Janicki Kamil - Zelazne damy.pdf

(7542 KB) Pobierz
Dla Rafała.
Mojego niezawodnego Tunny
i Gommona w jednej osobie
PRZEKLĘTA KREW
KSIĘŻNICZKA DOBRAWA
NA DRODZE DO WŁADZY
P
onad nagimi koronami dębowego lasu unosiła się chmura ciemnego dymu . Początkowo ledwo
1
zauważalna, teraz gęstniała z minuty na minutę. Swąd spalenizny stawał się coraz wyraźniejszy, a
pomiędzy konarami drzew prześwitywały tańczące w oddali płomienie. Gryzący w nozdrza zapach
budził w podróżnych lęk. Nie mogło być wątpliwości: nie dalej niż pół mili stąd płonęły nie tylko
drewno czy słoma, ale też ludzkie ciała .
2
– Pater noster, qui es in coelis... Na Boga, dlaczego nadal maszerujemy? – wyrwało się jednemu
z mnichów zbitych w grupkę obok sunącego przodem wozu książęcego kapelana . Wypowiedziany
pełnym przerażenia głosem protest pozostał bez echa, mimo że podobne myśli kołatały się w głowach
niemal wszystkim członkom orszaku. Tylko otwierający pochód postawny mężczyzna zachowywał
spokój. Był to przewodnik przysłany z północy, by bezpiecznie doprowadzić czeską księżniczkę
Dobrawę do domu jej przyszłego męża – barbarzyńskiego księcia Mieszka.
3
Kręty, wyboisty trakt, biegnący dotąd środkiem ciemnej puszczy, rozszerzał się, wiodąc ku zalanej
światłem polanie. Z oddali zdawało się, że to promienie zachodzącego słońca rozjaśniają przecinkę.
Wozy minęły ostatni zakręt, podskakując na wystających z ziemi korzeniach drzew i wpadając na
powrót w głębokie koleiny . Teraz stało się jasne, że źródłem światła w to ponure zimowe popołudnie
jest łuna nieodległego pożaru. Wozy jeden za drugim wysypały się na otwartą przestrzeń. Wreszcie do
granicy lasu dotarł także ten najbardziej okazały – bogato zdobiona konstrukcja, w której wyściełana
drogimi futrami kolebka zwisała na czterech łańcuchach przytroczonych do specjalnego stelażu.
Powóz skonstruowano w sposób gwarantujący ochronę przed wstrząsami i komfort podróży . Siedząca
wewnątrz dziewczyna nie myślała jednak w tej chwili o wygodach. Wychyliła się poza krawędź
pojazdu i z pobladłą twarzą spoglądała na olbrzymią masę ludzi kłębiącą się zaledwie kilkaset kroków
od niej.
4
5
Nad polaną górował niewielki gród. A przynajmniej tak było aż do dzisiaj. W tej chwili zarówno
palisadę, bramy, jak i całą niemal zabudowę trawił ogień. Przedpole osady upstrzone było trupami
wojowników, najwidoczniej więc doszło tu wcześniej do walki. Teraz wokół grodu krążyli uzbrojeni
jeźdźcy w normańskim rynsztunku. Jedni rzucali żagwie tam, gdzie ogień jeszcze nie dotarł. Inni
zagradzali drogę garstce uciekinierów, uwięzionych wewnątrz zabudowań i skazanych na śmierć
w płomieniach. Kolejni wreszcie zaganiali tłum zdezorientowanych mężczyzn, kobiet i dzieci w jedno
miejsce na skraju polany. Pośród krzyków i dymu rozdzielali rodziny i dokonywali natychmiastowych
egzekucji na mężach w sile wieku. Kobiety i dzieci ustawiali w szereg i ponaglali do marszu.
– Co... co tu się dzieje? – zapytała łamiącym się głosem księżniczka, zauważywszy, że przewodnik
kawalkady zatrzymał swojego konia zaraz obok jej powozu. Miała za sobą prawie dwadzieścia lat
życia, ale nigdy jeszcze nie doświadczyła podobnego widoku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin