Ciało Popiełuszki wyławiano dwa razy.odt

(60 KB) Pobierz

Opublikowano 01 listopad 2019 r.

Nieznana relacja z wyłowienia zwłok księdza Jerzego Popiełuszki
ostatnia aktualizacja:
30.10.2019 06:05
Polskie Radio dotarło do nieznanej historykom i opinii publicznej relacji płetwonurka, który brał udział w poszukiwaniach księdza Jerzego Popiełuszki.
Trzy i pół strony odręcznych zapisków. Pismo równe i w miarę czytelne. To relacja, której kopię przechowuje Archiwum Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie.
Jej autorem jest nieżyjący już Henryk Laskowski – płetwonurek z Warszawy, w 1984 r. jeden z funkcjonariuszy stołecznego Wydziału Antyterrorystycznego. Tekst napisał własnoręcznie. Nie wpisał jednak daty. Prawdopodobnie relacja powstała już po wyroku w "procesie toruńskim" (7 lutego 1985 r.).
Ja, niżej podpisany Laskowski zatytułował swój tekst urzędowo: oświadczenie. Jednak jego zapiski mają charakter niemalże dokumentalny. Wiernie opisują krok po kroku: w jaki sposób wyglądało wydobycie na powierzchnię …

Zwłoki zamordowanego ks. Jerzego Popiełuszki wyłowiono nie 30 października 1984 r. według oficjalnej wersji, ale cztery dni wcześniej, twierdzą informatorzy, do których dotarli reporterzy Superwizjera. Nurkowie, biorący udział w akcji mówią, że ciało księdza wyglądało inaczej niż na rozpowszechnionych potem filmach i fotografiach.

Dziennikarze Superwizjera dotarli do dokumentów i świadków, którzy przedstawili nową, inną od powszechnie znanej wersję porwania i śmierci ks. Popiełuszki. Z ich relacji wyciągnąć można hipotezę, że ks. Jerzy Popiełuszko nie został zamordowany w dniu swego porwania 19 października 1984 r., ani być może nie przez skazanych potem za morderstwo trzech funkcjonariuszy SB. Co więcej, ci trzej mieli zostać aresztowani jeszcze przed dniem śmierci księdza.

Dokumenty IPN-u oraz relacje świadków, do których dotarli reporterzy Superwizjera pozwalają zadać pytanie, kto w rzeczywistości stał za planem porwania i zabicia ks. Popiełuszki. Władzom zależało na tym, by winę zrzucić na osamotnioną grupę w MSW, która przez zabójstwo opozycyjnego księdza chciała wywołać w Polsce chaos i ugodzić w jakoby pragnącą stabilizacji i narodowego pojednania ekipę Jaruzelskiego i Kiszczaka. Dlatego jeszcze przed ujawnieniem informacji o wyłowieniu zwłok ks. Popiełuszki z zalewu na Wiśle zaczęto przygotowania do procesu, podczas którego oskarżono tylko czwórkę oficerów SB.

Według oficjalnej wersji zwłoki zamordowanego księdza zostały wyłowione 30 października 1984 r. Reporterzy Superwizjera dotarli do nurków, którzy brali udział w akcji tego dnia. Mówią oni, że zwłoki księdza w momencie wyłowienia wyglądały inaczej niż na zdjęciach i filmach, rejestrujących wyłowienie ciała. Były one skrępowane sznurami w sposób inny od tego, który opisali skazani esbecy. Świadkowie, z którymi reporterzy rozmawiali twierdzą, że ciało księdza wyłowiono już 26 października. Potem trafiło ono do prosektorium we Włocławku.

Radek33

Radek33

"Mieć stały uśmiech na twarzy, zawsze - gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobi…

8656

Czat

Początek formularza

Obserwuj

Dół formularza

30 paź

Nieznana relacja z wyłowienia zwłok księdza Jerzego Popiełuszki-30.X.1984;

Polskie Radio dotarło do nieznanej historykom i opinii publicznej relacji płetwonurka, który brał udział w poszukiwaniach księdza Jerzego Popiełuszki.

Trzy i pół strony odręcznych zapisków. Pismo równe i w miarę czytelne. To relacja, której kopię przechowuje Archiwum Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie.

Jej autorem jest nieżyjący już Henryk Laskowski – płetwonurek z Warszawy, w 1984 r. jeden z funkcjonariuszy stołecznego Wydziału Antyterrorystycznego. Tekst napisał własnoręcznie. Nie wpisał jednak daty. Prawdopodobnie relacja powstała już po wyroku w "procesie toruńskim" (7 lutego 1985 r.).

