii poważnych wykładów publicznych na temat sztu-
ki translatorskiej, gdzie i języki klasyczne uwzględniono należycie, a z wykładów
tych powstała obszerna i cenna książka zbiorowa
1
. Jeszcze bardziej znamienne jest,
że
przed czternastu laty filologowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego zaczęli wydawać
i nadal z powodzeniem wydają naukowy periodyk poświęcony tej sztuce i opatrzo-
ny dowcipnym tytułem „Przekładaniec”. Również tutaj językom i literaturom kla-
sycznym
świata
starożytnego poświęca się sporo uwagi.
Książka Katarzyny Marciniak raczej tylko zewnętrznie należy do tego nurtu.
Mniej zajmuje się przekładem jako sztuką tworzenia literatury, bardziej jako narzę-
dziem innego zamierzenia, które sygnalizuje formuła pomocnicza tytułu. Przekład
traktuje nie tyle jako fenomen literacki, ile jako narzędzie kultury oraz ideologii
politycznej. Niemniej przeto filologia, filologiczna analiza przekładu, jest i tu narzę-
dziem autorki najważniejszym i dopiero na wynikach pracy filologa zbudowany został
cały ten główny, jak nietrudno dostrzec, dyskurs, który poza filologię wykracza.
*
Zawarte w tym dyskursie przesłanie, celnie streszczone w cytowanych wyżej
notkach, poprzedzają aż cztery takie rozdziały
par excellence
filologiczne i litera-
turoznawcze. Autorka dokonuje przede wszystkim klasyfikacji tworów translatorskiej
pracy Cycerona dzieląc jego przekłady na mające funkcjonować samodzielnie jako
1
O sztuce tłumaczenia,
oprac. M. Rusinek, Ossolineum, Wrocław 1955.
346
Juliusz Domański
osobne utwory pisarzy greckich, i te nazywa przekładami niezależnymi, i niesamo-
dzielne, czyli, jak je nazywa, zależne, które – najczęściej w postaci krótkich wyim-
ków z utworów greckich, rzadziej w integralnej postaci wierszowanych miniatur
– stały się jako wprowadzone
explicite
we własny wywód Cycerona cytaty częścią
składową własnych jego utworów.
Wszystko to osadzone zostało w globalnym rzymskim kontekście historyczno-
literackim. Autorka pilnie zadbała nie tylko o wszechstronną charakterystykę
pracy translatorskiej Cycerona, ale i o wprowadzenie do ogólnej sytuacji prze-
kładu w literaturze rzymskiej przed nim, a także sytuacji odbiorców, dla których
ta praca translatorska była przeznaczona, poświęcając sporo uwagi między inny-
mi zagadnieniu znajomości greki we współczesnych Cyceronowi elitach rzymskich.
Te introdukcyjne treści wzbogaca jeszcze bardzo ważna analiza semantyczna ogól-
nego
łacińskiego
i w szczególności Cyceronowego nazewnictwa czynności trans-
latorskich i ich efektów – analiza, która w sposób precyzyjny i przekonujący
różnicuje semantykę tego nazewnictwa wedle różnych rodzajów samych przekła-
dów. Taka to zawartość wypełnia niewiele mniej niż połowę książki i to ona
tworzy wspomnianą jej podstawę filologiczną i literaturoznawczą. Korzysta z niej
i uszczegółowia ją kontynuując filologiczne analizy ostatni, piąty rozdział książki,
opatrzony w tytule ową kategorią „manipulacji ideologicznej”, którą znamy już
z karty tytułowej; rozdział ten nazywa się „Cyceroński przekład jako narzędzie
manipulacji ideologicznej”.
Przedtem jednak, we wstępie, autorka zadbała pilnie o wyjaśnienie funkcji tego
kluczowego terminu. Pokazała, jak w ostatnich dziesięcioleciach poszerzył się
w polszczyźnie zakres znaczeniowy słowa ‘manipulacja’: do dawniejszego, raczej
obojętnego aksjologicznie znaczenia czynności nade wszystko zręcznościowej doszło
oto pejoratywne znaczenie „przeinaczania, naginania faktów w celu kierowania
kimś bez jego wiedzy, wpływania na cudze sprawy dla osiągnięcia własnych korzy-
ści”
(to przytoczony w książce cytat z komputerowego słownika aktualnej polszczy-
zny); jednocześnie zaś, dystansując się od przypisywania swojemu bohaterowi tak
niskich jak w cytowanej definicji celów, zadeklarowała pełną
świadomość
swojego
odstępstwa od tradycyjnego, standardowego jego wizerunku razem z brakiem zamia-
ru jakiegokolwiek zdyskredytowania obrazu starożytnej kultury jako „harmonijne-
go połączenia pierwiastka greckiego i rzymskiego”. Niemniej przeto stwierdziła
i to również,
że
książka jej „odzwierciedla jedynie kryzys tożsamości współczesne-
go
świata,
skupionego nie na umacnianiu zbiorowości, ale na analizowaniu jed-
nostki”.
Świadomość
tego kryzysu pozwoliła jej „dostrzec to, czego nie widzieli
uczeni, którzy traktowali antyk grecko-rzymski jako jedność, idealny model będą-
cy skarbnicą tradycji dla kolejnych pokoleń” i „na potrzeby systemu edukacji stwo-
rzyli model doskonałego związku praktycznej kultury rzymskiej z duchową kulturą
grecką, które miały się perfekcyjnie uzupełniać”. I również tak jeszcze scharakte-
ryzowała swój zamysł pisarski: „Doświadczenie współczesności umożliwia nam
dekonstrukcję modelu, który stracił już funkcjonalność. Jest to zadanie przykre,
ponieważ wiąże się z koniecznością uświadomienia sobie kresu roli antyku takiego,
jakim widziano go przez kilkanaście ubiegłych stuleci. Jednak tylko z takiej per-
Cicero vortit barbare
347
spektywy widoczne są rysy na stworzonej przez Cycerona, a ostatecznie przyswo-
jonej w czasach renesansu wizji kultury antycznej”
2
.
Jest to więc zamierzenie rewolucyjne i ten jego charakter został niedwuznacz-
nie zasygnalizowany. W wyniku tego zamierzenia powstało dzieło, które zaintere-
sowanym antycznymi podstawami twórców i odbiorców zachodnioeuropejskiej
kultury proponuje do przemyślenia na nowo coś bardzo ważnego.
*
Jak już wspomniałem na początku, to właśnie Cyceronowe przekłady nazwane
przez autorkę zależnymi, przedmiot szczegółowych analiz przeprowadzonych
w ostatnim, piątym rozdziale książki, niewątpliwie jej rozdziale najważniejszym,
mają być materiałem, z którego zbudowana została istotna teza książki. W wyniku
tych analiz odsłaniają się zasygnalizowane w jej tytule zamierzenia i procedery
manipulatorskie tłumacza, których wykryciu służy filologia. Każdy z wybranych
czterdziestu dwu przekładów jest dociekliwie analizowany, skrupulatnie sprawdza-
na jest jego zgodność, a zwłaszcza jego rozbieżność z greckim oryginałem, to zaś
nie tylko i nie tyle pod względem językowym, formalnym, estetycznym, ale też
i nade wszystko myślowym, ideowym. Częściej od zgodności stwierdzana rozbieżność
diagnozowana jest dalej w taki sposób,
że
najważniejszym, choć nie jedynym, punk-
tem odniesienia staje się republikanizm Cycerona, i to jako zasadniczo retrospek-
tywna wizja, idealizująca republikańską przeszłość Rzymu sprzed kilku czy nawet
kilkunastu dziesięcioleci i wedle wywiedzionych z niej wartości dyktująca transla-
torskie skróty, modyfikacje i przeinaczenia. Zanim zostaną przeprowadzone, już
na początku rozdziału piątego jako zapowiedź ich rezultatów najważniejszych otrzy-
mujemy taką oto wstępną, syntetyczną diagnozę
3
:
Udowadniam,
że
[...] – wykorzystując praktykę cytowania dzieł poetyckich i prozatorskich auto-
rów greckich w wersji odpowiednio zmodyfikowanej – Cyceron dokonywał cenzury kultury i literatu-
ry Hellady. Sposób przekładania pewnych właściwych cywilizacji greckiej terminów, uściślanie pojęć,
stylizowanie cytatów na rzymskie
sententiae,
a wreszcie opuszczanie i daleko idące przetwarzanie tych
fragmentów greckich utworów, które nie pasowały do prezentowanej tezy – to tylko wybrane zabiegi
manipulacyjne Cycerona. Jednocześnie podkreślał on wierność względem oryginałów i wprowadzał
przekłady za pośrednictwem postaci należących do kultury helleńskiej. Zamierzam także wykazać,
że
mówca
świadomie
preferuje dzieła greckie we własnym przekładzie [...], gdy służą one na przykład
wywyższaniu cywilizacji rzymskiej.
Ta zapowiedź to autorska charakterystyka syntetyczna i celna. Wyniki analiz
poszczególnych są następnie każdorazowo streszczane, a nawet zestawiane w pomy-
słowe tabelki syntetyzujących istotne treści haseł.
2
3
S. 11–12.
S. 100.
348
Juliusz Domański
*
Chcę mocno podkreślić,
że
analizy filologiczne, z których wywiedziona została
ta zapowiedziana na początku ostatniego rozdziału główna teza książki, ujawniają
najwyższej klasy językową i literaturoznawczą kompetencję starożytniczą autorki
i
że
szczegóły swych analiz ustawicznie konfrontuje ona z obfitymi, a bynajmniej nie
jednomyślnymi rezultatami identycznych lub podobnych badań cudzych;
że
cudze
badania pomysłowo wzbogaca i kontrowersje rozstrzyga rozlicznymi konstatacjami
własnymi, w całym tego słowa znaczeniu oryginalnymi, a zarazem wykazuje w ich
formułowaniu daleko idącą ostrożność i powściągliwość, jak na przykład w kwestii
zasięgu i poziomu znajomości greki we współczesnych Cyceronowi i wcześniej-
szych oraz późniejszych elitach rzymskich, w kwestii zatem, której definitywne
rozstrzygnięcie miałoby ważne znaczenie dla ustalenia celowości i skuteczności
nie tylko owych manipulatorskich właściwości, ale i samego podejmowania prac
translatorskich przez Cycerona. Chcę też równie mocno podkreślić,
że
czytając te
filologiczne i historyczne analizy jak potrafiłem najuważniej (a i z niejakim w tej
materii doświadczeniem własnym), czytałem je zarazem też – nie ukrywam tego
już tutaj – z krytycyzmem wyostrzonym wskutek samej niezwykłości zastosowanej
przez autorkę terminologii. Tak podjęta lektura nie znalazła niczego, co by pod
względem warsztatowych umiejętności, rzetelności dociekań i pisarskiego dyskursu
zdolne było samo przez się obudzić we mnie nieufność do głównej tezy książki.
Przeciwnie, wszystko, o czym wyżej sumarycznie wspomniałem, składa się pospołu
na książkę, którą można zalecać jako wzór i pomoc w pisaniu humanistycznych
rozpraw naukowych. Wreszcie i to chcę mocno podkreślić,
że
do podobnego jak
powyższe wyznania skłania mnie widoczna tu stale klarowność i elegancja pisar-
ska, to ostatnie wyznanie zaś składam mimo swoistej mojej idiosynkrazji (której
umyślnie ukrywać nie chcę) na zbyt skrupulatne, zbyt, rzekłbym nawet, natrętne
żonglowanie
przez autorkę nielicznymi zresztą synonimicznymi denominacjami,
którymi stale obdarza bohatera swojej książki, a wśród których liczebnie przewa-
ża
„mówca”, synonim stanowczo niefortunny, a szczególnie nietrafny w podtytule
książki, skoro Cyceron nie miał właściwie okazji zaprezentować się w niej jako
mówca właśnie (z mów, gdzie cytatów z autorów greckich nie przytaczał, nie ma
tu i być nie mogło
żadnego
materiału). To zresztą jedyna moja
łyżka
dziegciu
wpuszczona do tej beczki najczystszego filologicznego miodu wysokiej zaiste jakości.
A przecież mimo wszystkich przytoczonych autorskich wyjaśnień i wszystkich
opisanych tutaj doskonałości książki główna jej teza, jej istotne przesłanie, budzi
we mnie odruch krytycznej nieufności. Zbitka „ideologiczna manipulacja” mimo
nich pozostaje nie tylko wysoce niesympatyczna – takiego zaś jej charakteru autor-
ka jest doskonale
świadoma
i stara się go zneutralizować (o czym już wspomniałem
wyżej) – ale chyba i nie całkiem adekwatna, nad czym bardziej niż nad ową odru-
chowo odczuwalną niesympatyczną konotacją pomyśleć warto. Chciałbym przeto
poświęcić dalsze uwagi sprawdzeniu, czy nie jest to u mnie odruch całkowicie
irracjonalny i czy domniemana nieadekwatność w jakiejś przynajmniej mierze go
nie usprawiedliwia. A skoro powodem jego nie może być znakomita profesjonalnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin