twist-dive-bar-kylie-scott-fragment.pdf

(548 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: Twist (Dive Bar #2)
Tłumaczenie: Wojciech Białas
ISBN: 978-83-283-5370-1
Copyright © 2017 by Kylie Scott.
All rights reserved.
Polish edition copyright © 2019 by Helion SA
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Helion SA dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były
kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie,
ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor oraz
Helion SA nie ponoszą również żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe
z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Materiały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą Shutterstock Images LLC.
Helion SA
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
http://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
TWIST | 9
ROZDZIAŁ 1.
Pieprzyć ostrożność.
Stałam na chodniku przed Dive Barem. Trzęsły mi się ręce, a serce
trzepotało w piersi tak mocno, jakby chciało się wyrwać na wolność.
Przeklęte nerwy. Proszę bardzo, niech się wyżywają. W
żadnym
razie
nie zamierzam wracać do Seattle i chować się w jakiejś norze. Nie tym
razem. Strzeż się, przystojniaku z internetu. Nadchodzę. Przeznacze-
nie przybrało moją postać i przyleciało do Coeur D’Alene w północnym
Idaho (z biletem powrotnym w kieszeni).
OK. Chwila prawdy.
Wzięłam głęboki oddech i poprawiłam swoje brązowe, sięgające
ramion włosy. Na twarzy miałam makijaż nałożony kilka godzin wcze-
śniej
przez moją najlepszą przyjaciółkę, Val, a trzeba podkreślić,
że
ta
kobieta zna się na rzeczy. Moja tapeta w dalszym ciągu była w abso-
lutnie nienagannym porządku. Wygładziłam wgniecenia swojej krót-
kiej czarnej sukienki, wyprostowałam plecy i wypięłam biust, zgodnie
z wcześniejszym planem. No dobra, nie da się ukryć,
że
miałam wra-
żenie,
jakby miały mi za chwilę odmarznąć palce u stóp, bo założyłam
głupie, niebotycznie wysokie, aksamitne szpilki, a moje odsłonięte nogi
i ramiona były pokryte gęsią skórką. Nieważne. Val i dziewczyna ze
sklepu zarzekały się,
że
wyglądam w tej kreacji po prostu nieziemsko.
Był ze mnie w tym momencie niezły towar i prezentowałam się milion
Kup książkę
Poleć książkę
10 | KYLIE SCOTT
razy lepiej niż na co dzień, a to dzięki podkreślającemu piersi biusto-
noszowi i wyszczuplającej bieliźnie założonej pod spód.
Co z tego,
że
czułam się odrobinę jak luksusowa prostytutka. Nie-
ważne. Liczy się pierwsze wrażenie. A jeżeli Val i ekspedientka miały
rację, to akurat ta kreacja miała szansę zrobić naprawdę duże wrażenie,
w przeciwieństwie do stroju, w którym zwykłam wcześniej chodzić na
randki, a który składał się z butów na płaskim obcasie, dżinsów oraz
bluzki. Ale przecież rzadko się zdarzało,
żebym
aż tak mocno zbzikowała
na punkcie jakiegoś kolesia, jak to się stało w przypadku Erica Collinsa.
Inne randki służyły po prostu zaspokojeniu moich potrzeb.
Tak, wiem. Co za zgorszenie. Samotna kobieta oddająca się regu-
larnie przygodnemu seksowi. Bez odrobiny przywiązania do mężczyzn,
z którymi go uprawia. Trzeba mnie spalić na stosie i utopić w rzece.
Valerie nazywała mnie emocjonalnym cykorem, lecz ja sama wolałam
żyć
bez zbędnych komplikacji i z reguły spędzałam czas samotnie w do-
mu, ubrana jedynie w piżamę. A związki? Przecież to lawina komplikacji.
A jednak znalazłam się oto w północnym Idaho przepełniona nadzieją
na pełne zaangażowanie i wszelkiego rodzaju komplikacje, mimo
że
rozum próbował mnie przed tym ostrzegać. Otaczająca mnie rzeczy-
wistość wzbudzała we mnie lęk, ale Eric Collins był dla mnie zbyt ważny,
bym mogła potraktować go jak kolejną przelotną przygodę z internetu.
Musiałam się z nim spotkać,
żeby
zrozumieć, dlaczego tydzień wcze-
śniej
nagle zerwał ze mną kontakt. To,
że
miałam się pojawić na jego
przyjęciu urodzinowym, było tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności.
Może gdy byłam mała, za dużo bawiłam się w
ślub
swoją lalką Barbie.
Sama nie wiem.
Za szybą knajpy widniała wywieszka z napisem NIECZYNNE, a za-
instalowane na zewnątrz oświetlenie dawało jedynie przyćmione
świa-
tło. Za to w
środku
zdecydowanie dużo się działo. W chłodnym po-
wietrzu wieczoru rozchodziły się przytłumione dźwięki muzyki oraz
odgłosy rozmów. W oddali mignęła błyskawica, a wiatr przybrał na sile.
Sama pogoda dawała mi do zrozumienia,
że
nadszedł czas, by skoń-
czyć z ociąganiem.
Pomimo wywieszki drzwi lokalu okazały się otwarte. Taszcząc za
sobą walizkę, wślizgnęłam się do
środka.
Początkowo nikt nie zwrócił
Kup książkę
Poleć książkę
TWIST | 11
na mnie uwagi. Przy długim drewnianym barze siedziało kilkanaście
osób zajętych piciem i jedzeniem. Poczułam przepyszny zapach pizzy
i aż
ścisnęło
mnie w
żołądku.
Przed wylotem i na pokładzie samolotu
byłam zbyt zdenerwowana,
żeby
wrzucić coś na ząb.
W tym momencie westchnęłam, odnajdując wzrokiem cel mojej
podróży.
Do diabła, wyglądał jeszcze lepiej niż na swoim profilowym zdjęciu.
Nawet najsłynniejsi modele mieliby mu czego zazdrościć. Zdawało
się,
że
wręcz promienieje. W jego długich ciemnych włosach igrały re-
fleksy
światła,
a jego uśmiech był jeszcze bardziej olśniewający niż na
fotografii. (Choć nie chodziło mi przecież wyłącznie o jego powierz-
chowność, bo doceniałam również jego wnętrze. W końcu cały nasz
związek sprowadzał się jak do tej pory jedynie do wymiany komuni-
katów online, więc najwyższa pora, by nacieszyć oczy widokiem ciała.
To tak dla wyjaśnienia).
Poczułam, jak uchodzi ze mnie całe napięcie, jak moje barki roz-
luźniają się w poczuciu ulgi. Natomiast na mojej twarzy malował się
coraz szerszy uśmiech. Mówi się,
że
w sieci nikt nie podaje prawdy na
swój temat. Przecież internet powstał po to, by móc okłamywać nie-
znajomych i wysyłać sobie zabawne fotki z kotami. Tak, przylot do
Idaho był z mojej strony zagraniem va banque. Eric mógł się okazać
ponaddwustukilowym zboczeńcem liczącym jedynie na to,
że
wyłudzi
ode mnie zdjęcia moich cycków,
żeby
móc się przy nich brandzlować.
Mogło się okazać,
że
ma pięć
żon
oraz czterdzieścioro troje dzieci i
że
ma
nadzieję, iż zechcę dołączyć do jego rodzinki, by powiększyć ją o kilka
kolejnych bobasów.
Ale nie. Ten facet wyglądał właśnie tak, jak to opisywał. Miałam
tylko nadzieję,
że
sama nie wypadnę poniżej jego oczekiwań. Ponownie
zesztywniałam z napięcia. Nie okłamywałam go przecież, opowiedziałam
mu o swoich grubych udach i niewielkim biuście. Albo polubi mnie
w realu, albo nie. Nic nie dało się już w tej chwili na to poradzić.
Nagle jedna z siedzących przy barze osób odwróciła głowę i zauwa-
żyła
moją obecność. Za nią poszli następni, aż w końcu cała grupa uci-
chła, wpatrując się we mnie wyczekująco.
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin