Webber Meredith - Odwrócone role.pdf

(676 KB) Pobierz
Meredith Webber
Odwrócone role
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kiedy dobiegły do niej odgłosy rozmowy, Meg
chwyciła naręcze ubrań z szafy wnękowej, znajdującej
się w sypialni. Jej sypialni!
W każdym razie jeszcze do wczoraj...
- To pustostan - usłyszała męski głos, który niósł się
przez kolejne pomieszczenia. - Tak właśnie go określi-
my.
Druga osoba musiała mówić znacznie ciszej, ponie-
waż do Meg dotarł jedynie przyciszony szmerek. Inna
sprawa,
że
była już wówczas na tyłach domu. Zakradła
się do kuchni, chcąc przejść drzwiami od ogrodu na teren
sąsiedniej posesji.
- Dałabym mu pustostan, gdyby nie ta cholerna gry-
pa - mruknęła do siebie.
W dodatku miała za sobą pracę na nocnej zmianie, a
w tej chwili zaczęło ją
łamać
w kościach. Najchętniej
pozwoliłaby się teraz ponieść fali rozżalenia, ale na
szczęście nie należała do osób, które się nad sobą roz-
czulają.
- Przynajmniej się tu na razie nie wprowadza - do-
dała, spoglądając w stronę ulicy.
Kot, który wybiegł za nią z domu, zaczął się bawić
paskiem szlafroka. Meg nie była jednak w nastroju do
żartów.
Z ulgą zauważyła,
że
samochód z agencji
R
S
nieruchomości odjechał. Wpadła więc do pobliskiego
domku, rzuciła rzeczy na
łóżko
i postanowiła wrócić po
resztę ubrań. Niewiele już tego zostało - jedynie trochę
bielizny z komody.
Gdy znowu weszła do kuchni, poczuła, jak bardzo
jest jej
żal
wszystkich szczęśliwych chwil, które tu prze-
żyła.
Miała wrażenie,
że
wystawiono na sprzedaż jej ma-
rzenia. Ojciec doskonale ją rozumiał i dlatego wynajął jej
ten dom za niewielką kwotę, ale matka wyśmiała ją, kie-
dy jej o wszystkim powiedziała.
Megan potrząsnęła głową. Nie chciała myśleć o ojcu
i straconych złudzeniach. Zacisnęła mocno pięści. Nagle
poczuła,
że
jest zła. Zarówno na matkę, która po
śmierci
ojca zdecydowała się sprzedać dom, w którym spędzali
wakacje, jak i na agentów nieruchomości, którzy prze-
prowadzili tę transakcję. Zmełła w ustach przekleństwo i
z ciężkim sercem ruszyła dalej, do sypialni.
W cieniu, nieopodal okna, stał nieznajomy i przy-
glądał się jej stringom w serduszka. Zauważyła,
że
jest
wysoki i
że
ma ciemne włosy. Musi to być nowy właści-
ciel domu, ale było jej wszystko jedno. Wzięła się pod
boki i zawołała:
- Proszę to odłożyć!
Mężczyzna spojrzał zdziwiony w jej stronę.
- Meg?
Niewiele się namyślając, skoczyła w jego stronę i
wyrwała mu stringi z dłoni. Dopiero potem dotarło do
niej,
że
zna ten głos i... tę sylwetkę. Czyżby to był Sam?!
Poczuła,
że
serce bije jej szybko, coraz szybciej...
- Więc to jednak ty - rzekł mężczyzna i obrócił się
bokiem do okna, tak
że
dostrzegła znany profil.
R
S
Po chwili zrobił krok, a potem drugi i dotknął jej
ramienia. Megan cofnęła się wściekła.
- Co tu robisz, Sam? Czy to ma być coś w rodzaju
powrotu syna marnotrawnego? A może chciałeś się na
mnie zemścić i dlatego kupiłeś mój dom?! - Jej głos
podniósł się o kilka tonów. Przed oczami miała czerwoną
mgiełkę. - No dobrze, bierz go sobie! I moje majtki też,
bo po tym, jak ich dotykałeś, w
życiu
ich nie włożę.
Patrzył na nią zdumiony, a ona rzuciła mu jeszcze
wyniosłe spojrzenie, po czym wybiegła z sypialni. Po-
liczki jej płonęły. Serce biło jak u królika, który umyka
pogoni, chcąc się ukryć w najgłębszej norce.
Proszę, co za spotkanie, pomyślał, patrząc na malut-
kie stringi leżące na podłodze. Westchnął ciężko. Skąd
miał, do licha, wiedzieć,
że
w tym domu mieszka Me-
gan? Pracownicy agencji nieruchomości zapewniali,
że
co prawda ktoś go wynajmował, ale sprawa już jest nie-
aktualna. Słyszał też o
śmierci
ojca Megan i uznał,
że
ro-
dzina chce się po prostu pozbyć bezużytecznego w tej
chwili starego budynku.
- Megan - powiedział i poczuł dławienie w gardle.
Czy to możliwe,
że
wciąż coś do niej czuje? Tyle
kobiet powtarzało mu,
że
jest pozbawiony ludzkich
uczuć, więc to może jednak coś innego... Ot, choćby
skurcz jakiegoś mięśnia, na przykład międzyżebrowego,
związany ze zmianą klimatu i powrotem do rodzinnego
miasteczka. To by wyjaśniało sprawę.
Podszedł do okna i spojrzał na bezkres błękitnych
wód. Tak, zawsze tęsknił za tym widokiem. Teraz
R
S
jednak po raz pierwszy od momentu, gdy pojawił się w
Bay, zrozumiał,
że
powrót może się wiązać z wieloma
niebezpieczeństwami. Ma tu przecież tyle niezałat- wio-
nych spraw. Dlatego musi uważać i panować nad emo-
cjami. Megan z pewnością jest jedną z tych „nie zała-
twionych spraw".
- Megan - powtórzył, dziwiąc się emocjom, jakie
budzi w nim to imię.
Przeszedł do kuchni, bo wydawało mu się,
że
wła-
śnie
tamtędy wybiegła. Wcześniej zauważył,
że
przed
domem nie ma
żadnego
samochodu poza jego własnym.
Meg nie miała też walizki. Gdzie zatem mogła pójść?
Otworzył drzwi i spojrzał na domek, w którym dorastał.
Przypomniał sobie,
że
przecież ta sama agencja znalazła
dla niego najemcę. Kiedy o tym usłyszał, nawet nie za-
stanawiał się, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Wy-
starczyły mu odpowiednie referencje. Tylko machnął rę-
ką, kiedy pracownik agencji zapytał go, czy nie prze-
szkadza mu kot.
Kot? Ależ oczywiście! Gdy tylko zobaczył syjams-
kiego kota, od razu domyślił się,
że
to Megan wynajęła
jego domek. Jeszcze w dzieciństwie miała podobnie wy-
glądającego syjama. To on był powiernikiem tej nieśmia-
łej,
chudej nastolatki z burzą rudych loków.
Jakie to niepomyślne zrządzenie losu spowodowało,
że
musieli się teraz zamienić mieszkaniami? Nic dziw-
nego,
że
Megan jest w takim stanie. Ale dlaczego, skoro
tutaj mieszka, zdecydowała się ten dom sprzedać? No
tak, pewnie nie należał w całości do niej, ale przecież
mogła go wykupić od matki. Dlaczego więc tego nie
zrobiła? Pytania, pytania, pytania.
R
S
Zgłoś jeśli naruszono regulamin