Green Abby - Zamek na Sycylii.pdf

(1333 KB) Pobierz
Table of Contents
Strona tytułowa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Epilog
Strona redakcyjna
Abby Green
Zamek na Sycylii
Tłumaczenie:
Barbara Bryła
ROZDZIAŁ PIERWSZY
„Przykro mi, że przynoszę takie złe wieści, signorina Caruso,
ale fakty są takie, że pani ojciec latami zapożyczał się, aby
utrzymywać
castello
i teraz bank zagroził zajęciem
nieruchomości. Chyba że odkupi ją pani po cenie rynkowej, co,
obawiam się, jest niemożliwe, z powodu braku środków na pani
koncie…”
Chiara stała przy ogromnym oknie w salonie, gdzie miała
spotkanie z adwokatem po podwójnym pogrzebie jej rodziców
zaledwie kilka dni wcześniej. Objęła się ramionami, by dodać
sobie trochę otuchy.
Przez ostatnie dwa dni i bezsenne noce w głowie wirowały jej
nieustannie te słowa: bank, zajęcie, brak środków. I nadal nie
znalazła rozwiązania tych problemów, które nie kończyłoby się
tym, że miała utracić
castello.
Należący do jej rodziny okazały kilkusetletni zamek
usytuowany był malowniczo na południowym wybrzeżu Sycylii.
Wspaniała posiadłość funkcjonowała kiedyś jako farma, na której
uprawiano cytryny i oliwki. Ale kiedy nadeszła recesja i rynek
gwałtownie się załamał, ich uprawy z powodu braku popytu
wymarły. Rodziny nie było już stać na zatrudnianie pracowników
i chociaż jej ojciec bardzo się starał, te wysiłki nie wystarczały.
Chiara oferowała mu swoją pomoc, ale jej konserwatywny ojciec
uważał, że to nie była praca odpowiednia dla dziewczyny. A ona
nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo się zapożyczał, by utrzymać
ich na powierzchni.
Obwiniała się o to teraz. Powinna była to wiedzieć. Ale jej
matka chorowała na raka i Chiara pochłonięta była opieką nad
nią. Sama pozostała przy życiu – a jej ojciec nie – tylko dlatego,
że postanowił tym razem sam odwieźć żonę na cotygodniową
sesję chemioterapii do szpitala w Kalabrii.
„Musisz pójść do wioski i sprawdzić, czy uda ci się znaleźć jakąś
pracę – powiedział Chiarze tamtego ranka. – Sama opieka nad
matką już nie wystarczy”.
Powiedział to ostrym tonem. Nigdy nie krył rozczarowania
faktem, że Chiara nie urodziła się chłopcem, a potem na skutek
komplikacji przy porodzie jej matka nie mogła mieć więcej dzieci.
Chiara poszła więc do wioski i przekonała się, że pracy dla niej
nie było, a ukradkowe spojrzenia rzucane jej przez miejscowych
sprawiły, że czuła się jak wariatka. Nikogo tu nie znała. Jako
dziecko chorowała, więc matka uczyła ją w domu. Potem, kiedy
już wyzdrowiała, nadal trzymano ją w
castello.
Jej ojciec zawsze
miał obsesję na punkcie ochrony prywatności, zabraniając jej
przyprowadzać tu kogokolwiek. Zresztą i tak nie miała żadnych
przyjaciół. A potem jej matka zachorowała i Chiara zaczęła się nią
opiekować.
Po upokorzeniu, jakiego doznała w wiosce, wróciła do domu,
ale rodzice nadal nie wrócili jeszcze ze szpitala. Schroniła się więc
w swoim azylu – na małej plaży niewidocznej z okien
castello,
by
pomarzyć. Nie podejrzewała, że w tym momencie jej rodzice
wydawali ostatnie tchnienie w plątaninie pogiętych blach w
wypadku samochodowym.
Marzenie, jakiemu się wtedy oddawała, zwiększało potem
jeszcze jej poczucie winy. Jak zawsze fantazjowała, że opuszcza
castello
i rusza w podróż dookoła świata. Spragniona czegoś…
więcej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin