J13 A5 ilustr.pdf

(2867 KB) Pobierz
Małgorzata Musierowicz
Tygrys i Róża
Cykl: Jeżycjada Tom 13
Pierwsze wydanie polskie 1999 r.
Projekt okładki i ilustracje Małgorzata Musierowicz
Opowieść o czternastoletniej Laurze Pyziak, zwanej
Tygryskiem. Dziewczyna, wkraczając w trudny okres
dojrzewania, zapewnia swojej mamie oraz całej rodzinie wiele
niespodzianek. I to dzięki nim jedna z czterech ciotek Tygryska,
Natalia, która po rozstaniu ze swoim narzeczonym Filipem
uważała, że musi przejść przez życie samotnie, odnajdzie
człowieka, dzięki któremu będzie mogła zacząć naprawdę żyć...
Spis treści:
Czwartek, 18 lutego 1999...............................................................................................................................................3
Piątek, 19 lutego............................................................................................................................................................51
Sobota, 20 lutego........................................................................................................................................................124
Niedziela, 21 lutego....................................................................................................................................................187
-2-
Czwartek, 18 lutego 1999.
1.
Caluteńki Poznań zasypany został śniegiem, a wciąż jeszcze
wichura dostarczała świeżych zapasów bieli. Ulice były
wyludnione - komu by się chciało przedzierać przez te zaspy?
Ten, kto właśnie dotarł szczęśliwie do domu po pracy lub po
szkole, siedział sobie teraz w miłym cieple i reanimował się
gorącą zupą. Laura też by tak chciała, lecz, niestety, nie miała nic
do gadania: mama wydelegowała ją do pomocy Grzegorzowi.
Perfer et obdura!
1
Teraz, czując się jak uciśniony Kopciuszek lub
inna piękna baśniowa sierota, młodsza Pyziakówna brnęła za
swym ojczymem, taszcząc połowę zakupów, podczas gdy front
1
Znoś i panuj nad sobą! (łac.)
-3-
atmosferyczny znad Skandynawii przemieszczał się gwałtownie
ulicą Dąbrowskiego. Wiedzie ona prosto jak strzelił ze wschodu
na zachód (lub
vice versa
2
) i już od ponad wieku w sposób
symboliczny wystawiona jest na powiewy znad Azji lub, wręcz
przeciwnie, Europy.
Laura sugerowała Grzesiowi, żeby wziąć samochód i pod jego
osłoną udać się na sprawunki. Lecz pomysł ten nie spotkał się z
życzliwym przyjęciem. Świeżo kupiony w systemie ratalnym ford
traktowany był przez właściciela jak żywa istota, i to w dodatku
cechująca się wrażliwym zdrowiem oraz czułym usposobieniem.
Tak delikatnego tworu nie wyprowadza się na dwór w niepogodę.
Można to natomiast zrobić pasierbicy. Cóż z tego, że boli ją
gardło, cóż z tego, że strzyka jej w uchu? Pasierbicy nikt o zdanie
nie pyta. Pasierbicy nie ceni się nad miarę. Rzuca się ją na pastwę
zamieci i każe dźwigać zapasy soku „Dr Witt” w ciężkich butlach,
cały kontenerek proszku do prania oraz dwa kilogramy jabłek.
Tak użalając się nad sobą (zawsze jej to dobrze robiło), Laura
nie miała pojęcia, że może być jeszcze gorzej, że mianowicie jej
ojczym może spotkać na swej drodze dawnego kolegę ze studiów,
czyli Jerzego Hajduka, dyrektora liceum imienia Żeromskiego.
Zderzywszy się na chodniku przed Teatrem Nowym, obaj brodaci
panowie wydali radosne okrzyki zdumienia i oznajmili sobie
nawzajem, że dawno się nie widzieli. Laura nie dostrzegała w tym
fakcie niczego zdumiewającego. Grzegorz Stryba z zasady nie
chadzał na wywiadówki swych dwu przybranych córek, toteż nie
miał sposobności ujrzeć kolegi Hajduka w roli wychowawcy
starszej z nich, Róży. Jerzy Hajduk natomiast, jako szef wielkiej
placówki oświatowej o sporej renomie oraz chlubnej tradycji, po
prostu,
ex definitione
3
, nie mógł mieć czasu na spotkania
2
3
Na odwrót.
Co wynika z definicji
-4-
towarzyskie. Nawiasem mówiąc, Laura nie zamierzała w roku
przyszłym iść szlakiem rodzinnej tradycji i zdawać do liceum
Żeromskiego. Po pierwsze, dyrektor jej się nie podobał. Po drugie,
pociągający Wiktor Lelujka uczył się w „Marynce”, czyli w
liceum św. Marii Magdaleny; nadto, nauczyciele z „Marynki” nie
pozostawali w długoletnich związkach przyjaźni z domem
Borejków, co nareszcie dać mogło przynajmniej jednej jego
mieszkance upragnioną anonimowość i odrobinę choćby
wolności.
- Co porabiasz, stary łobuzie? - wypytywali się wzajemnie
panowie, gdy tymczasem śnieg nieodgadnionym sposobem dostał
się Laurze pod czapkę i w głąb dekoltu. Postawiła zakupy obok
nogi ojczyma i bez słowa schroniła się pod daszkiem,
osłaniającym wejście do teatru, zaś dwaj kumple z UAM stali,
stali i stali, i nie mogli się rozstać, wymieniając informacje o
swych sukcesach naukowych, rodzinnych i zawodowych.
Grzegorz opowiedział nawet o czekającym go wyjeździe do
Kanady oraz o swej nowej książce, zaś Jerzy Hajduk podzielił się
z kolegą wiadomościami o swym udziale w reformie oświaty.
Potem jęli wspominać poszczególnych kolegów i koleżanki z
wydziałów matematycznego i fizycznego UAM, dzieląc się
wiadomościami - często wstrząsającymi - o ich obecnych losach.
O ile Laura dobrze zrozumiała poprzez świst wichury, jeden z
ówczesnych prymusów został kimś ważnym w rządzie Buzka, zaś
koleżanka matematyczka trafiła do ścisłego grona doradców
ministra edukacji. Tą prostą drogą dwaj starzy kumple znaleźli się
we wzburzonym nurcie tematycznym, złożonym z narzekań i
konstruktywnej krytyki; omówili więc pokrótce wszystkie cztery
wielkie reformy społeczne, zwekslowali w sposób naturalny na
strajki anestezjologów, a zakończyli opiniami na temat rolniczych
blokad na drogach (byli im zasadniczo przeciwni).
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin