Spis treści:
Życie pozagrobowe
Hierarchia służbowa
Nieliniowa wojna
Zasady użycia siły
Tragiczna scena finałowa
Przymusowe odejście
Podziękowania
ŻYCIE POZAGROBOWE
– Uczestniczymy w nieliniowej wojnie. To oznacza, że nie ma żadnych „stron”. Nie ma prawdziwych sojuszników, ustalonych wrogów ani określonego pola walki. Konflikt przenika dziedziny finansów, komunikacji, propagandy, terroryzmu i wojskowości w postaci zmieniającej się nieustannie matrycy, która może zniszczyć kulturę, doprowadzić do upadku gospodarkę lub wywołać wojnę, zależnie od wagi i kierunku sprzecznych interesów...
– W tym naszych – przerywa porucznik Logan, jakby to był jakiś ważny kontrapunkt dla mojej argumentacji.
Nie jest.
– W tym naszych interesów – przyznaję. – Bez względu na to, kurwa, jakie one są.
Nazywam się James Shelley, jestem kapitanem Oddziału Uderzeniowego GRK 7–1, połączonej grupy bojowej, która nie istnieje w żadnych oficjalnych dokumentach armii amerykańskiej. Ray Logan jest moim zastępcą. Prowadzimy cichą rozmowę kilka kroków od sześciu żołnierzy przydzielonych do GRK 7–1.
Zajmujemy tymczasowe prycze wstawione do pomieszczenia torpedowego wielozadaniowego okrętu podwodnego typu Virginia, należącego do marynarki wojennej USA, który płynie obecnie pod lodową, zimową czapą Oceanu Arktycznego. Reszta oddziału śpi na prowizorycznych dwupoziomowych kojach, ustawionych podłużnie między zielonymi korpusami torped umocowanych na stelażach. Większości żołnierzy nie widać, przynajmniej tych na dolnych posłaniach, a ich sprzęt leży w porządku na górnych kojach. Tylko Logan i ja czuwamy, naradzając się u końca wąskiego przejścia biegnącego między podstawami prycz i stelaży z torpedami.
– Rzecz w tym – mówię dalej – że dobrzy i źli faceci będą się zamieniać rolami; będą musieli to robić wraz ze zmianą sytuacji. Nigdy nie wiadomo, kto będzie wrogiem w przyszłym roku albo podczas następnego starcia.
Ray Logan jest biały i ma dwadzieścia cztery lata, czyli rok mniej ode mnie. Ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, więc nie jest wysokim mężczyzną, ale jego szczupła sylwetka i rzeźbione rysy twarzy dałyby mu zajęcie statysty, gdyby zamiast wojska wybrał Hollywood. Jest urodzonym wojownikiem i lubi być na czele każdego ataku, więc to, że zerka niespokojnie przez ramię, jakby się obawiał, że ktoś z oddziału nas podsłuchuje, sprawia niemal surrealistyczne wrażenie. Podążam za jego wzrokiem, ale widzę jedynie brzydką bosą stopę...
renfri73