Preston i Child - Błękitny labirynt.doc

(2276 KB) Pobierz

Douglas Preston

Lincoln Child

 

 

 

Błękitny labirynt

 

 

 

 

 

Lincoln Child dedykuje tę książkę swojej córce

Veronice

 

 

 

Douglas Preston dedykuje tę książkę

Elizabeth Berry i Andrew Sebastianowi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1

 

Okazała rezydencja w stylu Beaux-Arts przy Riverside Drive, między Sto Trzydziestą Siódmą a Sto Trzydziestą Ósmą Ulicą, wyglądała na niezamieszkaną.
W ten burzowy czerwcowy wieczór nikt nie przechadzał się po niedużym balkoniku,
z którego rozciągał się widok na rzekę Hudson. Nie było żółtawej poświaty sączącej się zza bogato zdobionych wykuszowych okien. Jedyny blask napływał od frontowego wejścia, rozjaśniając podjazd przy głównej bramie.

Pozory mogą jednak mylić i niekiedy ktoś umie o to zadbać. Zwłaszcza że rezydencja przy Riverside 891 należała do agenta specjalnego FBI Aloysiusa Pendergasta, który nade wszystko ceni sobie prywatność.

Siedział w skórzanym fotelu klubowym w wytwornej bibliotece posiadłości. Choć lato dopiero się zaczęło, noc była chłodna i pochmurna, dlatego w kominku płonął niewielki ogień.

Pendergast wertował Man’yōshū, tomik starej, szanowanej poezji japońskiej
z połowy ósmego wieku. Na stoliku obok stał nieduży tetsubin - żeliwny imbryczek
- z porcelanową filiżanką na wpół wypełnioną zieloną herbatą. Nic nie rozpraszało skupienia agenta. Od czasu do czasu słychać było tylko trzask osiadających na palenisku węgli i odległy grzmot dobiegający zza zamkniętych okiennic.

W znajdującym się nieopodal korytarzu rozbrzmiały ciche kroki i w drzwiach biblioteki pojawiła się Constance Greene. Miała na sobie prostą wieczorową suknię. Fiołkowe oczy i obcięte krótko na pazia ciemne włosy podkreślały bladość jej skóry. W jednym ręku trzymała plik listów.

- Poczta - oznajmiła.

Pendergast uniósł głowę i odłożył tomik.

Constance usiadła obok agenta; zauważyła, że odkąd wrócił z - jak to określał - „przygody w Kolorado”, wyglądał wreszcie jak dawniej. Wciąż jednak jej niepokój budził jego stan mentalny po upiornych wydarzeniach w ubiegłym roku.

Zaczęła wertować niewielki plik listów i odkładać na bok te, które nie zainteresowałyby Pendergasta. Pieczę nad wszelkimi opłatami i częścią jego nader wysokich dochodów sprawowała stara, szacowna i dyskretna firma prawnicza z Nowego Orleanu, którą rodzina zatrudniała od lat. Inwestycjami, funduszami powierniczymi oraz nieruchomościami zajmowała się równie zaufana firma bankowa z Nowego Jorku. Całą korespondencję dostarczano na adres skrytki, którą Proctor, szofer, ochroniarz
i człowiek od wszystkiego, odbierał regularnie z urzędu pocztowego. Obecnie Proctor szykował się, aby odwiedzić krewnych w Alzacji, więc tę część jego obowiązków przejęła chwilowo Constance.

- Przyszedł list od Corrie Swanson.

- Otwórz go, proszę.

- Załączyła kserokopię listu z college’u Johna Jaya. Za swoją pracę otrzymała Nagrodę Rosewella.

- Wiem. Byłem na ceremonii jej wręczenia.

- Corrie na pewno poczuła się zaszczycona.

- Rzadko ceremonia przyznania takich nagród oferuje coś więcej poza pompatycznymi przemówieniami i nudnymi, niekończącymi się wystąpieniami. - Pendergast upił łyk herbaty. - Ale tym razem było inaczej.

Constance przejrzała resztę korespondencji.

- Jest także list od Vincenta D’Agosty i Laury Hayward.

Pendergast dał znak głową, aby wyjęła go z koperty.

- To podziękowania za prezent ślubny i ponowne za uroczyste przyjęcie - wyjaśniła.

Pendergast spojrzał na Constance, gdy odłożyła list na bok. Miesiąc temu, w przeddzień ślubu D’Agosty i Hayward, agent zaprosił nowożeńców na prywatną kolację, na której podał potrawy przyrządzone osobiście przez niego wraz z rzadkimi winami ze swojej piwniczki. Właśnie ten gest, bardziej niż cokolwiek innego, przekonał Constance, że Pendergast doszedł do siebie po niedawnej traumie.

Przeczytała jeszcze kilka innych listów, po czym odłożyła na bok te ciekawe, a resztę wrzuciła do kominka.

- Jak tam postępy w projekcie, Constance? - zapytał Pendergast, nalewając sobie kolejną filiżankę herbaty.

- Doskonale. Wczoraj otrzymałam przesyłkę z Francji, z Bureau Ancestre du Dijon, a teraz próbuję połączyć to wszystko z informacjami, które pozyskałam z Venice i Luizjany. Kiedy będziesz miał wolną chwilę, chciałabym zadać ci ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin