Dragonlance - Bohaterowie 2 - Ostrze burzy.pdf

(1052 KB) Pobierz
24.Bohaterowie 02 - Ostrze burzy
24.Bohaterowie 02 - Ostrze burzy
Dragonlance Saga
Cykl Bohaterowie tom drugi
Nancy Varian Berberick
Ostrze Burzy
Notatka Astinusa
Lata pomiędzy 348 AC i 352 AC historycy nazywają Wojną Lancy. Nazwa ta rozpowszechniła
się wśród ludów zamieszkójących Krym. Był to czas, w którym bogowie walczyli ze sobą, Dobro
wystąpiło przeciwko Złu. Takhisis oddała władzę nad podległymi jej smokami, ponurymi stworami
ognia i śmierci, swoim wodzom, których obdarzyła tytułami Smoczych Władców. Paladine i
Mishakal postanowili w inny sposób udzielić swej pomocy i łaski walczącym z armiami smoków i
Królową
Mroku. Przez jakiś czas Paladine wędrował więc z kenderem Tasslehofem Burrfootem i jego
towarzyszami. Znali go pod imieniem Fizbana. Mishakal użyczyła swej wiedzy i umiejętności jednej
z towarzyszek Tasslehoffa, kobiecie z Równin, rozumiejącej znaczenie wiary. Owa kobieta
przywróciła tą wiarę wielu mieszkańcom Krynnu.
Taki był główny zarys wydarzeń wojennych. O innych wątkach wspomina się jedynie we
wzmiankach.
Jedna z takich wzmianek intryguje wielu badaczy historii. Znaleziono ją w kronikach z roku 238
AC i brzmi ona, jak następuje… ,,Nordmaar pada pod naporem smoczej armii. Krasnoludy w
Thorbardinie wykonują Królewski Miecz, któremu nadają miano Ostrze Burzy”…
Jest jeszcze tylko jedna wzmianka, która odnosi się do Królewskiego Miecza, a dotyczy
wydarzeń o dwa lata późniejszych… „Niewolnicy Lorda Verminaarda uciekają z jego kopalni w Pax
Tharkas dzięki pomocy grupy śmiałków, pomiędzy którymi byli Tasslehoff Burrfoot i mag Fizban.
Królewski Miecz krasnoludów został odnaleziony”.
Pomiędzy tymi dwiema skąpymi wzmiankami można doszukać się historii wyjaśniającej,
dlaczego po pierwotnej, ostrożnej odmowie pomocy tym, którzy walczyli przeciwko Królowej
Mroku, krasnoludy z Thorbardinu wzięli w końcu udział w Wojnie Lancy.
Nie umiemy jeszcze odpowiedzieć, co w tej historii jest prawdą, co zaś upiększeniem dodanym
przez legendę. Powiedziałbym jednak, że znaczna jej część brzmi wiarygodnie. Co do reszty - tej zaś
jest niewiele - mogę rzec tylko tyle: krasnoludy w Thorbardinie powiadają, iż legenda jest prawdą
zgęszczoną tak, by każdy - nawet krasnolud żlebowy - mógł ją zrozumieć.
Prolog
Tak jak Bard słysz nikłe i nieuchwytne, lecz wyraźne brzmienie melodii pieśni, którą ma
wyśpiewać, tak jak tkacz opowieści słyszy głęboko w sobie słowa i tony legendy, do opiewania
której się narodził, tak krasnolud Isarn Hammerfell wiedział, że Ostrze Burzy było powodem, dla
którego zajął się sztuką kowania oręża. Ten miecz miał być jego dziełem największymi, cierpliwie
czekając na swe narodziny, krył się niemal za każdą klingą, która wyłaniała się spod młota Isarna.
Głownia czekała, aż Isarn Hammerfell uzna się za godnego jej wykucia.
Kiedy wreszcie ostrze zostało wykute, kiedy wyłoniło się spośród płomieni i kąpieli w
hartujących je olejach i objawiło swą urodę i doskonałość wyważenia, Isarn ofiarował je swemu
thanowi, Hornfelowi z Hylar.
Jeśli Hornfel uzna je za godne siebie, uczyni zaszczyt płatnerzowi, wieszając je na ścianie wśród
innych, równie mistrzostwo odkutych,
starych mieczy, jak to czynili thanowie od wielu pokoleń.
Jeśli klinga tam zawiśnie, Isarn nie wykonuje już żadnego miecza. Kuźnia, w której przepracował
tak wiele lat, stanie się własnością jego czeladnika i młodego krewniaka - Stanacha Hammerfella.
Sam Isarn odłożył swój młot i cęgi, odstawi w kąt wszystkie narzędzia, które pokochał, pracując nimi
od wielu lat, i dokończy życia otoczony szacunkiem i czcią współplemieńców.
Ponieważ wykucie tego miecza miało być jego najlepszym dziełem, urzeczywistnieniem wizji i
nieporównywalnego mistrzostwa, Isarn użył najczystszej stali, w którą przekształcił twarde żelazo
wytopione jego własną ręką.
Sam udał się do kopalni, choć był mistrzem kowalskim i nie musiał sam starać się o rudę.
Wiedział jednak lepiej niż ktokolwiek inny, gdzie szukać najprzedniejszej rudy, znał jej gorzki zapach
i wyczuwał jej obecność fizycznie. Długo krążył mrocznymi, oświetlonymi jedynie migotliwym
światłem kaganków korytarzami, szukając grubych żył rudy, o której wiedział, że jest najczystsza.
Wyrwano ją ze ściany pokładu pod jego osobistym nadzorem.
Nikt go nie widział przez wiele dni po jego powrocie do kuźni w Thorbardinie. Głęboko w sercu
gór czekał, obmyślając kształt Ostrza Burzy. Ani razu nie wziął do ręki inkaustu i pergaminu, bo
projekt miał wyryty w sercu i odciśnięty w duszy. Wiedział, jak ma wyglądać miecz. Dłonie
krasnoluda znały kształt rękojeści oręża. Jego uszy wsłuchiwały się już w pieśń młota i kowadła,
ognia i pary.
W końcu dostarczono mu rudę. Pozostawało jeszcze znaleźć właściwe klejnoty do ozdoby
rękojeści. Rękojeść miała być dziełem czeladnika Isarna, Stanacha Hammerfella. Do tradycji sztuki
płatnerskiej należało powierzanie tego zadania tym, którzy mieli kontynuować dzieło mistrza.
W Thorbardinie znajdziesz nie tylko kowali - są tam również mistrzowie sztuki jubilerskiej,
złotnicy i kowale srebra. Isarn udał się do towarzyszy, którzy byli mistrzami tych rzemiosł. Od
swojego kolegi, szlifierza klejnotów, otrzymał pięć szafirów bez najmniejszej skazy. Cztery z nich
miały barwę nieba o zmierzchu, piąty zaś był ciemniejszy i usiany wewnątrz gwiazdkami. Kamienie
miały ozdobić rękojeść oręża. Przeznaczono na nią najczystsze złoto i najbielsze srebro na oplot.
Teraz Isarn gotów był już do wykucia miecza. Wespół z czeladnikiem zaczął tworzyć dzieło
swego życia.
Zbudowali palenisko. Przygotowali dwa cebry, jeden na wodę, która miała ochłodzić wytopione
żelazo, drugi na olej, w którym będzie
hartować się stal. Stanach poruszał miechami w powolnym, równomiernym rytmie, którego
nauczył go Isarn. Podtrzymując płomień, Stanach obserwował tańczące na ścianach kuźni
pomarańczowe odblaski ognia. Pracy przy miechach nie żądano odeń od dawna - od czasu
pierwszych, nużących dni terminu. Jakże znajoma była mu dziś ta praca! I jakże inna!
Ani on, ani jego mistrz nie mieli zobaczyć narodzin Ostrza Burzy, Stanach wiedział jednak, że
długo przyjdzie mu poczekać na ponowne odczucie tak intensywnej magii tworzenia. Za wiele lat sam
da Zycie swej, na razie jeszcze nie określonej, wizji idealnej głowni.
Stal powstaje przy współudziale wszystkich pierwiastków składających się na ten świat.
Najpierw spoczywa w ziemi jako ruda. Potem przechodzi przez ogień, powietrze i wodę, by stać się
kowalnym żelazem. Stanach patrzył właśnie, jak Isarn wytapia grubą, ciemną sztabę żelaza. Każdy
ruch mistrza był ostrożny i rozważny. Isarn, który z niezwykłym mistrzostwem wytapiał już żelazo
tysiące razy i którego dłonie poruszały się przy tym kierowane jakby własną wolą, każą czynność
wykonywał teraz niezwykle starannie i rozważnie, niczym terminator, którego po raz pierwszy
wpuszczono do kuźni.
Stanach patrzył na mistrza, jakby widział go podczas pracy po raz pierwszy. Zapamiętam to,
pomyślał. Żar z paleniska wycisnął już ze Stanacha pierwsze krople potu. Nie odkrywając wzroku od
twarzy Isarna, otarł czoło grzbietem dłoni. Obraz mistrza wykuwającego Ostrza Burzy zapamięta na
zawsze.
I na zawsze, pomyślał, gdy z pieca wypłynął potok żelaza, zapamiętam wyraz oczu Isarna. Było to
spojrzenie zakochanego, który nie widział nic, prócz obiektu swej miłości.
Gdy żelazo stygło, obaj zachowali milczenie. Słowa były im niepotrzebne. Stanach nie miał
żadnych pytań. Duszę Isarna wypełniało poczucie więzi pomiędzy nim samym a pierwotnymi
substancjami. Gdy żelazo wreszcie ostygło, przekształcając się w twardą i zimną sztabę, Isarn
umieścił, je w glinianej kadzi - zrodzonej z ziemi i pamiętającej jeszcze pocałunki płomieni.
Stanach podniósł ciężką kadź, wypełnioną pyłem węglowym, w którym tkwiła sztaba, i umieścił
ją nad paleniskiem, stawiając ją dokładnie tam, gdzie wskazał mistrz. Pot spływał mu po twarzy
nieustanną już strugą, która wsiąkała w brodę. Do karku przylepił mu się mokre kędziory. Dawno już
zrzucił koszulę, zostając tylko w skórzanym, kowalskim fartuchu. Potężnie umięśnione ramiona
krasnoluda lśniły od złotawego
odblasku płomienia.
Serce paleniska buchało płomieniami, o których powiadano, iż buszują w sercu Krynnu. W tym
strasznym żarze pył węglowy miał połączyć się z powierzchnią żelaznej sztaby, tworząc twardą,
lśniącą pokrywę - warstwę stali.
Z najdalszego kąta kuźni Stanach przyniósł ceber z wodą. Jeszcze kilka godzin temu woda była
zimna, teraz ogrzała się, jakby ceber stał w pełnym słońcu. Podał napój Isarnowi, potem napił się
sam. Woda smakowała im niczym najprzedniejsze wino. Przyniosła ulgę spieczonym gardłom.
Stanach zaczerpnął chochlę wody i wylał ją sobie na głowę. Ochłodził sobie kark i grzbiet.
Stanach poczuł nagle ukłucie smutku. Po raz pierwszy od kuźni przypomniał sobie, że gdy Ostrze
Burzy stanie się czymś więcej niż tylko wyobrażeniem, nigdy już nie będzie pracował u boku Isarna.
Isarn, jego mistrz i krewniak, był także jego przyjacielem. Na serce Stanacha padł cień żalu,
niczym chmura przesłaniająca oblicze miesiąca. Wystawił na zewnątrz pusty ceber, by napełnił go
najmłodszy z terminatorów, potem wrócił do ognia i cieni tańczących na ścianach. Obserwował, jak
stary krasnolud cierpliwie czeka, by żelazo zamieniło się w stal - Isarn pełen ufności czekał na cud,
którym Reorx obdarzył swe dzieci od czasu, kiedy pierwszy krasnolud w jaskini ustawił kowadło.
To cud prawdziwy, rozmyślał Stanach. Więź i połączenie. Więź z bogami i połączenie
pierwotnych żywiołów. Była to pierwsza lekcja, jakiej udzielił mu Isarn. Ufaj bogom, poznaj
żywioły, zawierz swym umiejętnościom. Stworzenie najprostszej klingi to nic innego jak akt
uwielbienia. To uwielbienie Isarn doskonalił przez całe życie.
Z płomieni wyłoniła się stal purpurowa jak miesiąc i lśniąca niczym słońce. Mrużąc oczy przez
nieznośny upał, Stanach położył sztabę na kowadle. Isarn delikatnie ujął w potężne dłonie młot i
uniósł go w górę. Był gotów do uformowania Ostrza Burzy.
Stali nie rzeźbi się jak drewno, kształtuje się ją, kładąc na kowadle i nadając właściwą długość i
ostrość uderzeniami młota. Choć Isarn wykuł niezliczoną ilość głowni, choć jego dłoń i młot
stanowiły jedność, uderzał teraz bardzo rozważnie. Każde uniesienie młota i każde jego uderzenie
było przemyślane. Praca postępowała jednak szybko, Isarn wykorzystywał swe bogate
doświadczenie, wiedzę i wyczucie. Nie można było dopuścić, by stal oziębiła się do punktu, poniżej
którego przestawała być kowalna.
W kuźni Isarna rozbrzmiał hymn miecza radosny dźwięk, który sprawił, że rozśpiewało się i
serce Stanacha. Słyszał oto Pieśń Królewskiego Miecza i wiedział, że nigdy przedtem młot i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin