Konopczyński W., Wolnomularstwo a rozbiór Polski, 1937.pdf

(1683 KB) Pobierz
WŁADYSŁAW
KONOPCZYŃSKI
WOLNOMULARSTWO
Ä
ROZBIÓR
POLSKI
LWÓW
Z
DRUKARNI
ZAKŁADU
NARODOWEGO
IMIENIA
OSSOLIŃSKICH
19
3
7
f
t
f
1
?
ODBITKA
Z
„KWARTALNIKA
HISTORYCZNEGO“
R.
L.
Z.
4.
(1936)
Wyłączc^n
z
zasób:
'ibletór’
L,J.
JagiclJ
i
183
37
„Źródłem
rozbioru
Polski“
nazwał
Stanisław
August
in­
trygę
Achacego
Ferdynanda
Asseburga,
dyplomaty
duńsko-
hesko-rosyjsko-pruskiego,
który
miał
pozyskać
dla
tego
planu
najpierw
Fryderyka
Wielkiego,
potem
Katarzynę
Wielką.
Dr.
K.
M.
Morawski
powtarza
ten
tytuł
w
cudzysłowie
nad
roz­
działem
o
Asseburgu,
ale
rozciąga
go
od
siebie
bez
cudzy­
słowu
na
całą
książkę,
poświęconą
antypolskim
robotom
wolno-
mularzy*
Akt
oskarżenia,
bo
tak
trzeba
określić
treść,
1).
bieg
myśli
i
ton
książki,
obejmuje
głównie
przygotowanie
do
pierwszego
rozbioru,
krótko
dotyka
transakcji
1772
r.,
krócej
1793,
pomija
cios
ostateczny,
zadany
nam
w
dwa
lata
póź­
niej.
Wskutek
tego
ograniczenia
nie
pada
z
ust
autora
nazwi­
sko
masona
Kościuszki,
ani
księcia
Józefa,
ani
księcia
Adama
;
nie
dochodzimy
też
do
wyjaśnienia,
przez
jaką
perwersję
miałby
ten
sam
duch,
ten
sam
podziemny
czynnik
najpierw
zabijać
wolność
polską
a
rozpętywać
wolność
Francuzów,
rozniecać
u
Belgów,
Włochów,
Hiszpanów
i
in.
narodów,
przez
jaką
głu­
potę
poświęcać
Kościuszkę
trzem
despotom,
pomnażać
armje
wrogów
Francji
o
sto
tysięcy
bagnetów,
aby
zaraz
potem
pro­
wadzić
Napoleona
do
podeptania
tychże
despotów.
Zresztą
już
moment
genezy
nastręczał
autorowi
do
roz­
wikłania
ogrom
zadań.
W
historji
dzieją
się
rzeczy,
których
nikt
nie
przewi­
dział,
więc
też
nikt
nie
chciał;
realizują
się
nadto
świa­
dome
dążenia
różnych
działaczy
i
prądów.
Część
tych
dzia­
łań,
niekiedy
o
charakterze
bojowym,
przybiera
postać
tajną.
Ci,
których
do
tajemnicy
nie
przypuszczono,
albo
stoją
bier­
nie
za
jej
nawiasem,
albo
bezwiednie
służą
jej
za
na­
rzędzia.
W
ten
sposób
obok
historji
przemian
(„stawania
się“),
obok
historji
czynów
i
dążeń,
albo
w
obrębie
tych
ostatnich,
ale
w
hermetycznem
odosobnieniu,
ukazuje
się
trzeci
rodzaj
dziejów
obejmujący
tajną
grę,
jeszcze
tajniejszą
’)
Morawski
Kazimierz
Marjan,
Źródło
rozbioru
Polski.
Studja
i
szkice
z
ery
Sasów
i
Stanisławów.
Poznań,
Księgarnia
św.
Wojciecha,
str.
370+22
ilustr.
8°.
1*
4
Władysław
Konopczyński
od
dyplomacji,
bo
tajną
na
wieki,
a
nie
na
lat
kilka
do
mo­
mentu
realizacji,
grę,
w
której
człowieczeństwo
wbrew
im­
peratywowi
Emanuela
Kanta
zawsze
jest
traktowane
jako
środek,
a
nie
jako
cel.
Jakiż
zachodzi
stosunek,
między
jawnemi
faktami
a
ich
sekretnym
podkładem?
Czyżby
naprawdę
jakiś
demon
bez­
imienny
mógł
sobie
coś
postanowić
w
pomroce
loży
i
speł­
nić
postanowienie
nad
głowami
miljonów
oraz
ich
władców?
Ryłyby
to
drwiny
z
rozwoju,
z
przyczynowości,
z
t.
zw.
praw
rządzących
ludzkością,
a
nawet
i
z
wolności
przysługującej
nam
monadom;
ów
tajny
demon
byłby
albo
bogiem
albo
młotem
Boga
nad
ziemią.
Pocieszmy
się
zawczasu,
że
demon
urzeczywistnia
tylko
małą
cząstkę
swych
aspiracyj.
Bądź
co
bądź,
jeśli
on
dri
naprawdę
Francuzom
rewolucję,
a
nam
roz­
biory,
to
trudno
się
nie
pokłonić
przed
jego
nadludzkim
ma­
jestatem.
W
każdym
razie
historyk,
który
zamierzył
wykryć
gesta
Sathanae
per
muratores
musi
dopełnić
dwóch
warunków:
po
pierwsze,
jego
noumenon
musi
działać
w
logicznej
zgodzie
z
phaenomenon;
powtóre,
co
sprawi
mu
nielada
trudność
owa
tajemnica
wolnomularska,
ryjąca
w
podziemiach,
znajduje
już
w
nich
gotowe
korytarze
zwykłych
tajemnic
dyplomatycz­
nych,
któremi
biegną
dyrektywy
i
wywiady
ludzi
niewtajemni­
czonych,
a
zwykle
dość
konsekwentnych
i
rozgarniętych.
Do­
znali
tego
historycy
rozbioru
na
wiele
lat
przed
p.
Morawskim
:
przez
różne
niedyskrecje,
pod
naporem
opinji
publicznej
i
pod
presją
t.
zw.
sumienia
obywatelskiego
wyłaziły
na
wierzch
w
ciągu
XIX
w.
różne
sekrety
rozbiorowe
pruskie,
rosyjskie
i
austrjackie;
zrozumieliśmy
jako
tako
proces
własnego
roz­
kładu,
zmierzyliśmy
rozpęd
dążeń
zaborczych
naszych
sąsia­
dów,
widzieliśmy
„źródła“
kulturalne,
geopolityczne,
ekono­
miczne
i
Ł
p.
gdzież
tu
zostało
miejsce
na
rolę
„źródła“
masońskiego
wśród
nastawionych
na
naszą
zgubę
czynników,
niemal
już
zmechanizowanych?
Gdyby
wszystko
zmierzało
ra­
czej
do
naszego
ocalenia,
a
jednak
nastąpiła
śmierć,
to
demon
miałby
się
czem
popisać;
skoro
owo
wszystko
w
dość
zrozu­
miały
sposób
pario
do
katastrofy,
to
o
wykrytym
przez
dr.
K.
M.
Morawskiego
źródle
które
występuje
u
niego
bądź
jako
„loża"
bądź
jako
jej
pojedyńczy
„bracia“,
ale
zawsze
w
oder­
waniu
od
znanych
dotąd
jawnych
przyczyn
katastrofy—można
powiedzieć,
że
było
ono
źródłem
oliwy,
którą
nasmarowano
gotowy
już
i
uruchomiony
mechanizm,
albo
źródłem
jakiejś
„pożywki“,
przyśpieszającej
fermentację
w
gotowem,
już
za-
czynionem
cieście
lub
winie.
*
*
*
Powyższe
rozważania
nasuwają
się
obytemu
z
historją
czytelnikowi
na
sam
dźwięk
tytułu
dzieła
p.
M.
Jeżeli
brzmią
Zgłoś jeśli naruszono regulamin