Aleksander Bocheński od rozmów z Borejszš do Dziejów głupoty ================================================================ Aleksander Bocheński osobom zainteresowanym najnowszymi dziejami Polski, historiš myli politycznej czy sporami o przyczyny upadku państwa znany jest przede wszystkim jako zdecydowany krytyk braku realizmu w polityce i głosiciel kontrowersyjnej, ale spójnej wizji polskiej przeszłoci ostatnich 250 lat. Jego refleksja historyczna łšczyła się jednak cile ze stosunkiem do współczesnoci. Bocheński był przede wszystkim publicystš, jednakże, bywał także politykiem. Dotyczyło to zwłaszcza sytuacji kryzysowych lat wojny i pierwszych lat powojennych oraz poczštku lat osiemdziesištych. Zaangażowanie polityczne Bocheńskiego u progu Polski Ludowej okazało się mieć niebagatelne znaczenie dla rozwoju form organizacyjnych katolików wieckich w okresie powojennym. W 1943 r. Ksawery Pruszyński pisał na emigracji, że wobec nieuchronnego zwycięstwa Sowietów w wojnie wiatowej celem zasadniczym polityki polskiej powinno być poprawne ułożenie relacji ze wschodnim sšsiadem. W fakcie tym widział nie zagrożenie, a szansę na Polskę, która która na wschodzie sięga ledwo po Bug czy San, ale na zachodzie przesuwa się do Szczecina i obejmuje Wrocław. Aby jednak taki historyczny kompromis budować nie wystarczył zdaniem Pruszyńskiego, wybitny premier czy ambasador, ale Chrobry, Piotr Wielki, Kemal Pasza. Dodawać nie trzeba, że takiego wród polityków londyńskich brakowało. W tym samym czasie, pod niemieckš okupacjš, Aleksander Bocheński, przyjaciel Pruszyńskiego, który, podobnie jak on, przed 1939 r. bliski był kręgom młodokonserwatywnym i mocarstwowym (a więc tym, które głosiły m.in. koniecznoć rozbicia państwa sowieckiego drogš polskiej agresji prewencyjnej), starał się przekonywać tych, którzy tylko chcieli go słuchać, że polityka tak podziemia, jak i Londynu jest nie tylko szkodliwa, ale i samobójcza. Prowokujšc niemieckie represje, wyniszcza substancję biologicznš narodu, a głoszšc teorię dwóch wrogów, nie potrafi odnaleć recepty na pozytywne rozwišzanie polskiego problemu, poza snuciem koncepcji powstańczych i wiarš w pomoc Zachodu. Obrażanie się na rzeczywistoć było dla Bocheńskiego błędem, nawet mimo wiadomoci, że Anglia nas zdradzi, za decyzje o losach Polski zapadnš na Kremlu. Jego rodacy, twierdził, powtarzali te same błędy, które stały się przyczynš rozbiorów, co więcej, romantyczny insurekcjonizm i antyrosyjskoć uznawali za miernik patriotyzmu. Piszšc w tym czasie, będšce pamfletami na polskich historyków, Dzieje głupoty w Polsce, Bocheński zastanawiał się, jak przełamać szkodliwe paradygmaty polskiej myli politycznej. Zdajšc sobie sprawę z nikłej siły oddziaływania swych poglšdów, czego przyczyna leżała, jak twierdził zwišzany z Konfederacjš Narodu Włodzimierz Pietrzak w ich niepopularnoci, zastanawiał się nad możliwociš utworzenia w zajętej przez Armię Czerwonš Polsce organizacji katolickich intelektualistów, która, w zamian za koncesje polityczne, głosiłaby program afirmacji nowej rzeczywistoci. Jesieniš 1944 r., po powstaniu, któremu Bocheński usiłował bezskutecznie zapobiec, a w którym zburzona została Warszawa, i po zajęciu znacznej częci obszaru kraju przez Sowietów, w