Christie Agatha - Parker Pyne na tropie.txt

(288 KB) Pobierz
Agatha Christie



Parker Pyne na tropie

Tłumaczyła Magda BiałońChałecka
Tytuł oryginału: Parker Pyne Investigates
Sprawa żony w rednim wieku

Cztery chrzšknięcia, poirytowany głos pytajšcy, czy w tym domu człowiek nie może spokojnie zostawić kapelusza na wieszaku, trzaniecie drzwiami i pan Packington wyszedł złapać pocišg o ósmej czterdzieci pięć. Pani Packington siedziała bez ruchu przy stole. Na policzkach miała wypieki, usta zacinięte, a nie płakała tylko dlatego, że w ostatniej chwili gniew wyparł żal.
 Nie zniosę tego dłużej  powiedziała głono.  Nie zniosę!
Przez chwile rozmylała nad całš sytuacjš, a potem dodała półgłosem:
 Zdzira. Parszywa, przebiegła kocica! Jak George może być takim durniem?
Gniew przygasł, powrócił żal. Łzy zalniły w oczach pani Packington i powoli spłynęły po jej policzkach.
 Łatwo powiedzieć, że tego już nie zniosę, ale co ja mam zrobić?
Nagle poczuła się całkiem samotna, bezradna i opuszczona. Wolno podniosła porannš gazetę i kolejny już raz przeczytała ogłoszenie zamieszczone na pierwszej stronie.

CZY JESTE SZCZĘLIWY? JEŻELI NIE, ZASIĘGNIJ RADY PANA PARKERA PYNEA, 17 RICHMOND STREET.

 To niedorzeczne  skomentowała kobieta.  Zupełnie absurdalne! Ale przecież nie zaszkodzi spróbować
Co wyjania, jak doszło do tego, że o jedenastej nieco zdenerwowana pani Packington została wprowadzona do gabinetu pana Parkera Pynea.
Jak już wspomnielimy, pani Packington była zdenerwowana, lecz o dziwo zupełnie się uspokoiła na sam widok Parkera Pynea. Był to mężczyzna potężnie zbudowany, żeby nie powiedzieć gruby. Miał zupełnie łysš głowę o szlachetnych proporcjach, silne okulary i małe błyszczšce oczka.
 Proszę spoczšć  odezwał się.  Zapewne przyszła pani w sprawie ogłoszenia?  dodał zachęcajšco.
 Tak  odrzekła pani Packington i na tym poprzestała.
 Jest pani nieszczęliwa  dorzucił pan Pyne radosnym, rzeczowym tonem.  Tak jak większoć ludzi. Byłaby pani głęboko zdumiona, gdyby pani wiedziała, jak mało jest na wiecie osób naprawdę szczęliwych.
 Tak?  zapytała pani Packington, niezbyt przejęta duchowš kondycjš reszty ludzkoci.
 Ale pani to nic interesuje, wiem  cišgnšł pan Pyne  w przeciwieństwie do mnie. Widzi pani, przez trzydzieci pięć lat mojego życia zajmowałem się opracowywaniem danych statystycznych dla pewnego biura rzšdowego. Teraz przeszedłem na emeryturę, postanowiłem więc wykorzystać zdobyte dowiadczenia w zupełnie nowatorski sposób. Sprawa jest banalnie prosta. Nieszczęcia można zaklasyfikować raptem do pięciu różnych kategorii, zapewniam paniš, że tyle wystarcza. A kiedy zna się już przyczynę choroby, można znaleć lekarstwo. Ja występuję w roli lekarza, który najpierw stawia diagnozę, a następnie zaleca odpowiedniš terapię. Bywajš przypadki, w których żadne lekarstwo nie skutkuje. Wtedy mówię szczerze, że nic nie jestem w stanic zrobić. Ale zaręczam, że jeli podejmę się zadania, ozdrowienie jest gwarantowane.
Czy można mu wierzyć? Czy to wszystko nonsens, czy też jest w tym ziarnko prawdy? Pani Packington wpatrywała się w niego wzrokiem pełnym nadziei.
 Czy możemy przejć do postawienia diagnozy w pani przypadku?  zapytał z umiechem pan Pyne. Wygodnie rozsiadł się w fotelu i złożył razem czubki palców.  Problem dotyczy pani męża. Ogólnie rzecz bioršc, wiodła pani szczęliwe życie małżeńskie, a mšż prawdopodobnie odniósł sukces zawodowy. Przypuszczam, że teraz na scenie pojawiła się jaka młoda dama, być może pracujšca w biurze pani męża.
 Maszynistka  dopowiedziała pani Packington.  Obrzydliwa, wytapetowana latawica! Wie pan, szminka, jedwabne pończochy i loczki  wręcz wypluła te słowa.
Pan Parker Pyne ze zrozumieniem pokiwał głowš.
 A mšż zapewne utrzymuje, że nie ma w tym nic złego.
 Dokładnie tak.
 Dlaczego więc nie miałby się cieszyć czystš przyjaniš z tš młodš damš i wnieć trochę radoci i szczęcia w jej smutne życie? Biedne dziecko, ma tak mało przyjemnoci. Tak się zapewne w skrócie przedstawiajš jego argumenty.
Pani Packington z zapałem pokiwała głowš.
 Blaga! Wszystko to blaga. Zabiera jš nad rzekę. Ja też uwielbiam wycieczki nad rzekę, lecz pięć czy szeć lat temu powiedział, że to koliduje z jego golfem.
Ale dla niej mógł wyrzec się golfa. Bardzo lubię teatr, ale George zawsze twierdził, że jest zbyt zmęczony, żeby wychodzić wieczorem z domu. A teraz zabiera jš na tańce na tańce! I wraca o trzeciej nad ranem. Ja ja
 I bez wštpienia ubolewa nad faktem, że kobiety sš zazdrosne, tak bezsensownie zazdrosne zupełnie bez powodu?
Nieszczęliwa żona ponownie pokiwała głowš.
 No włanie. A skšd pan to wszystko wie?  spytała nagle.
 Statystyka  odpowiedział pan Pyne z prostotš.
 Jestem taka nieszczęliwa  roztkliwiła się pani Packington.  Zawsze byłam dobrš żonš dla Georgea. Na poczštku małżeństwa urabiałam sobie ręce po łokcie. Pomagałam mu wystartować, l nigdy nawet nie spojrzałam na innego mężczyznę. Ubrania ma zawsze w największym porzšdku, pyszne posiłki na siole, dom jest prowadzony sprawnie i oszczędnie. A teraz, kiedy dobrze nam się powodzi i moglibymy się trochę rozerwać, podróżować i robić wszystkie te rzeczy, na które czekałam, taka historia!  z trudem przełknęła linę.
Pan Pyne ponuro pokiwał głowš.
 Zapewniam, że doskonale rozumiem pani przypadek.
 Ale czy może pan co zrobić?  zapylała zduszonym głosem.
 Naturalnie, droga pani. Istnieje na to lekarstwo. I to bardzo skuteczne.
 Co to takiego?  czekała na jego słowa z szeroko otwartymi oczyma.
Parker Pyne odpowiedział spokojnie i zdecydowanie:
 Odda się pani w moje ręce, a honorarium wyniesie dwiecie gwinei.
 Dwiecie gwinei!
 Dokładnie tyle. Przecież może sobie pani pozwolić na taki wydatek. Bez wštpienia zapłaciłaby pani tyle za operację. A szczęcie jest równie ważne jak zdrowie.
 Przypuszczam, że wynagrodzenie będzie pan chciał otrzymać po wykonaniu zlecenia?
 Wręcz przeciwnie  odrzekł.  Zapłaci mi pani z góry.
Pani Packington wstała.
 Obawiam się, że nie mam zwyczaju
 Kupować kota w worku?  dokończył pogodnie pan Pyne.  No cóż, być może ma pani rację. To mnóstwo pieniędzy. Ale rzecz w tym, żeby pani mi zaufała. Musi pani zapłacić i podjšć ryzyko. Takie sš moje warunki.
 Dwiecie gwinei!
 Dokładnie tyle. Dwiecie gwinei. Mnóstwo pieniędzy. Do widzenia, pani Packington. Proszę mi dać znać, jeli zmieni pani zdanie  ucisnšł jej dłoń, umiechajšc się serdecznie.
Kiedy wyszła, przycisnšł brzęczyk na biurku. Na wezwanie zjawiła się posępna młoda kobieta w okularach.
 Proszę założyć nowš teczkę, panno Lemon. I może pani przekazać Claudeowi, że wkrótce będę go potrzebował.
 Nowa klientka?
 Owszem. Na razie trochę się waha, ale wróci. Prawdopodobnie dzi po południu około czwartej. Proszę jš wprowadzić do mojego gabinetu.
 Plan A?
 Oczywicie. To ciekawe, że każdy uważa swojš sytuację za wyjštkowš No tak, proszę uprzedzić Claudea. Żadnych ekstrawagancji, bez przesady z perfumami i lepiej, żeby krótko przycišł włosy.
Dokładnie kwadrans po czwartej pani Packington ponownie przestšpiła próg gabinetu Parkera Pynea. Wyjęła ksišżeczkę czekowš i wypisała żšdanš kwotę. W zamian otrzymała pokwitowanie.
 I co teraz?  spytała wpatrujšc się w niego wyczekujšco.
 Teraz  odpowiedział z umiechem  pojedzie pani do domu. Jutro z samego rana otrzyma pani pocztš instrukcje i będę bardzo rad, jeli się pani do nich zastosuje.
I tak pani Packington wróciła do domu przyjemnie podekscytowana tym, co jš czeka. Natomiast pan Packington pojawił się w bojowym nastroju, gotów bronić swojego stanowiska, gdyby powtórzyła się scena niadaniowa. Z ulgš jednak stwierdził, że żona nie przejawia żadnej ochoty do walki. Była za to niezwykle zamylona. George słuchajšc radia zastanawiał się, czy to urocze dziecko, Nancy, pozwoli, by ofiarował jej futro. Wiedział, że jest bardzo dumnš kobietš, i nie chciał jej urazić. Ale przecież narzekała na chłód, a ten jej tweedowy paltocik był wiatrem podszyty. Na pewno nie chronił przed zimnem. Może potrafiłby to przedstawić jako tak, żeby nie zaoponowała
Muszš wkrótce znowu gdzie się wybrać wieczorem. To prawdziwa przyjemnoć pojawić się z takš dziewczynš w eleganckiej restauracji. Widział wyranie zazdroć w oczach kilku młodzieniaszków. Nancy była wyjštkowo ładna. I lubiła go. Powiedziała mu, że wcale nie wydaje jej się stary.
Uniósł wzrok i pochwycił spojrzenie żony. Poczuł nagłe ukłucie winy, które go zirytowało. Co za ograniczona i podejrzliwa kobieta z tej Marii! Żałuje mu nawet tej odrobiny szczęcia.
Wyłšczył radio i poszedł spać.
Następnego ranka pani Packington otrzymała aż trzy przesyłki. Jedna zawierała firmowy blankiet z potwierdzeniem wizyty w znanym salonie pięknoci. Druga dotyczyła umówionej przymiarki u krawcowej. W trzeciej było zaproszenie od pana Parkera Pynea, w którym wyrażał nadzieję, że go zaszczyci swš obecnociš na lunchu w Ritzu tego samego dnia.
Pan Packington wspomniał, że prawdopodobnie nie przyjdzie do domu na kolację, ponieważ ma ważne spotkanie w interesach. Jego żona tylko z roztargnieniem skinęła głowš, więc opucił dom gratulujšc sobie, że tak sprytnie udało mu się uniknšć awantury.
Specjalistka od urody była głęboko wstrzšnięta. Takie zaniedbanie! Ale dlaczego, madame? Trzeba się było tym zajšć już kilka lat temu. Na szczęcie nie jest jeszcze za póno.
Po tej tyradzie zaczęła wyprawiać dziwne rzeczy z twarzš pani Packington. Uciskała jš, ugniatała i poddawała parówkom. Okładała błotem. Nacierała kremami. Obsypywała pudrem. Wreszcie przeszła do końcowego retuszu.
Kiedy dopełniła dzieła, podała klientce lusterko. Chyba naprawdę wyglšdam młodziej  pomylała Maria.
Seans u krawcowej okazał się równie ekscytujšcy. Wyszła z niego z uczuciem, że jest kobietš eleganckš, nowoczesnš i modnš.
O pół do drugiej pani Packington stawiła się na spo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin