Caitlin Crews - Scandalous Royal Brides 02 - Mnie nie oszukasz.pdf

(693 KB) Pobierz
Caitlin Crews
Mnie nie oszukasz
Tłumaczenie:
Dorota Viwegier-Jóźwiak
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Achilles Casilieris wymagał perfekcji.
Sam był perfekcjonistą i szczycił się tym, wiedząc aż nazbyt
dobrze, jak łatwo jest stracić koncentrację i spaść ze szczytu na
samo dno. Perfekcji wymagał także od pracowników. Nie mogąc
jej wyegzekwować, stawiał obok nazwiska na umowie
delikwenta złowrogo wyglądający minus, który oznaczał rychłe
zwolnienie.
Nie bawił się w niuanse. Wszystko, co miał, zbudował od
zera, stawiając z mozołem krok za krokiem. Nie odniósłby
sukcesu, nie założył odpornej na wahania koniunktury spółki
o nazwie Casilieris Company ani nie zarobił pierwszego miliona
w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat, a potem nie rozwinął
działalności i nie pomnożył fortuny, gdyby zadowalał się
wynikami choćby w niewielkim stopniu odbiegającymi od
stuprocentowej perfekcji.
Achilles był twardy, czasami bezwzględny i nie przyjmował do
wiadomości wymówek w rodzaju „to przekracza moje
możliwości”, której kiedyś użyła przy nim jedna z asystentek.
Nie trzeba dodawać, że długo miejsca nie zagrzała.
Natalie Monette była jego aktualną asystentką i rekordzistką
na tym stanowisku, ponieważ zajmowała je już piąty rok. Przez
cały ten czas Achilles ani razu nie usłyszał od niej, że jest
przecież tylko człowiekiem, a nie robotem.
Tak zresztą o niej myślał. I był to największy komplement
w jego pojęciu, ponieważ oznaczał wyeliminowanie z równania
błędu ludzkiego.
Achilles nie miał cierpliwości do błędów, szczególnie tych
popełnianych przez ludzi. Dlatego zaalarmowało go dzisiejsze
zachowanie asystentki podczas lotu. I to pomimo tego, że dzień
ten zaczął się całkiem zwyczajnie.
Gdy Achilles wstał o swojej zwykłej, dość wczesnej porze,
Natalie już pracowała w gabinecie jego londyńskiego domu,
usytuowanego w ekskluzywnej dzielnicy Belgravia. Zdążyła
wykonać kilka telefonów do jego pracowników we Francji,
sporządziła grafik zajęć w ciągu dnia i plan wizyt w Nowym
Jorku. Potem odwiedzili kilka oddziałów w City, gdzie Achilles
ugasił mały pożar, czym w zasadzie powinna się zająć ona.
Kiedy potem w samochodzie na lotnisko zrobił jej wykład na
temat tej sytuacji, nie mrugnęła nawet okiem. Z drugiej strony,
czy Natalie kiedykolwiek była poruszona, gdy robił jej wyrzuty?
Zawsze zachowywała kamienny wyraz twarzy i stalowe nerwy.
Inaczej nie wytrzymałaby z nim nawet pięciu minut, nie mówiąc
o pięciu latach.
A potem zniknęła w łazience na lotnisku i nie było jej tak
długo, że nawet miał zamiar kogoś po nią posłać. W końcu
wyszła. Odmieniona.
Achilles nie był w stanie dokładnie powiedzieć, na czym ta
zmiana polegała. Odnotował sam fakt.
Natalie nadal wyglądała jak asystentka człowieka równie
uwielbianego, co budzącego strach. Jej twarz wciąż emanowała
profesjonalizmem, co zawsze doceniał. Nie tylko umiejętnie
radziła sobie z komplikacjami w jego życiu prywatnym
i zawodowym, ale też zdawała się w ogóle nie potrzebować snu,
zawsze gotowa do obrony swojego szefa przed natrętnymi
paparazzi i równie wymagającymi jak on członkami zarządu.
Musiała także wyglądać jak kobieta z kręgów, w których się
obracał. Czasem zabierał ją ze sobą na różne spotkania,
którymi nie chciał zawracać głowy żadnej ze swoich kochanek.
Dziś miała na sobie jeden ze zwykłych biurowych strojów,
składający się z wąskiej spódnicy do kolan, kremowej bluzki
koszulowej i miękkiego swetra, który otulał jej ciało. Nic
nadzwyczajnego. Zresztą przeważnie ubierała się tak, by wtopić
się w tło. Z jakiegoś jednak powodu dziś udało jej się ściągnąć
na siebie jego uwagę. Miał przez to wrażenie, jakby zobaczył ją
po raz pierwszy.
Na pokładzie usiadł w komfortowym skórzanym fotelu
i obserwował Natalie, która zajęła miejsce naprzeciwko
i zapinała pas. Zdawało mu się, że dostrzegł w jej oszczędnych
ruchach zawahanie, jakby się zastanawiała, co ma zrobić,
zamiast wykonać parę rutynowych czynności, które
wykonywała przedtem setki razy.
– Co tyle czasu robiłaś w łazience? – zapytał obcesowo. – Już
miałem zacząć cię szukać.
Natalie zerknęła w jego stronę. Zielone oczy za szkłami
okularów były wyraźnie jaśniejsze. Zresztą, jak się dobrze
zastanowił, cała Natalie emanowała wewnętrznym blaskiem.
Zupełnie nie rozumiał, jak ktoś, kogo znał od dawna, mógł
zniknąć mu z pola widzenia na kilkanaście minut i wrócić
zupełnie odmieniony.
– Przepraszam – powiedziała tylko, a słowo to zabrzmiało jak
muzyka.
Achilles nigdy dotąd nie zwrócił uwagi na to, by miała
melodyjny czy w inny sposób zwracający uwagę głos. Zwykle
interesowała go tylko treść wypowiadanych słów, a nie ich
brzmienie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin