Guillou Jan - Krzyżowcy 4 - Dziedzictwo rycerza Arna.pdf

(1500 KB) Pobierz
Jan Guillou
Krzyżowcy
4
Dziedzictwo rycerza Arna
Z języka szwedzkiego przełożył
Marian Leon Kalinowski
Sądecka Biblioteka Publiczna
2000149645
Wypożyczalnia
VIDEOGRAF
Katowice
Tytuł oryginału: Arret efter Arn
Redakcja
Elżbieta Spadzioska-%ak
Projekt okładki Marek F. Piwko
Foto na okładce Jill Tromer
Redakcja techniczna "Damian Walasek
Korekta
Wioletta Hagnicka
Skład i łamanie Grzegorz Hociek
Wydanie I, październik 2009
Wydawca: Videograf II Sp. z o.o.
Aleja Harcerska 3c, 41-500 Chorzów
tel. (0-32) 348-31-33. 348-31-35. fax (0-32) 348-31-25
www. videograf.pl, office@videograf.pl
Dystrybucja: DICTUM Sp. z 0.0. ul. Kabaretowa 21, 01-942 Warszawa www.dictum.pl,
dystrybutio.pl tel. (0-22) 663-98-13, fax (0-22) 663-98-12
© Copyright by Jan Guillou 2001
© Copyright for the Polish edition by Videograf II Sp. z o.o., Chorzów 2009
ISBN 978-83-7183-726-5
ANNO DOMINI 1275 mnich Ihibaud z klasztoru Uarnhem napisał o tym ciągu wydarzeo, który teraz
przedstawimy, iż w narodzie podzielono owe wydarzenia na cztery epoki. Najpierw nastał czas
wdów, kiedy to królestwem rządziła gromadka starych bab. Totem nastąpił czas starców. Kolejny
zaś, czas łotrów, znaczyły pożogi, obfitośd łez i zgrzytanie zębów. I wreszcie nadszedł czas jarla.
Dla narodu - podsumowuje Ihibaud -czas wdów był epoką prawdziwie świetlaną i najlepszą. Dla
królestwa decydujące znaczenie miał czas jarla.
Początek kooca
Na przeciwnym brzegu rzeki Save połyskiwała w przedwieczornym słonecznym blasku - śmierd. Tak
właśnie, równie wyraźnie, jak w niejednym ze swych snów, które miewał dzięki Duchowi Bożemu,
widział to biskup Kol, gdy sapiąc i postękując wspinał się rozchwianymi drewnianymi schodami na
szczyt wału obronnego. Po tamtej stronie stał w wielkiej liczbie nieprzyjaciel, który brzękiem broni
czynił nie lada hałas i wykrzykiwał straszliwe zaiste bluźnierstwa.
Natomiast jarl odniósł się z pogardą do nieprzyjacielskich popisów i, odwrócony plecami, w
zamyśleniu pochylał się nad wypełnioną piaskiem skrzynią, którą zawsze miał przy sobie, gdy był na
placu boju. Obok jarla stali najbliżsi mu towarzysze, Sture Bengtsson i Knut Torgilsson. W piasku
przed nimi powstawały z linii oraz okręgów wzory, których nie pojąłby żaden duchowny. Zewsząd
dochodziły odgłosy toporów i młotów. Aż do samego kooca przygotowywano się do potrzebnej
nazajutrz obrony.
Jarl nie zechciał się oderwad od swej czynności z tak błahego powodu, jak przybycie biskupa, tyle że
na chwilę uniósł wzrok, skinął głową ani przyjaź-
8
Jan Guillou Dziedzictwo rycerza Arna
nie, ani też nieprzyjaźnie, i wskazał na stół, na którym królewscy kucharze z Nas rozstawiali to, co
niezbędne do wieczerzy. Biskup Kol zasiadł do stołu tuż obok drewnianej obronnej palisady, dobrze
tedy widział rzekę i zniszczony hervadzki most.
Biskup nie mógł nie spojrzed jeszcze raz ku przeciwnej stronie, gdzie hałasowała nieprzyjacielska
armia. Chod był duchownym, a nie wojem, przeczytał
o prowadzeniu wojny dosyd, by uznad siebie za świadomego tej okoliczności, iż nieprzyjaciel
pozostawał w zasięgu długich łuków. Niżej zaś, w obozie, pod osłoną wałów najbardziej
wysuniętych w kierunku rzeki, znajdowało się ponad tysiąc łuczników, którym zakazano - grożąc
przypłaceniem tego głową - zbliżad się do wałów na tyle, iżby zostali wypatrzeni przez
nieprzyjaciela. Biskup Kol pomyślał sobie, że jeśliby wszystkich rozstawid teraz tam na dole,
właśnie w obozie, gdzie z przeciwnej strony nie widziano by ich, i jeśliby każdemu pozwolid
wypuścid jedną czy dwie strzały, to wielu padłoby po tamtej stronie. Gdy z tylu długich łuków strzela
się w tym samym czasie, ciemnieje niebo.
Wszakże jarl ani myślał podjąd taki atak znienacka, biskup zaś nie okazałby roztropności, gdyby
chciał
mu doradzad, jak dowodzid. Jarl wyznawał się na wojaczce. Odkąd postawiono go na czele sił
zbrojnych królestwa, nie poniósł klęski w żadnej bitwie.
Tym razem jednak marne były widoki, co nawet biskup potrafił pojąd. Nie wiedzied dlaczego,
zbrakło jarlowi rajtarii, która zawsze dotąd okazywała się i jego, i Folkungów najmocniejszym
atutem.
Szwadrony jazdy znajdowały się natomiast po przeciwnej stronie i padały na nią z ukosa w owej
pięknej porze zmierzchu ostatnie promienie słoneczne, bo też właśnie demonstrowała wraża rajtaria
swą wielką liczbę i siłę nie do pokonania. Barwy tunik pozwalały sporo z nich rozpoznad jako
Folkungów, najświetniejszych rajtarów na Północy. Skoro świt czekały jarla już to klęska zadana
przez swoich, już to bitwa, w której on miałby swoich pokonad, a więc tylko złe rozstrzygnięcia.
Najgorszym rodzajem wojny jest wojna między krewnymi.
Teraz jarl i dwaj najbliżsi mu towarzysze byli już chyba gotowi, gdyż ze srogimi minami i
zdecydowaniem na twarzach porozumieli się skinieniem
i unieśli zaciśnięte pięści, które lekko uderzyły o siebie. Jarl powiedział coś żartobliwego, co tamci
dwaj skwitowali krótkim śmiechem, po czym podszedł do stołu, nawet jednym spojrzeniem poza
siebie nie okazawszy zainteresowania nieprzyjacielskimi harcami na tamtym brzegu rzeki.
Początek kooca
9
- Tak, zacny biskupie! - odezwał się jarl, otarłszy dłoo o dłoo, jakby chciał je rozgrzad, i zasiadłszy
do stołu razem z dwoma towarzyszami. - Domyślam się, żeś odprawił nieszpory. I pewno żarliwie
się modliłeś o nasze jutrzejsze zwycięstwo!
- Tak, modliłem się - odrzekł spokojnie biskup. - Modliłem się, iżby Pan zechciał uczynid cud, nie
mogę bowiem nie widzied tego, że potrzeba cudu, abyś jutro zwyciężył.
- Czyżby? - zdziwił się jarl z nagłym, zgoła niespodziewanym przebłyskiem drwiny na surowym
obliczu.
- Uważasz, iż nie starczy naszych sił tu, na skraju wyspy? Po tamtej stronie ujrzałeś wielu jeźdźców i
mniemasz, że źle się dzieje, iż nie nam służą? Tuszysz, iż owi najemnicy szatana rychło przejdą tę
nazbyt płytką rzekę w bród?
Jarl porozumiał się wzrokiem ze Sturem Bengtssonem i Knutem Torgilssonem, którzy nie omieszkali
się uśmiechnąd i butnie roześmiad. Biskupa Kola wprawiło to w zakłopotanie - nie znajdował
odpowiedzi. Wszak jarl przedstawił najbardziej prawdopodobny rozwój wydarzeo. Tak potężne
wojsko, jak to na drugim brzegu, mogło w rzeczy samej migiem przejśd w bród ową płytką rzekę.
- Moim zdaniem winieneś, Birgerze, tej nocy poświęcid sporo czasu na modlitwy, zresztą wiesz, iż
tak uważam - odpowiedział ostrożnie biskup.
- A ty wiesz, co ja o tym myślę! - odparł gniewnie jarl. - Czyż tamci na przeciwnym brzegu nie mają
przy sobie duchownych? Czyż Knut Magnusson, który śmie zwad siebie królem, Knut Folkesson,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin