§ Romans prababki.pdf

(1475 KB) Pobierz
STANISŁAWA
WASYLEWSKIEGO
ROMANS PRABABKI
S
TAROŚCIANKA
bolemowska była jedynaczką i chowała się u pani matki w
Głogowie. Czy jej Marysieńka było, czy może Marychna, nie wiedzieć, dość, że na
chrzcie świętym ksiądz proboszcz u głogowskiej fary na czele wielu imion imię
Matki Zbawiciela wielkimi kulasami do metryki wpisał. Nosiła starościanka
trzewiczki na mułach i niecierpliwie czekała, rychło - li muchy lepić będzie na
twarzy, sypiać w łóżeczku z namiotkami, używać czepka, różów i bielidła do sytości,
słowem: rychłoli z jej - mościanki jejmością zostanie, a na obrączce zaręczynowej
wyryją wedle starego obyczaju: „Serce moje i twoje. Boże, połącz oboje!** Do czasu
zasię żyła sobie w najsłodszem rozkwileniu, ucząc się zwolna wszystkiego, co
wypada, przeróżnych scjencji owych, które księżniczkę od szlachcianki ordynaryjnej
dystyngować po
winny. A to: światowego poloru i wytworności życia, sztuk pięknych znajomości i
francuskiej konwersacji. Jak robić tuwalnie, wyszywać zasłony, lub siąść do
klawikordu, lub tańczyć menueta. Nie jestci ładna, też nie nazbyt bogata, więc niech
przynajmniej rozumów poje, ile można najwięcej, niech wielkoświatowe pryncypia
pozna i trwale posiądzie. I posiadła: już wie, że się nijak nie godzi używać w mowie
języka polskiego pospolitego, bo to plebsowi chyba przystoi i czeladzi. Nawet do
stajni idąc na świeże mleczko z ochmistrzynią, powie księżniczka do krówki:
Madame
siwula donnez moi mleka!
Już wie, że człek pobożny słomy w krzyż złożonej na drodze
nie przestąpi i to wie, że broń Boże jadać pietruszki, selerów lub owej korzennej
czekolady, która krew gorącą w białejgłowie rozbudza. I to nareszcie, że stąpać
trzeba, jako z partesów, a gadać, jak z trzynogu. Tak we wszelakich sentymentach
ukształcała starościankę matka dobrodziejka. A pan starosta głogowski nie mieszał
się do edukacji swojej jedynaczki, bo umarł dawno.
Nietylko nie znała starościanka ojca dobrodzieja, ale i później nie wiele o nim
zasłyszy. Zmarły w roku 1736 starosta Jan Lubomirski zaszczytów wielkich nie
dopiął, rozumem gwałtownym nie słynął. Dumna tarcza herbowa u wjazdowej
bramy w Głogowie przypomina codzień ojcowy ród i familję, choć po prawdzie nie
wiedzieć, co w niej było kochać i pamiętać tak dalece. Nie znalazłeś w tym rodzie,
który wiódł się od ks. marszałka Hieronima, świetności godnych Plutarchowego
pióra. Trzech stryjaszków księżniczki taż sama pycha rozpiera, która marszałka
zgubiła. Bo i za cóż kochać stryja Jerzego? Wszakże on to w czasie konfederacji
tarnogrodzkiej napadł Częstochowę i z Sasami ojczyznę zdradził, zasię stryj
Aleksander zniemczał zupełnie pod wpływem żony. A cioci Ignasiowej, też
Niemkini z rodu, chyba tego możnaby pozazdrościć, że została z czasem kochanicą
Briihla, a pono nawet tajemną żoną króla Augusta III.
W czem innem natomiast konsolacja. Wujem ma starościanka najpierwszego
w Rzeczypospolitej senatora. Pani matka rodziła się bowiem z Branickiej i siostrą
była hetmanowi. Jakaż druga panna w Rzeczypospolitej całej szczycić się mogła
koligacją podobną? Przeto nadęte jeżdżą obie z matką, że ledwie kareta nie pęknie.
Za to w szkatule niezbyt obficie i z posagiem narazie nie tęgo. Wiadomo, och
wiadomo: „bez dusiów niema przyczyny”, a dusiów w szkatule było mało. Scheda
ojcowa Głogów i Rybotycze ledwie na życie starczy i to z modestją przy fraucymerze
nieświetnym. Jest ci wprawdzie speranda, obfita nawet na podział ordynacji
ostrogskiej, około czego pilnie się zabiega, ale tymczasem siedzieć trzeba na gło -
gowskiem żytku. I siedziałyby obie z panią matką i płynęłyby dziecięce lata
starościanki uśmiechów szczęśliwości wyglądającej.
A wiecie co zowie się szczęśliwością? Szczęśliwością zowie się chwila, w
której starościanka wsiada z panią matką do karocy, sze - ścią maścistemi końmi
zaprzężonej i jadą obie tam, gdzie złociste gryfy bram wjazdowych strzegą, gdzie
wszem wobec włada pan hetman, nad królami świata chyba najstarszy: Do Białego
Stoku.
Ogrody były w Białym Stoku cudowne i pokoje złotą lamą tapetowane, teatry,
balety i kaskady z łabędzich dzióbów tryskające.
Marmury, ochronki, „trebhauzy” i szpitale, klawicymbały i komedjalnie.
Piktury kosztowne w ramach pozłocistych i monumenty przedziwne w
alejach parkowych.
Pomarańczarnie, ptaszkamie i buduary, ba - letnicy z Rzymu, sopranistki z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin