Cwiek Jakub_Czynnik ryzyka (opowiadanie).rtf

(6211 KB) Pobierz
Cwiek Jakub_Czynnik ryzyka (opowiadanie)

C:\Users\Agnieszka\Downloads\4 Cwiek Jakub_Czynnik ryzyka (opowiadanie)-page-001.jpg


Maćkowi, bratu w Watasze


Z początku myślałem, że Krótki kręci. Cała ta historia była w jego stylu filmowo efekciarska, przeładowana detalami, jak choćby te karty, zupełnie nierealna. Jakby wychodził z założenia, że jedyne, czego może spróbować, to: Hej, przecież nie wymyśliłbym czegoś tak posranego, gdyby to nie była prawda, nie?. Nawet mu się nie dziwiłem, faktycznie nie miał zbyt wielu opcji.

Potem jednak, gdy zabrnąwszy w ślepy zaułek, wziąłem go na poważniejsze spytki, on szedł w zaparte. Trzymał się swojej wersji kurczowo, ale nie tak, że miał wszystko przygotowane zawczasu. Radził sobie, mimo brałem go pod włos, zmieniałem kolejność wydarzeń, o które pytałem, kazałem wszystko opowiadać od tyłu. A potem połamałem mu palce, wybiłem ze dwa zęby i obiecałem solennie zerżnąć i zarżnąć jego dziewczynę, siostrę i matkę. Płakał wtedy, błagał o litość, ale nie zmienił w swojej historii ani słowa. Wyglądał, jakby naprawdę nie miał pojęcia, co powiedzieć, by uratować własną dupę. Więc mu w końcu uwierzyłem.

Według jego opisu facet był wielki. Szeroki w barach, prawie dwa metry wzrostu, dobrze zbudowany. Długowłosy, brodaty, ale tak normalnie, zdrowo. Ani nie niedbały, zarośnięty niedźwiedź, ani żadna z tych pedalskofikuśnych mód, co to ma z cipy w rurkach zrobić nagle faceta. Po prostu miał brodę. Do tego dżinsy, biała koszulka, na nią flanela z podwiniętymi rękawami; Krótki podał nawet, w jaką kratkę. Na lewym przedramieniu tatuaż przypominający szeroką bransoletę, maskujący paskudną, źle zagojoną bliznę. Przyszedł od strony lasu i stojący za barem Krótki był przekonany, że to kolejny turysta, któremu gdzieś po drodze zepsuł się samochód.

Też bym tak pewnie pomyślał. Gdy takie coś zdarzy ci się w lasach okalających osiemdziesiątkę czwórkę, to zwykle jesteś w dupie. Nigdzie nie zadzwonisz, bo w okolicy zasięg mają tylko pogranicznicy i nasi, a z przejeżdżających raz na ruski rok samochodów może jeden na dziesięć zatrzyma się, by pomóc. Pozostali kierowcy nawet na ciebie nie spojrzą, już nie wspominając o zwalnianiu. Cokolwiek by mówiła o nas reszta kraju, nauczyliśmy się pilnować własnych spraw. Jedyną opcją takiego nieszczęśnika jest więc ryzykowny spacer poboczem przez nawet kilkanaście kilometrów.

Ale ten nie wyglądał na zmęczonego spacerowicza, wyjaśnił barman. Był wyluzowany, uśmiechał się trochę jak filmowy gwiazdor i zachowywał się tak, jakby zaraz miał zawołać: kolejka dla wszystkich!.

O ile dobrze policzyłem i zrozumiałem z opowieści Krótkiego, nieznajomy nie wykosztowałby się specjalnie. Słodka Marysieńka zaliczała komplety tylko w maju, gdy komuś z ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin