Przyjmij tę obrączkę 03 - Thacker Cathy Gillen - Dobra wróżka.pdf

(388 KB) Pobierz
Dobra wróżka
Cathy Gillen Thacker
Przyjmij tę obrączkę
Kochana opiekunko, nasza dobra wróżko,
Ocal nas od złej czarownicy. Tata pewnie się z nią ożeni.
Chcemy,
żebyś
to ty została naszą mamą.
Billy czekający na ratunek,
bliźniaczki oraz Jason i Lily,
którzy też chcą być ocaleni.
Meg odłożyła list i zmarszczyła brwi. Co ten Dusty Mac-
Kauley znowu wymyślił?
R
- To do ciebie, Meg. Polecony.
Kiedy tylko listonosz wyszedł, Meg Winthrop rozdarła ko-
pertę przysłaną z jej rodzinnego miasta Tanglewood w Teksasie.
List napisano dziecięcym pismem.
S
Prolog
Rozdział 1
-
Żądam
wyjaśnienia, i to zaraz - oznajmił gniewnie Dusty
MacKauley, krążąc po salonie stuletniego ranczerskiego do-
mu. Ze zdziwieniem zauważył,
że
wokół panuje nieskazitelny
porządek. Spojrzał surowo na pięcioro dzieci. - Co się tutaj
właściwie dzieje?
- Tatusiu, dlaczego uważasz,
że
dzieje się coś niezwy-
kłego? - zapytała dwunastoletnia Lily, poprawiając okulary na
nosie.
- Może dlatego,
że
wszystkie moje dzieci ustawiły się
w szeregu, wystrojone w najlepsze niedzielne ubrania, chociaż
dzisiaj mamy poniedziałek, a w dodatku dom jest starannie
wysprzątany.
- Po prostu staramy się pomagać - odezwał się Jason, szes-
nastolatek, niewinnie patrząc na ojca. - Mamy przecież wa-
kacje.
- Aha. - Dusty spojrzał na dzieci nieco podejrzliwie.
- Myślicie,
że
urodziłem się wczoraj i w związku z tym wszy-
stko można mi wmówić?
- Nie, tato - odparły chórem.
- Wiemy, ile masz lat - zapewnił cienkim głosikiem pię-
cioletni Billy. - Ostatnio obchodziłeś trzydzieste ósme uro-
dziny!
- Cii! Wiesz,
że
nie powinniśmy o tym wspominać - zga-
niła go ośmioletnia Susie.
- Właśnie! - poparła Sallie swoją siostrę bliźniaczkę. -
Przestań, bo tata poczuje się stary!
R
S
Prawdę mówiąc, Dusty już czuł się staro. Ledwie dawał
sobie ze wszystkim radę. Dlatego właśnie rozważał możliwość
powtórnego małżeństwa. Dzieci potrzebowały matki. Nie miał
wątpliwości,
że
w ich sercu nikt nie zastąpi Lizzie, ale miło
by było mieć znów w domu kobietę, która by mu pomogła
zapanować nad wszystkim.
- Bliźniaczki mają rację. Tata jest w dobrej formie - po-
wiedziała Lily, jakby uznała,
że
ojcu poprawi nastrój jakiś kom-
plement.
- W każdym razie, jak na osobę w tym wieku - dodał
poważnie Jason.
- Wielkie dzięki.
- Daj spokój, tato. Wiesz, co chcemy powiedzieć - zapro-
testowała Lily, rumieniąc się po uszy.
Owszem, wiedział. Ciężka praca fizyczna sprawiała,
że
za-
chował młodzieńczą sprawność. Wymykające się spod czarne-
go stetsona włosy jak zwykle domagały się fryzjera, ale były
czyste i lśniące, a policzki gładko wygolone i pachnące wodą
kolońską.
- Może ty też byś się elegancko ubrał - zaproponowała
nieśmiało Sallie.
- Dlaczego? - Dusty zerknął na zniszczone wysokie buty,
wypłowiałe dżinsy i jasnoniebieską kowbojską koszulę. - Czy
źle
wyglądam? - zapytał zirytowany.
Dzieci spojrzały po sobie zawstydzone, ale
żadne
się nie
ośmieliło odezwać.
Trzasnęły drzwiczki samochodu i wszystkie nagłe drgnęły.
Dusty podszedł do okna. Wreszcie się dowie, o co tu chodzi.
Nie rozpoznał auta, wynajęto je z wypożyczalni. Osoba, która
nim przyjechała, właśnie wysiadła.
Dusty otworzył szeroko drzwi, zanim jeszcze odezwał się
dzwonek. Stanął jak wryty, kiedy zobaczył w progu postać
wręcz zjawiskową. Od czasu gdy ostatni raz widział Meg Win-
R
S
throp, minęło prawie osiemnaście lat, ale niewiele się zmieniła.
Chociaż trzydziestoośmioletnia, nadal była jedną z najpiękniej-
szych kobiet, jakie widział w
życiu
- wysoka, szczupła, o twa-
rzy anioła i ciele zaokrąglonym tam, gdzie trzeba. Lata spę-
dzone w Kalifornii dodały jej
światowego
szlifu. Wyglądała,
jakby przed chwilą wyszła z jednego z tych eleganckich sa-
lonów piękności na Rodeo Drive. Jej włosy, lśniące jak daw-
niej, spadały w obfitych złotych falach na ramiona, trochę bez-
ładnie,
jakby przed chwilą wstała z
łóżka.
Może sprawiło to
światło,
a może umiejętny makijaż, ale teraz jej kości policz-
kowe wydawały się wyraźniej zarysowane, a usta pełniejsze,
bardziej zmysłowe. Ocienione długimi rzęsami oczy połyski-
wały zielono.
Dusty usłyszał,
że
dzieci chichoczą. Wiedziały lepiej niż
ktokolwiek inny, jak rzadko ich ojciec tracił mowę z wrażenia.
Wreszcie odezwał się uprzejmie:
- Witaj, Meg. - Na przywitanie dwoma palcami dotknął
ronda kapelusza. Domyślił się,
że
to z jej powodu dzieciaki
tak się wystroiły, przejęte myślą,
że
pierwszy raz w
życiu
zo-
baczą swoją dobrą wróżkę. Przedtem utrzymywały z nią kon-
takt tylko za pośrednictwem faksu, listów, fotografii i pre-
zentów.
- Cieszę się,
że
mnie pamiętasz - powiedziała opanowa-
nym tonem.
Zwykle nieśmiały Billy upuścił swojego misia i podbiegł do
Meg. Po sekundzie Jason, Lily i bliźniaczki również otoczyli
przy-
byłą. Uściskała wszystkie dzieci po kolei. W ich oczach ukazały
się
łzy.
- Przyjechałaś,
żeby
nas uratować! - powiedział Billy
zdławionym głosem. - Mówiłem,
że
tak będzie!
- Przed czym ma was uratować? - zapytał Dusty, zdener-
wowany,
że
tylko on nie wie, o co chodzi.
- Ciocia Meg ci to wytłumaczy - odezwał się Jason. -
R
S
Zgłoś jeśli naruszono regulamin