Krakowie, na bazie Rady Głównej Opiekuńczej, utworzone zostało Biuro Studium Politycznego. Jego zadaniem było przygotowanie planu działania wobec nowych uwarunkowań. W istocie było ono jednak forum dyskusyjnym, na którym cierały się rozmaite koncepcje, także te, które głosiły, że lepsza Polska żadna niż czerwona. Bocheński starał się oddziaływać na zwišzanych z tš grupš konserwatystów, ale też na, borykajšcych się z traumš przegranej, działaczy podziemia, zwišzanych z Bolesławem Piaseckim, takich jak Wojciech Kętrzyński czy Jerzy Hagmajer. Przekonywał ich, że mimo wojennego powięcenia i bagażu antysowieckich dowiadczeń realizm polityczny nakazuje pracę pozytywnš, nie za dalszš konspirację. Jak wspominał Hagmajer w tamtej sytuacji, kiedy mymy jeszcze nie znajdowali okresowych rozwišzań, Aleksander Bocheński formułował pewne propozycje i idee w sposób może dla nasz szokujšcy, ale jak się potem okazało, niesłychanie przewidujšcy, mšdry. Na poczštku 1945 r. Bocheński przebywał w Krakowie. Dzięki bliskiej znajomoci z przedwojennym wojewodš lwowskim i poznańskim, Piotrem Duninem-Borkowskim nawišzał kontakt z, majšcym wobec tego ostatniego dług wdzięcznoci, Jerzym Borejszš. Odpowiadał on za politykę kulturalnš władz, ale też za kontakty ze rodowiskami politycznymi. Borejsza, Bocheński oraz zaproszeni przez niego intelektualici, tacy jak Stanisław Stomma, Alfred Wielopolski, Jerzy Turowicz, Dominik Horodyński, Wojciech Kętrzyński czy Seweryn Dolański, pertraktowali warunki politycznego kontraktu. Jego podstawš miało być utworzenie kolejnego, obok Tygodnika Powszechnego katolickiego periodyku, zajmujšcego się szeroko pojętymi sprawami publicznymi. Katolicy domagali się złagodzenia cenzury, zahamowania polityki represji, w zamian gwarantujšc działania na rzecz poparcia Kocioła dla przemian w kraju. Zdaniem Bocheńskiego, chociaż trudno było przewidywać rozwój stosunków międzynarodowych, pewne było czasowe przynajmniej uzależnienie Polski od Moskwy. Prawidła geopolityki były nieubłagane jeli nawet faktem stałby się konflikt między Anglosasami a Sowietami, ci pierwsi staraliby się pozyskać w nim przede wszystkim Niemców. Ich zwycięstwo oznaczałoby utratę ziem zachodnich wobec braku szans na odzyskanie obszarów zabużańskich, nasyconych ludnociš białoruskš i ukraińskš. Wszelkie próby prozachodniej dywersji w kraju zostałyby krwawo stłumione przez Sowietów, komplikujšc położenie sprawy polskiej po wojnie, niezależnie od jej rezultatu. Zachód, dowodził Bocheński, Polacy powinni poprzeć dopiero wówczas, gdy pewne będzie jego zwycięstwo, zawsze bowiem należało trzymać się strony wygrywajšcej. Wybór drogi polityki polskiej powinien być przy tym wolny od sentymentów i emocji, a zależny jedynie od chłodnej refleksji nad narodowš racjš stanu. Jeli wiat wszedł w epokę dwóch bloków, to należało pożegnać się z mylš o odgrywaniu przez Polskę znaczšcej roli w polityce wiatowej. Obowišzujšcym schematem mylowym powinna być nie mocarstwowoć, ale polityczny realizm, przekonywał w rozesłanym wiosnš 1945 r. do polityków Memoriale o polityce polskiej. Konsekwencjš przyjęcia tej optyki była zdecydowana krytyka podziemia niepodległociowego. W opublikowanym wiosnš 1947 r. w Słowie Powszechnym Licie do nieujawnionych Bocheński przekonywał, że wszelka konspiracja skazana jest na klęskę, a przy tym przyniesie krajowi i narodowi same szkody, nie dajšc jakichkolwiek korzyci. Im silniejsza akcja podziemna, argumentował, tym mniejszy zakres autonomii wewnętrznej dla Polski mogli gwarantować Sowieci, czy raczej, jak uważał, Rosjanie. Bocheński był bowiem przekonany (jeszcze przed wojnš), że Zwišzek Sowiecki jest niczym innym jak kolejnš emanacjš państwowoci rosyjskiej, ze wszelkimi tego faktu konsekwencjami. Nie było przypadkiem, że także inni przedwojenni mocarstwowcy jak Jan Frankowski czy Konstanty Łubieński poparli ten poglšd. W tym też czasie Pruszyński opublikował napisanego jeszcze na zachodzie Margrabiego Wielopolskiego, który dowodził, że ci, którzy stawiajš w sytuacji zaboru czy okupacji warunki maksymalistyczne, tracš wszystko. Znajšcy dobrze Bocheńskiego Jerzy Giedroyc okrelał go mianem programowego kolaboranta. Wtórował mu Jan Nowak-Jeziorański piszšc, że, miał on ugodę z silniejszym we krwi. Abstrahujšc od pejoratywnego wydwięku tych sformułowań, zdajš się one dobrze okrelać fundament politycznego wiatopoglšdu Bocheńskiego, oznaczajšcy zarzucenie mylenia życzeniowego w ocenia możliwoci i perspektyw polityki polskiej. Jak on sam wspominał po latach: od Stalingradu, a co dopiero od Jałty, wydawało mi się pewne, że po pierwsze jedynš możliwš i wskazanš politykš dla Polski jest cisły sojusz ze Zw. Radzieckim, a po drugie, że naturalnš konsekwencjš sytuacji powojennej będzie ustrój socjalistyczny. Każda inna droga wydawała mi się nierealna, a na tle kolosalnych strat ludzkich i materialnych, jakie ponielimy podczas okupacji nawet szaleńcza. Bolesław Piasecki Z częciowo podobnych przesłanek wyszedł w tym czasie uwięziony przez Sowietów Bolesław Piasecki. Wspomniałem już, że jego współpracownicy byli pod silnym wpływem Bocheńskiego. Sam dawny przywódca Falangi był dla komunistów partnerem o wiele strawniejszym niż reakcyjny hrabia Bocheński. Fakt że był oficerem AK, dysponował politycznymi znajomociami, wyróżniał się charyzmš, a także miał poparcie, jakiego udzielał mu Gomułka sprawiły, że to on, a nie Bocheński stanšł na czele ruchu katolików postępowych. Ten ostatni zresztš zdawał się przyjmować to z ulgš nigdy nie cechował się ambicjami politycznego przywódcy, zajmujšc się sferš koncepcyjnš. Dobrze czuł się w grupach nieformalnych, nie za w strukturach organizacyjnych. Nie ulega jednak wštpliwoci, że to autor Dziejów głupoty... był jednym ze współtwórców póniejszego Stowarzyszenia PAX. Z Piaseckim, przy skali ich przedwojennego antykomunizmu, łšczyły go pragmatyczne korzenie powojennego zaangażowania, w tym dšżenie do zagwarantowania praw Kocioła. Z rezerwš odnosił się natomiast do koncepcji przezwyciężenia zwycięzcy i socjalizmu wielowiatopoglšdowego, czyli przekonania, że dzięki utworzeniu katolickiej partii politycznej możliwe będzie w dłuższej perspektywie odsunięcie od władzy marksistów i zastšpienie ich przez ruch Piaseckiego, gwarantujšcy przyjaznš politykę wobec Moskwy i lewicowš strategię gospodarczš. Bocheński wyżej stawiał także polityczny realizm od moralnych podstaw polityki. Mówił, że Łšczył on [Piasecki] ustrój uspołecznionych rodków produkcj...
krzysiek8880