Christie Agatha - Tommy i Tuppence 01 Tajemniczy przeciwnik.txt

(429 KB) Pobierz
Christie Agatha - Tommy i Tuppence 01 Tajemniczy przeciwnik

Przełożyli: Ewa Krasnodębska Jan Zakrzewski
Tytuł oryginału: The Secret Adversary

Dedykuję wszystkim,
którzy toczš monotonne życie
 w nadziei,
że przez tę lekturę dowiadczš,
choćby z drugiej ręki,
rozkoszy i niebezpieczeństw
Wielkiej Przygody.

Prolog

Była druga po południu siódmego maja tysišc dziewięćset piętnastego roku. Lusitania trafiona dwiema torpedami zaczęła tonšć. Z wielkim popiechem spuszczano na wodę łodzie ratunkowe. W kolejce do nich ustawiano kobiety i dzieci. Niektóre tuliły się jeszcze z rozpaczš do mężów i ojców. Matki przyciskały maleństwa do piersi.
Nieco na uboczu stała dziewczyna  prawie już kobieta, choć nie mogła mieć więcej niż osiemnacie lat. Patrzyła prosto przed siebie, nie widać było po niej lęku. Z zamylenia wyrwał jš dopiero męski głos:
 Czy pani pozwoli?
Obróciła głowę i rozpoznała w mężczynie pasażera pierwszej klasy, którego spotkała kilkakrotnie podczas rejsu. Zwróciła na niego uwagę, ponieważ otaczała go jaka aura tajemniczoci. Nigdy do nikogo nie odzywał się pierwszy, a jeli kto go zagadnšł, ucinał rozmowę. Poza tym często rzucał wokół niespokojne, podejrzliwe spojrzenia.
Dziewczyna zauważyła, że mężczyzna jest teraz bardzo zdenerwowany, a na jego czole perli się pot. Najwyraniej był w wielkim strachu, mimo że nie wyglšdał na człowieka, który bałby się stawić czoło mierci.
 Słucham pana, w czym mogłabym pomóc?  Patrzyła na niego badawczo.
 Tak, nie mam innego wyjcia  powiedział na pół do siebie, na pół do niej. Na jego twarzy malowało się niezdecydowanie. Po chwili opanował się jednak i już znacznie spokojniej i głoniej zadał pytanie:
 Pani jest Amerykankš?
 Tak.
 Patriotkš?
Dziewczyna zaczerwieniła się.
 Wydaje mi się, że nie ma pan prawa do zadawania podobnych pytań! Ale skoro już pan pyta, odpowied brzmi: tak.
 Nie chciałem pani urazić. Chodzi o rzecz wielkiej wagi. Sytuacja jest przymusowa. Muszę komu zaufać i tym kim musi być kobieta
 Dlaczego?
 Dlatego, że obowišzuje zasada pierwszeństwo majš kobiety i dzieci.  Rozejrzał się dokoła i zniżył głos.  Wiozę dokumenty o niesłychanie doniosłym znaczeniu. Mogš okazać się decydujšce dla aliantów. A nawet wpłynšć na wynik wojny. Rozumie pani teraz? Te dokumenty muszš ocaleć. Większš szansę majš w pani rękach niż w moich. Wemie je pani?
Kiwnęła zdecydowanie głowš.
 I jeszcze jedno. Muszę paniš ostrzec. Z tym wišże się szalone ryzyko  w wypadku gdyby mnie ledzono. Nie sšdzę, żeby tak było, jednakże taka możliwoć istnieje. Wówczas pani również groziłoby niebezpieczeństwo. Czy podejmie pani to ryzyko?
Dziewczyna umiechnęła się.
  Dam sobie radę. I jestem dumna, że mnie pan wybrał. Co mam z tymi papierami zrobić?
 Proszę przeglšdać drobne ogłoszenia w Timesie. Jeli w cišgu tygodnia nie pojawi się anons zaczynajšcy się od słowa Rozbitek, będzie pani wiedziała, że mnie już nie ma na tym wiecie. Proszę wtedy jak najszybciej odnieć dokumenty do ambasady amerykańskiej i doręczyć do ršk własnych ambasadora. Wszystko jasne?
 Całkowicie jasne!
 No to proszę Pożegnajmy się.  Ujšł jej rękę i powiedział głoniej:  Żegnam i życzę szczęcia.
Dziewczyna zacisnęła dłoń na pakieciku owiniętym w nieprzemakalnš ceratę.
W chwilę potem Lusitania wyranie pochyliła się na sterburtę. Ponaglona suchym, krótkim rozkazem dziewczyna zajęła miejsce w łodzi.
Młodzi Łowcy Przygód, sp. z o.o.

Tommy, jak się masz, ty ofermo!
 Czeć, Tuppence, staruszko. Kopę lat!
Dwoje młodych ludzi uciskało się serdecznie. Ponieważ blokowali wyjcie ze stacji kolejki podziemnej przy Dover Street, by kontynuować rozmowę odsunęli się nieco na bok. Oferma i staruszka liczyli sobie łšcznie nie więcej niż czterdzieci pięć lat.
 Od stuleci cię nie widziałem!  wykrzyknšł uradowany Tommy.  Dokšd tak pędzisz? Może wpadniemy gdzie na rogalika? Tutaj zabijš nas wzrokiem, jeli będziemy tamowali ruch. Chodmy!
Ruszyli Dover Street w kierunku Picadilly.
 No to, gdzie idziemy?
Czuły słuch Tuppence wychwycił pewne wahanie w głosie Tommyego. Panna Prudence Cowley, z jakich tajemniczych powodów obdarzona przez przyjaciół pieszczotliwym okreleniem dwupensówki  tuppence  nie była w ciemię bita.
 Jeste bez grosza?  spytała.
 Ależ skšd, pławię się w forsie.
 Zawsze byłe straszliwym łgarzem  stwierdziła surowo Tuppence.  Raz nawet wmówiłe siostrze Greenbank, że doktor przepisał ci piwo na wzmocnienie, tylko zapomniał wpisać w kartę chorobowš. Pamiętasz?
Tommy zachichotał.
 Pewnie! Ale była wciekła, kiedy się wydało. Dobry stary szpital! Pewnie już zdemobilizowany, jak my wszyscy.
Tuppence westchnęła.
 Ty też?
Tommy skinšł głowš.
 Przed dwoma miesišcami.
 Odprawa?  spytała Tuppence.
 Zostało po niej tylko wspomnienie.
 Tommy, jak mogłe?
 Nic z tych rzeczy, staruszko. Wcale nie roztrwoniłem. Niestety. Koszty utrzymania. Nawet proste życie, na ławce w parku, kosztuje Jeli nie wiesz, to mogę ci wyliczyć
 Mój drogi chłopcze  przerwała Tuppence  wiem absolutnie wszystko, co wiedzieć można, na temat kosztów utrzymania. O patrz, tutaj jest Lyons, przybytek dla zbankrutowanych a zgłodniałych. Wchodzimy na tego rogalika i każdy płaci za siebie.  I poprowadziła Tommyego na piętro wielkiej popularnej restauracji.
Gigantycznš salę wypełniał ludzki tłum. Tommy i Tuppence chodzili między stolikami, szukajšc wolnych miejsc, a w uszy wpadały im strzępy przypadkowych rozmów:
 i wiesz co, ona usiadła i rozpłakała się, kiedy jej powiedziałam, że mieszkanie już wynajęte
 Co ty mówisz?To dopiero okazja! I zupełnie taki sam jak ten, który Mabel Lewis przywiozła z Paryża
 mieszne rzeczy można czasami usłyszeć  mruknšł Tommy.  Na przykład dzi na ulicy dwaj faceci opowiadali o jakiej Jane Finn! Słyszała kiedy podobne nazwisko?
Tuppence nic nie odpowiedziała, bo włanie tuż obok dwie starsze panie wstały od stolika. Sprawnie zajęła miejsca, ubiegajšc innych amatorów.
Tommy zamówił herbatę i rogalika.
Tuppence zamówiła herbatę i grzankę z masłem.
 I żeby herbata była w osobnych czajniczkach!  dodała poważnie.
Siedzieli naprzeciw siebie. Teraz Tuppence mogła dobrze się przyjrzeć Tommyemu  jego przyczesanym gładko płomiennorudym włosom i doć mile brzydkiej twarzy, trudnej do opisania, ale bez wštpienia twarzy dżentelmena i sportowca. Bršzowy garnitur, który miał na sobie, był dobrze skrojony, ale kończył już swój żywot.
Kto, kto by im się przyglšdał, doszedłby do wniosku, że oto patrzy na typowych przedstawicieli młodego pokolenia. Tuppence, podobnie jak Tommy, nie grzeszyła urodš, ale była pełna wdzięku, a rysy jej twarzy wiadczyły o silnym charakterze i wielkim poczuciu humoru. Para szeroko rozstawionych szarych oczu patrzyła teraz marzycielsko spod prostych czarnych brwi. Na krótko przyciętych czarnych włosach tkwił jaskrawozielony toczek. Spoglšdajšc z boku pod stół widziało się najpierw doć znoszonš spódnicę, a niżej fragment bardzo zgrabnych nóg. Cały jej wyglšd sugerował bohaterski wysiłek zadawania szyku.
Otrzymali wreszcie herbatę i Tuppence, porzucajšc pozę medytacji, zajęła się nalaniem jej do filiżanek.
 Wracajšc do rzeczy  powiedział Tommy odgryzajšc spory kęs rogalika.  Wypełnijmy luki w życiorysach. Ostatni raz widzielimy się w szpitalu w szesnastym roku.
 Wobec tego zaczynam  owiadczyła panna Prudence Cowley, pišta córka archidiakona Cowleya z Little Missendell w hrabstwie Suffołk. Lecz tu nastšpiła cisza, ponieważ panna Cowley zabrała się z zapałem do chrupišcej grzanki. Dopiero gdy ta w połowie zniknęła, dziewczyna podjęła wštek:  A więc ukochane pište dziecko pasterza dusz porzuciło rozkosze (i męki) domowego ogniska doć szybko po rozpoczęciu wojny i jak wiesz, przybyło do Londynu, aby w oficerskim szpitalu zmywać dziennie około szeciuset czterdziestu omiu talerzy. Oczywicie tylko przez pierwszy miesišc. W drugim awansowałam i już tylko wycierałam wyżej wzmiankowane talerze. W trzecim miesišcu otrzymałam kolejny awans: skierowano mnie do obierania kartofli. W czwartym znów awans: krojenie chleba i przygotowywanie setek porcji masła. Pišty miesišc: także nagroda za dobrš pracę i awans do kubła z wodš i szczotkš. Zmywanie podłóg. Miesišc szósty: podawanie do stołu. W siódmym mój miły wyglšd i dobre maniery skłoniły siostrę przełożonš do mianowania mnie kelnerkš w jadalni pielęgniarek. W ósmym miesišcu oszałamiajšca kariera została niemalże złamana, gdyż siostra Bond zjadła jajko siostry Westhaven! Czyja wina? Oczywicie podajšcej! Brak uwagi na tak ważnym odcinku musi być surowo karany. Powrót do wiadra z wodš i cierki. Jednakże już w dziewištym miesišcu kolejna promocja: od sprzštania korytarzy do sprzštania oddziałów. I włanie na jednym z nich spotkałam przyjaciela z piaskownicy, porucznika Tomasza Beresforda. Tommy, proszę o ładny ukłon! Wyżej wymienionego nie widziałam przez co najmniej pięć lat. Spotkanie było nadzwyczaj czułe. Dziesišty miesišc: reprymenda ze strony siostry przełożonej za uczęszczanie do kina w towarzystwie jednego z pacjentów, tegoż mianowicie porucznika Beresforda. Miesišce jedenasty i dwunasty: jedno pasmo sukcesów przy zmywaniu podłóg korytarzy. Po upływie roku pišta córeczka tatusia opuciła szpital w poczuciu dobrze spełnionego patriotycznego obowišzku. Była też kolejno szoferem samochodu dostawczego, ciężarówki oraz generała. To ostatnie zajęcie wspominam najlepiej, jako że generał był całkiem młody.
 Który to z tych dudków?  spytał Tommy.  Aż nieprzyzwoite, jak ci generałowie kazali się stale wozie z Ministerstwa Wojny do hotelu Savoy i z hotelu Savoy do Ministerstwa Wojny!
 Jego nazwisko już mi wyleciało z głowy  wyznała Tuppence.  Wracajšc do życiorysu: wożenie generała stanowiło apogeum mojej kariery, w dalszej bowiem kolejnoci podjęłam pracę w r...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin