Tyniecka brama.docx

(119 KB) Pobierz

Tyniecka brama

 

 

 

24.10.2000
Geoturystyka dla każdego

 

Artykuł z gazety: “Dziennik Polski”

 

 

 

Opactwo tynieckie

 

Opactwo tynieckie

 

 

 

W historycznej i geologicznej przeszłości
"W Tyńcu, w gospodzie pod Lutym Turem należącej do opactwa, siedziało kilku ludzi słuchając opowiadania wojaka bywalca...", tak zaczyna się powieść Henryka Sienkiewicza - Krzyżacy. Nie ma tu już teraz takiej gospody, ale wokół nas pełno jest okruchów historii - tej z mijającego stulecia i sprzed kilku wieków, a także tej z czasów prehistorycznych i z odległej, geologicznej przeszłości. Gdy dodamy do tego urodę krajobrazu - Wisłę przepływającą między jurajskimi wzgórzami - trudno dziwić się, że okolice Tyńca od dawna były celem podmiejskich wycieczek.
Po lewej stronie - stojąc na brzegu Wisły - wznosi się wzgórze zwieńczone zabudowaniami opactwa tynieckiego, a po prawej - wzgórze Winnica, stopniowo zabudowywane od strony wschodniej i opadające ku zachodowi wysokim, skalistym stokiem, miejscami już zakrytym krzewami i drzewami. Nazwa wzgórza pochodzi stąd, że jeszcze przed kilkuset laty istniały tu winnice, a uprawa winnej latorośli była prowadzona także na innych, sąsiednich wzgórzach. I nic dziwnego, bowiem w średniowieczu panował tu klimat znacznie łagodniejszy i cieplejszy niż obecnie, podobny do tego z południowych stoków Karpat i z Niziny Węgierskiej. Niestety klimat zmienił się, a w okolicach Tyńca nie ma już winnic, ale można doszukać się tu jeszcze śladów piwnic wkopanych w stoki, w których wina dojrzewały

 

Opactwo na skale
Z parkingu kierujemy się wzdłuż biegu Wisły, ku południowi, aby zaledwie po kilkudziesięciu metrach znaleźć się u stóp skałek wapiennych, ograniczających od zachodu wzgórze klasztorne. Skałki osiągają 20-30 m wysokości, a są one utworzone z wapieni wieku górnojurajskiego, wykształconych jako facja wapienia skalistego. Są one nieuławicone i odznaczają się brakiem krzemieni, natomiast wybitna podatność na procesy krasowe powoduje, że przecinające je szczeliny i spękania zostały znacznie poszerzone i miejscami rozdzielają wapienną skałę na stopniowo izolujące się formy skalne. Działalność czynników krasowych przejawia się także obłymi kształtami skałek, nierówną fakturą ich powierzchni oraz tworzeniem się nisz i wgłębień, niekiedy wypełnionych osadem zawierającym kostki i zęby małych kręgowców oraz skorupki ślimaków.
Kościół i zabudowania opactwa wieńczące tynieckie wzgórze są ze wszech miar godne zwiedzenia. Warto przypomnieć, że według przekazu Jana Długosza w XV wieku była to "góra zamkowa znakomicie umocniona murami, wieżami tudzież innymi środkami obronnymi...". Badania archeologiczne wykazały, że kilkaset lat przed naszą erą istniał tu gród kultury łużyckiej z zabudowaniami usytuowanymi wzdłuż wału przebiegającego po zewnętrznej stronie obecnych zabudowań klasztornych. Około roku 1070, za panowania króla Bolesława Śmiałego, osadzono tu zakon benedyktynów i zbudowano romański kościół, wielokrotnie następnie przebudowywany, chroniony wałami i murami obronnymi. W latach 1771-72 była to ostoja konfederatów barskich. Na podstawie decyzji władz austriackich klasztor został w 1816 r. skasowany, a benedyktyni powrócili tu dopiero w 1939 r.
 