Ja, niżej podpisany

Laskowski zatytułował swój tekst urzędowo: oświadczenie. Jednak jego zapiski mają charakter niemalże dokumentalny. Wiernie opisują krok po kroku: w jaki sposób wyglądało wydobycie na powierzchnię zwłok księdza Jerzego i w jaki sposób przetransportowano je na sekcję.

"Około godziny 17-tej – pisze Laskowski - (…) przy czwartym przęśle tamy włocławskiej wydobyłem zwłoki księdza Jerzego Popiełuszko. [Wcześniej] około godziny 14.00 [30 października 1984 r.] przerwano poszukiwania. Wnioskuję z tego, iż o tej porze został ksiądz odnaleziony".

W tym czasie cała ekipa poszukiwawcza pojechała na obiad. Laskowski został wezwany przez dowódcę poszukiwań na tamie, który wydał mu rozkaz wydobycia zwłok. Około godziny 16.30 Laskowski wszedł pod wodę razem z drugim płetwonurkiem z Łodzi, który po pewnym czasie wrócił na brzeg. Laskowski został sam.

Zobaczyłem przywiązany worek

Największym problemem było dla niego samodzielne wydobycie na powierzchnię ciała księdza obciążonego workiem z kamieniami. Tam czekały dwa pontony. Pomiędzy nimi rozłożono siatkę, na której zwłoki miały zostać odtransportowane do brzegu.
Laskowski dopiero za trzecim razem wypłynął na powierzchnię ze zwłokami. Udało mu się to dopiero wtedy, gdy odpiął swój tzw. pas balastowy, ważący ponad 6 kilogramów. Po wypłynięciu złożył ciało księdza na siatce, a sam podpłynął do brzegu.

"Po przebraniu się – pisał Laskowski – podszedłem do księdza, który leżał na wznak na trawie. Przy mnie technik wyjął [z sutanny] legitymację (…) i było tam napisane: Jerzy Popiełuszko. Ksiądz ręce miał związane linką, włożoną pomiędzy nogi i jednocześnie sznur przeprowadzono przez gardło tak, iż gdyby chciał się ruszać, to krtań by była przyciskana sznurkiem i musiałby się [on] udusić. Do tej linki, czyli do rąk i nóg, przywiązany był worek z kamieniami. Ksiądz miał ślady bicia na twarzy i rękach. Usta miał zamknięte. Dłonie jakby trzymały ten sznurek, [którym był związany]".

W kolumnie z księdzem do Białegostoku

Laskowski wspomina w swojej relacji, że po oględzinach zwłok na brzegu Wisły, otrzymał rozkaz przewiezienia odnalezionego ciała do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku. Dlaczego tak daleko? Planowano wówczas zorganizowanie pogrzebu w Suchowoli (rodzinnej parafii księdza, niedaleko Okopów, gdzie się urodził). Później, dzięki wstawiennictwu Bliskich (a zwłaszcza matki), pogrzeb odbył się w Warszawie. Księdza Jerzego pochowano obok kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, gdzie pracował przez ponad cztery ostatnie lata swojego życia.

Do Białegostoku jechały dwa samochody: karetka, w której poza kierowcą podróżował Laskowski ze zwłokami księdza i pilotujący kolumnę fiat z dwoma funkcjonariuszami. Laskowski wspomina, że był uzbrojony i obawiał się, "że może nastąpić odbicie zwłok" księdza.

"Około godziny 19.30 – pisze Laskowski – wyjechaliśmy z tamy włocławskiej w stronę Płocka".

Do Białegostoku dotarli dobrze po północy. Około drugiej nad ranem zwłoki zostały zabezpieczone w jednej z lodówek białostockiego Zakładu Medycyny Sądowej.

Nikt go nie przesłuchał

Henryk Laskowski nie był przesłuchany w śledztwie prowadzonym w 1984 r. Nie zeznawał też w tzw. procesie toruńskim, ani w prowadzonych później m.in. przez pion śledczy IPN dochodzeniach. Zmarł w roku beatyfikacji księdza Popiełuszki.

W jednym z ostatnich zdań swojego oświadczenia napisał, że "tajemnicę jak to było naprawdę [z uprowadzeniem i śmiercią księdza] znają tylko oprawcy: kapitan Piotrowski i jego podwładni".

Piotr Litka

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin