Preston i Child - Karmazynowy brzeg.doc

(2035 KB) Pobierz

Douglas Preston

Lincoln Child

 

 

 

Karmazynowy brzeg

 

 

 

 

Lincoln Child dedykuje tę książkę

córce Veronice

 

 

 

 

Douglas Preston dedykuje tę książkę

Edowi i Darii White’om

 

 

 

 

 

 

 

 

1

 

Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi wejściowych, Constance przerwała grę na klawesynie flamandzkim i w bibliotece zapanowała przepełniona napięciem cisza. Spojrzała w stronę siedzącego przy dogasającym kominku agenta specjalnego Aloysiusa Pendergasta, który w cienkich białych rękawiczkach kartkował w skupieniu iluminowany manuskrypt; obok niego stał na wpół opróżniony kieliszek amontillado. Constance przypomniała sobie ostatni raz, gdy ktoś zadzwonił do drzwi rezydencji przy Riverside Drive 891, co zdarzało się wyjątkowo rzadko. Wspomnienie tamtej strasznej chwili zawisło w pokoju jak niezdrowe miazmaty.

Na progu biblioteki pojawił się Proctor, szofer, ochroniarz i zaufany Pendergasta.

- Czy mam otworzyć, panie Pendergast?

- Proszę. Ale nikogo nie wpuszczaj. Dowiedz się tylko, kto to i w jakiej sprawie, a potem zdaj mi relację.

Trzy minuty później Proctor powrócił.

- To Percival Lake. Chce wynająć pana do prywatnego śledztwa.

Pendergast uniósł rękę w geście odsunięcia od siebie tej informacji, ale nagle się zastanowił.

- Czy wspomniał o naturze przestępstwa?

- Odmówił wyjawienia jakichkolwiek szczegółów.

Agent specjalny pogrążył się w zamyśleniu, jego smukłe palce stukały delikatnie w złocony grzbiet manuskryptu.

- Percival Lake... To nazwisko brzmi znajomo. Constance, czy byłabyś tak uprzejma i sprawdziła, co o nim piszą w internecie? W wyszukiwarce, którą nazwano na cześć tej wielkiej liczby matematycznej.

- Google?

- Tak. Wygugluj je dla mnie, bardzo proszę.

Constance uniosła palce znad pożółkłych ze starości klawiszy z kości słoniowej, odeszła od instrumentu, otworzyła niewielki kredens i wysunęła laptop umieszczony na przesuwanym blacie. Przez chwilę stukała w klawiaturę.

- Jest rzeźbiarz o takim nazwisku, który pracuje nad monumentalnymi dziełami w granicie.

- Wiedziałem, że coś mi to mówi. - Pendergast zdjął rękawiczki i odłożył na bok. - Wpuść go.

Gdy Proctor wyszedł, Constance spojrzała z powagą na Pendergasta.

- Czy nasze finanse zostały aż tak uszczuplone, że musimy brać takie chałtury?

- Oczywiście, że nie. Ale solidna męska robota, chociaż nieco staroświecka, bywa stymulująca. O ile dobrze pamiętam, jego postacie wyłaniają się z kamienia niemal jak Przeciągający się jeniec Michała Anioła. Mogę przynajmniej go przyjąć
i wysłuchać, o co mu chodzi.

Po chwili Proctor wrócił, a z tyłu za nim w drzwiach biblioteki stanął niezwykle przystojny mężczyzna. Wyglądał na sześćdziesięciopięciolatka, ale tylko gęsta grzywa białych włosów zdradzała jego wiek. Miał blisko dwa metry wzrostu i ogorzałą od słońca, mocno pobrużdżoną, lecz przystojną twarz oraz smukłą, atletyczną sylwetkę. Nosił niebieski blezer, a do niego nowiuteńką białą bawełnianą koszulę i brązowe spodnie.

Tryskał zdrowiem, emanował wigorem i sportowym stylem życia.

- Inspektor Pendergast?

Podszedł i ścisnął dłoń gospodarza swoim wielkim łapskiem; potrząsnął nią tak mocno, że niemal przewróc kieliszek z sherry.

Inspektor? Constance skrzywiła się. Wyglądało na to, że jej opiekun rzeczywiście ma szansę na oczekiwaną stymulację.

- Proszę usiąść, panie Lake - rzekł Pendergast.

- Dziękuję.

Lake zajął miejsce, założył nogę na nogę i odchylił się do tyłu.

- Czy mogę zaproponować coś do picia? Sherry?

- Nie odmówię.

Proctor bez słowa nalał nieduży kieliszek i postawił obok łokcia mężczyzny.

Rzeźbiarz upił łyk.

- Doskonały trunek, dziękuję. I dziękuję, że zgodził się pan ze mną spotkać.

Pendergast pochylił głowę.

- Zanim opowie mi ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin