Bowring Mary - Jak mu pomóc.pdf

(736 KB) Pobierz
MARY BOWRING
Jak mu pomóc?
Tytuł oryginału:
Vet with a Secret
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Alice Norton westchnęła z ulgą, gdy zamknęła drzwi do garażu i gabinetu.
Miała za sobą długi, męczący dzień. Objęła się ramionami i z uśmiechem ruszyła
wyłożoną kamieniami, zadaszoną
ścieżką,
wiodącą z lecznicy do kuchni dużego,
starego domu.
Gdy weszła do
środka,
matka przykrywała garnek, stojący na małej kuchen-
ce elektrycznej.
- Gotowe - oznajmiła i dodała radośnie: - Nikt tak jak ja nie potrafi utrzymać
ciepłego jedzenia. No ale ja miałam męża, którego przez tyle lat wzywano do
Uśmiech matki przygasł na chwilę i Alice odgadła,
że
jej serce
ścisnął żal.
powiedziała szybko:
wypadków o najdziwniejszych porach...
- Musimy kupić kuchenkę mikrofalową. Będzie ci
łatwiej.
-A potem spojrza-
ła
na stół i otworzyła szeroko oczy: - Wino? Ojej! Co mamy dziś uczcić?
Matka zdjęła pokrywkę z garnka i kuchnię wypełnił wspaniały aromat.
- Dziś musimy podjąć decyzję dotyczącą naszej przyszłości - rzekła wolno i
uroczyście, po czym, widząc zmarszczone czoło córki, dodała szybko: - Nie, ko-
chanie, tak dłużej nie można. Wyglądasz jak cień. Nie podoba mi się,
że
pracu-
jesz dwadzieścia cztery godziny na dobę. Z ojcem dawaliście sobie
świetnie
radę,
ale sama porywasz się z motyką na słońce.
R
Ona sama też ciężko przeżyła
śmierć
ojca. Chcąc rozładować posępną atmosferę,
S
Szare oczy Alice patrzyły na matkę z zakłopotaniem.
- No chyba przesadzasz. Jest mi trudno, ale jakoś daję sobie radę. - Milczała
przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami.
- Chociaż, prawdę powiedziawszy, jest mi rzeczywiście coraz trudniej.
Strasznie tu dużo tych zwierząt. No i farmerzy się złoszczą, kiedy mnie wzywają,
a ja akurat jestem w
środku
operacji albo poczekalnię mam wypełnioną po brze-
gi. - Widząc zatroskanie na twarzy matki, dodała energicznie: - No to napijmy się
tego wina. Powinno nam pomóc.
Później, gdy siedziały już w salonie przy kominku, pani Norton oświadczyła:
- Musimy rozważyć wszystkie możliwości. Po pierwsze, możemy sprzedać
cały ten kram, a więc dom razem z lecznicą, wyposażeniem, i tak dalej. A to by
oznaczało...
- Wiem, co by to oznaczało - przerwała Alice z goryczą.
- Musiałabym poszukać pracy w lecznicy daleko od tego miejsca. Ty nigdy
ten dom. Przeżyłaś tu z ojcem całe
życie,
więc może nie mówmy o sprzedaży i
zastanówmy się nad inną możliwością.
- No to weźmy pomocnika. Nie powinno być trudno go znaleźć.
Alice skrzywiła lekko usta.
- Niby nie, ale ja nie mam szczęścia. Na ogłoszenie w gazecie weterynaryj-
nej zgłosiło się pięć osób. Sami mężczyźni, oczywiście. Natychmiast rezygnowa-
li, kiedy się dowiadywali,
że
mają pracować u kobiety. A gdyby zgłosiła się ko-
bieta, nie byliby z tego zadowoleni farmerzy. Wiesz, jacy są staroświeccy.
- To prawda - rzekła matka z westchnieniem. - Zostaje nam więc sprzedaż.
Znajdę sobie jakieś małe mieszkanko, a ty możesz pracować, gdzie chcesz.
- Ale ja chcę tu zostać - zaprotestowała Alice. - Chcę rozwinąć praktykę oj-
ca, chcę,
żeby
było tak jak wtedy, kiedy pracowaliśmy razem. Wydaje mi się...
byś nie miała do mnie o to pretensji, ale - jej głos złagodniał - wiem, jak lubisz
R
S
Przerwał jej dzwonek telefonu. Alice podniosła słuchawkę, przez chwilę słu-
chała, po czym oznajmiła sucho:
- Tak, to miejsce jeszcze jest wolne. Miałam co prawda kilka zgłoszeń od
mężczyzn, którzy mieli odpowiednie kwalifikacje, ale kiedy usłyszeli,
że
jestem
właścicielką, szybko się wycofali. Męska duma nie pozwala im pracować u ko-
biety.
Po drugiej stronie słuchawki rozległ się tak wyraźny
śmiech, że
pani Norton
wyprostowała się w fotelu i zaczęła uważniej nasłuchiwać. Kiedy w końcu Alice
odłożyła słuchawkę, matka nie dopytywała się o nic, być może bojąc się następ-
nego rozczarowania. Alice jednak się
śmiała.
- Może to rozwiąże nasz problem. Ten pan ma kilka lat praktyki i szuka teraz
miejsca, w którym mógłby się osiedlić i zapuścić korzenie. To trochę potrwa,
więc mógłby u nas pracować pół roku.
- Dlaczego tylko pół roku?
- Nie powiedziałam ci? Jego ojciec jest weterynarzem w Australii, a on wła-
śnie
przyjechał na pół roku do brata, który mieszka niedaleko stąd. Zobaczył mo-
je ogłoszenie i pomyślał,
że
chętnie by przez te pół roku coś robił.
- Hm. - Pani Norton zrobiła sceptyczną minę.
- Co ci się nie podoba? - spytała Alice.
- Nie, nie. Nic. -I po chwili zastanowienia dodała: - Trochę to dziwne,
że
szuka pracy, skoro dopiero przyjechał. Przecież nie będzie miał czasu na rozryw-
ki.
- Bo ja wiem... - Alice wzruszyła ramionami. -Chyba jutro wszystko wyja-
śni,
chociaż właściwie nie powinno nas to obchodzić. Ma przyjść po rannym dy-
żurze.
Jeśli warunki będą mu odpowiadały, wyjedziemy w teren i pokażę mu
farmy.
Zamilkła i utkwiła wzrok w ogniu płonącym na kominku.
R
S
Miała tak zmęczoną twarz,
że
matce serce
ścisnęło
się z
żalu.
Jej ukochana
córka, która ma tylko dwadzieścia cztery lata, a już doświadczyła tylu zmar-
twień! Powinna inaczej spędzać młodość. Z jej urodą...
Pani Norton westchnęła i oszacowała wzrokiem szczupłą sylwetkę córki, jej
gęste, ciemne włosy o kasztanowym połysku, równe brwi, szare oczy i pełne
usta, które teraz lekko się uśmiechały.
- A gdyby zgłosił się nagle ktoś na stałe? - powiedziała, tknięta pewną my-
ślą.
- Co wtedy zrobisz?
- No tak... Słuchaj, będę się martwić, kiedy tak się stanie, choć trochę w to
wątpię. W każdym razie powinnam go ostrzec.
Zamilkła, uświadamiając sobie,
że
spodobał jej się dźwięk jego głosu. Był
głęboki, ciepły i radosny. Może pogodne usposobienie tego człowieka pomoże
jej uporać się z depresją?
Poranne godziny w lecznicy minęły szybko. Nie miała tego dnia
żadnych
chciała zrozumieć, dlaczego jej okropnie tłusty kot musi przejść na dietę. W koń-
cu, stanowczo nie godząc się na zalecenia Alice, kobieta wzięła na ręce swoją
pękatą ulubienicę i oświadczyła,
że
Minnie prawie nic nie je, podobnie zresztą
jak jej pani. Potem odwróciła się z godnością i w drzwiach zderzyła się z mło-
dym mężczyzną, który na jej widok z przestrachem odskoczył do tyłu. Gdy ko-
bieta wreszcie opuściła lecznicę, mężczyzna wszedł do gabinetu i powiedział:
- Dzień dobry. Jestem James Preston, wczoraj do pani dzwoniłem. Czy nie
przychodzę za wcześnie?
Alice przywitała go uśmiechem. Był wysoki, miał włosy niemal tak ciemne
jak ona, opaloną i poważną twarz, którą rozjaśniały niebieskie oczy. Zorientowa-
ła
się,
że
mężczyzna spogląda na nią z aprobatą.
Gdy usiedli po przeciwnych stronach biurka, poczuła,
że
jest lekko zdener-
wowana. Rozmowa z kandydatem, starającym się o pracę, była dla niej nowo-
dramatycznych przypadków. Wyjątkiem była jedynie postawna kobieta, która nie
R
S
Zgłoś jeśli naruszono regulamin