2. Chrobry.pdf

(2380 KB) Pobierz
BIBLIOTECZKA MŁODZIEŻY SZKOLNEJ.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
57.
58.
59.
60.
61.
62.
63.
64.
65.
66.
67.
68.
69.
70.
71.
72.
73.
74.
75.
76.
77.
78.
79.
80.
81.
*2.
Morawska Z. Koronacja Zygmunta Augusta.
.•
Lenartowicz T. Wybór poezji.
Kondratowicz L (Wł. Syrokomla). Wybór poezji.
Hoffrcamwa Kiom. Wybór powiastek.
— Dziennik Franciszki Krasińskiej.
Listy Elżbiety Rzeczyckiej.
Chrzaszezewska Jadwiga. Upał.
Sosna.
Krakowowa Paulina. Wybór powiastek.
Andarsan H. Kwiaty Idalki.
— Coś. — Len.
Anderson H. Cień.
Śpiewak z pod strzechy.
Amicis E. Na tonącym okręcie. — W szpitalu.
Od Apeninów do Andów.
Kipling R. Kot, który chodził własnemi drogami. — Słoniątko.
— Ankus KrólewsKi.
Toomai od słoni.
Asnyk A. Wybór poezji.
Ujejski K. Wybór poezji.
Anozyc Wł. L. Daleka podróż dwóch piesków pokojowych.
Świerszcz. — Błędne ogniki.
Rozbitki na wyspie Jan Mayen.
Zaleska M. J. Cztery prządki.
Robotnicy P. Jakóba.
— Gwiazdka. — Najlepsza zabawa.
Zaleska M. J. Wiewiórka. — Pogrzeb szczura.
Teresa Jadwiga. Stacho.
Pogrzeb ostatniego Jagiellona. — Wolna elekcya.
Sienkiewicz H. Grunwald. (Ustęp z Krzyżaków).
— Zdobycie Kamieńca. (Ustęp z Pana Wołodyjowskiego).
Niewiadomska C. Z życia Mickiewicza.
Dotrzymuj słowa.
Koledzy. — Samolub.
— Noc sierpniowa.
Daudet A. Napad szarańczy.
—Tajemnica
majstra Antoniego.
Andersen H. Królowa Śniegu.
— Matka.. — Anioł.
Sosna.
Zaleska M. J. Wesele zięby.
Zaleski Józef Bohdan. Wybór poezji.
Pol Wincsnty. Pieśń o ziemi naszej.
Wasilewski Edmund. Wybór poezji.
Sienkiewicz H. Jurand ze Spychowa (z Krzyżaków).
Demolder E. Kwiaciarka.
Mała służąca.
BIBLIOTECZKA MŁODZIEŻY SZKOLNEJ 103
CECYLJA NIEWIADOMS'
A
LEGENDY, PODANIA
1 OBRAZKI HISTORYCZNE
II
w>
=
&
P/M' /s
CHROBRY
WYDANIE DRUOIE
,
/
-12
h
N A K Ł A D G E B E T H N E R A I WOLFFA
WARSZAWA
KRAKÓW
LUBLIN
• ŁÓDŹ
O. GEBETHNER I SPÓŁKA
i\
Biblioteka Narodowa
Warszawa
Bolesław Chrobry
od r. 992-1025.
30001003443373
Ï.&.T55
W nurtach Elby i Sali, wśród dnieprowych wód tali
Kto to słupy żelazne tam bije?
I z za Karpat wyżyny po Bałtyku głębiny
Czyje godła i znaki lśnią czyje?
To Bolesław, mąż chrobry,
1
) ludów swoich pan dobry,
Ale straszny na zdrajcę i wrogi.
Złączył braci Lechitów, i jak orzeł z błękitów,
Precz daleko rozpuścił swe drogi.
Za trud ciężki, znój krwawy, kupił bratnie Morawy,
Wydarł Niemcom Luzatów dziedziny;
Potem na Ruś daleką, gdzie gród stary nad rzeką,
Poszedł zbierać rycerskie wawrzyny.
2
)
Lecz choć w murach Kijowa tyle skarbów się chowa,
Drogie szaty i droższe klejnoty,
On nic nie wziął tym razem, tylko miecza żelazem,
Jak pan, wyciął po bramie ich Złotej.
) Chrobry — mężny, waleczny.
) Wawrzynowymi (laurowymi) wieńcami ozdabiano
głowy zwycięzców. Zbierać wawrzyny — zdobywać sławę.
s
x
>Mî> % - M i l
WSZELKIE PRAWA PRZEDRUKU I
PRZEKŁADU ZASTRZEŻONE.
O d DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI W KRAKOWIE, a a
1919
k 4
A gdy z wrogów pogromu wrócił wreszcie do domu
I do pochwy miecz schował zszczerbiony,
W nowej Gniezna świątyni biskup królem go czyni,
Czoło wieńcząc mu złotem korony.
Lata jeszcze żył potem, już nie miecza łoskotem,
Lecz mądrością swą głośny po świecie;
A gdy wreszcie legł w grobie, naród chodził w żałobie,
Niby smutne po ojcu swym dziecię.
Marja Unicka.
-
5
W podziemnym zamku.
Na Wawelu nad Wisłą gród prastary, od­
wieczny, niegdyś zamek królewski.
U stóp góry szeroko rozkłada się miasto i pły­
nie ulicami we wszystkich kierunkach. Życie w niem
tętni od samego świtu ciężkim turkotem wozów,
dzwonkami tramwajów, gwizdkami fabryk, gwa­
rem robotników, ruchem młodzieży szkolnej, wy­
stawami sklepów. Miasto żyje, weseli się, płacze,
zabiega, walczy, tryumfuje lub skarży się głośno»
jaśnieje cnotą lub krwawi występkiem, — żyje.
A stary, stary zamek na wysokiej górze pa­
trzy na to od wieków, poważny, milczący.
Czego on nie pamięta! Te wielkie komnaty,
w których śpi echo tysiącznych odgłosów: chrzęstu
rycerskiej zbroi, szczęku mieczów, pokrzyków groź­
nych, tryumfalnych pieśni, i rozpaczliwych żalów
i cichego jęku. Wszystko to brzmiało w tych mu­
rach milczących, — a dzisiaj gdzie te głosy?
Obok zamku świątynia, niby skamieniała mo­
dlitwa całych wieków. Półmrok w niej zamyślony,
poważny i cichy. Z grobowców i pomników patrzą
marmurowe twarze wielkich synów ojczyzny, któ­
rzy oddali jej życie, — ich czyny opiewają mil­
czące napisy. Na środku srebrna trumna, jak ołtarz
ofiarny, który dźwigają czterej aniołowie, — to
szczątki męczennika, patrona tej ziemi.
* I wielka cisza.
• Niekiedy uroczyście z katedralnej wieży ozwie
się głos spiżowy starego Zygmunta, lecz i te dźwięki
zda się przepojone tęsknotą jakąś, głęboką zadumą,
nie tak, jak ongi kiedy »w przepaści błękitu wylał
pierwszy hymn Bogu, jak chóry aniołów,
Głos leciał w górę w pełnych, brzmiących kołach,
I wstęgę dźwięków jak piorun rozwinął,
Rozbudził echa po gór chmurnych czołach
I do stóp Boga zapłynął!«
(Wasilewski.)
A pod Wawelem groby.
Milczące podziemia, gdzie nie przenika ani
promień słońca, ni echo życia, które wre na ziemi.
Tu wieczna ciemność i wieczne milczenie. Wtedy
tylko zaświeci słaby blask pochodni i słychać ciche
szepty i stąpania, gdy ktoś z żyjących pragnie spoj­
rzę» na te szczątki wielkiej przeszłości i minionej
chwały.
»Tutąj śpią króle-mocarze,
Poigrał czas z ich potęgą,
W proch chrobre rozsypał twarze
I pleśni opasał wstęgą;
— 6 —
A w ich zbutwiałej prawicy
Rdzewieje klinga szablicy.
(Wasilewski.)
To ludzie widzieć mogą.
Ale głębiej pod ziemią, w pieczarach niezna­
nych, gdzie nie postała nigdy stopa śmiertelnika*
jest inny zamek królewski, wspanialszy.
Nie budowała go ręka człowieka, nie ludzkde
siły wzniosły olbrzymie sklepienia i potężne kolum­
ny. Szereg komnat jaśnieje też nieziemskiem świat­
łem, w którem igrają tęcze z purpury i złota, lśnią
iskry stali i błyski żelaza.
Ściany tam zdobią tarcze i sztandary, prastare
karabele, hełmy i pancerze; z kosztownych rękoje­
ści bije blask drogich kamieni i tysiącem barw
świetlnych mieni się w powietrzu.
Pośrodku stoły dębowe, złotogłowiem zasłane,
na nich miód stary w kosztownych puharach.
Dokoła stołu zasiedli królowie, w godowych
szatach, w płaszczach purpurowych, korony na ich
czołach, wyraz powagi na licu, a berło władzy w dłoni.
Siedzi Lech stary, Krakus, Wanda, Piast koło­
dziej, Mieczysław z krzyżem, Chrobry ze Szczerbcem
u boku, Krzywousty z Zora wiem, którym gromił
wrogów w 47 bitwach, Łokietek, co 3 razy na tron
wracał, Król chłopów i Jadwiga, Jagiełło, dwóch
Zygmuntów, Stefan Batory, Sobieski, pogromca Tur­
ków i obrońca wiary, i wielu innych, o twarzach
mniej jasnych, mniej królewskiem spojrzeniu.
Siedzą i gwarzą o tern, co słychać na ziemi;
czasem łza błyśnie w zmartwiałej źrenicy, czasem
rozświetli ją uśmiech radości, strzeli z niej pro-
WÊÊÊÊÊM
mień dumy, lub ból ciężki, głuchy posępnym cie­
niem zasępi oblicze.
Cóż to za odgłos aż tu zbudził echa, aż kró­
lowie powstali z purpurowych tronów i zgodnym
hymnem wtórzą ziemskiej pieśni? — To głos Zyg­
munta tak potężnym dźwiękiem wydzwonił —jak co
roku — uroczystą chwilę Narodzenia Dzieciątka
w Betleem.
Przebrzmiała pieśń z ostatniem uderzeniem
dzwonu, echo w oddali milknie, — królowie znowu
zasiedli u stołu, tylko Bolesław Chrobry, na Szczerbcu
oparty, stoi i czeka.
Zatętniała ziemia, zachrzęściały pancerze, sły­
chać głuche uderzenia: ktoś kołacze do wrót pod­
ziemnego zamku.
Wielki król ruszył z miejsca i dąży ku wyj­
ściu: wszak to jego rycerze, jego nieśmiertelni to­
warzysze bojów i chwały.
Dotknięciem Szczerbca rozwarł potężne po­
dwoje i stoi przed nimi w blasku nieśmiertelnym.
Tak patrzą na się chwilę.
Hufiec rycerzy w żelaznych zbroicach, na że­
lazem okutych koniach, w oznaczonej godzinie sta­
nął przed swym wodzem, oczekuje rozkazu.
— Czy już czas, królu, panie nasz? — pytają.
— Nie wybiła jeszcze godzina, rycerze moi,
wojownicy moi! — odpowiada Bolesław.
I zapadają się ciężkie zapory, odcięły znowu
wodza od rycerzy, i hufiec zbrojny spieszy napo-
wrót, skąd przybył.
Spieszy ku Tatrom śnieżnym i uśpionym. Tam
W głębokiem podziemiu pod sennym Giewontem,
— 8 —
a może w Kościeliskiej pod Pisaną (bo tego nikt
nie zbada z żyjących na świecie), śpi rycerstwo
Chrobrego. W zbroi i z mieczem w dłoni śpią tak
od wieków, wsparci o grzywy swych koni.
I tylko raz do roku, kiedy dzwon Zygmunta
uderzy godzinę Narodzenia Pana, a pierwsza gwiaz­
da zabłyśnie na niebie, słychać w podziemiu głu­
chy chrzęst i łoskot. To rycerstwo dosiada żelaz­
nych rumaków i spieszy do Krakowa, by w pod­
ziemnym zamku stanąć na chwilę przed obliczem
wodza i z ust jego usłyszeć rozkaz.
Dotąd odsyła ich wódz ukochany na dalszy
sen-spoczynek, — ale może już dzisiaj wybiła go­
dzina, bo mówi przecież stara przepowiednia, że
gdy na całym świecie wybuchnie wojna święta,
wtedy Bolesław Chrobry zbudzi swych rycerzy.
Wyjdą z tatrzańskich pieczar niezwyciężone za­
stępy, a Wielki Król nie schowa już Szczei^bca do
pochwy, dopóki na całej ziemi nie zapanuje pokój,
miłość i szczęście.
-
9
Bracia Zmartwychwstańcy.
Rycerze Chrobrego piękną zostawili pamięć,
skoro lud oczekuje na ich przebudzenie, by spra­
wiedliwość zapanowała na ziemi, — w znacznej
jednak mierze jest to zasługą ich wodza. Bolesław
nagradzał męstwo, sile i odwadze dawał szlachetne
pole walki w obronie kraju, ale zarazem wymagał
karności, karcił nieposłuszeństwo, a dla występnych
bardzo surowym był sędzią.
Jest naprzykład podanie, iż w czasie pokoju
rozmieszczone po grodach królewskich rycerstwo
przez swawolę czy chciwość zaczęło napadać po­
dróżnych, wydzierając im własność, a nawet i życie.
W owych czasach było to rzeczą zwyczajną,
w Niemczech rycerze bogacili się taką zdobyczą,
ale Bolesław, mądry i sprawiedliwy monarcha, na
wieść o tem uniósł się gniewem.
On kocha swych rycerzy, ale nie rozbójników,
mordujących bezbronnego i słabszego. On chce,
aby kraj jego był bezpieczny, gościnny dla swoich
i dla obcych. Wszakże po to budował drogi, aby
zachęcić do przyjazdu kupców, ułatwić tak po­
trzebny handel. Swawolna napaść odstraszy każdego,
a ileż razy staje się przyczyną wojny, odwetu,
klęski?
To też surowo skarcił te rozboje i na przy­
szłość zagroził śmiercią winowajcy.
Czy to nie wiedząc o tem, czy przez lekko­
myślność dwaj bracia, młodzi rycerze, dopuścili się
znowu rabunku. Sądzili pewno, że się to ukryje.
Nie ukryło się jednak. Król surowy i zapal­
czywy rozkazał obu natychmiast ściąć głowy. Niech
ten przykład odstraszy innych.
W milczeniu wysłuchali groźnego wyroku.
Nikt nie odważył się prosić za nimi, bo król w gnie­
wie nie znosił żadnego oporu. Więc szli oddać
głowy za chwilę swawoli, młodzi, zdrowi, odważni.
Żaden z nich nie miał jeszcze lat 20.
Upłynęło lat parę.
Król uczlował z drużyną przed nową wyprawą.
Ze wszystkich stron ściągali do niego rycerze,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin