Amber Kell - A Wizard's Touch 06 - Temple’s Touch.pdf

(1752 KB) Pobierz
~1~
Rozdział 1
Przechodząc przez dziedziniec, Temple Stewartson rozglądał się po kampusie,
próbując dopasować obecny krajobraz do swoich wspomnień wziętych ze zdjęć z
albumu swojego ojca. Zauważył kilka nowych budynków, ale żadnych olbrzymich
zmian. Powietrze aż nuciło od tych wszystkim ochronnych zaklęć nałożonych przez
Dyrektora Jaynella, człowieka, którego Temple nazywał wujkiem, odkąd zrobił swój
pierwszy krok.
Magia wuja Jaya nasączała powietrze niczym wilgotna rosa poranną trawę,
zostawiając błyszczący nalot na wszystkim, czego dotknęła. Temple wątpił, by
czarodzieje nawet zauważali, że energia nasyca ich kampus. Zagubieni w poznawaniu
swoich rosnących umiejętności, mało uwagi zwracali na cokolwiek innego. Temple
dorastał przy wielkim czarodzieju i znał zapach domu. Jay może nie był jego
prawdziwym wujem, ale w sforze, każdy dorosły starszej generacji, stawał się wujem
albo ciotką i uczył i prowadził młode.
Jego wewnętrzny wilk warknął na znajomy zapach, chcąc tarzać się w trawie i
pokryć Temple’a zapachem czarodzieja. Jay był dla wilczej połowy Temple’a rodziną i
w nieznanym terenie, jego zmienna bestia poszukiwała silnego opiekuna.
Temple zacisnął zęby i powstrzymał swoje zachowanie czystą siłą woli i
nieznacznie zmienionymi w pazury rękami. Po tym jak nalegał, by iść studiować,
Temple nie mógł teraz stracić kontroli, nie teraz, gdy jego rodzeństwo prawie rzuciło
mu wyzwanie, by tu uczęszczać. Powrócił myślami do ich spotkania.
-
Musisz się uczyć, by lepiej się chronić
– ostrzegała Reena. –
Ludzie będą chcieli
wyzwać pół czarodzieja i dlatego musisz umieć użyć swojej magii, ponieważ twój wilk
może nie być zdolny cię obronić.
– Przerywała swój wykład trzaskając wiecznie obecną
gumą w ustach. Nigdy nie mógł się nadziwić jak unikała sklejenia się zębów.
Nie miał zamiaru kłócić się z jej logiką. Silny wewnętrzny wilk alfa Temple’a
niewiele robił dobrego, ponieważ Temple nie mógł się zmienić – jeszcze jeden powód,
że potrzebował zaawansowanego magicznego szkolenia. Uczył się w domu wraz ze
swoim rodzeństwem i współ-wilkami, nauczył się podstaw magii od czarodziejów w
rodzinie, ale potrzebował nauki, by ćwiczyć się w magii empatii. Bez tego pozostanie
~2~
pół wilkiem, niezdolnym do przemiany, jednak z ponadprzeciętną magią –
niepowodzenie zarówno w zmiennym jak i czarodziejskim świecie.
Obecna sytuacja sprawiała, że Temple stał się tematem na cotygodniowych
spotkaniach rodzeństwa Stewartson. Zawsze spotykali się na obiedzie dwa bloki od
domu watahy, bez innych członków watahy i rodziców, by kreślić przyszłość ich małej
watahy.
To był ich sposób na połączenie się od zewnętrznych napięć. Temple uwielbiał
swoje rodzeństwo i trio stawało się sobie jeszcze bardziej bliskie w miarę dorastania i
zaczęcia swoich własnych karier. Najmłodszy z nich, o trzy lata, Temple był jedynym,
który jeszcze nie znalazł kierunku w swoim życiu.
- Reena ma rację, musisz szkolić się w swoich mocach – powiedział Cannon. Oczy
jego wilka alfa błysnęły metalicznym żółtym. Cannon miał z nich najsilniejszą bestię,
ledwie powstrzymywaną pod jego ludzką fasadą. To on był pierwszym, który
zasugerował, by zaczęli swoją własną watahę. Wszyscy się zgodzili, wiedząc, że
Cannon już dłużej nie zniesie pozostania w ich rodzinnej sforze. Chociaż ich dom był
fantastycznym miejscem do wychowywania się, żadna wataha nie mogła pomieścić
dwóch alf. A ponieważ rodzeństwo Stewartson nie porzuciłoby swojego brata,
zaplanowali wyprowadzenie się razem jak tylko Temple skończy swoją naukę.
Jednakże, musieli być w stanie utrzymać swoją watahę finansowo zanim się
wyprowadzą, bo proszenie mamy i taty o pieniądze mogłoby osłabić tę niezależność.
Oboje rodzeństwa Temple’a znalazło już swoje miejsca w życiu i byli przygotowani do
ich małej watahy. Cannon już zaczął gromadzić dla nich sumkę na czarną godzinę ze
swojego przedsiębiorstwa budowlanego, a Reena zaczęła swoją własną spółkę
inwestycyjną dla zmiennych. Jej wprawa do zarabiania pieniędzy nadbudowała ich małą
pulę gotówki do przyzwoitej ilości. Nie dość na mały dom watahy, ale jeszcze na niego
zarobią. Jak tylko Temple zacznie dokładać się do puli funduszy, ten zacznie rosnąć
jeszcze szybciej, ale Temple musiał najpierw ukończyć cztery lata szkoły czarodziejów
zanim będzie mógł otworzyć swoją praktykę leczenia empatią, by pomóc emocjonalnie
załamanym zmiennym.
- Nie widziałem Maddiego od kilku dni. Jak radzi sobie z twoim chodzeniem do
szkoły? – zapytał Cannon.
- Jest dobrze. – Temple zignorował bolesny ból serca na ich codzienną separację. –
Nie sądzę, żeby wiedział, że planuję wprowadzić go do naszej watahy.
~3~
- Może powinieneś przestać być takim typkiem i z nim porozmawiać. – Reena
uśmiechnęła się kpiąco. – Albo może zdecydować, że trzeba na ciebie zbyt wiele
zachodu i pójdzie znaleźć sobie kogoś innego.
Temple przytrzymał swojego wewnętrznego wilka, gdy bestia rzuciła się na Reenę.
Uszło z niego warknięcie, na tyle głośne, by to zaskoczyło jego siostrę i odsunęła się
dalej od niego. Zamachnął się na nią, niezdolny do powstrzymania swojego wilka przed
całkowitym jej zaatakowaniem. Mógł nie posiadać pełnej zdolności do zmiany, ale jego
pazury mogły zrobić znaczne szkody.
- Nie dokuczaj mu z powodu Maddiego – ostrzegł Cannon. Jego niski ton alfy
rezonował przez kości Temple’a.
- Przepraszam, Temple. – Reena spuściła oczy, by ułagodzić wilka Templa.
Szczerość Reeny uspokoiła bestię Temple’a. Kiwnięciem głowy zaakceptował jej
przeprosiny. Jednak kilka minut zabrała mu zmiana jego palców z powrotem w pełni
ludzkie.
- Nawet nie mogę myśleć, że może być z kimś innym. – Ręce Temple’a zadrżały na
wyobrażenie sobie jego słodkiego wilka zwracającego swoją uwagę na innego.
Dziecięcy brak pewności siebie skręcił go. Nie dość z wilka, ledwie czarodziej - co miał
do zaoferowania? Zrobi wszystko, by zatrzymać jedną dobrą rzecz w swoim życiu.
- Myślisz, że Maddie jest twoim partnerem, prawda? – zapytał Cannon.
Temple wzruszył ramionami.
- Mam taką nadzieję. Pójście do szkoły jest dobrym sposobem na poznanie nie-
zmiennych ludzi. Jeśli mój wilk jest dostrojony do Maddiego, będę z tego powodu
szczęśliwy, ale nie chcę go wybrać i potem za późno odkryć, że Maddie ma innego
partnera. To by mnie zabiło.
Temple marzył o posiadaniu szczenięcia lub dwóch, nawet ze swoją spieprzoną
genetyką. Maddie byłby fantastycznym ojcem. Duży, łagodny Maddie, który zawsze
bawił się ze szczeniętami watahy z większą cierpliwością niż święty. Prawdę mówiąc,
zmienni nie ufali sztucznej inseminacji, wierzyli, że dziecko zdarza się lub nie, i ludzie
nie powinni wpływać na plan natury. Spadek liczby urodzeń zmiennych nadal nie
zmienił przekonań większości zmiennych.
Nie dbał o to. Gdyby nadarzyła się okazja pochwyciłby szansę, by powitać dziecko z
DNA jego albo Maddiego.
~4~
Cannon poklepał go po ramieniu, wytrącając go z jego marzeń.
- Wszystko się uda.
Temple nie odpowiedział na zapewnienie brata. Spróbował utrzymać swój
optymizm, ale wiedział, że czasami rzeczy nie wychodzą i żadna ilość podnoszących na
duchu ruchów nie może przezwyciężyć rzeczywistości.
Temple wciąż musiał przekonać swojego najlepszego przyjaciela do dołączenia do
ich nowej watahy, ale nie martwił się – Maddie nigdy mu nie odmówił. Ich dwoje było
nierozłącznych, odkąd Maddie przybył zamieszkać do ich watahy w wieku zaledwie
ośmiu lat. Temple znalazł go uczepionego szczątków dachu po okropnej powodzi, która
wywołała wezbranie rzeki i zniszczyła dom Maddiego. Nie wiedział, co stało się z
resztą rodziny Maddiego i z tego, co wiedział, ich alfa nigdy nie znalazł żadnych innych
ocalałych. Temple zaprzestał zadawać Maddiemu pytania lata temu po tym jak
niewinne zapytanie obróciło jarzące się zielone oczy Maddiego w puste spojrzenie
kogoś, kto przeżył głęboką traumę.
Wspomnienia na czas wtrąciły go z powrotem do teraźniejszości, by uniknąć
wpadnięcia na drzewo. Na widok tych wszystkich kwitnących gałęzi jego serce
zabolało.
- Maddie, pokochałbyś to miejsce. – Maddie uwielbiał ogrodnictwo.
Maddie stał przy Temple’u, kiedy dowiedział się, że nie może się zmieniać, i
trzymał go, gdy szlochał, bo nie był wystarczającym wilkiem. Oboje jego rodzeństwo
mogło się zmieniać, więc Temple zawsze przypuszczał, że on również będzie mógł.
Chociaż Temple nie zamieniłby swojego ojca na nikogo innego na tej planecie, to
nie złagodziło gorzko-słodkiego bólu tego, że nie był taki jak reszta grupy. Jego oczy,
zęby i ręce mogły się zmieniać, ale pełna zmiana ciała nigdy się nie zdarzyła. Nikt nie
wiedział dlaczego, więc może jego natura hybrydy nie miała dość genów wilka.
Dziedziczne cechy były niepewną rzeczą i otrzymał więcej cech czarodzieja niż któreś z
jego rodzeństwa.
Temple nie miałby nic przeciwko, żeby nikt na kampusie nie dowiedział się o jego
pochodzeniu, ale hybrydy były rzadkością i wątpił, żeby dużo czasu zabrało
rozprzestrzenienie się tej nowiny. Z jego rodowodem i koneksjami, uniknięcie rozgłosu
będzie niemożliwe. Jego wujowie byli sławetnie sparowani z potężnymi czarodziejami i
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin