DWS 02 Skrytobojcy A5.doc

(2780 KB) Pobierz
Skrytobójcy w Krondorze




Raymond E. Feist

Skrytobójcy w Krondorze

Księga Druga Dziedzictwa Wojny Światów

Seria: Saga o Midkemii i Kelewanie

 

 

Przełożył Andrzej Sawicki

Tytuł oryginalny: Krondor: The Assassins

Rok pierwszego wydania: 1999

Rok pierwszego wydania polskiego: 2003

 

 

Powróciwszy z wojny i pokonawszy kolejnego wroga, Arutha wraca do Krondoru tylko po to, by odkryć, że w jego mieście źle się dzieje. Seria pozornie przypadkowych morderstw sprawiła, że miasto opanowała niezwykła trwoga. Tam, gdzie dotąd ulice kipiały życiem za dnia i w nocy, po zapadnięciu ciemności zalega niesamowita cisza, jak po wprowadzeniu godziny policyjnej... Tyle że nikt jej nie ogłaszał.

W podziemnych kanałach, będących do tej pory we władaniu Szyderców, pływają okropnie pokaleczone trupy. Złodziejska gildia zostaje zdziesiątkowana - giną mężczyźni, kobiety i dzieci, bez wyboru i bez różnicy. Przywódca bractwa znika w tajemniczych okolicznościach, a jego niedawni poddani podejrzewają, że padł ofiarą skrytobójców...


Spis treści:

Prolog. Wyjazdy.              6

Rozdział 1. Ucieczka.              18

Rozdział 2. Krondor.              39

Rozdział 3. Przyjęcie.              64

Rozdział 4. Niespodzianki.              90

Rozdział 5. Sekrety.              109

Rozdział 6. Konfuzja.              128

Rozdział 7. Zasadzka.              147

Rozdział 8. Napaść.              168

Rozdział 9. Decyzje.              184

Rozdział 10. Ujawnienie.              203

Rozdział 11. Podchody.              221

Rozdział 12. Improwizacja.              239

Rozdział 13. Kamuflaż.              259

Rozdział 14. Zabijanie.              285

Rozdział 15. Desperacja.              310

Rozdział 16. Odkrycie.              328

Rozdział 17. Błędny trop.              342

Rozdział 18. Zdemaskowanie.              361

Epilog. Spotkania.              383

Podziękowania.              397


 


Książka ta wyrosła nie tylko z mojej wyobraźni. Jestem dłużnikiem wielu ludzi, którym niniejszym składam wyrazy podziękowania:

Joshowi Cutterowi, Nealowi Halfordowi, Billowi Maxwellowi, Andy’emu Ashcraftowi, Joshowi Culpowi, Craigowi Bollanowi i Erikowi Wycheckowi z Dynamix, 7th Level i Pyrotechnix winien jestem wdzięczność za stworzenie interesujących postaci i sytuacji dla gier Betrayal at Krondor i Return to Krondor, co pozwoliło powołać do życia postacie i zrodziło fabułę tej powieści.

Jak zawsze winien też jestem podziękowania za wyobraźnię i twórcze wsparcie grupie osób znanych skądinąd jako Piątkowe Nocne Marki. Bez nich nie byłoby Midkemii, ja zaś musiałbym sobie poszukać innego zajęcia.


Prolog. Wyjazdy.

Wzdłuż grzbietu rzędami maszerowali żołnierze.

Tabor podzielono na dwie grupy, z których pierwszą odprawiano teraz z rannymi i zabitymi. Tych ostatnich miano uroczyście spalić w Krondorze. Wzdłuż szlaku niosły się chmury kurzu wzniecanego kołami wozów i podeszwami butów maszerujących do domu; delikatny pył mieszał się z gryzącym dymem gaszonych właśnie obozowych ognisk. Przez tę mgiełkę przedzierały się z trudem pomarańczowe i złote promienie wschodzącego słońca, które niczym świetliste włócznie przeszywały niebo szarego skądinąd poranka. Z oddali niosły się trele ptaków, ignorujących pobitewny zgiełk.

Arutha, Książę Krondoru i władca Zachodnich Dziedzin Królestwa Wysp, siedział na koniu i podziwiając piękno poranka oraz śpiewu ptaków, patrzył, jak jego ludzie ruszają w drogę do domu. Walka, choć krwawa, była na szczęście krótka, ale mimo że straty były mniejsze od przewidywanych, wciąż nie mógł się pogodzić z myślą o śmierci choćby jednego żołnierza oddanego pod jego komendę. Tymczasem pozwalał, żeby piękno roztaczającego się przed nim widoku na kilka chwil złagodziło jego żal i gniew.

Wciąż przypominał wyglądem młodzieńca, który przed dziesięciu laty zasiadł na krondorskim tronie, choć zmarszczki w kącikach oczu i nitki siwizny, znaczącego ciemne jeszcze włosy wskazywały, że brzemię władzy nie było dlań lekkie. Dla tych, którzy dobrze go znali, pozostał wciąż tym samym człowiekiem - sprawnym administratorem, genialnym wodzem i oddanym sprawie człowiekiem, który bez wahań byłby poświęcił własne życie, aby uratować najmniej ważnego ze swoich żołnierzy.

Powiódł wzrokiem od wozu do wozu, jakby pragnął zobaczyć każdego z leżących na nich ludzi i wyrazić im swą wdzięczność za dobre wykonanie zadania. Najbliżsi mu ludzie wiedzieli, jak wielką w duchu płacił cenę za każdą ranę zadaną człowiekowi, służącemu Krondorowi i Królestwu.

Teraz jednak odsunął od siebie smutki i zaczął się zastanawiać nad konsekwencjami zwycięstwa. Nieprzyjaciel od dwóch dni był w odwrocie, choć był to niewielki oddział mrocznych elfów. Znacznie większe zgrupowanie zatrzymali dwaj giermkowie Aruthy, James i Locklear, którym udało się zniszczyć machinę portalu, co uniemożliwiło wrogom wtargnięcie do Mglistej Kniei Dimwood. Sukces ten przypłacił życiem mag, zwany Patrusem, ale jego poświęcenie wznieciło zamęt wśród najeźdźców, którzy wszczęli wewnętrzne walki. Niedoszły zdobywca Delekhan podczas walk o pozyskanie Kamienia Życia zginął wraz z Gorathem, wodzem moredhelów, który okazał się mężem godnym i szlachetnym, jakiego Arutha nie spodziewałby się znaleźć wśród mrocznych elfów. Krondorski Książę przeklął ten starożytny i tajemniczy artefakt, spoczywający pod opustoszałym Sethanonem i pomyślał, że dałby wiele za to, iżby otaczająca Kamień tajemnica albo związane z nim niebezpieczeństwo, rozwiały się za jego życia.

Syn Delekhana, Moraeulf, zginął od pchnięcia sztyletem z ręki Naraba, niegdysiejszego sojusznika Delekhana. Wedle porozumienia, jakie zawarto z Narabem, wycofujący się moredhelowie nie mieli być nękani przez wojska Królestwa, dopóki podążali prosto na północ. Wydano też rozkazy, zapewniające moredhelom bezpieczny powrót do domu - o ile nigdzie nie będą się zatrzymywali na dłużej.

Zgromadzone w Dimwood siły Królestwa rozsyłano teraz do rozmaitych garnizonów - większość wracała na zachód, a niektóre na północ, do pogranicznych baronii. Jednostki miały ruszyć nieco później tego samego ranka. Do niedawna jeszcze skrycie stacjonujący na północ od Sethanonu garnizon zostanie przeniesiony w inne miejsce, gdzie podeśle mu się uzupełnienie zaopatrzenia.

Poranne mgły zaczęły się rozpraszać, zostawiając tylko dymy i kurz, a na twarz Aruthy padły promienie słońca. Dzień był już ciepły i wspomnienia chłodów minionej zimy szybko się zacierały w pamięci. Arutha trzymał emocje na wodzy i zajął się rozważaniem ostatniego zamachu na spokój swego Królestwa.

Po zakończeniu Wojny o Przetokę obdarzył tsurańskich magów swoim zaufaniem. Przez blisko dziesięć lat podróżowali wedle swej woli pomiędzy światami, korzystając ze stworzonych za pomocą magii przetok. Teraz czuł się zdradzony, ponieważ jego zaufanie zostało głęboko zranione. Rozumiał doskonale racjonalne powody, jakimi się kierował Makala, jeden z tsurańskich Wielkich, podczas próby zawładnięcia ukrytym pod Sethanonem Kamieniem Życia - u ich podstaw legła wiara, że Królestwo posiada potężną niszczycielską broń, źródło mocy dające przewagę wojenną temu, kto nim włada. Gdyby znalazł się na miejscu Makali i żywił te same podejrzenia, być może podjąłby podobne działania. Ale nawet w tym wypadku nie mógł dłużej pozwolić na to, by Tsurani swobodnie wędrowali po Królestwie, co oznaczało koniec dziesięciu lat swobodnej wymiany handlowej pomiędzy światami. Na razie nie miał zamiaru zastanawiać się nad tym, jak wprowadzić w życie konieczne zmiany, wiedział jednak, że w bliskiej przyszłości będzie musiał usiąść z najbliższymi doradcami i obmyślić plan, który zabezpieczy przyszłość Królestwa. Wiedział też, że konieczne zmiany wzbudzą niemal powszechne niezadowolenie.

Zerknąwszy w prawo, zobaczył dwóch ogromnie znużonych, młodych ludzi, siedzących na koniach. I pozwolił sobie na jeden z rzadkich uśmiechów, ograniczających się zresztą jedynie do uniesienia kącików warg, co jednak złagodziło jego skądinąd poważny wyraz wciąż jeszcze młodo wyglądającej twarzy.

- Panowie zmęczeni? - spytał z przekąsem.

James, starszy giermek książęcy, odpowiedział mu spojrzeniem oczu otoczonych sinymi obwódkami znużenia. Obaj z giermkiem Locklearem mieli za sobą kilkudniową morderczą jazdę, podczas której w siodłach podtrzymywały ich tylko magiczne zioła. Teraz ogarnęła ich potężna fala zmęczenia i bólu mięśni, będąca wynikiem zbyt długiego korzystania z eliksiru. Całą noc przespali kamieniem na poduszkach w namiocie Aruthy, obudzili się jednak zmęczeni i osłabieni do cna. James, który nigdy nie tracił rezonu, wezwał na pomoc swą zuchwałość.

- Nie, sir, my zawsze tak wyglądamy, gdy się budzimy. Zwykle nas nie wzywacie, dopóki nie wypijemy pierwszej kawy, która stawia nas na nogi.

- Widzę, giermku, żeś nie stracił nic ze swego łajdackiego uroku. - Arutha parsknął śmiechem.

Do miejsca, w którym siedzieli na koniach książę i jego giermkowie, podszedł niewysoki człowiek o ciemnej brodzie i włosach.

- Dzień dobry Waszej Wysokości - odezwał się Pug z ukłonem.

Arutha odpowiedział równie uprzejmym skinieniem głowy.

- Mistrzu Pug, czy wrócisz z nami do Krondoru?

Na twarzy Puga pojawiło się zakłopotanie.

- Nie od razu, Wasza Wysokość. Są pewne sprawy w Stardock, które powinienem zbadać. Udział tsurańskich Wielkich w ostatnim ataku na Sethanon sprawił mi wiele trosk. Muszę się upewnić, że tamci byli jedynymi zamieszanymi w to magami i że pozostający w Akademii są wolni od podejrzeń.

Arutha znów powiódł wzrokiem za oddalającymi się wozami.

- Mistrzu Pug, musimy omówić rolę, jaką odegrali Tsurani w twojej Akademii, ale nie będziemy o tym rozprawiali ani teraz, ani tutaj.

Pug kiwnął głową ze zrozumieniem. Choć wszyscy znajdujący się w zasięgu słuchu byli świadomi tajemnicy Kamienia, który spoczywał pod Sethanonem, mądrze było omówić wszystko na osobności. Pug wiedział też, że Arutha rozmyślał o zdradzie Makali, która doprowadziła do minionej bitwy pomiędzy wojskami księcia a nacierającymi od północy siłami moredhelów. Spodziewał się też, że krondorski Książę będzie obstawał przy ściślejszej kontroli tych, którzy mogli przechodzić przez przetokę - magiczne wrota - pomiędzy Midkemią i ojczystym światem Tsurani, Kelewanem.

- Owszem, Wasza Wysokość. Ale pierwej powinienem zadbać o bezpieczeństwo Katali i Gaminy.

- Rozumiem twoje troski - stwierdził Książę.

Córka Puga została uprowadzona i magicznie przeniesiona w odległy świat, by odciągnąć maga od Midkemii, gdy tsurański Wielki usiłował zawładnąć Kamieniem Życia.

- Chcę się upewnić, że nikt już nigdy nie spróbuje wywrzeć na mnie nacisku przez członka mojej rodziny. - Spojrzał na Księcia ze świadomością, iż tamten wie, o czym mowa. - W przypadku Williama nic nie mogę zdziałać, ale muszę zapewnić bezpieczeństwo Katali i Gaminie w Stardock.

- William jest żołnierzem i podejmowanie ryzyka należy do jego rzemiosła. - Arutha uśmiechnął się do Puga. - Ale otoczony sześcioma kompaniami Królewskiej Krondorskiej Gwardii jest tak bezpieczny, jak tylko żołnierz może być w tych czasach. Każdy, kto zechce wywierać na ciebie nacisk przez Williama, szybko się przekona, że niełatwo doń dotrzeć.

Wyraz twarzy Puga wskazywał, że maga wcale to nie cieszy.

- Mógł się stać kimś znacznie większym. - Spojrzenie, jakie rzucił Aruthcie wyraźnie mówiło, iż w duchu oskarża Księcia o taki stan rzeczy. - Wciąż jeszcze może to uczynić. Nie jest jeszcze za późno, by wrócił ze mną do Stardock.

Arutha nie stracił rezonu pod gniewnym spojrzeniem maga. Doskonale rozumiał rozgoryczenie Puga i jego ojcowską chęć ujrzenia syna przy rodzinie. Ale gdy przemówił, w jego tonie zabrzmiała wyraźna niechęć do stawania pomiędzy ojcem a synem i popierania Puga.

- Wiem, że obaj macie różne zdanie na temat jego wyboru i przyszłości, ale zostawiam to wam i proszę, byście mnie nie wciągali w swoje spory. Jak ci już powiedziałem, Mistrzu, kiedy poprzednio sprzeciwiałeś się wstąpieniu Williama do królewskiej służby, jest kuzynem Króla przez adopcję i wolnym, dorosłym człowiekiem, nie miałem więc żadnego powodu, by mu odmawiać. - Zanim Pug zdołał wygłosić kolejny sprzeciw, Książę podniósł dłoń. - Nie mogłem tego uczynić nawet ze względu na ciebie. - W jego głosie pojawiły się łagodniejsze nutki. - Zresztą, on sobie radzi znacznie lepiej niż przeciętny żołnierz. Zgodnie z tym, co mówi mój Miecznik, ma wyjątkową smykałkę do żołnierki. - I nagle Arutha zmienił temat. - Czy Owyn wrócił do domu?

Owyn Belafote, najmłodszy syn Barona Timmons, okazał się cennym sprzymierzeńcem Jamesa i Locklear podczas ich ostatnich walk i wysiłków.

- O świcie. Powiedział, że musi naprawić stosunki ze swoim ojcem.

Arutha, nie spuszczając wzroku z Puga, skinął dłonią na Lockleara.

- Mam coś dla ciebie, Mistrzu. - Gdy Locklear się nie ruszył, Książę spojrzał nań surowym wzrokiem. - Mości giermku. .. dokument proszę! - Locklearowi niewiele brakło, by zasnął w siodle, ale głos Księcia błyskawicznie wyrwał go ze słodkiej bezczynności. Pchnąwszy konia w stronę maga, podał mu jakiś pergamin. - Swoim podpisem i pieczęcią poświadczam, że otrzymujesz ostateczną władzę we wszystkich dotyczących magii sprawach w całych Dziedzinach Zachodnich - oznajmił Arutha, uśmiechając się lekko. - Nie sądzę, bym miał jakiekolwiek trudności ze skłonieniem Króla, aby rozciągnął ten przywilej na całe Królestwo. Od lat dawaliśmy ci posłuch, Mistrzu Pug, ale ten dokument daje ci władzę w wypadku, gdybyś musiał załatwiać jakiekolwiek sprawy z innym szlachcicem lub królewskim oficerem beze mnie, za plecami. Mianujemy cię oficjalnie nadwornym magiem Krondoru.

- Dziękuję ci, Wasza Wysokość - odparł Pug. Patrzącym nań wydawało się przez chwilę, że mag chce coś powiedzieć, ale zaraz się rozmyślił.

Arutha przechylił swą jastrzębią głowę.

- Masz pewne zastrzeżenia, prawda?

- Cóż... szczerze powiem, że powinienem zostać z rodziną w Stardock. Jest tam sporo do zrobienia, co mi nie pozwoli na skuteczną służbę Koronie, Arutho.

- Rozumiem. - Westchnął Arutha. - Ale jeżeli nie zechcesz zamieszkać w pałacu, nadal zostanę bez nadwornego maga.

- Mogę ci podesłać Kulgana, by wtykał ci szpilki, Książę - odparł Pug z uśmiechem.

- Nie, mój były nauczyciel miewa skłonności do zapominania o mojej pozycji i potrafi mnie ofuknąć wobec całego dworu. Ma to fatalny wpływ na morale.

- Czyje? - szepnął Jimmy jakby sam do siebie.

- Moje, oczywiście - odpowiedział Arutha, nie spojrzawszy w jego stronę. Potem zwrócił się do Puga. - A mówiąc poważnie, zdrada Makali pokazała mi całą mądrość mojego ojca, który zaangażował maga, by mu doradzał w sprawach dotyczących magii. Kulgan jednak zasłużył sobie na odpoczynek. Jeżeli więc nie ty, Mistrzu, ani młody Owyn, to kto?

Pug milczał chwilę, rozważając postawioną przed nim kwestię.

- Mam jednego ucznia - powiedział wreszcie - który mógłby w przyszłości zostać twoim doradcą. Jest tylko jeden problem.

- Jaki? - spytał Arutha.

- Ona pochodzi z Kesh.

- To dwa problemy - stwierdził Arutha.

Pug lekko się uśmiechnął.

- Znając twoją siostrę i żonę, Książę, nie pomyślałbym, że myśl o kobiecej radzie jest aż tak bardzo obca Waszej Wysokości.

- Nie jest. - Arutha kiwnął głową. - Ale wielu na moim dworze nie będzie się chciało z tym... pogodzić.

- Arutho... - odparł Pug. - W przeszłości nie zauważyłem, byś osobliwie się przejmował opiniami innych, gdy raz podjąłeś decyzję.

- Mistrzu Pug - odparł Książę. - Czasy się zmieniają. A ludzie się starzeją.

Milczał przez chwilę, obserwując kolejny oddział zwijający obóz i zbierający się do drogi. Potem odwrócił się do maga, pytająco unosząc jedną brew.

- Ale... Keshanka?

- Nikt jej przynajmniej nie zarzuci, że bierze stronę jednej z dworskich koterii - odpowiedział Pug.

- Mam nadzieję, że żartujesz? -Arutha parsknął śmiechem.

- Nie, nie żartuję. Jest niezwykle utalentowana, jak na swój wiek, oprócz tego zaś to osoba kulturalna i wykształcona, czyta i pisze w kilku językach oraz znakomicie się orientuje w sprawach magii, czego akurat się wymaga od książęcego doradcy. Co zaś ważniejsze, wśród moich uczniów jest jedyną osobą, która rozumie konsekwencje wpływu magii na politykę i przeszła zaprawę na keshańskim dworze. Pochodzi z Jal-Pur, więc wie też, jak stoją sprawy na wschodzie.

Arutha rozważał to wszystko przez chwilę.

- Przybądź do Krondoru, Mistrzu, kiedy będziesz mógł i powiedz mi coś więcej. - Zawyrokował wreszcie. - Nie mówię, że nie zamierzam w ogóle dać się przekonać, ale musisz jeszcze nad tym popracować. - Arutha uśmiechnął się tym swoim półuśmiechem i zawrócił konia. - Tak czy owak, myślę, że warto ponieść związane z jej nominacją ryzyko po to, by zobaczyć miny szlachty na dworze, kiedy się na nim zjawi kobieta z Kesh.

- Będę ją wspierał, na co masz, Książę, moje słowo - stwierdził Pug.

Arutha obejrzał się jeszcze przez ramię.

- Bardzo ci na tym zależy, prawda?

- Bardzo. Jazhara to osoba, której w razie konieczności powierzyłbym życie mojej rodziny. Jest tylko o kilka lat starsza od Williama i przebywa z nami w Stardock od prawie siedmiu lat, więc wiem wszystko o niemal trzeciej części jej życia. Można jej zaufać.

- Mocno powiedziane - stwierdził Arutha. - I bardzo dobrze. Tak więc, kiedy będziesz mógł, przybądź do Krondoru i dokładnie to omówimy. - Skinąwszy Pugowi dłonią, odwrócił się do Jamesa i Lockleara. - Panowie, czeka nas długa jazda.

Locklear z najwyższym trudem ukrył ból, jaki mu sprawiła myśl o kolejnych dniach w siodle, choć wojska nie miały się aż tak śpieszyć, jak dwaj giermkowie przed kilkoma dniami.

-Wasza Wysokość, za pozwoleniem, jedna chwilka. Chciałbym porozmawiać z Diukiem Pugiem - odezwał się nagle James.

Arutha wyraził zgodę machnięciem dłoni i obaj z Locklearem ruszyli przed siebie.

Gdy Książę oddalił się poza zasięg słuchu, Pug zwrócił się do młodzieńca z zapytaniem.

- Jimmy, o co chodzi?

- Kiedy mu powiesz?

- Co? - spytał Pug.

Mimo obezwładniającego niemal zmęczenia Jimmy zdołał się przekornie uśmiechnąć po swojemu.

- To, że dziewczyna, którą mu polecasz, jest wnuczką jednego z braci Lorda Hazara-Khana z Jal-Pur.

- Myślałem, żeby z tym zaczekać do bardziej odpowiedniego momentu. - Pug stłumił śmiech. Potem na jego twarzy pojawiła się ciekawość. - A ty skąd o tym wiesz?

- Mam swoje źródła informacji. Arutha podejrzewa, że Lord Hazara-Khan jest związany z keshańskim wywiadem na zachodzie, co niemal na pewno odpowiada prawdzie, o ile mam dobre informacje. Tak czy owak, Książę się zastanawia, jak przeciwstawić keshańskiemu wywiadowi swoją własną organizację... ale ustalmy, że ja ci tego nie powiedziałem.

- Rozumiem. - Skinął głową Pug.

- Ponieważ mam swoje ambicje, uważam za mądrą rzecz pilne śledzenie tych spraw.

- Węszysz, podsłuchujesz i podglądasz?

- Coś w tym rodzaju. - Jimmy wzruszył ramionami. - A zresztą... nie masz wśród keshańskich szlachcianek wielu kobiet z Jal-Pur o imieniu Jazhara.

- Jimmy, daleko zajdziesz, o ile wcześniej cię nie powieszą...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin