Anonim - Beatrycze.pdf

(801 KB) Pobierz
2
ukazały się:
anonim,
Perła
Guillaume Apollinaire,
Jedenaście tysięcy pałek, czyli miłostki pewnego hospodara
Edy Poppy,
Anatomia. Monotonia
Tytuł oryginału:
Beatrice
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo
W.A.B.
, 2012
Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo
W.A.B.
, 2012
Wydanie I
Warszawa 2012
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o. o.
3
Spis treści
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział pią ty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewią ty
Rozdział dziesią ty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Kolofon
4
Rozdział pierwszy
Nie lubię starych pokojów, które pokryła brązową patyną woń czasu.
Sufity w domu mojego męża były zbyt wysokie. Pierzchały ode mnie. Nocami wyciągałam ręce, lecz
nie mogłam ich dosięgnąć. Kiedy Edward pytał mnie, co robię, odpowiadałam, że wyciągam dłonie, żeby
dotknąć nieba. Nie rozumiał. Czyżbyśmy oboje byli zbyt młodzi?
Raz na tydzień zdejmował ze mnie koszulę nocną i kochaliśmy się. Czasem poruszałam się, niekiedy
leżałam nieruchomo. Czasem byłam rozmowna, niekiedy milczałam. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Kłóciliśmy się. Jego macocha ganiła nas za to. Słyszała nas. W dużych, wysokich pokojach głosy niosły się
niczym ulatujące w powietrzu skrawki spalonego papieru, które unoszą się, wirują, opadają. Płyną.
Drzwi do sypialni były zawsze uchylone. Leżąc na łóżku, niczym na wielkiej chmurze, często bawiłam
się jego kutasem, laseczką, ogonkiem. Ogonkiem. N-k: jakoś nieładnie brzmi ta zbitka dźwięków. Nieraz
odwracałam się, a wtedy Edward tarł nim w rowku między moimi pośladkami. Było mi przyjemnie.
Leżałam tyłem z podwiniętą koszulą i oddawałam się marzeniom. Edward robił to wspaniale. Pośladki
zaciskały się na jego fujarce.
W nocy poprzedzającej moje odejście pokłóciliśmy się. Słowa przez nas wypowiedziane fruwały
w powietrzu niczym bańki mydlane. Przemykały drzwiami, a macocha łowiła je uchem. Weszła do
sypialni i zaczęła nas godzić. Lampy oliwne wciąż się paliły.
– Przyniosę wam wina, kochani, musicie być szczęśliwi – powiedziała. Miała na sobie nocną koszulę
przeźroczystą jak blady opar. Widziałam wyraźnie jej piersi. Istne balony. Widziałam ciemny zarys
wzgórka Wenery, włosów łonowych, grzechu.
– Wino, a tak, znakomicie – powiedział Edward. Był blady i mizerny. Tak jak jego ogonek. Tuliłam go
w dłoni nawet wtedy, kiedy się kłóciliśmy. Przypominał w dotyku cieplutką szyjkę ptaka. Nie chciałam
jednak, żeby ptaszek wśliznął się do mego gniazdka.
Słyszałam jak na dole macocha mówi coś do pokojówki. Dziewczyna ta była zawsze gotowa do
posługi. Rozległ się brzęk: dźwięczały butelki, dzwoniły kieliszki. Leżeliśmy nieruchomo obok siebie.
Macocha wróciła z tacą, zamknęła za sobą drzwi. Nalała nam wina. U siedliśmy niczym dwoje chorych,
którzy mają za chwilę przyjąć lekarstwo.
– Droga Angelo, połóż się, proszę – rzekł Edward. Jego ojciec ożenił się powtórnie, gdy on miał
czternaście lat. Potem, kiedy wyjechał do Indii, macocha skłoniła pasierba, żeby mówił jej po imieniu.
Mogła mieć koło czterdziestki. Kobieta w pełni rozkwitu.
Kładąc się do łóżka, rozlała wino, które poplamiło pościel. Edward leżał między nami – wypełniał
dzielącą nas przestrzeń. Sufit się oddalił. Zabrzmiały dźwięki towarzyszące piciu. Rozgrzałam się
w środku. Przypominaliśmy pasażerów powozu zmierzających donikąd. Oddaliśmy się pogawędce.
Z butelki szybko ubywało.
– Czas już spać, czas się położyć – stwierdziła Angela. – Zostanę z wami, aż zmorzy was sen.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin