Aleksandra Ruda - Odnaleźć swą drogę.pdf

(1363 KB) Pobierz
Aleksandra Ruda
Odnaleźć swą drogę
Odnaleźć swą drogę
Copyright © by Aleksandra Ruda
All rights reserved
Tłumaczenie: Ewa Białołęcka
Redakcja: Dorota Pacyńska
Skład i korekta: Paweł Dembowski i Katarzyna Derda
Projekt graficzny okładki: Nina Makabresku
Ilustracja na okładce: David Revoy
ISBN 978-83-64416-72-9
Wydawca: Code Red Tomasz Stachewicz
ul. Sosnkowskiego 17 m. 39
02-495 Warszawa
http://www.bookrage.org
Prolog.
Ja
półkrasnolud
i
mój
przyjaciel
Powiadacie, że półkrasnoludów nie ma?
A jednak mój przyjaciel z Uniwersytetu Nauk Magicznych i najlepszy
kumpel od kieliszka Otto der Szwart jest półkrasnoludem. Niemożliwe!
— możecie zakrzyknąć. Słyszeliśmy o półorkach, tłukliśmy się z
półtrollami w knajpie za rogiem, spotykaliśmy półelfy, ale
półkrasnoludy? Dajże spokój!
Oczywiście mnóstwo obywateli uważa nawet, że wśród
krasnoludów to w ogóle nie ma kobiet. No bo kto je niby widział? A
krasnoludy jakoby pojawiają się na świecie w jakiś mistyczny wręcz
sposób — od razu z brodą i toporem w ręku.
Same krasnoludy zdecydowanie nie chcą rozwiewać tych
zabobonów, z obawy, że tłumy chętnych zaraz rzucą się na ich niewiasty,
wręcz porażające swą nieziemską urodą i zmysłem praktycznym. W
każdym razie tak nam to objaśnił na swoich zajęciach profesor Swingdar
der Kirchechast, wykładowca magii rzemieślniczej.
Wszyscy chrząkali z niedowierzaniem, ale głośno nikt nic nie
powiedział, gdyż profesor miał żonę i trzech synów. Żony co prawda nikt
nie widział, bo mieszkała w swoim domu w Beskidzkich Wąwozach. Za to
z młodszymi Kirchechastami nie bili się jedynie najwięksi lenie i
skończeni pacyfiści.
— Rozumiesz, Ola, kobieta powinna siedzieć w domu, wychowywać
dzieci i wspierać we wszystkim męża — tłumaczył mi Otto podczas
degustacji nowego koktajlu. — Dlatego mamy takie mocne rodziny, i
silne więzi rodzinne, nie to co...
Nie dokończył. Zakrztusił się, rozkaszlał i wypluł na spodek jakiś
podejrzany przedmiot.
— A to co?!
— Marynowana mysz.
— Po co?
— Przecież chciałeś czegoś egzotycznego. Tak też się nazywa ten
koktajl: „Pikantny Ogonek”.
Kiedy topniało nam skąpe stypendium, dorabialiśmy sobie
nielegalnym handlem wyrobami spirytusowymi. Otto odziedziczył po
krasnoludzkich przodkach umiejętność pędzenia doskonałego
samogonu, zaś ja, jako studentka magii teoretycznej, opracowywałam
receptury koktajli. Degustacją próbną zwykle zajmowaliśmy się razem,
albo w towarzystwie takich samych eksperymentatorów-ryzykantów.
— Co za świństwo!
— Mysz nadaje pikantny aromat! — obraziłam się.
— No dobrze, ale wyławiaj te myszy przed sprzedażą, bo będziemy
musieli płacić odszkodowania za szkody moralne.
— Nasze kobiety są bardzo piękne — kontynuował Otto w
rozmarzeniu. — Jeden feler, że jest ich mało. Dlatego żenią się tylko
wysoko postawione krasnoludy.
Z jego słów wynikało, że w standardowej krasnoludzkiej rodzinie
rodziło się czworo lub pięcioro dzieci, z których przy dużym szczęściu
dwójka była dziewczynkami. Tak już to urządziła sama natura —
wcześniej śmiertelność w kopalniach była bardzo wysoka.
Nawiasem mówiąc, mnie osobiście wydawało się, że i bez pracy w
kopalniach męska część krasnoludzkiej rasy przejawia tendencje
zniżkowe — większość krasnoludów jest okropnie zapalczywa i kto wie,
czy zwykłe bójki nie zabierały więcej żywotów, niż wypadki w
wyrobiskach.
Któregoś razu Otto przez dwa dni nie pojawiał się na wykładach
wspólnych dla naszych fakultetów. Początkowo myślałam, że po prostu
się przeziębił, ale następnego dnia zaczęłam się martwić i po zajęciach
poszłam do jego akademika. Tam też znalazłam Ottona, leżącego na
łóżku ze smętnym wyrazem twarzy, na której nawet gęsta broda nie była
w stanie ukryć sińców.
Obłożyłam nieszczęśnika kompresami, wydobyłam z siebie należytą
porcję ochów i achów, po czym zaczęłam czekać na sprawozdanie.
Półkrasnolud, wiedząc, że o cudzych sekretach milczę jak grób,
poskarżył się, że oberwał tak na Święcie Urodzaju, zwyczajowo
obchodzonym przez krasnoludzką wspólnotę pod koniec listopada. W
czasie tradycyjnego konkursu piękności aktywnie zainteresował się
niejaką Writte — niestety, nie wiedział, że ma ona zazdrosnego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin