Wielcy Polacy - Bolesław Rostowski konstruktor Bizona.pdf

(326 KB) Pobierz
Bolesław Rostowski konstruktor Bizona
wielcy Polacy
Pracowitość, dociekliwość, wiedza
Był genialnym inżynierem i konstruktorem, który rozwiązywał wręcz niemożliwe trudnoś-
ci techniczne, a przy tym humanistą – recytował z pamięci fragmenty dzieł światowej
literatury po łacinie i po grecku. Był człowiekiem o niezłomnych zasadach, stawiającym
poprzeczkę wymagań – sobie i współpracownikom – zawsze najwyżej
Witold iWańczak
Archiwum rodzinne
B
olesław Rostowski to główny
konstruktor kombajnów Bizon.
Urodził się 10  maja  1921  r.
w Turaszówce – niewielkiej miej-
scowości przyłączonej w  1973 r.
do Krosna, jako syn Wojciecha
i Bronisławy z d. Wołoszczak. Miał
młodszą siostrę Krystynę.
Archiwum rodzinne
Bolesna młodość
Ze względu na pracę ojca, który
był oficerem Wojska Polskiego,
rodzina przemieszczała się po
kraju, dlatego Bolesław uczęsz-
czał do Miejskiego Gimnazjum
Męskiego im. M. Kopernika w Byd-
goszczy i tam w 1939 r. zdał matu-
rę. Pragnął dostać się do Oficer-
skiej Szkoły Lotnictwa. Udało się,
gdyż wcześniej ukończył kurs spa-
dochronowy oraz kurs pilotażu
szybowców. Miał 18 lat, a  przy-
szłość rysowała się wspaniale.
Na Rostowskich spadła jednak
tragedia. Ojciec Bolesława uległ
wypadkowi samochodowemu
i  zmarł w  wyniku poniesionych
w nim obrażeń.
Był rok 1939 i  w  całej Euro-
pie wzrastało napięcie związane
z roszczeniami Niemiec. Bronisła-
wa spędzała lato wraz z dziećmi
u  rodziny w  Sanoku. Bolesław
dostał powołanie do batalionu
maturzystów (każdy maturzysta
miał wówczas obowiązek wyko-
nywania 4-tygodniowych prac na
rzecz obronności kraju. Prace te
polegały na budowie dróg, regulacji
rzek, budowie fortyfikacji i umoc-
nień). Ze swoim batalionem zna-
lazł się na północno-wschodnich
rubieżach Polski, a potem na Pole-
siu. Tam zastały go wybuch II wojny
światowej i  inwazja Sowietów.
Uciekając przed Armią Radziecką,
maturzyści chcieli przyłączyć  się
do Korpusu Ochrony Pogranicza.
Niestety, koło miejscowości Szack
cały oddział wpadł w ręce Rosjan.
Zostali zatrzymani i prawie natych-
miast załadowani na wagony do
transportu na Wschód. Bolesławo-
wi razem z kolegą udało się uciec
podczas postoju pociągu, który
zatrzymał się przed Baranowica-
mi, i wrócić do Sanoka do mamy
i  siostry, gdzie zostali do końca
wojny. Bolek, jako jedyny żywiciel
rodziny, zaczął pracować na kolei.
Nawiązał też współpracę z konspi-
racją – zbierał dla nich informacje
o  przejazdach pociągów, o  skła-
dach, transportach itd. Z czasem
dodawał do tego informacje nt.
umocnień na linii demarkacyjnej.
Jeździł na rowerze np. z warzy-
wami i  notował to, co widział,
oraz rysował plany. Przydały się
wówczas jego zdolności w zakresie
rysunku.
Bolesław Rostowski
Wrocław
Po wojnie rodzina Rostowskich
przeniosła się do odzyskane-
go Wrocławia. Zamieszkali przy
ul. Aleksandra Kotsisa na Sępól-
nie (obecnie Biskupin). Bolesław
ukończył Politechnikę Wrocław-
ską na Wydziale Mechaniczno
-Energetycznym i uzyskał tytuł
magistra inżyniera mechanika
w 1950 r. Był jednym z pierwszych
absolwentów uczelni. Studentów
z  pierwszych powojennych rocz-
ników kształcili profesorowie
ze Lwowa. Na wykłady Bolesław
chodził w mundurze, bo nie miał
innych ubrań. Jego siostra Krystyna
dostała pracę w PDT (Powszechnym
Domu Towarowym). Była malarką
i w PDT zajmowała się dekoracja-
mi, witrynami sklepu itp. W domu
malowała portrety członków rodzi-
ny. Do Wrocławia przez długi czas
przyjeżdżały grupy Kresowiaków,
a wśród nich była Teresa Smarzew-
ska, która zaczęła pracować razem
z Krystyną w PDT Ta zapoznała kole-
.
żankę ze swoim bratem i tak naro-
dziła się miłość. Pobrali się w 1950 r.
Młodsza od Bolesława o 7 lat Teresa
urodziła  się 6  marca  1928  r. we
Lwowie, a jej rodzina miała majątek
szlachecki w miejscowości Kobyla
k. Tarnopola. Mieli dwóch synów:
Jan urodził się w 1952 r., a Anto-
ni w  1953  r. Bolesław zaraz po
studiach zaczął pracować we wro-
cławskiej fabryce uzbrojenia. Pro-
dukowano tam zapalniki do bomb
lotniczych radzieckiej konstrukcji –
dość przestarzałe, ale obwarowa-
ne silnymi nakazami zachowania
tajemnicy. Pan Bolesław śmiał się
po latach, że nawet w dostępnych
wówczas książkach technicznych
były one dokładnie opisane. Później
zaczęły się kłopoty po jego nie-
fortunnej wypowiedzi o  Katyniu
(„My wszyscy wiemy, kto stoi za
Katyniem”). Były początki PRL-u
i młody Rostowski jeszcze nie był
świadom tego, że na pewne tema-
ty lepiej było nie wypowiadać się
publicznie. Władza ludowa potrze-
bowała jednak inżynierów, więc
skończyło się na śledztwach, szy-
kanach i prześladowaniach. Było
to na tyle uciążliwe, że Rostowscy
z synami uciekli do Jawora, a rok
później do Płocka, gdzie w 1948 r.
powstała Fabryka Maszyn Żniw-
nych (FMŻ).
Zespół konstruktorów Bizona: Bolesław Rostowski, Zbigniew Niewiadomy, Wacław Wojciechowski, Leopold Grębosz i Tadeusz Szymański
Płock i kombajny Bizon
Inż. Rostowski rozpoczął pracę
w FMŻ w 1955 r. W połowie 1956 r.
został szefem produkcji, a potem
kolejno: starszym konstruktorem,
zastępcą głównego konstruktora
i wreszcie po kilku latach – głów-
nym konstruktorem, którym pozo-
stał aż do przejścia na emeryturę
w  1981  r. W  fabryce powstawa-
ły pierwsze w  Polsce żniwiarki
konne, a w 1954 r. rozpoczęła się
produkcja kombajnów ZMS-4.
W 1963 r. kierownictwo FMŻ zdało
sobie sprawę z  przestarzałej już
konstrukcji KZB-3B Vistula i posta-
nowiono skonstruować na jej
bazie nowoczesny kombajn. Nowa
maszyna o symbolu KZS-4 powsta-
wała pod kierunkiem inż. Tadeusza
Michalskiego, kierownika Zakła-
dowego Biura Konstrukcyjnego.
Na początku lipca 1964  r. z  hali
prototypowni wyjechał egzemplarz
prototypowy kombajnu KZS-4
Rekin. Przeprowadzone badania
www.niedziela.pl
potwierdziły słuszność założeń
konstrukcyjnych, ale było sporo
usterek natury wytrzymałościowej
i funkcjonalnej. Poprawiany model
Rekina był poddawany dalszym
próbom eksploatacyjnym aż do
jesieni 1966 r., kiedy to zdecydo-
wano o  definitywnym zamknię-
ciu prac nad tym kombajnem. Po
tej klęsce w  Warszawie zaczęto
mówić o  zaniechaniu produkcji
kombajnów w  FMŻ i  przesta-
wieniu jej na produkcję prostych
urządzeń gospodarskich. Zmia-
na profilu produkcji łączyła  się
jednak z  koniecznością zwolnie-
nia ok. 1000 pracowników oraz
oznaczała konieczność rezygna-
cji z dotychczasowych inwestycji
i wielu maszyn zakupionych w celu
łatwiejszego i  dokładniejszego
wykonywania kombajnów. W FMŻ
podjęto ryzykowną i  nieoficjalną
decyzję o próbie skonstruowania
zupełnie od podstaw pierwszego
polskiego kombajnu odpowiadają-
cego światowym wymogom. Staw-
ka w tej grze była bardzo wyso-
ka – była nią przyszłość zakładu.
Powstał nieformalny zespół kon-
struktorów, na którego czele stanął
inż. Bolesław Rostowski, wówczas
już główny konstruktor. Czasu było
niewiele, dlatego pierwsze proto-
typy nowych maszyn były goto-
www.niedziela.pl
we już w 1968 r. Tak zaczęła się
najważniejsza gra w historii FMŻ.
Jokerem okazał się KZS-3 Bizon.
Miał m.in. hydrauliczne wspo-
maganie układu kierowniczego,
a wtedy to była rzadkość, centralne
sterowanie hydrauliczne układami
napędów i regulacji bez potrzeby
opuszczania stanowiska kierow-
niczego. Pan Bolesław wspominał,
że władze PRL-u rozważały wów-
czas przerwanie produkcji w Płoc-
ku i  postawienie na import. Do
wyboru były dwa warianty: kom-
bajn Niwa z ZSRR lub Fortschritt
E 512 z NRD. O Bizona trzeba było
stoczyć prawdziwą batalię. Mimo
silnie popieranej przez polskie wła-
dze koncepcji radzieckiej doszło do
trójstronnych badań. W  testach
z  udziałem maszyn rolniczych
z ZSRR i NRD to prototypy Bizo-
na okazały się zdecydowanie naj-
lepsze. W  1971  r. rozpoczęła się
seryjna produkcja kombajnu.
Tysięczny egzemplarz wyprodu-
kowano na 1 maja 1972  r. Pod
kierownictwem inż. Rostowskiego
zostały opracowane konstrukcje
wszystkich produkowanych w Pol-
sce kombajnów. Z płockiej fabryki
na polskie pola wyjechały tysiące
modeli tych maszyn. Zresztą nie
tylko na polskie! Kombajny Bizon
były eksportowane do następu-
jących krajów: na Białoruś, do
Brazylii, Czechosłowacji, Danii,
Finlandii, Grecji, Iranu, Irlandii,
Hiszpanii, Pakistanu, Stanów
Zjednoczonych, Syrii, Szwecji, na
Ukrainę, Węgry, do Wielkiej Bryta-
nii, Włoch i innych. Sukces spowo-
dował, że władze PRL-u musiały
kogoś nagrodzić. Było to ówczesne
kierownictwo fabryki, działacze
partyjni i wytypowani przez nich
robotnicy. Dopiero w lipcu 1974 r.
zespół konstruktorów Bizona
(Bolesław Rostowski, Zbigniew
Niewiadomy, Wacław Wojciechow-
ski, Leopold Grębosz i  Tadeusz
Szymański) otrzymał Nagrodę
Państwową I  stopnia w  zakresie
budowy maszyn i elektroniki.
Rostowski był inżynierem z krwi
i  kości. Zasadniczym i  twardym
perfekcjonistą, który nie uznawał
stwierdzeń typu: „tego nie da się
zrobić”, „to jest niewykonalne”.
Znał kilka języków obcych (niemiec-
ki, francuski, rosyjski i  angielski
oraz łacinę i grekę), dzięki czemu na
bieżąco śledził rozwój konstrukcji
maszyn na świecie. Na emeryturę
przeszedł w 1981 r., choć później
jeszcze przez kilka lat współpraco-
wał z zakładem – do 1988 r. Praca
w  fabryce nie była jego jedynym
zajęciem – uczył również przedmio-
tów zawodowych, takich jak: rysu-
nek techniczny, budowa maszyn,
w  Zespole Szkół Technicznych
w Płocku w technikum wieczoro-
wym. W latach 70. ubiegłego wieku
prowadził też prace dyplomowe
studentów filii Politechniki War-
szawskiej w  Płocku. Był ponadto
współautorem pięciu patentów.
Na emeryturze
Pan Bolesław pasjonował się tech-
niką i lotnictwem (współpracował
z płockim Aeroklubem Ziemi Mazo-
wieckiej) oraz uwielbiał fotografię –
mimo podeszłego wieku świetnie
radził sobie z aparatem cyfrowym
i  dużo fotografował. Namiętnie
grał w  szachy z  synem bądź...
z komputerem. Miał w domu obraz
z myśliwcem PZL P-24, który sam
namalował. Cytował z  pamięci
wiele łacińskich sentencji (oczy-
wiście w oryginale), bo uważał, że
wykształcony człowiek powinien je
znać. Pomimo nacisków nie zapisał
się do partii i zawsze uczestniczył
w niedzielnej Mszy św. Gdy stan
zdrowia nie pozwalał mu już na
wychodzenie z  domu, korzystał
z transmisji telewizyjnej Mszy św.
Teresa i  Bolesław byli małżeń-
stwem ponad 65 lat.
Bolesław Rostowski zmarł 31 lip-
ca 2016 r. w Płocku. Miał 95 lat.
I
21 maja 2017 . nr 21
niedziela
42
niedziela
nr 21 . 21 maja 2017
43
Zgłoś jeśli naruszono regulamin