Kate Novak & Jeff Grubb
Lazurowe więzy
Cykl: Trylogia Kamienia Poszukiwacza Tom 1
Forgotten Realms
Tłumaczenie: Olga Zawadzka
Tytuł oryginalny: Azure Bonds
Wydanie oryginalne 1988
Wydanie polskie 2002
Ma na imię Alias i wpadła w wielkie kłopoty. Jest najemniczką, wojowniczką do wynajęcia i poszukiwaczką przygód. Obudziła się z wytatuowanymi na jej ramieniu, wijącymi się pieczęciami mocy i bez żadnych związanych z nimi wspomnień. Zdecydowana poznać pochodzenie tajemniczych znaków, Alias łączy swoje siły z niesamowitą grupą towarzyszy. Z ich pomocą odkrywa, że w pieczęciach mocy tkwi klucz do całej jej egzystencji.
Spis treści:
1. „Ukryta Dama”. 8
2. Winożłop i zabójcy. 23
3. Smoczywabik i Dimswart. 38
4. Akabar i tylne wejście. 56
5. Mist. 67
6. Olive i kryształowy żywiołak. 85
7. Przyjęcie weselne. 104
8. Pieczęcie mocy. 116
9. Wędrówka przez Cormyr. 139
10. Giogioni Wyvernspur. 149
11. Cienisty Przesmyk. 163
12. Sen i kalmari. 177
13. Cienista Dolina. 201
14. Skryba i starzec. 219
15. Umowa Olive i sekret Smoczywabika. 241
16. Lądowanie na mieliźnie. 259
17. Posiłek w Cienistej Dolinie i podróż na północ. 268
18. Yulash. 288
19. Wskrzeszenie Moandera i powrót Mist. 308
20. Honorowe manewry Smoczywabika. 322
21. Marionetki Moandera i pościg za Mist. 337
22. Objawienie Moandera i próba odbicia. 350
23. Leczenie Akabara, oferta Moandera i druga próba odbicia. 363
24. Bitwa nad Wrotami Zachodu. 385
25. Ucieczka Alias. 396
26. Zebranie we „Wzlatującym Kruku”. 404
27. Panowie Alias. 423
28. Sztukmistrz. 445
29. Poświęcenie. 468
30. Cytadela Białej Tułaczki. 484
31. Phalse. 500
32. Opowiedziana historia. 515
- 2 -
Mojej nauczycielce, pani Hughes,
ponieważ jej miłowanie prawdy
zawsze było inspirujące.
Scottowi i Gayle,
którym naprawdę zależy.
Obudziła ją odgłos psów - dwa odległe szczeknięcia pod jej otwartym oknem w gospodzie. Wysokie pisknięcie stawiło czoła głębokiemu, gardłowemu warknięciu. Alias leżała na zaplamionych na ciemno bawełnianych prześcieradłach i wyobrażała sobie długowłosego szczeniaka wyrzuconego z zasobnego gospodarstwa swego pana, broniącego się przed jakimś olbrzymim bokserem lub vassyjskim wilczurem.
Tak samo jak dla ludzi i innych dzikich ras, pokaz siły był dla tych psów nie mniej ważny niż siła sama w sobie. Ujadający pies został pokonany, jednak jego szczek unosił się w powietrzu przez okres, który zdawał się Alias wiecznością. W końcu pies o głębszym warkocie osiągnął kres swej cierpliwości i ostro mruknął. Odgłos przewracających się pojemników na śmierci przywrócił Alias pełną świadomość.
Otworzyła oczy i oczekiwała śmiertelnie przerażonego pisku mniejszego psa, jednak, ku jej zaskoczeniu, następną rzeczą, jaką usłyszała, była serie głębokich skomleń wydawanych przez większego psa. Większy pies uciekł spod jej okna i dźwięk zniknął w oddali.
Alias odrzuciła cienki koc i spuściła nogi z łóżka. Wstała i natychmiast zaczęła tego żałować. Czuła się, jakby ktoś wlał jej do oczu roztopiony ołów, a w jej ustach było sucho niczym pośród piasku Anauroch.
Zamrugała oczami w czerwonawym świetle. Czy to świt, czy zmierzch? Przyciskając wierzch dłoni do oczu, ziewnęła. Przez otwarte okno wpadała do jej pokoju bryza znad Smoczego Jeziora, wraz z dalekimi nawoływaniami rybaków wracających z połowem.
A zatem zmierzch, zdecydowała. Potrząsnęła głową, starając się strząsnąć pajęczyny. Musiałam przespać cały dzień, pomyślała. Kiedy tutaj przyjechałam? A jeśli już o tym mowa, to gdzie znajduje się owo tutaj? A co robiłam, zanim się tutaj znalazłam?
Alias prychnęła drwiąco. Oczywistym było, co robiła. Nie był to pierwszy raz, gdy budziła się w jakimś dziwnym miejscu po pijackiej zabawie.
Niemniej otoczenie wydawało się znajome. Gospoda zbudowana była w takim samym stylu jak setki innych na tym krańcu Morza Spadających Gwiazd, a w jej pokoju znajdowały się typowe sprzęty: łóżko zbite z różnych rodzajów drewna, przykryte słomianym materacem i prześcieradłami, których nikt zawzięcie nie prał od kilku miesięcy, mała toaletka z drugiej ręki, pojedyncze krzesło o sztywnym oparciu, udekorowane jej zbroją i ubraniem, mały szmaciany dywanik w nogach łóżka, mosiężna lampka oliwna przytwierdzona łańcuchem do stołu, nocnik i jedne drzwi. Okno, z wstawioną w nie bezbarwną szybą, która przepuszczała do wewnątrz światło zachodzącego słońca, otwierało się do wewnątrz na bocznych zawiasach, które lekko skrzypiały od podmuchu bryzy.
Alias wydostała się z łóżka i na boso podeszła do krzesła. Zmarszczyła brwi, starając się przypomnieć sobie kilka ostatnich dni. Była jakaś żeglarska wyprawa. Zapewne coś poszło nie tak i musiałam szybko opuścił port, pomyślała.
Losowo wybrane wspomnienia jaszczuroludzi, cienistych sylwetek szermierzy i użytkowników magii rozmywały się w jej pamięci. Wzruszyła ramionami. Nie mogło to być coś zbyt ważnego. Nie upiłabym się, gdyby wystąpiły jakieś problemy, zapewniła samą siebie.
Sięgnęła po swoją tunikę i nagle zdała sobie sprawę, że to było coś ważnego, że miała kłopoty. Poważne kłopoty.
Wzdłuż wewnętrznej strony ręki, w której zazwyczaj trzymała miecz, od nadgarstka do łokcia, wił się skomplikowany tatuaż nie podobny do żadnego z tych, które widziała wcześniej. Wzór składał się z pięciu różnych symboli i został wyryty głęboko w jej skórze. Całość została wykonana w odcieniach niebieskiego.
Podniosła rękę w górę, w świetle gasnącego słońca. Symbole złapały promienie światła i zapłonęły poświatą, jakby były z brudnego szkła podświetlonego od wewnątrz. Ugięła ramię i wykręciła je w przód i w tył. Zdała sobie sprawę, że to wcale nie jest tatuaż, zauważyła bowiem, jak jej skóra marszczy się w poprzek powierzchni wielkich inskrypcji. Wyglądały na ukryte pod powierzchnią jej ciała.
Alias, pochłonięta symbolami, usiadła na skraju łóżka w gasnącym świetle. Obawiając się, iż mogą one mieć jakieś hipnotyzujące właściwości, przyglądała się im z paznokciami wbitymi we wnętrza dłoni, aby ból uniemożliwiał jej skoncentrowanie się na jakiejkolwiek mocy, którą chciałyby na niej użyć.
Pierwszy symbol, na zgięciu ramienia, przedstawiał sztylet otoczony niebieskim ogniem. Końcówka sztyletu spoczywała na drugim symbolu, trzech przeplatających się okręgach. Pod tym znajdowała się kropka i zawijas, który przypominał Alias odnóże owada. Odnóże unosiło się nad czwartym symbolem - lazurową dłonią z uzębionymi ustami, znajdującą się pośrodku jej dłoni. Ostatni symbol składał się z trzech koncentrycznych kół, każde w bardziej intensywnym odcieniu niebieskiego, a zatem koło w samym środku miało jasnoniebieski kolor błyskawicy i niemal nie można było na nie patrzeć. U podstawy jej nadgarstka wzór owijał się dookoła pustej przestrzeni, jakby jakiś symbol miał być jeszcze dodany.
Alias zaklęła, wyrzucając z siebie w jednej chwili imiona wszystkich bogów, o których akurat zdołał pomyśleć. Kiedy ani Tymora, ani Waukeen, ani żaden inny z wezwanych nie okazał swej obecności, westchnęła i sięgnęła po swój strój. Rozważała wypadnięcie z pokoju niczym błyskawica, z mieczem w dłoni, i grzmotnięcie każdego, kogo uznałaby za winnego. Brała również pod uwagę padnięcie na kolana i modlenie się o boskie objawienie, co takiego zrobiła, że zasłużyła sobie na coś podobnego. Żadne z tych przedsięwzięć nie przyniosłoby jej niczego dobrego, więc zabrała się do ubierania.
Alias naciągnęła przez głowę tunikę i weszła w swoje obcisłe, skórzane spadnie. Zmarszczyła brwi, patrząc na ubrania. Dlaczego są takie sztywne? Kupiłam je rok temu. Do teraz powinny się dawno wyrobić. Chyba że ktoś je podmienił, domyśliła się. Nie mogło być pomyłki, jeśli chodzi o wiek tych rzeczy - nawet pachniały jak nowe.
Jednak nie pamiętam, abym ostatnio kupowała nowe ubranie. Czy to jest zapasowy zestaw, który wepchnęłam na dno mojego pakunku i zapomniałam o nim? Rozejrzała się dookoła za swoim pakunkiem, lecz nie było go pośród jej dobytku. Zapewne został skradziony, ale równie prawdopodobnie było to, że go zgubiła lub zastawiła.
Wsunęła na siebie swoją koszulkę z lekkiego łańcuszka, lecz zdecydowała się nie przypinać ochraniaczy na piersi, ramiona, kolana i łokcie. Doznała uczucia kołysania w żołądku. Wiem, że miała miejsce wyprawa żeglarska. Czy zdobyła ten... tatuaż, zanim wypłynęłam, czy po tym, jak przybyłam?
Naciągnęła swoje buty na twardej podeszwie. Cholewki z miękkiej skóry sięgały jej prawie do kolan. Sprawiła, czy sztylety znajdują się na miejscu. W obu pochwach w butach znajdował się szczupły, wyważony klin z posrebrzanej stali. Wszystkim, co pozostało na krześle, była kolczuga i płaszcz. Jej osmalony w ogniu miecz i spinka do włosów w kształcie orła, za pomocą której utrzymywała włosy w ładzie, leżały na toaletce. Gorszy od zaginionego pakunku był brak pieniędzy wśród całego jej dobytku. Jednak była zbyt przejęta tatuażem, by martwić się o pieniądze.
Ta utrata pamięci i tatuaż mogą równie dobrze nie oznaczać nic, starała się przekonać sama siebie, gdy sięgała po spinkę. Trzymając w zębach srebrną zapinkę, zwinęła w górę swoje długie, rudawe włosy i przypięła je do tyłu głowy. Pamiętała, jak Ikanamon Szary Mag opowiadał jej, jak to upił się i zaczął zachowywać tak okropnie, że pozostali uczestnicy imprezy ujrzeli wulgarną scenę z udziałem centaura wytatuowanego na jego tyłku. Może to też jest tylko psikus, ponownie zapewniła samą siebie. Jakieś kapłańskie lekarstwo pozbawi mnie tego.
Drobne włoski na jej karku stanęły dęba i Alias zdała sobie sprawę, że jest obserwowana. Obróciła się powoli w stronę okna i utkwiła spojrzenie w gadzim stworzeniu spoglądającym na nią z alejki.