 

Tyniec

 

Tyniec

Tyniec
 

 

 

Gdy zatrzęsła się ziemia
Warto zwrócić uwagę na większe i mniejsze bloki wapienne, nagromadzone u podnóża ściany skalnej, a częściowo zanurzone w wodach Wisły. Jest to widoczny ślad wielkiego obrywu skalnego, wywołanego przez wstrząs tektoniczny. W wydanym pod koniec XIX wieku "Słowniku Geograficznym" znajdujemy następującą wzmiankę o tym, co stało się w Tyńcu: "Trzęsienie ziemi w roku 1786 uszkodziło mury i spowodowało oberwanie się złomu skały, która wpadła do Wisły". Ilość przemieszczonego wówczas materiału skalnego była tak znaczna, że z koryta rzeki usuwano bloki skalne, aby przywrócić jej spławność.
Chcąc odnaleźć inne ślady tego zjawiska trzeba odwiedzić kościół św. Katarzyny w Krakowie. Znajdziemy tam inskrypcję w trzech językach, w której zapisano, że właśnie w 1786 r., w wyniku trzęsienia ziemi, zniszczone zostało sklepienie nawy głównej i kościół został zamknięty. Ówczesny sejm galicyjski podjął nawet decyzję o zburzeniu świątyni, jednakże w wyniku podjętej odbudowy otwarto ją w roku 1864, a więc w 78 lat po brzemiennym w skutkach zjawisku geologicznym.
Blokowisko skalne w Tyńcu jest miejscem unikatowym, gdzie efekt wstrząsu tektonicznego można zobaczyć na własne oczy, gdzie można go dotknąć własną ręką.

Śmieci na brzegu rzeki
W czasie powodzi na brzegach Wisły tworzą się nagromadzenia materiału odkładanego przez wezbraną rzekę. Są to zeschnięte trawy, patyki, fragmenty drewna, a także puszki, słoiki i inne odpady. Ale gdy uważnie przyjrzymy się drobnym frakcjom tego osadu, zwłaszcza używając lupy o kilkukrotnym powiększeniu, zobaczymy dużo pustych skorupek ślimaków. Takie pośmiertne nagromadzenia szczątków zwierząt określane jako tanatocenozy są materiałem bardzo interesującym i pomocnym, zarówno dla oceny warunków akumulacji szczątków organicznych, jak też dla rekonstruowania etapów zmian środowiska i migracji gatunków.
Tanatocenozy powstają jedynie w niektórych miejscach, a jedno z nich znajduje się właśnie w pobliżu blokowiska pod skałką tyniecką. Po wiosennych roztopach oraz wczesnym latem po deszczach świętojańskich wielokrotnie zbierane tu były bardzo bogate zespoły mięczaków, obejmujące nawet po 35-45 gatunków. Jednym z nich jest ślimak o polskiej nazwie rozdętka zaostrzona (Physa acuta), podobny do błotniarki, ale zwinięty w przeciwną stronę. Nie należał on do fauny polskiej, to też zdziwienie wzbudził fakt, że przed dwudziestu laty został on tu znaleziony, a udział jego skorupek w tanatocenozie przekraczał 50 proc. I wtedy właśnie, gdy zrekonstruowano historię jego migracji okazało się, iż to zrzuty ciepłych wód z fabryk i elektrowni umożliwiły mu adaptację do naszych warunków klimatycznych i stworzyły warunki inwazyjnego rozprzestrzeniania się.
W ubiegłym roku, w tym samym miejscu stwierdzono po raz pierwszy obecność innego gatunku ślimaka - wodożytki australijskiej (Potamopyrgus antipodarum). Jego inwazja na Górnym Śląsku rozpoczęła się w latach osiemdziesiątych, a obecnie dociera on do Krakowa. I tak niepostrzeżenie zmienia się świat zwierząt żyjących wokół nas.

Brama Wisły
Dolina Wisły pod Tyńcem przewija się pomiędzy jurajskimi pagórkami, które wznoszą się 40-60 m ponad jej dno i tworzą obramowanie przełomu rzecznego, zwanego Bramą Tyniecką. W najwęższym miejscu, pomiędzy skałką pod klasztorem, a wzgórzem Stróżnica w Piekarach, szerokość jej nie przekracza 400 m, jest to więc największe przewężenie doliny na całej jej długości, licząc od brzegu Karpat w okolicach Skoczowa, aż po ujście do Bałtyku.

 


Geneza tego przełomu jest bardzo interesująca, łatwo bowiem udowodnić, że nie przecięła Wisła tyniecko-piekarskich wzgórz wapiennych. Przeprowadzone ongiś wiercenia wykazały, że w odcinku przełomowym pod cienką pokrywą osadów rzecznych występują iły mioceńskie, wypełniające zapadlisko tektoniczne, które rozdziela te wzgórza. Tak więc wgłębiona forma przełomu powstała przed około 15 milionami lat i jest znacznie starsza od samej doliny, a działalność Wisły ograniczyła się do uprzątnięcia mało odpornych osadów ilastych i do odpreparowania starszych elementów rzeźby strukturalnej.
W związku z tym Bramę Tyniecką można zakwalifikować jako przełom pozorny, co w niczym nie ujmuje jej krajobrazowego uroku, a przesądza o walorach poznawczo-dydaktycznych, jako że ten typ przełomu rzecznego jest bardzo rzadko spotykany.

Tam gdzie wydobywano wapień
Spod tynieckiej skałki warto przejść około 1 km na południe wałem Wisły pod stromy, zalesiony stok wzgórza Grodzisko, aż do wysokiego, dawno nieczynnego kamieniołomu. Na jego ścianach widoczne są wyraźnie uławicone wapienie, zawierające dość liczne buły krzemionkowe. W okolicach Tyńca jest to druga (obok wapieni skalistych) odmiana facjalna utworów górnojurajskich - wapienie ławicowe. Nie łatwo nam będzie znaleźć tu dobrze zachowane skamieniałości, ale przy pewnej dozie cierpliwości i uwagi możemy dostrzec odciski lub ośródki gładkich lub żeberkowanych ramienionogów i amonitów, kolce jeżowców lub kielichy gąbek, a przynajmniej ich przekroje. Wapienie są poprzecinane szczelinami, z których część jest nieco poszerzona i wypełniona zielonymi lub brunatnymi iłami i iłami piaszczystymi. Są to utwory pochodzące z wietrzenia skał jurajskich i kredowych w ciepłym, trzeciorzędowym klimacie, a datuje się je na 20-30 milionów lat wstecz. W zwiedzanym wyrobisku eksploatacyjnym wydobyto znaczną ilość kamienia wapiennego, którą można oszacować na 30-40 tysięcy ton. Część jego była spławiana Wisłą do Krakowa, ale część wykorzystywano na miejscu, a kamień ten był użytkowany już w czasach prehistorycznych.

Fortyfikacja na Grodzisku
Wąska i stroma, ale znakowana ścieżka turystyczna, prowadzi na pokrytą lasem wierzchowinę wzgórza, wznoszącą się aż 70-80 m ponad dno doliny. Osiągając ją, z lewej strony można zobaczyć dość wyraźnie zaznaczony wał o wysokości kilku metrów. Idąc wzdłuż niego łatwo mozna przekonać się, że kontynuuje się on na znacznym odcinku i konturuje z trzech stron całe wierzchowinowe spłaszczenie, tworząc kamienną fortyfikację z wejściem od strony wschodniej. Tu przechodzi przez niego droga, przy której najlepiej widoczna jest konstrukcja obwałowania, złożonego z bloków i fragmentów wapieni jurajskich.
Badania archeologiczne wykazały, że pod nasypem kamiennym znajdowało się drewniane ogrodzenie, będące pierwszą fazą tego umocnienia. Materiał skalny pochodzi zapewne z najbliższego otoczenia, był więc tu pozyskiwany przez ówczesnych mieszkańców już kilkaset lat przed naszą erą. W obrębie obwałowania nie znaleziono śladów zabudowy, nie był to więc gród tylko refugium czyli miejsce schronienia dla zamieszkujących okolicę plemion kultury łużyckiej, zasiedlających okolice Tyńca pod koniec okresu halsztackiego i w okresie lateńskim, a więc we wczesnej epoce żelaza. W ubiegłym stuleciu wierzchowina Grodziska była całkiem odlesiona i zajęta pod uprawy, a w jej środkowej części na starej mapie katastralnej zaznaczony jest mały zbiornik wodny, jednak śladów jego nie udało się dotychczas odszukać.
 

 

 

STEFAN WITOLD, ALEXANDROWICZ

Prof. dr hab. inż. Stefan Witold Alexandrowicz jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej, oraz członkiem czynnym i dyrektorem Wydziału Przyrodniczego Polskiej Akademii Umiejętności

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin