realiści, pozytywiści, rewolucjoniści.doc

(25 KB) Pobierz

Polska Ludowa: realiści, pozytywiści, rewolucjoniści

 

AUTOR: Robert Walenciak              |  Luty 17, 2020

Polska Ludowa w każdym okresie swojej historii, poza stalinowskim, starała się wykorzystywać jak najlepiej istniejące szanse

 

Dr Paweł Sękowski – prezes Stowarzyszenia Kuźnica, adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor historii UJ i Sorbonne Université, członek Komisji PAU do Badań Diaspory Polskiej, nauczyciel dwujęzycznej klasy z językiem francuskim w XX LO w Krakowie.

 

Prezydent Macron podczas wykładu na Uniwersytecie Jagiellońskim apelował do Polaków, żeby nie dali sobie pisać historii od nowa. Mówił to, myśląc o rewizjonizmie dotyczącym lat 80. XX w. A my możemy zapytać o lata 40. O opowieści dotyczące tamtego okresu – że np. jeden okupant zastąpił drugiego.

– Myślę, że ci Polacy, którzy pamiętają tamte czasy, pamiętają Polskę Ludową, gomułkowską, gierkowską czy nawet Polskę lat 80., wiedzą, że tak nie było. Natomiast muszę z przykrością stwierdzić, że ta narracja trafia do dużej części najmłodszego pokolenia. Tych, którzy są produktem obecnego systemu oświaty, tej opowieści, która z reguły jest przekazywana w dzisiejszej szkole. Mam zajęcia przede wszystkim ze studentami, ale uczę też w liceum, więc widzę, jak młodzieży wtłaczane są działające na podświadomość schematy opisujące Polskę Ludową.

 

Młodzi uważają, że w roku 1945 przyszli nowi okupanci?

– Nie chcę generalizować, ale wielu tak uważa. Co ciekawe, również spośród tych, którzy światopoglądowo czy politycznie identyfikują się jako osoby lewicowe. Oni w aspekcie historycznym zostali opanowani przez tę narrację, ponieważ była im wtłaczana przez cały okres edukacji w III RP.

 

Co pan im wtedy mówi?

– Mówię, oczywiście jeśli to jest w jakimś odniesieniu do realizowanego materiału, że tak nie było. Poczynając od wyzwolenia spod okupacji niemieckiej, które zawsze nazywam wyzwoleniem. Mówię, że było to zakończenie najkrwawszej wojny w dziejach Polski. I że późniejsze rachuby części podziemia na III wojnę światową były, po pierwsze, nierealne, a po drugie, byłaby ona katastrofą dla społeczeństwa.

 

Te rachuby nie miały oparcia w rzeczywistości.

– Mówi się, że ostatnim sygnałem tego, że alianci zachodni rzeczywiście brali jeszcze pod uwagę jakąkolwiek potencjalną interwencję, która byłaby w sprzeczności z interesami Związku Radzieckiego w tej części Europy, były jednostronne plany wojskowe opracowywane na polecenie brytyjskiego premiera Winstona Churchilla przed powołaniem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. To była późna wiosna 1945 r. Ale to, że Churchill kazał takie plany opracować, nie oznacza, że brał poważnie pod uwagę taką ewentualność. Poza tym informacja o przygotowywaniu tych planów spotkała się z jednoznacznym, zdecydowanym sprzeciwem Stanów Zjednoczonych. Było więc wiadomo, że ten temat, jako realny, nie istnieje.

 

A po utworzeniu TRJN sprawa sama się rozwiązała.

– Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej był efektem konferencji jałtańskiej z lutego 1945 r., a tym samym rezultatem wspólnej decyzji Wielkiej Trójki, a nie jakimś chytrym planem Stalina. To jest kluczowe. Podobnie jak przygotowanie wyborów. Ustalenia z Jałty przedstawia się w dominującej narracji jako zdradę jałtańską, tymczasem była to z puntu widzenia Stanisława Mikołajczyka i całego niezależnego ruchu ludowego „nadzieja jałtańska”, a nie zdrada. Na obietnicach z Jałty budowano nadzieję, że powstanie rząd, do którego wejdą przedstawiciele demokratycznych sił z emigracji – choć oczywiście różnie to interpretowano – i że przygotowane zostaną również demokratyczne wybory.

 

Czy w roku 1945 wszystko było już przesądzone?

 

Toczy się wciąż dyskusja, jak tamten czas należy rozumieć. Czy w roku 1945 wszystko było już przesądzone i Polska została oddana Stalinowi, więc powrót Mikołajczyka i działalność PSL były bez sensu? A może Polska wcale nie musiała wylądować w orbicie stalinowskiej i historia mogła się potoczyć inaczej? Wiele kwestii, zwłaszcza międzynarodowych, złożyło się na to, że stało się tak, jak się stało.

– Jestem zwolennikiem tego drugiego stwierdzenia. Oczywiście nierealne mogły być projekty, istniejące jeszcze latem 1946 r. w otoczeniu Mikołajczyka, żeby nawiązać kontakt z ambasadą radziecką i sondować, czy jest możliwość, aby Związek Radziecki oparł się w Polsce na mającym autentyczne poparcie społeczne ruchu ludowym. Ale przecież w tym czasie nawet polscy komuniści nie wiedzieli, jakie będą plany Stalina. Niepokoiło ich, że Stalin tak dużą sympatią darzył Józefa Cyrankiewicza, co zresztą dla niego samego było wielkim zaskoczeniem. Nie zgodzę się więc z tym, że wszystko było z góry ukartowane. Myślę, że tutaj pewną rolę odegrały emocje, względy personalne, nade wszystko zaś zmienna sytuacja międzynarodowa.

 

Kup nasze książki o historii PRL

Symbol zmieniających się okoliczności: gdy Mikołajczyk w 1944 r. był w Moskwie, odrzucił propozycje Stalina. Później, w roku 1946, już je przyjął, ale Stalin nie był tym zainteresowany – już miał więcej.

– Generalnie Mikołajczyk, można powiedzieć, przespał okazję, spóźnił się. Ale na jego usprawiedliwienie dodam, że aż do października 1944 r. nie wiedział o postanowieniach z Teheranu, z przełomu listopada i grudnia 1943 r. Że alianci zachodni godzą się na ogólnie nakreśloną linię Curzona, bliską linii Bugu, jako wschodnią granicę Polski. Gdyby miał tego świadomość, być może wcześniej wykazałby się realizmem politycznym, jaki zaczął wykazywać później. Właśnie odkąd się dowiedział o ustaleniach z Teheranu.

 

A kiedy się dowiedział?

– Było to podczas konferencji moskiewskiej, w październiku 1944 r. Jest jeszcze jeden ważny element – Mikołajczyk, mimo że był wówczas premierem rządu na uchodźstwie, nie czuł się legitymizowany, żeby w imieniu całego obozu politycznego działającego na emigracji, całego rządu londyńskiego, przystać na stanowisko Stalina. Dlatego w listopadzie tego samego roku podał się do dymisji, a wraz z nim inni ludowcy zasiadający dotąd w rządzie londyńskim, i właśnie wtedy cały ruch ludowy zmienił stanowisko w kwestii granicy wschodniej, w imię zachowania wpływu na kształt powojennej Polski.

 

Mikołajczyk nie miał siły Sikorskiego…

– Nie miał jej, natomiast rozumował logicznie. Skoro alianci zachodni zgadzają się na granicę na Bugu, w dodatku przez cały rok go o tym nie informują, mimo całego kontekstu międzynarodowego, mimo powstania warszawskiego, które – co przecież dla Anglosasów było oczywiste – politycznie zwrócone było przeciwko Stalinowi, to znaczy, że ich stanowisko się nie zmieni. I od października 1944 r., od klęski powstania i powzięcia informacji o ustaleniach z Teheranu, wykazywał się politycznym realizmem. Zgoda – ostatecznie poniósł klęskę, przegrał. Ale w roku 1945, nawet 1946, wcale nie było to przesądzone. A poza wszystkim na pewno wykazał się większym realizmem niż ci, którzy w Londynie oskarżali go o zdradę.

 

Mógł inaczej poprowadzić swoje działania jako wicepremier w rządzie jedności narodowej?

– Może gdyby okazał się bardziej elastyczny w trakcie negocjacji na temat wspólnego bloku przed wyborami, które odbyły się w styczniu 1947 r.? Bo tutaj była ewidentnie przez pewien czas osobna linia PPS Cyrankiewicza i Osóbki-Morawskiego, odrębna od PPR. Oni dążyli do porozumienia z PSL i wspólnej listy.

 

Bo PPS byłaby wtedy w środku.

– PPS mogłaby wówczas rozgrywać, równoważyć wpływy z lewej i prawej strony. Ale PPR trwała na stanowisku, żeby nie dopuścić do tego porozumienia na warunkach innych niż całkowite podporządkowanie PSL. PPR już działała z pozycji siły. Mikołajczyk jednak nie ułatwiał sprawy, bo w imieniu PSL postawił zaporowy warunek 75% mandatów w ramach bloku dla swojego stronnictwa. Realne negocjacje w sprawie wspólnego startu w wyborach zostały zakończone już w lutym 1946 r

3

Zgłoś jeśli naruszono regulamin