Głowacki Janusz - Paradis.pdf

(526 KB) Pobierz
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk
,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
JANUSZ GŁOWACKI
PARADIS
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Raport Piłata
Centralne Archiwum Historii Najnowszej,
Zgodnie z ustaleniami przesyłamy przekazane nam przez Departament
Śledczy
teczki nr
5/6, zawierające zaopiniowane przez nasz wydział materiały dotyczące wydarzeń z września
ubiegłego roku.
Wydział
Dokumentacji Historycznej
KOMENDA GŁÓWNA POLICJI. DEPARTAMENT
ŚLEDCZY
20 września w godzinach popołudniowych pełniłem służbę jako zastępca dowódcy
posterunku w sektorze IV, od południa zamkniętym ujściem rzeki, od północy dzielnicą
willową, od wschodu placem Zwycięstw i przylegającymi do niego Parlamentem i Komendą
Główną. Zachodnią granicę wyznaczają bezładne usypiska
śmieci,
cmentarzysko starych
samochodów oraz kompleks baraków przeznaczonych do rozbiórki. Dzielnica ta nie należy do
najlepszych, ponieważ wzdłuż rzeki ciągną się lokale, do których wchodzenie nie należy do
przyjemności, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Jednak to nie ma nic do rzeczy, jest sprawą
znaną, a w dodatku tego dnia w ogóle trudno było mówić o jakimś bezpieczeństwie w
związku z rozruchami, które ogarnęły całe miasto. Ja miałem za zadanie zastępowanie
dowódcy i dysponowanie patrolami 20, 21 i 22, przy czym jeśli wziąć pod uwagę całość
sytuacji, mieliśmy zadanie w zasadzie proste – interweniowanie tylko w szczególnych
sytuacjach, a tak jedynie prowadzenie obserwacji i przekazywanie meldunków o ewentualnie
tworzących się centrach zapalnych poza głównym rejonem (gdzie zostały zlokalizowane).
Przy okazji dodam jeszcze,
że
całe nasze siły, jak zadecydowano na odprawie u szefa policji –
co zresztą też jest wiadome, ale dodaję dla porządku – miały za zadanie jedynie
powstrzymywać główny napór, a nie rozbijać go, podczas gdy po sprowadzeniu posiłków, w
postaci oddziałów specjalnych, w moim głębokim przekonaniu pełne rozproszenie sił
demonstrantów leżało w zasięgu naszych możliwości. Jednakże zgodnie z rozkazem
lokalizowaliśmy jedynie rozruchy, tworząc zamykające kordony w centrum oraz zajmując się
sytuacją na autostradach, dworcach i lotniskach. Jednak od czasu, kiedy ON został po raz
pierwszy aresztowany, następnie wypuszczony za kaucją, i kiedy otrzymaliśmy polecenie
odblokowania dróg, wszystko przybrało na sile. Nie będę ukrywał swojego zdumienia tą
decyzją, jakkolwiek nie do mnie należy ocena posunięć Komendy Głównej. Jednak właśnie
po wypuszczeniu GO doszło do tych aktów zniszczenia o znaczeniu politycznym (zagraniczne
przedstawicielstwa handlowe), co stanowiło początek dołączenia do bezładnych ruchów coraz
to nowych ugrupowań, które poprzednio skłócone, z
łatwością
utrzymywane były w ryzach.
Oświadczam to w tym celu, aby uzasadnić swoją decyzję, którą powziąłem w wyniku
otrzymanej drogą telefoniczną informacji od tej kobiety, przekazanej mi w chwili, kiedy
wydawałem dyspozycje wyruszającemu patrolowi. Wtedy to nie tracąc czasu udałem się pod
wskazany adres. Oczywiście gdybym przypuszczał,
że
może się wydarzyć to, co się
wydarzyło, zachowałbym się inaczej, jednak postępowanie moje było z punktu widzenia
służbowego słuszne i nic nie można mu było zarzucić. Tak więc z patrolem złożonym poza
mną z trzech ludzi udałem się samochodem pod wskazany adres.
Ludzie nieustannie uważają za dobry dowcip dezinformowanie policji, jednak tym razem
głos kobiety był taki,
że
postanowiłem to sprawdzić. Oświadczyła,
że
ON jest tam, i
4
dowiedziałem się,
że
jest z NIM tylko jedna osoba. Mówiąc to roześmiała się. Potem, w
czasie przesłuchiwania jej, okazało się,
że
ten zmieniony przez słuchawkę dźwięk, który
brałem za
śmiech,
był to raczej płacz.
Rozmowa z nią była utrudniona, ponieważ znajdowała się w stanie zamroczenia alkoholem
i, jak podejrzewam, także narkotykami, gdyż na jej ramionach znajdowały się
ślady
ukłuć. To
w połączeniu z jej wyglądem – była w zaawansowanej ciąży i miała rozmazaną szminkę –
sprawiło,
że
odniosłem wrażenie, iż jest starsza, niż się później okazało. Lokal, do którego
zostaliśmy wezwani, był nam dobrze znany jako miejsce uprawiania handlu narkotykami i
zwykle panował tu tłok trudny do opisania. Jednak tym razem tylko kilka osób chwiało się
pod
ścianami,
kamienna podłoga zalana była wodą, która – jak stwierdził zgodnie z prawdą
właściciel – wylewała się z zepsutych kaloryferów, co dodatkowo utrudniało zorientowanie
się szybkie w sytuacji, zwłaszcza
że
kolorowe i białe
światło,
puszczane przez dwa reflektory,
łapało
postacie tylko w krótkich przeciągach czasu. Kazałem włączyć normalne
światło,
wtedy wybuchło pewne zamieszanie, część osób zaczęła się wycofywać do drzwi, jednak
zatrzymaliśmy je. Właściciel zaczął tłumaczyć,
że
z narkotykami już od dawna nie ma nic
wspólnego i
że
donos musiał być fałszywy. Co przerwałem, oświadczając,
że
takimi sprawami
się nie zajmuję, i spytałem o NIEGO, na co zdziwił się w sposób wyglądający na szczery. Ta
kobieta doniosła,
że
ON widocznie uciekł, przy czym w głosie jej nie wyczułem zmartwienia,
co mnie od razu uderzyło. Właściciel potwierdził,
że
ona telefonowała, i raz jeszcze dodał,
że
JEGO nie widział, zresztą wątpi, czy by GO w ogóle poznał, ponieważ nie jest w stanie wśród
tych zarośniętych i poprzebieranych odróżnić kobiety od mężczyzny, a w dodatku, jak ludzie
popiją, to wszyscy wyglądają tak samo. Dodał też trafne spostrzeżenie,
że
słyszał,
że
ON
znajduje się na czele demonstrujących przed Parlamentem. Jednocześnie moi ludzie, którym
kazałem na wszelki wypadek przeszukać lokal, wyciągnęli z damskiej ubikacji potężnie
zbudowanego, zarośniętego człowieka, który w ręku trzymał opróżnioną butelkę i sprawiał
wrażenie,
że
się tam ukrył. Wtedy ta prostytutka krzyknęła,
że
ten facet był z NIM od
początku, od JEGO wjazdu do miasta i pewno jeszcze wcześniej. Ona sama znajdowała się w
towarzystwie dwóch mężczyzn, z których jeden okazał się agentem ubezpieczeniowym, a
drugi członkiem orkiestry grającej w nocnym lokalu. Wypuściłem obu później, ponieważ nie
wydawało mi się, by mogli cokolwiek wnieść do całej sprawy. Wspominam zresztą o tym
tylko dla porządku, chcąc, aby było wyraźne,
że
wszystko wykonywałem z najlepszą wolą i
zgodnie z regulaminem. Natomiast sama wskazała mężczyznę, który zamknął się w damskiej
ubikacji, i zeznała,
że
był z NIM od początku. Wyglądał na dwadzieścia parę lat, oświadczył,
że
nic o niczym nie wie. Znaleziono przy nim licencję zawodowego boksera i rzeczywiście,
sądząc z uformowania nosa i charakterystycznego kształtu uszu, wyglądało to na zgodne z
prawdą. Twierdził,
że
w lokalu przebywał przypadkiem,
że
chyba wolno mu się napić wina,
zaprzeczył,
żeby
kiedykolwiek widział JEGO i tę kobietę oraz
żeby
w ogóle zamierzał się
ukrywać. Po prostu oddalił się do toalety w celu oddania moczu, a
że
trafił do damskiej, to w
tym chyba nic złego nie ma. Ponieważ na razie w zaistniałej sytuacji zatrzymanie go także nie
wydawało się celowe, pozwoliłem mu się oddalić, co uczynił jakby niechętnie, nawet
wychodząc już zatrzymał się na moment, odwrócił, jakby zamierzał coś powiedzieć, ale
jednak wyszedł. Najmłodszy w patrolu powiedział,
że
chyba on rzeczywiście jest bokserem, i
coś mu się kojarzyło z jego wyglądem, przypomniał sobie,
że
już go gdzieś widział na ringu,
ale nie był pewien okoliczności, w jakich to się stało. Tymczasem postanowiliśmy
przesłuchać tę kobietę uprawiającą zawód prostytutki, a w każdym razie utrwalić część
mamrotania, jakie wydawała, sądząc,
że
może natrafimy na jakąś ważną informację o NIM,
dowiemy się, skąd GO zna, kim ON jest i dlaczego postanowiła GO wydać.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin