Victoria Quinn - Obsidian 02 - Black Diamond (tłumaczenie nieoficjalne).pdf

(2398 KB) Pobierz
Strona | 1
BLACK DIAMOND
Victoria Quinn
Tłumaczenie: Nikus001
Korekta: Monika290520
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji
twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści
materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu
innym niż marketingowym, łamie prawo.
Strona | 2
Życie z Christopherem nie było tak dziwne, jak się spodziewałam.
Mieszkanie było na tyle duże, że nie potrzebowaliśmy współdzielić zbyt
dużo
miejsca. Miał
główną
sypialnię
z
własną
łazienką
i
prysznicem. Korzystałam z łazienki dla gości w pobliżu salonu, więc nie
wchodziliśmy sobie nawzajem w drogę, rano przed pracą. Żadne z nas nie jadło
zbyt wiele, więc dzielenie się jedzeniem też nie stanowiło problemu. Raz w
tygodniu chodziliśmy do sklepu spożywczego i kupowaliśmy podstawowe
produkty, zaś brudne naczynia nigdy nie piętrzyły się w zlewie, ponieważ żadne
z nas ich nie używało.
Oczywiście, Christopher często sprowadzał kobiety do mieszkania. Kiedy
jedna z jego lasek po raz pierwszy na mnie spojrzała, wzgardziła mną, uważając
za zagrożenie. Ale kiedy Christopher wyjaśnił, że jestem jego biedną siostrą,
która musiała się u niego rozgościć, uśmiechnęła się.
Poza tym, wszystko było w porządku.
Nie potrzebowałam kierowcy, żeby odwoził mnie do pracy, ponieważ
moje biuro znajdowało się zaledwie dwie przecznice dalej. Calloway nie miał
nic przeciwko temu, że tam chodzę, zwłaszcza, że Christopher i tak musiał iść w
tym samym kierunku. Więc miałam kogoś, kto dotrzyma mi towarzystwa
podczas tej krótkiej podróży.
Pewnego popołudnia wróciłam do domu, by znaleźć Christophera na
kanapie z zimnym piwem postawionym na podstawce. Nadal był ubrany w
Strona | 3
koszulę z kołnierzykiem i krawat, a marynarka była przerzucona przez oparcie
kanapy
- Hej.
- Yo. – Nie oderwał oczu od telewizora. – Jak tam śmierdzący bezdomni?
Położyłam torebkę na blacie i wyciągnęłam telefon.
- Christopher, nie nazywaj ich tak.
- Dlaczego? Zapytał. – Przecież to prawda.
- Ale mimo to.
- Dawno, dawno temu byliśmy śmierdzącymi, bezdomnymi ludźmi. –
Wciąż wpatrywał się w ekran, chociaż nie wydawał się być tym zainteresowany.
Zrezygnowałam z rozmowy, ponieważ i tak było to bezcelowe.
- Jak tam w pracy?
- Dobrze. Wskaźniki akcji są wysokie. Sporo sprzedaję.
Nigdy nie dbałam o jego zawód ani nie próbowałam go zrozumieć. To
było zbyt matematyczne i nieprzewidywalne dla mnie. Zawsze interesowały
mnie zachowania ludzi i społeczeństwa, a nie zarabianie pieniędzy.
Chwyciłam pocztę leżącą na ladzie i przewertowałam ją, niczego nie
widząc. Przekierowałam pocztę na to mieszkanie, więc nie musiałam cały czas
chodzić do mojej starej skrytki pocztowej. Jeśli Hank naprawdę chce uprzykrzyć
mi życie, może tu przyjść. Mój kij z chęcią się z nim przywita.
Zdjęłam obcasy i opadłam na fotel czując, jak stopy w końcu odprężyły
się po długim dniu chodzenia w biurze.
- Co słychać u księcia z bajki?
- Nie wiem, do kogo się odnosisz. – Spojrzałam na telewizor, widząc
kreskówkę. Christopher był dorosłym mężczyzną, który odnosił sukcesy i był
inteligentny ale nadal zachowywał się jak dziecko. Ponieważ żadne z nas
naprawdę nie miało dzieciństwa, nie wypominałam mu tego gówna.
- Daj spokój. Dobrze wiesz o kogo mi chodzi.
- Masz na myśli mojego seksownego chłopaka?
Strona | 4
Przewrócił oczami.
- Pewnie. Cokolwiek.
- Dobrze. Cieszy się, że przeprowadziłam się tutaj z tobą.
- Założę się – powiedział ze śmiechem. – W ten sposób mogę się
upewnić, że nie zrobisz niczego głupiego.
- Nigdy nie robię głupich rzeczy – odparowałam.
- Walczyłaś z bandytą, który włamał się do twojego mieszkania, rozwalił
ci wargę i posiniaczył twarz. – Odwrócił wzrok ku mnie, posyłając mi
wymowne spojrzenie. – Tak, robisz głupie rzeczy.
Calloway i Christopher uwielbiają rzucać mi tym w twarz. za każdym
razem.
- Okej, to jedyna głupia rzecz, jaką zrobiłam.
- Ro, mam całą listę. Ale nie mam siły, by przejść przez nią. Więc, idziesz
do niego na kolację?
Pochwyciłam jego tok myślenia.
- Próbujesz się mnie pozbyć, bo masz gorącą randkę?
- Nie nazwałbym jej gorącą randką. Raczej kumplem do pieprzenia, który
wpadł do miasta na spotkanie biznesowe.
Christopher zwykle ostrzegał mnie, kiedy potrzebował mieć mieszkanie
dla siebie i doceniłam powiadomienie, więc mogłam znaleźć sobie coś do
zrobienia. Zdecydowanie nie chciałam tu być, gdy będą się chędożyć przez 24
godziny.
- Pójdę do Calloway’a.
- Doskonale.
Jakby wiedząc, że o nim rozmawiamy, zadzwonił Calloway.
- Ooooch – powiedział Christopher. – Czyż to nie książę z bajki…
Zignorowałam ten durny przydomek i odebrałam połączenie.
- Hej, przystojniaku.
Strona | 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin