Scarlet 1-26.pdf

(4299 KB) Pobierz
Autor: archer24
Tłumaczenie: Phoenix_ams , sandilov
Tłumaczenie gościnnie: Lilith_Sulivan, royalwerecoyote, iskaiskaiska99,
WeronikaMarkus, MaggieBookworm, katanie_246, Ogrodniczka_Ania,
oneofthemilion, zolcia99, martbook123, never_
http://chomikuj.pl/sandilov
Strona | 1
S
PIS TREŚCI
Rozdział 1 .......................................................................................................... 3
Rozdział 2 .......................................................................................................... 9
Rozdział 3 ........................................................................................................ 22
Rozdział 4 ........................................................................................................ 39
Rozdział 5 ........................................................................................................ 49
Rozdział 6 ........................................................................................................ 64
Rozdział 7 ........................................................................................................ 77
Rozdział 8 ........................................................................................................ 90
Rozdział 9 ...................................................................................................... 105
Rozdział 10 .................................................................................................... 125
Rozdział 11 .................................................................................................... 142
Rozdział 12 .................................................................................................... 158
Rozdział 13 .................................................................................................... 177
Rozdział 14 .................................................................................................... 196
Rozdział 15 .................................................................................................... 217
Rozdział 16 .................................................................................................... 231
Rozdział 17 .................................................................................................... 257
Rozdział 18 .................................................................................................... 273
Rozdział 19 .................................................................................................... 290
Rozdział 20 .................................................................................................... 307
Rozdział 21 .................................................................................................... 329
Rozdział 22 .................................................................................................... 348
Rozdział 23 .................................................................................................... 363
Rozdział 24 .................................................................................................... 384
Rozdział 25 .................................................................................................... 397
Rozdział 26 .................................................................................................... 412
Strona | 2
Translated by Phoenix_ams
Tłumaczenie:
Phoenix_ams
(rozdziały
1-14)
Rozdział 1
EDWARD
Tej nocy Chicago było cichsze niż być powinno. Zupełnie jak gdyby miasto wstrzymało
swój oddech.
Nieświadomie przesuwałem palcem po brzegu kubka z kawą starając się oprzeć rozdrażnionym
westchnieniom, które co jakiś czas pojawiały się samoistnie.
Widziałem jak jeden z siedzących ze mną na tyle furgonetki oficerów powstrzymuje się od
kolejnych ziewnięć i próbuje ukryć fakt ponownego zerknięcia na zegarek.
Udałem, że tego nie dostrzegłem. Ale czułem się tak samo jak ten facet. Spędziliśmy wszystkie
noce minionego tygodnia przed tym samym budynkiem. A jedynym powodem, dla którego
nadal tu byliśmy była moja intuicja, na której zazwyczaj można było polegać.
Mimo iż nie byłem członkiem FBI
1
tak długo jak pozostali agenci, to nie stanowił sekretu fakt,
że byłem dobry w tym, co robiłem. Byłem na tyle dobry by przekonać kapitana,
że nie potrzebny mi partner. Moje nazwisko zyskiwało uznanie, z każdym złapanym przeze
mnie przestępcą. Otrzymywałem sprawę za sprawą, wydając sądownictwu kryminalistów w
kajdankach. Ale nie byłem usatysfakcjonowany, ponieważ nie przydzielono mi jedynej sprawy,
której pragnąłem najbardziej. Przez lata obserwowałem jak starsi stażem agenci FBI, kręcili
głową w zadziwieniu, za każdym razem, gdy diament, obraz czy też duża ilość pieniędzy została
skradziona. Po tym jak dany agent wypróbował już wszystkie znane sobie
środki by złapać winowajcę, sprawa była przekazywana kolejnemu agentowi. Zacząłem zbierać
informacje w wolnym czasie, ponieważ zwyczajnie nie mogłem się temu oprzeć. Zgromadziłem
ich tyle, ile tylko było dostępnych i oznaczyłem każdą z lokalizacji. Wtedy zacząłem widzieć
w tym wszystkim pewien wzór. Wiele osób z biura w Chicago uważało to za idiotyczne,
ponieważ
szkarłatny złodziej
2
nie ma żadnych schematów postępowania, ale kapitan postanowił
poddać mnie próbie.
To było osiem miesięcy temu.
FBI — (ang. Federal Bureau of Investigation) Federalne Biuro Śledcze lub Federalny Urząd Śledczy
Szkarłatny złodziej — w oryginale scarlet thief. Długo zastanawiałam się nad tym czy zostawić w oryginale, czy
raczej dać polski odpowiednik. Ale chyba lepiej to wygląda w polskim wydaniu.
Strona | 3
Translated by Phoenix_ams
Za każdym razem, gdy zbliżałem się do czegoś konkretnego w sprawie,
szkarłatny złodziej
dosłownie prześlizgiwał mi się przez palce zabierając z sobą bezcenne obrazy i biżuterię. Jeżeli
chciałem się utrzymać przy tej sprawie, potrzebowałem w niej jakiegoś przełomu. Inaczej moje
szanse na złapanie nieuchwytnego złodzieja zmaleją praktycznie do zera, a wątpiłem bym w
takim przypadku dostał kolejną szansę.
Potrząsnąłem głową pozbywając się tych myśli i wziąłem łyk mojej obecnie już zimnej kawy.
Skrzywiłem się na jej cierpki smak.
Gdy minęła kolejna godzina, miałem wrażenie że ciągle pocieram oczy zmuszając je tym by
pozostały otwarte.
Uniosłem kubek z kawą do ust i niemal rozlałem ją na siebie, gdy wokół mnie zaczęły wyć
alarmy. Momentalnie podniosłem się z siedzenie odrzucając kawę gdzieś na bok i otworzyłem
drzwi furgonetki.
Biegłem tak szybko jak tylko mogłem w stronę sześćdziesięciopiętrowego budynku stojącego
na zatłoczonej nawet w nocy ulicy Chicago.
Budynek należał do CEO
3
BYS Insurance
4
. Bardzo, bardzo bogatego człowieka i zarazem
właściciela bardzo, bardzo drogiego obrazu.
Już stąd mogłem usłyszeć syreny rozbrzmiewające w oddali, gdy razem z oficerami wpadliśmy
do budynku. Gdy mijałem puste miejsca, w których powinna przebywać ochrona wyjąłem
swoją spluwę.
Winda, która została specjalnie odłączona na noc była ponownie uruchamiana. Weszliśmy do
niej i zaczęliśmy zmierzać ku pięćdziesiątemu—siódmemu piętru.
Miałem trudności z utrzymaniem swojej niecierpliwej natury w ryzach.
Rozmieściłem wielu funkcjonariuszy na pięćdziesiątym—siódmym piętrze, gdzie znajdował
się cenny obraz.
Plan zakładał by poczekać na złodzieja, który na pewno spróbuje i ukradnie malowidło, a
następnie przyłapać go na gorącym uczynku. Sam starannie dobrałem ludzi, którzy mieli strzec
obiektu, podczas oczekiwania aż złodziej wpadnie w pułapkę.
CEO — (ang. chief executive officer), Dyrektor generalny
BYS Insurance — firma ubezpieczeniowa
Strona | 4
Translated by Phoenix_ams
Przecisnąłem się przez drzwi windy, gdy te zaczęły się otwierać zbyt wolno jak na moje obecne
potrzeby. Wycie alarmu w budynku rozchodziło się z niesamowitą głośnością w porównaniu
do zacisza windy.
Pobiegłem w dół korytarzem i wpadłem do biura znajdującego się w samym rogu.
Zatrzymałem się gwałtownie.
Uczucie dopięcia swego, które towarzyszyło mi od momentu, gdy w budynku rozbrzmiał
alarm, momentalnie się ulotniło.
W pokoju przykuci do biurka i do samych siebie znajdowali się funkcjonariusze policji, których
wcześniej sam rozstawiłem. Ich usta były zaklejone taśmą.
Moje oczy rozszerzyły się w zdumieniu i przerażeniu.
Obróciłem się, przesuwając wzrokiem do miejsca gdzie powinien znajdować się
obraz.
Zamiast niego na ścianie wisiała pusta i otwarta rama, która utrzymywała się tylko na kilku
zawiasach. Z ramy zwisał kawałek szkarłatnego jedwabiu.
Wizytówka
szkarłatnego złodzieja.
Ruszyłem wściekły i rozczarowany w stronę związanych mężczyzn. Zerwałem taśmę z ust
jednego z nich, który aż się skrzywił.
— Co się do cholery stało! — Krzyknąłem.
Ciężko oddychał odpowiadając na moje wywrzeszczane pytanie.
— Pojawił się znikąd. Nie był tu nawet minuty. — Koleś brzmiał na sfrustrowanego i
zawstydzonego.
— Jak dawno uciekł! — Warknąłem.
— Jakieś dziesięć sekund przed twoim przyjściem. — Powiedział wskazując głową na
drzwi.
Wyskoczyłem przez wskazane drzwi, krzycząc do reszty policjantów by uwolnili tamtych i
udali się na dół by obstawić wszystkie wyjścia. Nie miałem zamiaru dać mu umknąć tak łatwo.
5
Strona | 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin