Z Polski rodem - Bolesław Rostowski.pdf

(895 KB) Pobierz
PRACOWITOŚĆ, DOCIEKLIWOŚĆ,
WIEDZA
Był genialnym inżynierem i konstruktorem rozwiązującym
wręcz niemożliwe trudności techniczne, a przy tym hu-
manistą recytującym z pamięci fragmenty dzieł literatury
światowej po łacinie i grecku. Był człowiekiem o niezłom-
nych zasadach, stawiającym poprzeczkę wymagań, sobie i
współpracownikom, zawsze najwyżej.
Bolesna młodość
31 lipca 2016 r. zmarł w Płocku
Bolesław Rostowski,
główny
konstruktor kombajnów Bizon. Miał 95 lat. Urodził się 10
maja 1921 roku w Turaszówce, niewielkiej miejscowości
przyłączonej w 1973 roku do Krosna, jako syn Wojciecha i
Bronisławy z domu Wołoszczak. Miał młodszą siostrę Krystynę.
Ze względu na pracę ojca, który był oficerem Wojska Pol-
skiego, rodzina przemieszczała się po kraju. Dlatego Bolesław
uczęszczał do Miejskiego Gimnazjum Męskiego im. M. Ko-
pernika w Bydgoszczy i tam w 1939 r. zdał maturę. Pragnął
dostać się do Oficerskiej Szkoły Lotnictwa. Udało się, gdyż
miał wcześniej ukończony kurs spadochronowy oraz kurs
pilotażu szybowców. Miał 18 lat, a przyszłość rysowała się
wspaniale. Na Rostowskich spadła jednak tragedia. Ojciec
Bolesława uległ wypadkowi samochodowemu i zmarł w wyni-
ku poniesionych w nim obrażeń.
Był rok 1939 i wzrastało napięcie w całej Europie związane z ro-
szczeniami Niemiec. Bronisława spędzała lato wraz z dziećmi
u rodziny w Sanoku. Bolesław dostał powołanie do batalionu
maturzystów. Każdy maturzysta miał wówczas obowiązek
wykonywania 4-tygodniowych prac na rzecz obronności kra-
ju. Prace te polegały na budowie dróg, regulacji rzek, budowie
fortyfikacji i umocnień. Ze swoim batalionem znalazł się na
północno-wschodnich rubieżach Polski, a potem na Polesiu.
Tam zastał go wybuch II Wojny Światowej i inwazja Sowietów.
Uciekając przed armią radziecką, maturzyści przyłączyli się
do Korpusu Ochrony Pogranicza. Niestety nie udało im się
i koło miejscowości Szack cały oddział wpadł w ręce Rosjan.
Zostali zatrzymani i prawie natychmiast załadowani na wago-
ny do transportu na wschód. Bolesławowi razem z kolegą udało
się uciec podczas postoju pociągu, który zatrzymał się przed
Baranowicami, i wrócić do Sanoka do mamy i siostry, gdzie zos-
tali do końca wojny. Bolek, jako jedyny żywiciel rodziny, zaczął
pracować na kolei. Nawiązał też współpracę z konspiracją,
zbierając dla nich informacje o przejazdach pociągów, o skła-
dach, transportach itd. Z czasem dodawał do tego informacje
nt. umocnień na linii demarkacyjnej. Jeździł na rowerze np. z
jakimiś warzywami i notował oraz rysował plany tego, co widział.
Przydały się wówczas jego zdolności do rysunku.
Wrocław
Po wojnie rodzina Rostowskich przeniosła się do odzyska-
nego Wrocławia. Zamieszkali przy ul. Aleksandra Kotsisa na
Sępólnie (obecnie Biskupin). Bolesław ukończył Politechnikę
Dwukropek 185
Wrocławską na wydziale Mechaniczno-Ener-
getycznym, uzyskując tytuł magistra inżyniera
mechanika w roku 1950. Był jednym z
pierwszych absolwentów uczelni. Studentów
z pierwszych powojennych roczników kształcili
profesorowie ze Lwowa. Na wykłady Bolesław
chodził w mundurze, bo nie miał innych
ubrań. Jego siostra Krystyna dostała pracę
w domu towarowym PDT. Była malarką i
w PDT zajmowała się dekoracjami, witry-
nami sklepu itp. W domu malowała portre-
ty członków rodziny. Do Wrocławia przez
długi czas przyjeżdżały grupy kresowiaków,
a wśród nich była Teresa Smarzewska, która
zaczęła pracować razem z Krystyną w PDT.
Krystyna zapoznała ją ze swoim bratem i tak
narodziła się miłość. Pobrali się w 1950 roku.
Młodsza od Bolesława o 7 lat Teresa urodziła
się 6 marca 1928 r. we Lwowie, a jej rodzi-
na miała majątek szlachecki w miejscowości
Kobyla koło Tarnopola. Mieli dwóch synów:
Jan urodził się w 1952 r., a Antoni w 1953 r.
Bolesław zaraz po studiach zaczął pracować
we wrocławskiej fabryce uzbrojenia. Produ-
kowano tam zapalniki do bomb lotniczych
radzieckiej konstrukcji – dość przestarzałe,
ale obwarowane silnymi nakazami zachowa-
nia tajemnicy. Pan Rostowski śmiał się po
strona 17
maj/czerwiec 2017
latach, że nawet w dostępnych wówczas książkach
technicznych były one dokładnie opisane. Później
zaczęły się kłopoty po niefortunnej wypowiedzi pana
Bolesława o Katyniu („my wszyscy wiemy, kto stoi za
Katyniem”). Były początki PRL-u i młody Rostowski
jeszcze nie był świadom tego, że na pewne tematy lepiej
było nie wypowiadać się publicznie. Władza ludowa
potrzebowała jednak inżynierów, więc skończyło się
na śledztwach, szykanach i prześladowaniach. Było
to na tyle uciążliwe, że Rostowscy z synami uciekli do
Jawora, a rok później do Płocka, gdzie w 1948 roku
powstała Fabryka Maszyn Żniwnych (FMŻ).
Płock i kombajny Bizon
Inżynier Rostowski rozpoczął pracę w FMŻ w 1955
roku. W połowie 1956 r. został szefem produkcji, a
potem kolejno - starszym konstruktorem, zastępcą
głównego konstruktora i wreszcie po kilku latach
- głównym konstruktorem, którym pozostał aż do
przejścia na emeryturę w 1981 r. W fabryce pow-
stawały pierwsze w Polsce żniwiarki konne, a od
1954 r. rozpoczęła się produkcja kombajnów Vistula
(ZMS-4). W 1963 roku kierownictwo FMŻ zdało
sobie sprawę z przestarzałej już konstrukcji KZB-
3B i postanowiono skonstruować na bazie Vistuli
nowoczesny kombajn. Nowa maszyna o symbolu KZS
4 powstawała pod kierunkiem inż. Tadeusza Michal-
skiego, kierownika Zakładowego Biura Konstrukcy-
jnego. Na początku lipca 1964 r. z hali prototypowni
wyjechał egzemplarz prototypowy kombajnu KZS
4 Rekin. Przeprowadzone badania potwierdziły
słuszność założeń konstrukcyjnych, ale było sporo
usterek natury wytrzymałościowej i funkcjonalnej.
Poprawiany model Rekina był poddawany dalszym
próbom eksploatacyjnym aż do jesieni 1966 r., gdy
zadecydowano o definitywnym zamknięciu prac nad
tym kombajnem. Po tej klęsce w Warszawie zaczęto
mówić o zaniechaniu produkcji kombajnów w FMŻ
i przestawieniu jej na produkcję prostych urządzeń
gospodarskich. Jednak zmiana profilu produkcji
łączyła się z koniecznością zwolnienia około 1000
pracowników oraz oznaczała zrezygnowanie z dotych-
czasowych inwestycji i wielu maszyn zakupionych w
celu łatwiejszego i dokładniejszego wykonywania
kombajnów. W FMŻ podjęto ryzykowną i nieofic-
jalną decyzję o próbie skonstruowania zupełnie od
podstaw pierwszego polskiego kombajnu, odpowiada-
jącego wymogom światowym. Stawka w tej grze była
bardzo wysoka, była nią przyszłość zakładu. Powstał
nieformalny zespół konstruktorów na czele, którego
stanął inż. Bolesław Rostowski, wówczas już główny
konstruktor. Czasu było niewiele. Dlatego pierwsze
prototypy nowych maszyn były gotowe już w 1968
r. Tak zaczęła się najważniejsza gra w historii FMŻ.
Jokerem okazał się KZS -3 Bizon. Miał m.in. hy-
strona 18
drauliczne wspomaganie układu kierowniczego, a wtedy
to była rzadkość, centralne sterowanie hydrauliczne
układami napędów i regulacji bez potrzeby opuszczania
stanowiska kierowniczego. Bolesław Rostowski wspomi-
nał, że władze PRL rozważały wówczas przerwanie pro-
dukcji w Płocku i postawienia na import. Do wyboru
były dwa warianty: kombajn Niwa z ZSRR lub E512 z
NRD. O Bizona trzeba było stoczyć prawdziwą batalię.
Mimo silnie popieranej przez polskie władze koncepcji
radzieckiej, doszło do trójstronnych badań. W testach z
udziałem maszyn rolniczych z ZSRR i NRD to prototypy
Bizona okazały się zdecydowanie najlepsze. W 1971 r.
rozpoczęła się seryjna produkcja kombajnu. Tysięczny
egzemplarz wyprodukowano na 1 maja 1972 r. Pod
kierownictwem inż. Rostowskiego zostały opracowane
konstrukcje wszystkich produkowanych w Polsce kom-
bajnów. Z płockiej fabryki na polskie pola wyjechały tysiące
modeli tych maszyn. Zresztą nie tylko na polskie! Kom-
bajny Bizon były eksportowane do następujących kra-
jów: Białorusi, Brazylii, Czechosłowacji, Danii, Finlan-
dii, Grecji, Iranu, Irlandii, Hiszpanii, Pakistanu, Stanów
Zjednoczonych, Syrii, Szwecji, Ukrainy, Węgier, Wielkiej
Brytanii, Włoch i innych. Sukces spowodował, że władze
PRL musiały kogoś nagrodzić. Było to ówczesne kiero-
wnictwo fabryki, działacze partyjni i wytypowani przez
nich robotnicy. Dopiero w lipcu 1974 r. zespół konstruk-
torów „Bizona” (Bolesław Rostowski, Zbigniew Niewiadomy,
Wacław Wojciechowski, Leopold Grębosz i Tadeusz
Szymański) otrzymał Nagrodę Państwową I stopnia w
zakresie budowy maszyn i elektroniki. Rostowski był in-
żynierem z krwi i kości. Zasadniczym i twardym perfe-
kcjonistą, który nie uznawał stwierdzeń typu: „tego nie
da się zrobić”, „to jest niewykonalne”. Znał kilka języków
obcych (niemiecki, francuski, rosyjski i angielski oraz
łacinę i grekę), dzięki czemu na bieżąco śledził rozwój
konstrukcji maszyn na świecie. Na emeryturę odszedł w
1981 r., choć później jeszcze przez kilka lat współpracował
z zakładem do 1988 r. Praca w fabryce nie była jego je-
dynym zajęciem - uczył również w Zespole Szkół Tech-
nicznych w Płocku w technikum wieczorowym, ucząc
przedmiotów zawodowych: rysunek techniczny, budowa
dwukropek 185
maj/czerwiec 2017
maszyn itp. W latach 70. prowadził też prace dyplo-
mowe studentów filii Politechniki Warszawskiej w
Płocku. Był również współautorem pięciu patentów.
Na emeryturze
Bolesław pasjonował się techniką i lotnictwem
(współpracował z płockim Aeroklubem Ziemi Ma-
zowieckiej) i uwielbiał fotografię – mimo podeszłego
wieku świetnie radził sobie z aparatem cyfrowym i
dużo fotografował. Namiętnie grał w szachy, ostat-
nio z synem bądź … z komputerem. Miał w domu
obraz z myśliwcem P-24, który sam namalował. Cy-
tował z pamięci wiele łacińskich sentencji (oczywiś-
cie po łacinie), bo uważał, że wykształcony człowiek
powinien je znać. Pomimo nacisków nie zapisał się
do partii.
Teresa i Bolesław byli małżeństwem ponad 65 lat.
Witold Iwańczak
Galeria
Fot. Alicja Klocek
Dwukropek 185
maj/czerwiec 2017
strona 19
Zgłoś jeśli naruszono regulamin