Deutermann Peter Miłość na Pacyfiku A5.pdf

(2847 KB) Pobierz
Peter T. Deutermann
Miłość na Pacyfiku
Przełożyła Paulina Maksymowicz
Tytuł oryginalny: Pacific Glory: A Novel
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok pierwszego wydania polskiego: 2013
Mick, Marsh i Tommy poznali się jako kadeci Akademii
Marynarki Wojennej. Połączyła ich przyjaźń i miłość do jednej,
niezwykłej kobiety. Po studiach każdy z nich poszedł swoją
drogą. Ich losy znów splotą się ze sobą nieuchronnie, tym razem
w wyniku wojennej zawieruchy. Wybuch wojny, a potem atak na
Pearl Harbor odmieni ich życie na zawsze.
Oni dwaj i ona jedna w emocjonującej, barwnej opowieści o
czasach drugiej wojny światowej, o wielkich bitwach,
nieustraszonych ludziach i płomiennych namiętnościach.
-2-
Wiceadmirałowi (w stanie spoczynku)
Edwardowi S. Briggsowi.
-3-
Pearl Harbor, Hawaje.
Mój syn, który tak naprawdę nie jest moim synem, prowadził
łódź w kierunku zachodniego brzegu Ford Island; w oddali przed
nami majaczyły zarysy zabudowań stoczni marynarki wojennej i
sylwetki żurawi w doku, oświetlone czerwonym blaskiem świateł
ostrzegawczych dla samolotów.
Wyglądał wspaniale, trzymając obie dłonie na sterze -
przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, pewny siebie; doskonały
prawnik, mąż i ojciec, rozkoszujący się kolejnym perfekcyjnym
wieczorem na Oahu.
- Gdzieś tutaj - zawołałem z pokładu barowego.
Przełączył silnik trzydziestosześciostopowego jachtu na luz,
potem na bieg wsteczny, po czym stanął w odległości około
dwustu jardów od rdzewiejących, pokrytych mewim łajnem
betonowych pylonów kotwicznych pancerników. Po chwili, gdy
jacht zwolnił do minimalnej prędkości, nacisnął przycisk, aby
zrzucić kotwicę, a następnie wyłączył silniki. Podszedł, sprawdził
kotwicę i za chwilę stanął obok mnie na rufie. Dolał szkockiej
najpierw mnie, a potem sobie.
- Dałem pełną głębokość - powiedział. - Tu, pod nami.
- Dobry pomysł - odparłem. - Ludzie często zapominają, że
Pearl Harbor to wielki podwodny krater.
Usiadł na leżaku, unosząc szklankę jak do toastu, po czym jął
rozkoszować się moją single malt. Odwzajemniłem jego gest.
Zmarszczył brwi, patrząc na stalowy hak zastępujący mi dłoń.
- Robią teraz takie dobre protezy - powiedział. - To nie do
wiary, że nie chcesz się tego pozbyć.
Uśmiechnąłem się w gęstniejącym mroku.
-4-
- Noga z drewna koa, hak ze stali? Ha, marynarzu. Brakuje mi
tylko opaski na oko, bezczelnej papugi i lekkiego zagęszczenia
czupryny. Wszystkim ładnym dziewczynom wokół trzęsłyby się
nogi - i nie tylko nogi.
Roześmiał się.
- My też się trzęśliśmy jako dzieci - powiedział - tyle że z
innych powodów. - Pociągnął jeszcze łyk whisky i odstawił
szklankę.
- A więc - powiedział - przyleciałeś tu aż ze wschodniego
wybrzeża. Wspaniale cię widzieć, jak zawsze, ale co to za okazja?
- Muszę przekazać ci pewną wiadomość i opowiedzieć pewną
historię - odparłem.
Ponownie zmarszczył brwi. Jako prawnik robił to zapewne dość
często. Ludzie rzadko przychodzą do prawników z dobrymi
nowinami. - Wszystko w porządku? - zapytał. - Z mamą? Ze
zdrowiem?
- Wszystko w porządku - odpowiedziałem. - Nic z tych rzeczy.
Chodzi o sprawy jeszcze z czasów wojny, a nawet kilku lat
wcześniej. Najpierw wiadomość.
- Słucham - powiedział wyczekująco.
Wziąłem głęboki oddech.
- Muszę ci się z czegoś wyspowiadać i opowiedzieć bardzo
osobistą historię.
- Wyspowiadać? - powtórzył, marszcząc brwi. Był jednym z
tych facetów od prawa korporacyjnego i teraz, na mgnienie oka,
przybrał profesjonalną pozę.
- Tak - odparłem - ale nie z przestępstwa. Jak już mówiłem, to
dotyczy czasów wojny.
Odwrócił na chwilę wzrok, wpatrując się w ciemne wody
zatoki, w kierunku porośniętych trzciną bagien półwyspu Waipio i
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin