Christie Agatha - Poirot 26 Zerwane zaręczyny.txt

(305 KB) Pobierz
Agatha Christie
Poirot 26 Zerwane zaręczyny
Sad Cypress
Tłumaczył: Tadeusz Jan Dehnel
Wydanie oryginalne: 1940
Wydanie polskie: 1992
 
mierci, mierci przybšd po mnie,
Ciało me w cyprysach złóż,
Bo dziewczyna, bo dziewczyna
W serce moje wbija nóż.
Niech całun biały cisy przystrojš,
Uczyńcie tak!
Bo jakiż lepiej gorzkš mierć mojš
Opłacze znak.

Szekspir  Wieczór Trzech Króli, Akt II. scena 4
(przekład Stanisława Dygała)
 
Prolog
 Oskarżona Elinor Katharine Carlisle stoi pod zarzutem morderstwa dokonanego na osobie Mary Gerrard dnia 27 lipca bieżšcego roku. Czy oskarżona przyznaje się do winy?
Elinor Carlisle stała wyprostowana z podniesionš głowš. Była to piękna, wdzięcznie uformowana głowa o czarnych włosach i szafirowych oczach pod cienkimi łukami ciemnych brwi.
Zapanowała cisza  wymowna cisza.
Sir Edwin Bulmer, rzecznik obrony, odczuł dreszcz zniechęcenia. Pomylał: Mój Boże! Przyzna się. Straciła pewnoć siebie.
Elinor Carlisle rozchyliła wargi.
 Nie jestem winna  powiedziała.
Rzecznik obrony usiadł wygodniej, chustkš otarł pot z czoła. Dobrze rozumiał, że niewiele brakowało...
Sir Samuel Attenbury wstał, aby scharakteryzować sprawę jako rzecznik oskarżenia publicznego.
 Wysoki Sšdzie! Panowie przysięgli! Dnia 27 lipca o pół do czwartej po południu w posiadłoci Hunterbury pod Maidensford zmarła Mary Gerrard...
Głos brzmiał dwięcznie, miło dla ucha. Usposabiał sennie Elinor, do której wiadomoci trafiały tylko oderwane zdania jasnej, treciwej przemowy.
 ...przypadek szczególnie prosty i nie nastręczajšcy wštpliwoci... Obowišzkiem oskarżenia jest wykazanie motywu i okolicznoci... Niepodobna dostrzec, aby ktokolwiek inny z wyjštkiem oskarżonej miał powód, by zabić nieszczęsnš Mary Gerrard... Była to młoda dziewczyna o ujmujšcym charakterze, ogólnie lubiana, nie miała ani jednego wroga...
Mary... Mary Gerrard. Jak odległe wydaje się to wszystko, jak nierealne.
 ...Bacznš uwagę należy zwrócić w pierwszym rzędzie na następujšce okolicznoci: Po pierwsze: W jakiej sytuacji oskarżona działała? Po drugie: Jaki miała motyw?
 ...Obowišzek nakazuje mi powołać wiadków, którzy będš w stanie pomóc Wysokiemu Sšdowi przy formułowaniu wniosków odpowiadajšcych stanowi faktycznemu i prawdzie...
 ...W zasadniczej kwestii otrucia Mary Gerrard postaram się wykazać, że nikt prócz oskarżonej nie miał możliwoci, by zbrodni dokonać...
Elinor odnosiła wrażenie, że spowija jš gęsta mgła, że przez kłęby mgły dochodzš do niej tylko pojedyncze wyrazy:
 ...Kanapki... Pasta rybna... Pusty dom...
Słowa dršżyły grubš powłokę myli Elinor, przerywały gdzieniegdzie ich zwartš, tłumišcš wszystko warstwę.
Sšd... Twarze ludzkie... Nieprzeliczone rzędy twarzy! Zwłaszcza jedna o długich, czarnych wšsach i bystrych oczach... Herkules Poirot... Głowę pochyla na bok, wzrok ma skupiony, zwrócony ku Elinor.
Elinor mylała: Ten człowiek stara się odkryć, dlaczego to zrobiłam. Próbuje trafić do wnętrza mojego mózgu, przeniknšć myli, uczucia...
Uczucia...? Przelotne zamroczenie... wstrzšs. Twarz Roddyego, najdroższa twarz! Z długim nosem i wyrazistymi ustami.
Roddy! Zawsze Roddy  zawsze, odkšd pamięć sięga, od tamtych dni w Hunterbury wród malinowych zaroli, w królikami, w dolince nad strumieniem... Roddy... Roddy!
A oto inne twarze: wieża, piegowata, pochylona trochę do przodu twarz z rozchylonymi ustami: pielęgniarka OBrien... Godna, surowa mina pielęgniarki Hopkins... I Peter Lord o twarzy poczciwej, wrażliwej, kojšcej... Dzi Peter Lord ma inny wyraz... Jaki? Przygnębienia, zawodu...? Jest wyranie strapiony... A ona sama, bohaterka, czuje się obojętna, daleka wszystkiemu.
Spokojna, chłodna zajmuje miejsce na ławie oskarżonych, pod zarzutem morderstwa. Stoi przed sšdem!
Co drgnęło, rozproszyło opary spowijajšce umysł... Sšd... Publicznoć... Ludzie pochyleni do przodu, znieruchomiali... Majš otwarte usta... Wytrzeszczonymi oczami pochłaniajš jš, Elinor Carlisle... Z okropnym, upiornym zadowoleniem delektujš słuch tym, co opowiada o niej wysoki mężczyzna w todze...
 ...Fakty zwišzane z tym przypadkiem sš wyjštkowo łatwe do ustalenia i nie podlegajš dyskusji. Postaram się wyłuszczyć je w najprostszy sposób. Na poczštek...
Poczštek... Jaki był poczštek?... Wszystko zaczęło się w dniu, kiedy przyszedł ohydny list anonimowy...
 
Rozdział pierwszy
List anonimowy! Elinor Carlisle przypatrywała się rozłożonej na dłoni ćwiartce taniego różowego papieru, zagryzmolonej niekaligraficznie, z błędami. Nigdy nie otrzymała czego podobnego.
Doznała bardzo niemiłych uczuć.

Dla Przestrogi!
Przez nazwiska piszę, że jest kto, co buja twojš Ciotkę, a jak nie bendziesz uwarzać, to pewnie wszystko ci przepadnie. Młoda panienka potrafi być całkiem sprytna, a Starsza Pani da się często nabrać, jak jš kto dobrze buja i się umizga, a piszę to, bo lepiej żeby pszyjechała i na własne oczy zobaczyła, co się więci, bo możesz być wykiwana ty Sama i twój Kawaler z tego, co się wam Obu należy. Bo ona jest cwana, a Starsza Pani może w każdej chwili wykitować.
Życzliwa Dusza

Elinor marszczyła jeszcze z niesmakiem cienkie łuki brwi i spoglšdała na anonim, kiedy drzwi się otworzyły.
 Pan Welman  oznajmiła służšca i do pokoju wszedł Roddy.
Roddy! Jak zawsze na jego widok Elinor odczuła lekki zawrót głowy, przyjemny dreszczyk i jak zawsze pomylała, że musi być bardzo trzewa, nie ulegać wzruszeniom. Dokładnie zdawała sobie sprawę, że Roddy kocha jš wprawdzie, ale zupełnie inaczej niż ona jest w nim zakochana. Przy każdym spotkaniu z Roddym co nawiedza jš, ciska serce prawie do bólu. To czysty nonsens, żeby mężczyzna  przeciętny, absolutnie przeciętny młody człowiek  mógł budzić podobne uczucia! Żeby wiat wirował na jego widok, a sam dwięk głosu wywoływał niepojętš chęć do płaczu. Miłoć winna być przecież przyjemnym uczuciem, nie wywoływać cierpienia.
Jedno jest pewne. Trzeba nie ujawniać tego wszystkiego, dbać o naturalne zachowanie. Mężczyni na ogół nie lubiš przesadnego uwielbiania, a Roddy  z pewnociš.
 O, Roddy! Jak się miewasz?  rzuciła swobodnie Elinor.
 Co słychać, kochanie?  odpowiedział.  Widzę, że masz tragicznš minę. Co to? Rachunek?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
 A mylałem, że tak  podjšł.  Mamy pełnię lata, czas rusałek i istnej powodzi rachunków.
 Nie. To list anonimowy. Obrzydliwoć!
Wyrazista, pogodna twarz Roddyego zmieniła się, zastygła; brwi uniosły się pytajšco.
 Niepodobna!  zawołał tonem odrazy.
 Obrzydliwoć!  powtórzyła Elinor i zrobiła krok w kierunku biurka.  Najlepiej podrzeć to zaraz.
Miała szczery zamiar tak postšpić, bo osoba Roddyego i anonim dziwnie nie pasowały do siebie. Mogłaby list wyrzucić i nie wracać więcej do tej sprawy. Roddy nie przeszkodziłby jej na pewno, bo duma górowała w nim nad ciekawociš. Ale Elinor, pod wpływem nagłego impulsu, rozmyliła się.
 Przeczytaj najpierw  powiedziała.  Póniej list spalimy. Chodzi o ciocię Laurę.
 O ciocię Laurę?  Roddy znów uniósł brwi.
Sięgnšł po ćwiartkę papieru, przebiegł jš wzrokiem i oddał z wyrazem niesmaku na twarzy.
 Tak  powiedział.  To trzeba spalić. Dziwni sš ludzie!
 Kto ze służby, jak sšdzisz?
 Prawdopodobnie...  zawahał się.  Ciekaw jestem kto... co to za osoba? O kim tu mowa?
 Moim zdaniem to Mary Gerrard  odparła po namyle Elinor.
 Mary Gerrard...  zastanowił się Roddy.  Któż to taki?
 Córka tych z domku odwiernego. Chyba pamiętasz jš jako dziecko. Ciocia Laura miała zawsze słaboć do tej dziewczynki, interesowała się jej losem. Płaciła za szkołę Mary i rozmaite lekcje: gry na fortepianie, francuskiego.
 Aha! Pamiętam. Taki chudy podlotek, same ręce i nogi, a także masa jasnych włosów.
 Włanie! Chyba jej nie widziałe od tamtych letnich wakacji, kiedy mama i tatu byli za granicš. Znacznie rzadziej niż ja odwiedzasz Hunterbury, a ostatnio Mary uzupełniała edukację w Niemczech. Ale w dziecinnych latach bawilimy się we troje.
 Jak ona teraz wyglšda?
 Bardzo ładnie wyrosła. Ma poprawne maniery i... i w ogóle. To skutki dobrej szkoły. Nigdy nie wzišłby jej za córkę starego Gerrarda.
 Prawdziwa dama, co?
 Tak. Pewno dlatego nieszczególnie czuje się w portierni. Pani Gerrard umarła parę lat temu, a stosunki między Mary a jej ojcem kiepsko się układajš. Stary kpi często z jej wykształcenia i fasonów.
Roddy wzruszył ramionami.
 Ludziom rzadko przychodzi do głowy, że można kogo skrzywdzić troskliwš opiekš. Często to raczej okrucieństwo niż dobroć.
 O ile wiem, Mary jest częstym gociem cioci Laury. W każdym razie czytuje jej głono od czasu tego ataku.
 Pielęgniarka nie może tego robić?
 Pielęgniarka?  umiechnęła się Elinor.  Siostra OBrien ma akcent taki twardy, że można by go krajać nożem. Ciocia Laura woli Mary. Nic dziwnego.
Roddy kilkakrotnie przemierzył pokój nerwowym krokiem tam i z powrotem.
 Wiesz co, Elinor?  odezwał się wreszcie.  Moim zdaniem trzeba tam pojechać.
 Z takiego powodu?  wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
 Nie... Skšd znowu! Chociaż... Do licha! Postawmy sprawę uczciwie. Więc: tak! Anonim to nikczemnoć, ale może kryć się za nim trochę prawdy. Na przykład to, że ciocia Laura jest poważnie chora.
 Rozumiem, Roddy.
Spojrzał na niš z życzliwym umiechem, jak gdyby pojmował i rozgrzeszał ułomnoci natury ludzkiej.
 A na pienišdzach zależy  podjšł  tobie, Elinor, i mnie.
 Masz słusznoć  przyznała żwawo.
 Nie wiadczy to o moim wyrachowaniu  cišgnšł poważnie Roddy  ale ostatecznie sama ciocia Laura sto razy powtarzała, że nie ma innych zwišzków rodzinnych, prócz ciebie i mnie. Ty jeste jej najbliższš krewnš, córkš brata, a ja bratankiem męża. Często dawała do zrozumienia, że po jej mierci cały majštek przypadnie jednemu z nas lub najprawdopodobniej obydwojgu. Chodzi, Elinor, o bardzo pokany majštek.
 Niewštpliwie  pr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin