miejsce pełna wersja.pdf

(42596 KB) Pobierz
Kiedy spojrzycie w prawo, zobaczycie kr t , w sk drog ,
która znika zaraz za altan , dalej s ju tylko wzgórza i las.
W dole wida pi domostw, niskich, kr pych i niezbyt kolo-
rowych, w a ciwie pasuj cych tu do ka dej pory roku, takich
typowo polskich wyblak ych bry o niezdecydowanej i nie-
jednorodnej architekturze. Po lewej stronie natomiast króluje
mocno pochy y stok, obsadzony u góry wysokimi sosnami,
a bli ej mojego domu starymi jab oniami, czere niami i li-
wami. Dalej, za stokiem, znowu kilka wzniesie , pi knych,
kr g ych i mi kkich. A jeszcze dalej po prostu wznosz si
góry. Ale my l , e to nie jest atwe wznosi si i wzrasta po-
nad innych, by silnym i pi knym. Budzi zachwyt i l k. Po-
zwoli targa si wiatrom i smaga letniemu s o cu. Porasta
mchem, kosodrzewin i sosnami, aby na koniec pozwoli wi-
churze wyrywa z siebie korze po korzeniu. Przyjmowa
ch ód i opatula si mg , zezwoli ludziom zej ze szlaku,
zagubi ich, popl ta cie ki, by ostatecznie wyprowadzi
zb kanych na szczyt lub wyt sknion drog . To nie jest a-
twe królowa nad dolinami. To si udaje tylko najm drzej-
szym. Patrze z góry, lecz nie wywy sza si . One to jednak
potrafi , te moje nie ne Kot y. Potrafi sta spokojnie. Jak
ja teraz.
Kup książkę
Poleć książkę
Oczywi cie jako dziecko nie zastanawia em si nad takimi
rzeczami. Wtedy góry by y tylko takim czym , na co mo na
si ewentualnie wspi , co ka dego ranka widzisz z okien
domu, lub nie widzisz, bo nagle znikn y ca e we mgle. O nie,
jeszcze wtedy góry nie wzbudza y nawet szacunku, bo moim
wiatem rz dzili wówczas tylko doro li. Je li wi c w ogóle pa-
trzy em na nie w dzieci stwie z ciekawo ci , to tylko dlatego,
e babcia opowiedzia a mi, jak powsta y. Mówi a o czasach,
kiedy Pan Bóg przemierza swobodnie wiat, na którym nie
by o jeszcze ludzi. Opowiada a o górach, dolinach i lasach,
które zachwyca y pi knem, cho nikt przecie nie móg tego
wówczas potwierdzi . Widzia je tylko Pan. Opowiada a
o spokoju i ciszy, która przepe nia a ziemi …
Ale którego dnia równie Z y zaw drowa w te strony
i zobaczy Karkonosze o wietlone blaskiem wschodz cego
s o ca. Zda o mu si , e widzi rzecz niesko czenie dosko-
na , wi c, jak to zwykle ze z ym bywa, poczu w sobie moc
nienawi ci. Jego olbrzymie d onie zacz y szarpa dar i wy-
rywa górskim stokom wn trzno ci. Kamienie wybierane
jego pazurami u o y y si po chwili w poka ny stos. Jak e
olbrzymia musia a by ta si a, która kierowa a anio em, e
uda o mu si usypa gór najpot niejsz w ca ej okolicy!
Ale on tego nie widzia , nie czu . Pracowa do wieczora.
A wtedy spad pierwszy nieg i pokry wyrwane w z o ci g azy.
Przysypa te swoimi p atkami dwa ogromne wg bienia,
które Z y wyry w zboczach gór.
Odst pi na kilka kroków. Obrzuci wzrokiem swoje dzie o
i zrozumia , e po raz kolejny pope ni b d. Co , co postano-
4
Kup książkę
Poleć książkę
wi zniszczy , zmieni o tylko kszta t i form . Lecz pozosta o
pi kne. Odszed . Podobno z podkulonym ogonem.
Gdy by em dzieckiem, zastanawia em si nad tym ogo-
nem i nad samym stworzeniem zwanym Z ym. Nie potrafi-
em sobie wyobrazi kogo tak wielkiego, kto jednocze nie
nie by przecie zwyczajnym olbrzymem. Kogo , kto rozpru
górom brzuch, kto ustanowi nowy szczyt. Jakie musia
mie rozmiary! Jednocze nie, co rozumiem dopiero teraz, nie
b d c wcale cz owiekiem g boko wierz cym, zrozumia em,
e w tej sile by o tyle samo bezsilno ci. Bo góry pozosta y
cudem, a kiedy ziemia wokó w ko cu si zaludni a, ludzie
nadali im najpi kniejsze nazwy. I tak stos usypanych przez
Z ego kamieni nazwali nie k , a dwa wg bienia — nie -
nymi Kot ami.
I to je w a nie widz codziennie, kiedy stoj c w drzwiach
mojego domu, obracam g ow lekko w lewo.
Ten dom nie pojawi si w moim yciu przypadkiem. On
ju na mnie czeka od dzieci stwa. To w nim sp dza em ka -
de wakacje, nim sta em si doros y. Potem rzecz jasna, zaj ty
yciem, o tym domu niemal e zapomnia em. To znaczy on
by ze mn i we mnie zawsze, ale niezbyt blisko. A momen-
tami bardzo daleko. Raczej jako t o, jak cz
krajobrazu
z dzieci stwa, jak wspomnienie, którego nic nie zatrze
oprócz codziennych spraw, bo te — nawet je li s b ahe —
potrafi przes oni wszystko. Czeka na mnie, cho dawno
przesta nale e do kogokolwiek z mojej rodziny. Zap aci em
za niego gotówk , bo sta mnie by o na to, ale nie od razu si
urz dzi em. Chcia em zobaczy , jak to wszystko nam si
5
Kup książkę
Poleć książkę
razem pouk ada. Mam na my li siebie i dom… Moja matka
te tak robi a. Nie urz dza a niczego pospiesznie. Budowa a
dom latami, obracaj c si w ród zaufanych przedmiotów,
powi zanych z nami przedziwnymi zbiegami zdarze , kupo-
wanymi rozs dnie i z namys em. Z kolei moja siostra wiecznie
urz dza a si na nowo, martwi c si liczb stolików i komód,
które zakupi a i o które przewraca a si potem w mieszkaniu,
gdy mia a w zwyczaju ustawia je w nie najlepszych miejscach
(za kanap , przed kanap , obok kanapy, przy wej ciu do które-
go z pokoi, tak aby mo na by o zawsze spokojnie nadzia si
na który róg którego stolika. Kiedy zasta em w jej salonie
kanap otoczon meblami z czterech stron. Nie wiedzia a, co
zrobi , by a w rozpaczy, bo ka dy mebel bardzo jej si podo-
ba , a adnego nie mia a serca si pozby ). By a przy tym zaw-
sze jako z tego zadowolona i bardzo niezadowolona jedno-
cze nie, bo „nie tak mia o by !” i „inni maj adniej”…
A ja nie zabra em nic z mieszkania w mie cie, sprzeda em
je tak, jak je urz dzi em, ze wszystkimi meblami. Zabra em
ksi ki, muzyk , zdj cia, grafiki i kilka drobiazgów z kuchni.
Nie dlatego zostawi em tamte rzeczy, e si na nie obrazi em.
Ju chyba wspomina em — lubi em je, ale co innego tam, a co
innego tu. Tutaj wiele rzeczy by nie pasowa o… Na pocz tku
zreszt ja te do gór nie pasowa em. Co innego, kiedy by em
dzieckiem, bo dzieci pasuj do ka dego miejsca. Jako doros y
jednak by em tu obcy, na szcz cie do krótko. Nie dosto-
sowa em domu do siebie, nie zmieni em p otu, nie sprowa-
dzi em tu miasta. Raczej próbowa em si wpasowa , nieinwa-
zyjnie, bez zbytniego rzucania si w oczy.
6
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin