Marcel Moss - Nie odpisuj.pdf
(
1249 KB
)
Pobierz
PROLOG
MICHAŁ
Jesteś zwykłym śmieciem, którego
matka
nie powinna była urodzić.
–
przypadkowy
komentarz przypadkowego internauty
Karol
Marks rzekł przed śmiercią, że „ostatnie słowa są dla głupców,
którzy
nie powiedzieli
wystarczająco wiele”.
Gdy
myślę
o wszystkim, co
usłyszałem
na swój temat od
żony, wiem, że nie mogę postąpić
inaczej.
Zabiję ją,
zanim
zdąży choćby otworzyć usta.
Ryk
silnika samochodu toczącego się po żwirowatej dróżce słychać
z odległości ponad stu
metrów.
Oznacza to, że moja żona lada moment
zaparkuje przed domem, a potem triumfalnie pomaszeruje w stronę wysokich
dębowych drzwi. Stukot jej koszmarnie drogich szpilek będzie wiercił mi
dziurę w głowie i przypominał o tym, że Agata zawdzięcza wszystko
wyłącznie
sobie. To nie jest historia kobiety, która w akcie desperacji znajduje
sobie faceta z zasobnym portfelem, a potem zachodzi w
ciążę
i
żyje
wygodnie
za wypłatę
męża oraz państwowe świadczenia.
Kiedyś uważałem
takie
przypadki za oznakę najwyższej arogancji
i próżności. Potem poznałem moją żonę i zrozumiałem, że zawsze można
trafić
gorzej.
Czaję się
za
ścianą oddzielającą przedpokój od salonu. Za mniej niż dwie
minuty powinno być po wszystkim. Mocniejszy zryw silnika. Właśnie
wjechała w dziurę, która powstała w drodze mniej więcej dwa miesiące temu
po obfitych opadach. Wciąż jej nie załatali, choć Agata interweniowała w tej
sprawie u samego burmistrza dzielnicy. Przypuszczam, że ją zignorował, bo
od tamtej pory nie poruszała przy mnie tego tematu.
Na
pewno ją zignorował i mocno rozwścieczył. Agata nigdy nie trzaskała
naczyniami o podłogę.
Zawsze
celowała nimi we mnie.
Zerkam
na zegarek, jest pięć po ósmej wieczorem. Jeszcze chwila. Jak to
jest umrzeć o ósmej siedem dwudziestego trzeciego sierpnia? Co czuje
człowiek, który ginie z rąk najbliższej osoby?
Uśmiecham się
pod
nosem. Że też mam w sobie tyle ludzkich odczuć, by
nadal myśleć o niej jak o kimś bliskim. Na szczęście za kilkadziesiąt sekund
będzie po wszystkim. Pozbędę się raka, który od dwóch lat żeruje na mojej
godności. Usunę go z tego świata jednym uderzeniem. To takie proste.
Dlaczego
wcześniej o tym nie pomyślałem?
Brama
się otwiera i Agata płynnie wjeżdża pod górę. Musi mieć dobry
dzień, bo zawsze robi to na jedynce, a ryk sprzęgła doprowadza do szału psa
sąsiadów. Kiedyś zwróciłem jej z tego powodu uwagę. Obrzuciła mnie tym
spojrzeniem typowym dla osób o bezpodstawnym
poczuciu wyższości. Jakim
prawem śmiałem kwestionować jej umiejętności? Skąd przypuszczenia, że
kobieta sukcesu chciałaby w ogóle wysłuchiwać uwag takiego kmiota?
Czuję
tak
silne drżenie nóg, że muszę przykucnąć. Dłonie straszliwie pocą
mi się w gumowych rękawiczkach. Instynktownie mocniej zaciskam prawą
dłoń na pozłacanej statuetce, którą moja żona odebrała w październiku za
zwycięstwo w plebiscycie na Biznesową Nadzieję Roku 2018 w kategorii
innowacje w sektorze finansowym.
Pieprzona
bizneswoman.
Nie wie jeszcze, że zdobyta w zaciekłej walce
figurka będzie ostatnią rzeczą, którą zobaczy.
Dociera
do mnie trzask zamykanych drzwi volvo. Znam ten odgłos aż za
dobrze. Każdego dnia wywołuje u mnie dreszcze. Zwiastuje początek
koszmaru.
Mogę podzielić
na
trzy etapy te kilka godzin, które spędzam sam, gdy
Agata wychodzi z domu, by swoim wdziękiem i determinacją podbijać
omamioną pieniądzem Warszawkę.
Etap pierwszy
–
dochodzenie do siebie po
burzliwym poranku z tą wariatką i kolejnych
wyrzutach, codziennie tych
samych („Znajdź wreszcie, kurwa, jakąś porządną robotę. Wstyd mi się
przyznać przed znajomymi, że zarabiasz grosze”, „Gdy wrócę, ma tu nie być
nawet śladu kurzu. Przydaj się wreszcie do czegoś”). Etap drugi –
chwila
spokoju, odprężenia
i nabierania sił. Zwykle idę wtedy na krótki spacer do
pobliskiego parku lub przeglądam oferty pracy na laptopie kontrolowanym
przez moją żonę (niech widzi, że coś robię). Czasem zamykam się w łazience
i
oglądam
pornosa na telefonie, o którego istnieniu Agata nie ma
pojęcia.
Gdyby
wiedziała, już dawno zrobiłaby mi z tego powodu awanturę. Nie
patyczkuje się – uderza od razu, bez zastanowienia. Zupełnie jakby czuła się
bezkarna. To jej jedyna słabość.
Cztery
pokonane schodki, po jednym kroku na stopień.
Stoi po drugiej
stronie drzwi i szuka w torebce chipu. Nie mam siły wstać. Opieram się
o zimną ścianę i z zamkniętymi oczami odliczam sekundy do końca tego
koszmaru.
Zamek
odblokowuje się z krótkim dźwiękiem, a moja żona wchodzi do
środka. Dyskretnie wychylam się zza ściany. Dostrzegam jej szczupłe nogi.
Ma na sobie swoje ulubione zielone szpilki. Tracę oddech, kropla potu ścieka
mi z brwi prosto do oka, a rękawiczka niebezpiecznie ześlizguje się z dłoni
razem ze statuetką przypominającą wałek
do czyszczenia kurzu.
Teraz
albo nigdy.
Słyszę, że
idzie
w moją stronę. Nie rozebrała się, musi być
zniecierpliwiona. Za wcześnie oceniłem, że ma dobry nastrój. Pewnie woli
najpierw dać mi w pysk za to, że nie udało jej się dziś dopiąć ważnego
kontraktu.
Gdybym nie był taką ofermą i inspirował ją w codziennych
staraniach o pomnożenie i tak już pokaźnego majątku, leżałbym z nią teraz
w łóżku w naszej niegdyś wspólnej sypialni i ocierał z jej policzka łzy
rozczarowania.
Zamiast
tego od ponad roku muszę spać
na starym tapczanie w magazynie
Plik z chomika:
uzavrano
Inne pliki z tego folderu:
Marcel Moss - Dom do wynajęcia.epub
(1344 KB)
Marcel Moss - Idealna para.epub
(685 KB)
Marcel Moss - Niewinni(1).epub
(803 KB)
Marcel Moss - Przepraszam.epub
(1646 KB)
Marcel Moss - Utraceni(1).epub
(598 KB)
Inne foldery tego chomika:
M.M. Petlińska
Maciej Bernatt-Reszczynski
Maciej Bordowicz
Maciej Grabowski
Maciej Guzek
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin