Dzieduszycki-Messyanizm polski a prawda dziejów.pdf
(
4452 KB
)
Pobierz
P c. P , I Tu iSH
rf r
arJo
WOJCIECH DZIEDUSZYCKI.
iś. {-W-
MESSYANIZM POLSKI
A PRAWDA DZIEJÓW.
„B ąd ź tą przegraną, której cel daleki,
A która w końcu wygrywa na wiekiu.
Zygmunt Krasiński.
w /\ id
- n ib
W K R A K O W IE
C Z C IO N K A M I D R U K A R N I „ C Z A S U "
1901
http://rcin.org.pl/ifis/
10936
Odbitka z „P rzeglądu P o lsk ie g o
1
4
PAN 10936
1.1.5
82°
A .M £
NAKŁADEM AUTORA.
I.
Było to w Rzymie, pod koniec października. Bawiłem
cały dzień na forum Romanum i na Palatynie, w towarzy
stwie trzech bardzo wykształconych ludzi, którzy zwracali
moją uwagę na szczegóły dotąd niedostrzeżone, niejedną ob
jaśnili wątpliwość. Tymi przygodnymi znajomymi byli trzej
podróżni, którzy wraz ze mną do Hotelu Minerya zajechali.
Wioch z Bononii, marchese Lanzetti, mały, chudy, śniady, bro
daty, był wielkim literatem i erudytem— nawet poetą; wiel
kim lingwistą, umiejącym mnóstwo języków , który czyty
wał — o d ziw o ! — nawet po polsku; ruszał się powoli, ale
z wielkim wdziękiem, a zdradzał południowy temperament
tylko błyskami czarnych oczu. Niemiec, Dr. Ehrentheil, był
dopiero docentem, ale na berlińskim uniwersytecie; do końca
zapomniałem się go zapytać o' to, co właściwie wykładał,
a ja k powiem, źe był średniego wzrostu, tłusty, rudy i że
nosił krótką brodę i okulary, wiecie już, jak wyglądał, skoro
był Prusakiem i docentem. Nareszcie Anglik, nazywał się
całkiem pospolicie Mr. Smith, ale był właścicielem widocznie
odziedziczonego już a bardzo znacznego majątku. Był w ie
kiem najstarszy z moich towarzyszy, a był to barczysty, si-
wobrody kolos, jasno, nieco ekscentrycznie ubrany, konser
watysta
a ontrance.
Miał najlepsze w świecie maniery; nie
r
miał nawet nic angielskiej sztywności. Rozmowę prowadzi
liśmy z sobą po angielsku, bo Niemiec mówił po francusku
źle a niechętnie, a Anglik starszej daty po niemiecku nie
umiał.
Kiedym się dość wcześnie położył spać, byłem bardzo,
zmęczony i przekonany, że zaraz usnę. Gdzletam! uczepiła
1*
http://rcin.org.pl/ifis/
4
się mojej mózgownicy kwestya, która mnie na jaw ie nic a nie
nie obchodziła, * bo była dla mnie od dawna ze wszystkiem
rozstrzygniętą. Nawet podczas przechadzki na Palatynie le
dwo spojrzeliśmy na rysunek, wykonany przed dwoma tysią
cami lat w krużgankach domu Kaliguli, o którym ktoś twier
dził przed dwoma laty, że wyobraża Mękę Pańską, choć jest
rzeczą oczyw istą, że akrobatyczne sztuki przedstawia. Teraz,
kiedym chciał usnąć, przyszły mi na myśl tysiączne w tej
sprawie skrupuły, przybierały postać natarczywą kwestyj
najdonioślejszych, najżywotniejszych, od których zależy zba
wienie świata i moje osobiste, czepiały się moich nerwów,
jak by naprzykrzone chrabąszcze. Trzeba było je odpędzić,
bo inaczej wiedziałem, że oka nie zmrużę. W ięc pocisnąłem
guzik przy łóżku w ścianie umieszczony; zajaśniała lampka
elektryczna, sięgnąłem ręką po książkę na stoliku, i zaczą
łem czytać. „T ak — pomyślałem sobie — odpędzę myśl o tym
głupim sgrafficie, a skoro się jej pozbędę, zasnę!“
Rzecz to doświadczona: do poduszki dobre tylko cz y
tanie, które ani zbyt wielkiego, ani zbyt małego zajęcia nie
budzi. Dobra powieść zasnąć nie da, boś ciekaw końca;
czcza gadanina, albo rozprawa, której nie rozumiesz wcale,
lub którą z trudnością rozumiesz, nie uwiążą twojej uwagi,
nie odgonią utrapionych myśli i także usnąć tobie nie da
dzą. Czytuję tedy do poduszki artykuły dziennikarskie, albo
niezbyt ściśle napisane książki naukowe, zajmujące się przed
miotami, które mi są lepiej znane.
Przygotowałem sobie był tedy drugi tom
Ojczt-Nasza
A u g u s t a C i e s z k o w s k i e g o , który się wreszcie zjawił na
pułkach księgarskich, po tyloletniem całego społeczeństwa
polskiego oczekiwaniu. Sądziłem, że rzecz mnie zająć po
winna, nie rozciekawiając zbytecznie, myśl uspokoić, wresz
cie odłożona do snu usposobić. Oszukałem się. Nie wiem,,
czy takie było moje usposobienie, czy istotnie wina w tem
książki, ale wydała mi się słów powodzią, nie zdolną myśli
trzymać na uwięzi. Zapomniałem wprawdzie o rysunku na Pa
latynie, ale myśl nie lgnęła do kartek czytanych, poszła obok,
a zajęła się czemś, co dopiero sen na prawdę odganiało.
5
Miałem w ręku dzieło pośmiertne człowieka i całego k ie
runku myśli polskiej. Messyanizm polski odzywał się do mnie
z kartek książki, słabszej nierównie od tego, co Cieszkow
ski wydał za życia. I sam ten messyanizm już był jakiś
nieśmiały. Niegdyś we Wstępie do
Ojcze-Nasza
rozbrzmiewała
pewna zapowiedź, omal że nie rozbrzmiewało proroctwo. Trze
cia, doskonała doba dziejów, miała już zaraz nastać, miało
lada chwila panowanie Ducha św. nastąpić po panowaniu
Syna dzisiejszem, a starożytnem panowaniu Ojca, i ludzkość
szczęśliwa miała odtąd wstąpić w trzeci, doskonały dziejów
swoich okres, dążąc już bez przeszkody do wniebowzięcia,
do przemienienia promiennego, w którem się kiedyś ze swoim
Ojcem w niebiesiecb zjednoczy. Sprawcą zaś cudu, Messya-
szem świata politycznym miał być naród ukrzyżowany, na
ród polski żywcem pogrzebiony. Zmartwychwstanie z własnego
ducha, własnego sumienia mocy, a zmartwychwstając pogromi
szatana w ostatniej swojej twierdzy, polityczną niegodziwość
pokona, potępi; chrześciaństwo, świecące się dotąd tylko w ży
ciu ludzi prywatnem, wprowadzi tryumfalnie do życia społe
czeństw. Cieszkowski młody nie głosił tego z natchnieniem,
z potęgą poety, nie był wieszczem, jak Krasiński, jak Mic
kiew icz; chciał rozumowo prawdę objawioną objaśnić; ale
w sam przeddzień europejskiej rewolucyi r. 1848 ani przez
chwilę nie wątpił, że się wieszczby ziszczą; był pewny sie
bie i radosny.
Nie wiem, kiedy drugi tom
Ojcze-Nasza,
kiedy
Wezwa
nie
napisał Cieszkowski pierwotnie. Ale że rękopis przera
biał, jako starzec, tego ślady są aż nadto widoczne. To, co
czytałem, było dziełem człowieka, żyjącego już po ostatniem
powstaniu polskiem i po srogim pogromie, po zniszczeniu
autonomii Królestwa Polskiego i ukazie grudniowym, po stra
sznej klęsce Francyi i bezlitosnem podeptaniu napoleońskiej
legendy, za trzeciej rzeczypospolitej we Francyi, za Bismar-
kowskich w Europie rządów. Nie gasił w sobie młodzieńczych
wierzeń i nadziei, bo może do tego nie miał odwagi. Ale
pisząc, wątpił; nie prorokował ju ż ; m ówił: „m ożeu i „jeżeli“ .
A tego, co napisał, nie wydrukował nawet. Jedno z dw ojga:
http://rcin.org.pl/ifis/
Plik z chomika:
romankacz2
Inne pliki z tego folderu:
Dokąd nam iść wypada.pdf
(199236 KB)
Wiek XIX.pdf
(12647 KB)
W. Dzieduszycki - Historya malarstwa we Włoszech.pdf
(221890 KB)
W. Dzieduszycki - Odrodzenie i reformacya.pdf
(20258 KB)
W. Dzieduszycki-Sceptycy, stoicy i epikurejczycy.pdf
(9395 KB)
Inne foldery tego chomika:
Aleksander Bruckner
Biblioteka Boya Żeleńskiego
Henryk Sienkiewicz
Oświecenie
Renesans
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin