Smith Karen Rose - Bratnie dusze 05 - Czuły dotyk.pdf

(706 KB) Pobierz
Karen Rose Smith
Czuły dotyk
Z cyklu Bratnie Dusze
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Brooke Pennington znów zaczynała wszystko od nowa.
Chwyciła plecak leżący na siedzeniu samochodu, wysiadła i
zatrzasnęła drzwiczki. W najbliższym czasie czeka mnie wizyta u
mechanika, pomyślała ponuro. Mimo
że
auto nie sprawowało się w
podróży najlepiej, dowiozło ją jednak do Whisper Rock w Arizonie.
Stała teraz przed lecznicą weterynaryjną i z ciekawością przyglądała się
piętrowemu budynkowi z drewnianym dachem. Wiedziała,
że
na
piętrze jest niewielkie mieszkanko, które - jak zapewnił ją Nate Stanton
- było do jej wyłącznej dyspozycji. Obok, za niskim płotkiem,
dostrzegła nowy, dwupiętrowy dom doktora Stantona.
Dom, rozmarzyła się Brooke. Jaka szkoda,
że
ona nie mogła go
mieć. Plotki o jej niekonwencjonalnych metodach leczenia zwierząt
sprawiły,
że
dwukrotnie w ciągu ostatnich czterech lat musiała
pakować swoje rzeczy i szukać nowej pracy. Może tym razem uda jej
się osiąść na dłużej. Wzięła głęboki oddech i z uśmiechem pchnęła
drzwi do lecznicy. Liczyła,
że
zastanie doktora Stantona, mimo
że
czwartek był jego dniem wolnym. Wprawdzie miała zacząć pracę
dopiero od przyszłego tygodnia, ale podróż z Syracuse zajęła jej mniej
czasu, niż przewidywała. Jej wejście zaanonsował dzwoneczek wiszący
nad drzwiami. Zanim zdążyła podejść do biurka, które oddzielało po-
czekalnię od biura i sal zabiegowych, dostrzegła w korytarzu
wysokiego, przystojnego mężczyznę z naręczem dokumentów. Tuż za
a
c
s
lo
a
d
n
s
u
Anula & pona
nim dreptał owczarek niemiecki. Zaskoczony jej widokiem mężczyzna
przystanął, pies również się zatrzymał.
- Dzień dobry. Nazywam się Brooke Pennington i szukam
doktora Stantona - oznajmiła.
Zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, pies podbiegł do niej,
merdając radośnie ogonem. Brooke przykucnęła, zajrzała mu w oczy i
zaczęła go głaskać.
- Witaj. Ależ z ciebie przystojniak! Czy jesteś członkiem
komitetu powitalnego?
- Na to wygląda - odezwał się mężczyzna.
dreszczyk. Spojrzała w górę.
Jego głęboki, aksamitny głos przyprawił Brooke o przyjemny
- To jest Frisco - przedstawił psa. - A ja nazywam się Nate
Stanton. Nie spodziewałem się ciebie przed końcem przyszłego
tygodnia.
Wystarczyły dwie rozmowy telefoniczne, a Brooke już zdążyła
polubić głos i władcze nastawienie tego mężczyzny. Doceniła też jego
gotowość pójścia na ustępstwa. Podczas pierwszej rozmowy szczerze
mu wyjaśniła,
że
odpowiedziała na jego ogłoszenie w gazecie, chociaż
nie może zostać pełnoprawnym partnerem w lecznicy i woli być
zwykłym pracownikiem. Doktor Stanton odparł wtedy,
że
potrzebuje
natychmiast kogoś do pomocy, więc zgadza się na jej warunki. I
zatrudnił Brooke, nie widząc jej nawet.
Odłożył teraz papiery na biurko i wyciągnął rękę na powitanie.
Brooke powoli wstała, jakby przyciągana jego spojrzeniem, i podała
a
c
s
lo
a
d
n
s
u
Anula & pona
dłoń, przyglądając mu się spod rzęs. Mężczyzna miał szerokie ramiona,
wąską talię i długie, szczupłe nogi. Zielona flanelowa koszula skrywała
umięśnioną klatkę piersiową. Wizerunku dopełniały sportowe buty i
sprane dżinsy.
- Miło mi - wydusiła Brooke, czując przyjemne
łaskotanie
w
głębi brzucha.
- Mnie także. - Nate uważnie jej się przyglądał. Spojrzenie
mężczyzny przesuwało się od jej brązowych włosów, rozpuszczonych
luźno na ramiona, przez opięte czerwonym sweterkiem piersi widoczne
spod rozchylonego płaszcza, aż do kształtnych nóg w czarnych
spodniach. Ciszę przerwało popiskiwanie psa, który trącał dłoń
dziewczyny, domagając się kolejnej porcji pieszczot.
- Chyba w ten sposób chce ci się przedstawić - zaśmiał się Nate,
rozładowując napięcie, które między nimi zapanowało. - Może masz
ochotę na filiżankę kawy, zanim się rozpakujesz? - spytał, wskazując
ruchem głowy ekspres.
- Wolałabym trochę się rozejrzeć i pojechać po rzeczy. Dotarłam
tu późno w nocy i zatrzymałam się w hotelu przy wjeździe do miasta.
Zostawiłam tam na razie bagaż.
Brooke znów poczuła na sobie wzrok mężczyzny. W jego oczach
dostrzegła wyraźną aprobatę i na policzki wypłynął jej delikatny
rumieniec.
- Mogę cię oprowadzić po lecznicy - zaproponował. -Ale może
wolisz najpierw obejrzeć mieszkanie? Chyba
że
chcesz wynająć sobie
coś innego?
a
c
s
lo
a
d
n
s
u
Anula & pona
- Och, nie. Wygodnie będzie mieszkać tak blisko.
- To dobrze. Nie będę musiał już dłużej szukać lokatora. - Nate
pokiwał głową z uśmiechem. - Oglądając nowe miejsce pracy,
pamiętaj,
że
moja oferta o przyjęciu cię na wspólnika jest wciąż
aktualna - dodał lekkim tonem, któremu przeczyło poważne spojrzenie.
- Wiem,
że
umówiliśmy się na zwykłe zatrudnienie, ale czy jesteś
pewna,
że
nie wolałabyś zainwestować w swoją przyszłość, stając się
równorzędnym partnerem w lecznicy, a nie tylko pracować na
godziny?
odparła Brooke.
- W weterynarii nie ma czegoś takiego, jak praca na godziny -
Żałowała, że
Nate w ogóle poruszył ten temat. Miała nadzieję,
że
wystarczy to, co uzgodnili wcześniej. Odważnie podniosła wzrok i
nagle poczuła,
że
czas się zatrzymał. Zatonęła w ciemnozielonych
głębinach jego oczu i przez chwilę miała wrażenie,
że
zna tego
człowieka od dawna i doskonale wie, co przyniesie im przyszłość. Czar
prysł, gdy Nate uśmiechnął się leniwie, wracając do przerwanej
rozmowy.
- Tak mówi prawdziwy weterynarz. Może po prostu obawiasz się,
że
nie spodoba ci się w Whisper Rock?
- Jestem pewna,
że
mi się tu spodoba. Poza tym moja babcia
mieszka w Phoenix i miło będzie znów zamieszkać gdzieś blisko niej.
Brooke była zadowolona,
że
pomyślała o tym wcześniej i już
dawno zdobyła licencję pozwalającą na praktykę w Arizonie. Babcia
była coraz starsza i dokuczały jej różne choroby, dziewczyna wolała
a
c
s
lo
a
d
n
s
u
Anula & pona
Zgłoś jeśli naruszono regulamin