Stworzenie wyglądało na skrzyżowanie jaszczura i troglodyty, a jego głowa sięgała zaledwie poziomu parapetu. Jego pysk był węższy i subtelniejszy niż u innych jaszczuroludzi, z którymi Alias wcześniej walczyła, a do tego miało płetwę która zaczynała się pomiędzy jego oczami i ciągnęła aż do szczytu czaszki. Nie miało warg, tylko ostre, bezładne zęby a jego oczy miały kolor żółci, jakby było nieżywe. W łapach stwór trzymał mniejszego psa, jednego z dwójki, którą Alias słyszała wcześniej. Szczeniak, cały i zdrowy, miał krótką, białą sierść, a nie długą, jak wyobrażała sobie Alias. Oba stworzenia patrzyły się na nią z poważną, głęboką ciekawością, jaszczur stojąc nieruchomo niczym kamień, a szczeniak machając ogonem, z różowym językiem wystającym głupio z jednej strony pyszczka.
Alias zareagowała natychmiast z wypraktykowaną gracją doświadczonej poszukiwaczki przygód. Wyciągnęła jeden ze swoich sztyletów z buta i machnięciem wytatuowanego nadgarstka posłała go w stronę obserwatora. Stworzenie odchyliło się do tyłu bez żadnego odgłosu, ale pies wpadł do pokoju, skamląc z przerażenia. Sztylet zatopił się na głębokość pięciu centymetrów w ramę okienną.
Chwytając swój zahartowany w ogniu miecz, Alias rzuciła się w poprzek pokoju w jednym, płynnym ruchu. Jednak gdy dotarła do okna, stworzenie zniknęło, a alejka była pusta. Krótkowłosy piesek piszczał u jej stóp, stając na tylnych łapkach, aby przednie oprzeć w połowie cholewek jej butów.
- Nie sądzę, żebyś wiedział o tym cokolwiek? - Szczeniak po prostu zamerdał ogonem i zakwilił.
Alias podniosła małe stworzenie, szybko je poklepała i wystawiła za okno. Zwierzę szczeknęło na nią kilka razy, po czym zaczęło obwąchiwać śmieci.
* * *
- Dama powstała z martwych! - zakrzyknął radosnym głosem właściciel gospody, gdy Alias weszła do głównej sali. Nie znała akurat tego konkretnego właściciela, ale znała innych takich samych jak on, którzy prowadzili gospody od Żyjącego Miasta do Waterdeep. Był to hałaśliwy człowiek o nastawieniu typu „witaj kolego, dobrze cię widzieć”, który preferował poszukiwaczy przygód, ponieważ dodatkowe złoto, które zazwyczaj mieli przy sobie, rekompensowało szkody wyrządzone podczas ich barowych kłótni.
Kilka głów odwróciło się, aby na nią spojrzeć, lecz nie było pośród nich żadnych znajomych twarzy. Pomimo wszystko Alias zdecydowała się założyć swoją kolczugę. Wyglądała na przygotowaną do bitwy, nie zaś na kilka drinków, jednak wielu kupców, najemników i miejscowych było ubranych i uzbrojonych podobnie. Podobnie jak zdecydowana większość w tym pomieszczeniu Alias miała miecz przy boku. Podobnie jak u wszystkich, którzy to robili, jej ostrze było przywiązane do pochwy białym sznurem, stylizowanym na tzw. „węzeł pokoju”.
Zajęła stolik w pobliżu wewnętrznej ściany, z daleka od okien, gdzie mogła mieć oko zarówno na drzwi, jak i na całe pomieszczenie, a także na właściciela. Był to korpulentny, łysiejący mężczyzna, z wypisanym na twarzy zarzutem próbowania swojego własnego towaru. Jej skupioną na nim uwagę wziął za prośbę o usługę i po kilku obowiązkowych ruchach szmatą po blacie baru napełni, z kranu duży kufel przyniósł do jej stolika. Po bokach kufla spływała piana, a tam, gdzie nie płynęły strumyczki, zebrały się krople wody.
- Klin na męczuncego cię kaca? - zaoferował właściciel.
- Na poczet pana domu?
- Na poczet rachunku - odparł. - Lubię załatwiać sprawy na zasadach „bierz i płać”. Nie martw się, twój rachunek jest uregulowany.
Przez chwilę Alias obchodziły bardziej białe plamy w jej pamięci, niż to, kto za nią reguluje rachunek.
- Byłam tu zeszłej nocy? - zapytała.
- Tak, pani.
- Co robiłam? - Alias uniosła brew.
- Spałaś. Musiała to być tynga popijawa, bo mamy już siódmy dzień miesiące Mirtul. - Gdy Alias spojrzała się na niego tępo, wyjaśnił. - Jesteś tutaj od czwartego wieczorem i nie robisz nic poza spaniem przez cały czas.
- Czy przyszłam sama?
- Tak. No może nie? Czy mogę? - Wskazał na puste krzesło przy stoliku i opuścił na nie swój ogromny ciężar, a mebel zatrzeszczał pod tym ładunkiem.
- Jeden z moich stałych klientów, Mitcher Trolobójca - kontynuował - natknął się na ciebie tego wieczoru po ostatniej kolejce. Zostałaś złużona na moim frontowym tarasie niczym ofiara dla Bane’a.
Barman narysował koło Tymory na swojej piersi, odpędzając wszystkie kłopoty, jakie mogło sprowadzić wspominanie tego złego imienia.
- W każdym razie leżałaś tam, razem z tym workiem pieniędzy przy boku. Przyjułem cię pod swój dach, zużywajunc pieniądze, które były w worku na pokrycie rachunku. Oto on, brakuje w nim tylko kosztów pokoju. - Z kieszeni swego fartucha wyłowił mały, satynowy woreczek. - Oczywiście nie policzyłem piwa.
Alias wytrząsnęła zawartość woreczka na stół. Mały zielonkawy klejnot, klika sztuk laotańskiej handlowej waluty, trochę waterdeepskiego bilonu i mnóstwo cormyrskich monet. Przesunęła w kierunku barmana srebrnego sokoła.
- Nie pamiętam, jak się tutaj dostałam. Widziałeś kogoś?
- Dumyśliłem się, że musiałaś hulać z grupką znajomych, którzy, gdy dopadły cię przykre objawy, zostawili cię na moim progu z wystarczajuncą ilością gotówki, by zapewnić ci wygody. Nikt nam o tobie nie powiedział, dopóki Mitcher cię nie znalazł. Bułaś sama.
Alias spojrzała na kufel, z którego powierzchni zniknęła już piana, ukazując wodnisty, bursztynowy płyn. Śmierdział gorzej niż śmieci na zewnątrz.
- Dlaczego moi znajomi nie wnieśli mnie do środka? - zapytała.
Barman wzruszył ramionami. Najwyraźniej teoria o znajomych pozostawiających damy na progu była jego ulubioną i wyglądało na to, że opowiadał ją wielokrotnie podczas kilku ostatnich wieczorów. Nie był chętny do zmiany czegoś, co zdawało się zwartą i logiczną historyjką.
- Nikt o mnie nie pytał? - naciskała Alias.
- Ani jednak osoba, pani. Widocznie zapomnieli o tobie.
- Być może. Żadne jaszczury?
Barman fuknął.
- Utrzymujemy to miejsce w czystości. Czekaliśmy, aż się obudzisz, żeby posprzuntać twój pokój.
Alias uniosła dłoń.
- A zatem żadnych jaszczuropodobnych stworzeń? Czegoś, co przypominałoby jaszczura?
Barman ponownie wzruszył ramionami.
- Być może przez twoja ostatnią hulankę nawiedza cię jakiś. Pamiętasz, co piłaś?
- Obawiam się, że pamiętam niezwykle mało. Nie znam nawet nazwy miasta, w którym się znajduję.
- To już nie jest miasta, lecz klejnot Cormyru, najwspanialsze miasto Leśnego Kraju. Jesteś w Suzail, pani, domu Jego Najłagodniejszej i Najmundrzejszej Wysokości Azouna IV.
Alias natychmiast nakreśliła sobie w myślach mapę regionu. Cormyr był rozrastającym się państwem, znajdującym się na przecięciu szlaków handlowych z Wybrzeża Mieczy do Wewnętrznego Morza. Imię władcy uderzyło w czułą nutę. To przyjaciel? A może wróg? Dlaczego nie mogę sobie nic przypomnieć?
- Ostatnie pytanie, mądry właścicielu - powiedziała kobieta, podnosząc kolejna srebrną kulkę - i pozwolę ci odejść. - Odwróciła rękę, w który trzymała monetę, aby ukazać wewnętrzną stronę ramienia i jasny tatuaż. - Miałam już to, gdy się tutaj znalazłam?
...
entlik