Ekologiczna Z A5.pdf

(1614 KB) Pobierz
Małgorzata J. Kursa
Ekologiczna zemsta
Cykl: Malwina i Eliza na tropie Tom 1
Rok pierwszego wydania: 2012
Gdzie policja nie może... tam Malwina i Eliza z pewnością
dadzą sobie radę! Tym dwóm energicznym niewiastom niestraszni
są złodzieje i wandale. Bo najważniejsze to mieć plan. Zemsty
oczywiście. Fakt, że czasem się sypie, lecz przy nieograniczonej
inwencji mścicielek nawet najbardziej spalony plan potrafi dać
zadziwiające efekty.
Efektem ubocznym lektury może być salwa śmiechu. Nie
radzimy więc czytać tej książki w miejscu publicznym. Uprzejmie
prosimy również nie informować napotkanych rzezimieszków o
nowym wymiarze kary, ustanowionym przez bohaterki tej książki.
Niech się gagatki na własnej skórze przekonają, co znaczy
zemsta... ekologiczna.
-2-
Oświadczam stanowczo, że nie odpowiadam za
poglądy oraz nietypowe pomysły bohaterów tej
książki.
Z poważaniem - autorka.
-3-
Malwina Letycja Pędziwiatr liczyła sobie czterdzieści sześć
wiosen i wyglądała jak starszy klon swojej córki. Była kobietą
zadbaną, elegancką i niezależną. Wszystkie te cechy robiły
wrażenie na płci przeciwnej, którą jednak Malwina ostentacyjnie
gardziła. Ojciec jej jedynej córki zaraz po ślubie utrwalił w niej
przekonanie, że mężczyźni składają się głównie z wad.
Gdyby jakaś jednostka posiadała minimum zalet, krytycznie
nastawioną Malwina nie dostrzegłaby ich nawet przez mikroskop
elektronowy. Od lat egzystowała jako singiel i bardzo sobie ten
stan chwaliła.
Wiadomość, że jej ukochana córka zamierza zamienić
panieństwo na małżeńskie kajdany, wstrząsnęła nią potwornie. Do
tej pory wydawało się jej, że urodziła i wychowała dziecko
inteligentne. Okazana znienacka przez córkę głupota zachwiała w
niej to przekonanie. Wymogła na kanadyjskim pracodawcy
tygodniowy urlop i pognała do ojczyzny ratować jedynaczkę.
Lot do Polski przetrwała z zamkniętymi oczami, ignorując
głupie insynuacje stewardesy, że boi się latać. Była tak
zaabsorbowana swoimi myślami, że w tej chwili tylko katastrofa
mogłaby ją poruszyć.
Usiłowała sobie bowiem wyobrazić tego potwora płci męskiej,
który otumanił jej córkę. Raz jawił się jej pryszczaty młodzian z
tłustymi włosami związanymi w kitkę, pokancerowany
kolczykami w dziwnych miejscach i mówiący przez nos, a zaraz
potem stawał jej przed oczami krzepki osiłek, u którego cały
impet ewolucji poszedł w mięśnie, nie tykając rozumu.
Wyobrażała go sobie również jako bufonowatego intelektualistę
w okularach, nadętego swoją wątpliwą mądrością i patrzącego na
wszystkich z góry. Żaden z tych obrazów jej nie zachwycił i na
lotnisku w Warszawie opuszczała samolot w stanie bliskim
depresji.
-4-
Przesiadła się do autokaru i usiłowała opracować strategię, która
zniechęciłaby ukochaną Lukrecję do debilnego wybranka.
Wiedziała, że lekko nie będzie. Jej jedyne dziecko dysponowało
cechą niegdyś zachwycającą, a obecnie mocno denerwującą,
mianowicie uporem. Po wielogodzinnych rozmyślaniach nabawiła
się w końcu bólu głowy.
Postanowiła jednak, że najpierw uważnie przyjrzy się
hipotetycznemu zięciowi, by potem przekonująco mogła go
krytykować.
Szoku doznała już przy pierwszym spotkaniu z Łukaszem.
Chłopak wyglądał normalnie. Na oko nie dało się zauważyć
żadnych niedoróbek i Malwina pomyślała, że będzie gorzej, niż
jej się wydawało. W dodatku bez problemu wyczuł, w jaki sposób
podała mu rękę, i nie rwał się do całowania, pozbawiając ją
możliwości złośliwej riposty. Za to na powitanie przyszłej
teściowej wystąpił z niebanalnym bukietem - wręczył jej
przepiękne ozdobne osty. Zachwyciły ją od razu, ale nie byłaby
sobą, gdyby cierpko nie spytała:
- To ma być aluzja do instytucji teściowej?
Miała nadzieję, że go speszy, ale się przeliczyła. Łukasz tylko
się uśmiechnął i odparł, że nie ma pojęcia o tej instytucji, bo
debiutuje w roli męża i zięcia. Malwina zauważywszy
nieszczęśliwą minę córki, zamilkła, by oszczędzić jej
dodatkowych stresów. Co się odwlecze, to nie uciecze. Jeszcze
dopadnie tego cwaniaczka i zdąży go nauczyć szacunku dla
kobiet.
Rodzinę Łukasza potraktowała bez złośliwości, bo zauważyła,
że wszyscy są jej córką zachwyceni. Ceremonię ślubną
przetrzymała z zaciśniętymi zębami, zmuszając się, by nie
przepędzić zgromadzenia na cztery wiatry, ale zaraz po weselu
wróciła do Kanady. Wytrzymała tam jeszcze pół roku, aż wreszcie
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin