1946-04_Świat_Młodych.pdf

(8321 KB) Pobierz
t
t
..
'
i
ł
,_..J
J
.
Rozciągnęła
nad
Tobą
noc
skrzydła,
rozciągnęły
się
mgły
ponad
Tobą;
w
burz i wichrów
spętałaś
wędzidła.
i
płomienie
Ci ognia
-
ozdobą.
Rozpętały
nad
Tobą
się
burze,
zaświeciły
Ci
łuną łez krwawą,
lecz
Tyś wyższa, Tyś wzrosła
ku
górze,
o,
męczeńska
- o,
święta
Warszawo!
Gdy Ci
grały szatańsko
szrapnele,
gdy
ci bomby
pękały wśród
ognia,
w
Tobie
wzrosło wielkości
tak wiele,
że
nie
zmogła
jej
siła
i zbrodnia.
Shartowałaś
się
we krwi i w ogniu
N
i moc
swoją
zachowasz
na wieki;
moc,
co w
każdym już
żyje
przechodniu,
tętni
w
murach,
gra
w nurtach twej
rzeki.
Takaś
dumna,
wyniosła
i
żywa,
taką jesteś promienną
i
krwawą
...
Dzwon
się głuchy
w
oddali
odzywa
...
ękam
w prochu przed
Tobą,
Warszawo!
2
archiwum
...
.
bardzo
długo
w
Oświęcimiu. Przybyła
tu dlatego
że
pa-
chodziła
z Zamojszczyzny, a niemiecki
rząd
okupacyjny
przenosił
na te
ziemie
właśnie
Niemców i
,
,niemiecką
kulturę", wyrzucając
brutalnie ze wsi i miasteczek
polską ludność
-
"polskich
chamów" -
jak mówili Niemcy.
Rodzice Sabinki mieli
kawAł
ziemi i dom
pod
Zamościem.
Pewnej nocy
grudniowej
w
1942
r.
zajechał
pod ten dom wielki
samo-
chód
ciężarowy,
kazano
spakować
rzeczy,
załadować
się całej
rodzinie
-
i
powieźli.
·
Matka Sabinki
głośno
zawodziła,
tato
gniewał
się
i
zaklął
czasem
głośno,
młodsze
dzieci
płakały.
Sabinka
miała ochotę
pokrzykiwać
z
radości,
tak jej
się
podobała
ta jazda, w czasie
której
chaty
i drzewa
uciekały
wstecz,
jak
duchy.
Mały
Mateusz, którego jeszcze matka
sama
karmiła, umarł
zaraz w
pociągu.
Zadusili
go
na
ręku
matki, taki
był ścisk.
Babcia
niedługo
pożyła
w
Oświęcimiu;
pewnego dnia
poło­
żyła
się
na
błotnistej
ziemi pod blokiem
i
za-
powiedziała,
że się stąd
nie ruszy. Blokowa
uderzyła ją parę
razy, ale
dała
spokój,
bo
staruszka
już umarła. Matk~
chodziła
w pole
do rozbiórki domów.
Męczyła
się
bardzo.
puchły
jej nogi.
W lutym
zarządzono
apel
generalny.
Cały
z ustawiono
piątkami
i
pędzono
przez
a wielkim
placu za drutami
stało
b
mę.
wana
cie godzin,
a potem powrót do
. - - I
bttłak
bi iem przez
bramę.
Nie wolno
~z9trznm ć-
kto
upadł,
inne
piątki musiały
o
~"t
ni
;
kto
się
potknął,
kto
miał
twarz
·~--
...y
nie
dość dziarską minę,
tego
Sabinka Kaczmarkówna
była
SS-man
stojący
w bramie,
słynny
okrutnik
Taube,
trącał laską.
To
dotknięcie laską
Taubego
znaczyło
wyrok
śmierci,
a
matkę
Sabinki tego dnia
dotknęła
jego laska.
Poszła
na blok 25, zwany blokiem
"kwarantanny
śmierci''.
JO
Sabinka
podkradała
się
pod zakratowane
okna bloku i przez
wybitą
szybę
podawała
matce
garść śniegu
i
część własnej
porcji
chleba,
bo na bloku 25 nie
wydawano ani
wody
ani jedzenia.
.
Przez pierwsze dni
cisnęły się
do
otworu w oknie i inne
głowy.
Rozchylały
się
spieczone,
czarne od
gorączki
wargi i
bła­
gały
o picie. Na chleb Sabinki
patrzyły łako­
mie nieprzytomne oczy, ale
ona
nie
miała
go
dość
dla
własnej
matki. Blok 25 rozbrzmie-
wał jękami
ofiar, lecz twarze
dzień
po dniu
odpadały
od okien,
znikały.
Nie
miały już
sił
dźwigać
się
do nich.
Jęki
cichły.
Po tygodniu matka Sabinki nie
podeszła
do
okna, a
tego samego
wieczoru
zajechały
samochody.
Jak
szmaty,
ładowano
na nie
ludzi
-
żywych
jeszcze i
umarłych
razem.
Dziewczynka
skulona
za
węgłem
z
przerażenia
i
żalu zobaczyła matkę,
jak na
opuchłych
nogach
wlokła się
za innymi. Nie
była
pewna,
ale
zdawało
jej
się,
że
poruszyła ręką,
jakby
się chciała
przeżegnać. Wepchnięto ją
na
platformę
i
samochód
pojechał
za
bramę
w
stronę
, ,kominków",
gdzie
palono
ciała
ofiar obozu.
Sabinka
została
sama. Ojca i
ośmio-letniego
brata
oddzielono
zaraz na
początku
i
wysłano
niewiadomo
dokąd.
Po
śmierci
matki po-
został
wyraz
przerażenia
w oczach dziewczynki
i
często
nie
rozumiała,
co
się
do niej
mówiło
3
l
archiwum
'
'
,
'
''
l
r
'
.l
J
'
i
co
się
wokół działo.
Niedługo
potym
zacho-
na tyfus. Kiedy
zemdlała
na
apelu,
odprowadzono
na rewir
-
do
szpitala
obozowego,
gdzie jednak
nie
było
lekarstw
i tylko
cudem silny z natury organizm
zwalczył
chorobę.
Po dwuch tygodniach
wypisano
ze szpitala
i
wygnano
ui
pole
na
robotę.
Trzeba
__.J~o
odziennie
dwa
raz!J
przechodzić
od-
Ie~ć
8
. i
Sabinka
pracowała
przy regulo-
dJaniu
ziem
rozbijając
kilofem
zmarznięte
grudy.
ra
ciężej
było
pracować,
nogi
O
i
CUg
n
ły
się
w
kolanach,
skóra
na
kała,
a rany
ropiały.
Po po-
UV"""
o ozu ostatkiem
sił
dziewczynka
4
rowała
do ambulansu,
gdzie
ichtiolem
opatry-
wano rany,
ale
papierowe
bandaże
spadał!J,
zanim
zdążyła
wrócić
do swego
baraku.
Sabinka
zachorowała
na
biegunkę,
jak
zresztą
ogromna
większość
w
obozie. Po
kilkanaście
razy
każdej
nocy
musiała zwlekać
się
ze swej pryczy "na
trzecim
piętrze"
i
cho-
dzić
do
ustępu.
Potem
już
tak
często opadały
ją boleści
i
tak
słabła, że
nie
miała
siły
wlec
się
po
błocie
tyle
razy
i
spędzała większą
część
nocy w
ubikacji, nakryta lekkim kocem,
drżąc
z
zimna
osłabienia
i
gorączki.
Lecz, jak mówi
przysłowie:
Tam,
gdzie
najgorzej, Bóg jest
najbliżej. Bliskość Boża
\
szła
archiwum
nie-
oczekiwany.
Nocną dozorczynią
w
bloku
Sabinki
była
P.iekutkowa. Co
wieczór
wśród
zgiełku
głosów
kilkuset mieszkanek baraku
dawało
się słyszeć
jej
grube,
ochrypłe wołanie:
"Swiatło gaszę,
cicho
tam
i
spać"!
Hałas
wybuchał
jeszcze parokrotnie, narzekania
i
jęki
gorzej
cierpiących, aż
wreszcie
wszystko
cichło.
Piekutkowa,
opatulona w chustki
i koce,
z grubym
kijem w
ręku,
siadała
u
drzwi
baraku.
Bano
się
jej bardziej,
niż
samej
blokowej.
Była
nieprawdopodobnie ordynarna i
biła
za
byle
co.
Nienawidziła
chorych,
którzy
nocą
wstawać
musieli
wielokrotnie
i
wlec
się
do
ustępów.
Niektórzy z
nich,
zupełnie
już
bez-
silni,
nie
mogąc
dowlec
się
na miejsce, przy-
kucali pod barakiem,
rozglądając
się ostrożnie.
Wtedy Piekutkowa,
zaczajona
w mroku, pod-
biegała
i
swym
grubym
kijem
wymier.zała
po-
tężne
uderzenie,
by
,
,oduczyć
robienia nie-
porządków.''
objawiła
się
Sabince
w
sposób
zupełnie
Tej nocy
Sabinka
była
tak
słaba, że
o
przej-
ściu
błotnistej
przestrzeni nie
mogła
ani
marzyć.
Uszła
parę
kroków
za
barak i
-
zjawiła się
przed
nią
niespodziewanie Piekutkowa.
"Jezu,
ratuj"
-
krzyknęła
dzielVczgnka
i
skuliła się
tu oczekiwaniu na uderzenie kija,
ale
tym
razem kij nie
spadł.
Cienki
głosik
Sabinki
i
jej kresowy
akcent
poruszgły
widać
jakąś już
głęboko
utajoną
strunę
w
sercu
Piekutkowej.
Może przypomniała
się
jej
własna
córka,
którą
Niemcg
po wysiedleniu
wywieźli
na
roboty?
Nie
uderzgła
i
powiedziała
spokojnie: , ,A pa-
miętaj,
żebyś
mi
więcej
tu nie
przgchodziła."
l
zawróciła
do
swoich garnuszków, w
którgch
co
noc
gotowała
jedzenie. Gotowanie
bgło
najsurowiej karane;
gdg
złapano
którąś
na
tym
przestępstwie,
sadzano
do "bunkra" na
parę
dni,
gdzie
trzeba
było
stać
po kostki
w
wodzie.
Ale
cóż znaczgły
zakazy
wobec
głodu!
Nocą
gotowano na piecu barakowym,
gdzie
pierwsze
miejsce
miały
garnki
Piekutkowej.
Teraz
co
noc
budziło
Sabinkę szturchnięcie:
"Na,
masz, jedz!" Piekutkowa
stawiała
przed
dziewczynką
garnuszek
dymiąqJch
kartofli.
Biegunka
wkrótce
minęła
zupełnie
i
niedługo
potem,
również dzięki
pomocg Piekutkowej,
która
gotowała
przgsmaki dla
"dygnitarek"
obozowych,
przeniesiono
Sabinkę
do
szwalni.
Tam przez
dwanaście
godzin
dziennie
łatała
stare
pasiaki lub
darła
na
szmaty
zniszczoną
do
ostateczności
bieliznę.
Zaduch
brudnych
gałganów
i niemgtych
ciał
towarzyszek nie-
doli
sprawił, że
Sabinka
zaczęła
kasłać.
Wprawdzie
opuchlizna
nóg
znikła zupełpie,
ale
kaszel
stawał się
coraz dokuczliwszg.
Znów
poszła
Sabinka
do
szpitala.
Doktór
Kasia, przedobra i jedyna Polka
wśród
lekarzy,
wydobgwała
niewiadomo
skąd
zastrzgki z
wap-
na dla
Sabinki,
ale nic
już
nie
m9gło zwalczyć
choroby
płuc, zwłaszcza, że
wilgotny i
Żimng
klimat
Oświęcimia
osłabił
bardzo 14-letni
organizm dziewczynki.
Na
parę
dni przed
likwidacją
obozu
w
Oświę­
cimiu Sabinka sama
wypisała
się
ze
szpitala.
"Nie
chciała chorować"
i
jako
zdrową
wysłano
z
transportem
więźniów
pod koniec
stycz-
nia 1945
piechotą
na
Sląsk,
a potem samocho-
dami i
odkrytymi wagonami
do
obozu
Belsen-
Bergen. W marcu
wypluwała już
resztki
płuc.
·skarżyła
się, że
nie
może
nic
jeść.
Jeszcze
wtedy
zwlekała się
z siennika
i
cze-
piając się
inngch
łóżek
i
prgcz,
wychodziła
przed barak na powietrze. Jej ogromne
oczy
patrzgły
na
każdego
z cichym
zapgtaniem:
"Teraz
ciągle
pluję.
To
chgba
lepiej?"
Sabinka
umarła
w
dzień
odzyskania
wolności.
N
5
archiwum
Zgłoś jeśli naruszono regulamin