juliusz_slowacki_balladyna.pdf

(1148 KB) Pobierz
Juliusz Słowacki
Balladyna
Tragedia w pięciu aktach
KOCHANY POETO RUIN!
Pozwól, że pisząc do ciebie zacznę od apologu, który mi opowiedziano nad
Salaminy zatoką.
Stary i ślepy harfiarz z wyspy Scio przyszedł nad brzegi Morza Egejskiego,
a usłyszawszy z wielkim hukiem łamiące się fale myślał, że szum ów pochodził od zgiełku
ludzi, którzy się zbiegli pieśni rycerskich posłuchać. — Oparł się więc na harfie i śpiewał
pustemu morza brzegowi: a kiedy skończył, zadziwił się, że żadnego ludzkiego głosu,
żadnego westchnienia, żadnego pieśń nie zyskała oklasku. Rzucił więc harfę precz daleko od
siebie,
a te fale, które śpiewak mniemał tłumem ludzkim, odniosły złote pieśni narzędzie i położyły
mu je przy stopach. I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn nie wiedząc, że najpiękniejszy
rapsod nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął.
Kochany Irydionie! ta powiastka o falach i harfiarzu zastąpi wszelką do
Balladyny
przemowę. Wychodzi na świat
Balladyna
z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona
wnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje
na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech
naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech
Grabiec miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie,
a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłośnych i umarłej kochanki; niechaj
tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy: a jeżeli to
wszystko ma wnętrzną siłę żywota, jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw boskich,
jeżeli natchnienie nie było gorączką, ale skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha
nigdy wprzód nie słyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, nie widziane
istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku, który nieraz tę lub ową rzecz
potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historii zostanie królową polską — a piorun, który
spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości.
Uśmiechnij się teraz, Irydionie, bo oto naśladując francuskich poetów: powiem ci,
że
Balladyna
jest tylko epizodem wielkiego poematu w rodzaju Ariosta, który ma się uwiązać
z sześciu tragedii, czyli kronik dramatycznych. Cienie już różne ludzi niebyłych wyszły ze
mgły przedstworzenia i otaczają mnie ciżbą gwarzącą: potrzeba tylko, aby się zebrały w
oddzielne tłumy, ażeby czyny ich ułożyły się w postacie piramidalne wypadków, a jedną po
drugiej garstkę na świat wypychać będę; i sprawdzą się może sny mego dzieciństwa. Bo ileż
to razy patrząc na stary zamek, koronujący ruinami górę mego rodzinnego miasteczka,
marzyłem, że kiedyś w ten wieniec wyszczerbionych murów nasypię widm, duchów, rycerzy;
że odbuduję upadłe sale i oświecę je przez okna ogniem piorunowych nocy, a sklepieniom
każę powtarzać dawne Sofoklesowskie „niestety”! A za to imię moje słyszane będzie w
szumie płynącego pod górą potoku, a jakaś niby tęcza z myśli moich unosić się będzie nad
ruinami zamku. — O! nie mów mi, że z dzwonków polnych większa ozdoba ruinom niż z
tego
wieńca
myśli,
w
który
je ubierze poeta: bo choć róże rosnące na ruinach pałacu Nerona rozwidniały nam pięknie
1
te gruzy: to jednak jaśniej mi je oświecił ów duch Irydiona, któregoś ty pod krzyżem w
Koloseum położył i nakrył złotymi skrzydłami anioła.
Tak więc, kiedy ty dawne posągowe Rzymian postacie napełniasz wulkaniczną
duszą wieku naszego, ja z Polski dawnej tworzę fantastyczną legendę, z ciszy wiekowej
wydobywam chóry prorockie — i na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej
chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obłoki, pewny, że spotkanie się nasze w
wyższej krainie nie będzie walką, ale tylko grą kolorów i cieni, z tym smutnym dla mnie
końcem, że twoja chmura, większym wichrem gnana i pełniejsza piorunowego ognia, moje
wietrzne i różnobarwne obłoki roztrąci i pochłonie.
Doniosły mi sylfy, żeś powędrował teraz odwiedzić Etnę czerwoną: posłałem
natychmiast Skierkę, aby ci na drodze wszystkie pootwierał kwiaty i wszystkie gwiazdy nad
tobą zapalił; za to przez wdzięczność, stanąwszy na szczycie wulkanu, spojrzyj na mórz
rozległe błękity i pomyśl, że niedawnymi czasy przez te zwierciadła wędrował okręt mój,
jak łabędź żaglami nakryty. Powiedz, czy nie dojrzysz jakiego rysu na fali, jakiego śladu
po zniknionym okręcie? Księża wtenczas śpiewali hymn do Najświętszej Panny, a ja stałem
z wlepionymi w ogień Etny oczyma, smutny, że mnie fala znów tylko do Europy odnosiła.
Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd
w kryształowej atmosferze? Szukaj mojego śladu w powietrzu i na fali, a jeśli o mnie na fali
i w powietrzu nie słychać, to znajdź mnie w sercu twoim i niech ja będę jeszcze z tobą przez
jedną godzinę. Wszak darem to jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny.
Rozpisałem się długo, a zamierzyłem był tylko napisać
AUTOROWI „IRYDIONA”
na pamiątkę
„BALLADYNĘ”
poświęca
Juliusz Słowacki
Paryż, d. 9 lipca 1839 r.
2
OSOBY
PUSTELNIK — Popiel III wygnany
KIRKOR — pan zamku
MATKA — wdowa
BALLADYNA
jej córki
ALINA
FILON — pasterz
GRABIEC — syn zakrystiana
FON KOSTRYN — naczelnik straży w zamku Kirkora
GRALON — rycerz Kirkora
KANCLERZ
WAWEL — dziejopis
PAŹ
POSEŁ ZE STOLICY GNEZNA
OSKARŻYCIEL SĄDOWY
LEKARZ KORONNY
Pany, rycerze, służba zamkowa, wieśniacy, dzieci
OSOBY FANTASTYCZNE
GOPLANA — nimfa, królowa Gopła
CHOCHLIK
SKIERKA
Za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła
3
AKT PIERWSZY
SCENA I
Las blisko jeziora Gopła — chata pustelnika ustrojona kwiatami i bluszczem. — Kirkor
wchodzi w karaceńskiej zbroi, bogato ubrany, z orlimi skrzydłami…
KIRKOR
sam
Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz
O zamkach, królach, o królewskich dworach,
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka;
Musiał od królów doznać wiele złego,
I z owąd został przyjacielem gminu.
stuka do celi
Puk! puk! puk!
GŁOS Z CELI
Kto tam?
KIRKOR
Kirkor.
PUSTELNIK
wychodząc z celi
Witaj synu…
Czego chcesz?
KIRKOR
4
Rady
PUSTELNIK
Zostań pustelnikiem.
KIRKOR
Gdybym podstarzał dziesiątym krzyżykiem,
Może bym w smutne schronił się dąbrowy:
Ale ja młody, pan czterowieżowy,
Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić…
Poradź mi, starcze!
PUSTELNIK
Lat dwadzieścia z górą
Jak żyję w puszczy…
KIRKOR
Cóż stąd?
PUSTELNIK
Więc ocenić
Ludzi nie mogę — ani wskazać, którą
Weźmiesz dziewicę.
KIRKOR
Te, co rozkwitały
Z dzieciństwa pączków, gdyś ty żył na świecie,
Są dziś pannami… czerwony li biały
Pączek na róży, taka będzie róża…
Przypomnij niegdyś najpiękniejsze dziecię,
Białą, jak w ręku anielskiego stróża
Kwiat lilijowy — niech jej słowik śpiewny
Zazdrości głosu, a synogarlica
Wiernością zrówna… gdzie taka dziewica,
Wskaż mi, o starcze? Mówią, że królewny
Słyną wdziękami?
PUSTELNIK
Nieba! to ród węża.
Żona zbrodniami podobna do męża,
Córki do ojca, a do matek syny,
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin