GLENN YEFFETH
WYBIERZ CZERWONĄ PIGUŁKĘ
Przełożył Wojciech Derechowski
Wydanie oryginalne: 2003
Wydanie polskie: 2003
POCHWAŁA KSIĄŻKI WYBIERZ CZERWONĄ PIGUŁKĘ
„Dr Barr zaleca wszystkim czytelnikom Wybrać czerwoną pigułkę, jeżeli chcą pogłębić swoje rozumienie nauki, filozofii i religii, o której mówi film Matrix. Niniejsza książka będzie lekarstwem i wybawieniem dla czytelników nękanych poznawczymi bolączkami wywołanymi przez Matrix. W książce zgromadzono eseje wielu doktorów, którzy nie są lekarzami, lecz ekonomistami, filozofami, badaczami religii, literatury i mediów, pisarzami science fiction, wynalazcami i technologami. Doktorzy przyrządzili interpretacyjny eliksir, który smakuje znakomicie.”
– Dr Marleen S. Barr, badaczka feministycznej
literatury science fiction i autorka rozprawy
Genre Fission: A New Discourse Practice for
Cultural Studies.
„Wybierz czerwoną pigułkę to inteligentny i ciekawy zbiór esejów, w jakich z różnych punktów widzenia rozważany jest film, który (słusznie lub nie) należy do bodaj najszerzej i najbardziej serio dyskutowanych osiągnięć kina science fiction od czasu Łowcy androidów Ridleya Scotta.”
– Carl Freedman, autor pracy Critical Theory of
Science Fiction.
„Rok 2003 po wejściu na ekrany kin filmów Matrix: Reaktywacja i Matrix: Rewolucje będzie kolejnym rokiem Matriksa. Wychodząca w cztery lata po pierwszym filmie książka Wybierz czerwoną pigułkę jest znaczącym przyczynkiem do teorii literatury i filmu, a zarazem bardzo przystępnym wyborem esejów dla niespecjalistów, którzy po prostu uwielbiają Matrix z jego złożoną i zastanawiającą fabułą. Książka zawiera odpowiedzi na wiele pytań, które nasuwają się po obejrzeniu filmu, przedstawia nowe i śmiałe interpretacje tego kinowego bestselleru. Niniejsza książka jest niezbędną lekturą dla zainteresowanych szeroko rozumianą, kulturową i literacką analizą jednego z najważniejszych filmów dwudziestego wieku, ponieważ łączy szczegółowe ujęcie wielu filozoficznych, literackich i ekonomicznych zagadnień obecnych w Matriksie z jasnym i wartkim stylem.”
– Dr Michael Eberle-Sinatra, założyciel
i wydawca elektronicznego czasopisma
Romanticism on the Net oraz redaktor zbioru
Mary Shelley’s Fictions: From Frankenstein
to Faulkner.
DAVID GERROLD
WSTĘP
Matrix, podobnie jak Gwiezdne wojny dla poprzedniego pokolenia, był niespodzianką dla publiczności kinowej z wielu zbliżonych powodów. Miał szybkie tempo, zdumiewającą widowiskowość, klimat mitycznej przygody i ostrość wyrazu. Tak jak Gwiezdne wojny, otwierał nową sferę wyobraźni, w tym przypadku dziedzinę egzystencji w cyberprzestrzeni, nieeksplorowaną wcześniej przez żaden film.
Podobnie do Gwiezdnych wojen, Matrix czerpał z najtrwalszych tropów science fiction. Czytelnicy tej literatury rozpoznawali wpływy George Orwella, Harlana Ellisona, Philipa K. Dicka i Williama Gibsona – opanowaną przez maszyny przyszłość, zaludnianą przez nieuchwytne moce i kruche jednostki, pełną przemysłowych molochów przygniatających ludzkość walcem historii.
Wszystko to nakłada się na strukturę wcześniejszego i potężniejszego mitu: mitu samotnego bohatera przynoszącego wybawienie; niemal zawsze ma on jakąś nadzwyczajną umiejętność lub zdolność pojmowania. Opowieść tę znamy w rozmaitych odmianach i nigdy nie mamy jej dosyć.
Jest to podstawowy wątek filmów z Jamesem Bondem i powieści Toma Clancy, prawie wszystkich westernów Clinta Eastwooda, takich klasyków jak Shane i Człowiek, który zabił Liberty Valance’a, komiksów, jak Superman i Batman, popularnych seriali telewizyjnych, jak Droga 66 i Ścigany, a nawet wielu kreskówek z królikiem Bugsem – ten mit określa się czasem jako „amerykański monomit”; jednak widzimy, że wyrażały go znacznie starsze opowieści, takie jak The Pied Piper of Hamlin, Beowulf czy St. George and the Dragon.
Odmiany tej historii możemy znaleźć nawet w innych kulturach, przykładowo w filmie Yojimbo Akiry Kurosawy, lub w dawnych opowiadaniach o średniowiecznych samurajach, jak Musaszi. Jeżeli cofniemy się jeszcze bardziej, do naszej listy możemy dodać Perseusza, również Prometeusza, a może nawet Orfeusza; każdy z nich jest samotnym bohaterem, który podejmuje niemożliwe wyzwanie i zwycięża, często olbrzymim kosztem.
Neo faktycznie należy do bardzo szacownego grona.
Właściwym archetypem kulturowym jest oczywiście Chrystus. Przybył na świat z nadludzkimi umiejętnościami i zdolnościami poznawczymi. Był rozumiany opacznie. Ratował tych, którzy pokładali w nim ufność i wiarę, został zdradzony przez kogoś, komu ufał, i ukarany przez władzę, której rzucił wyzwanie. Jednak przez swój pobyt na świecie zmienił go na lepsze. Tak więc każda opowieść, która jest tego echem, musi wzbudzić ogromny rezonans wśród odbiorców.
A myśleliście, że Matrix to tylko film, prawda?
Matrix, jak każdy dobry film, jak wybitne dzieło sztuki, wymaga obejrzenia niejeden raz; warto ponawiać to doświadczenie, myśleć nad jego intencjami i oddziaływaniem, bowiem wiele rzeczy można odkryć. Mamy teraz okazję, by nieco szerzej rozważyć naturę świata przedstawionego w filmie, traktowanym nie jako proste opowiadanie, lecz jako komentarz – zwierciadło, w którym możemy zobaczyć oblicze własnej „rzeczywistości” i nas samych – co da nam możliwość zrozumienia.
Zrozumienie, mądrość, pozwala rozpoznawać podstępy rzeczywistości. Niektóre, jak samo życie, są niepowstrzymane i nieuniknione; możemy najwyżej spojrzeć na nie z innej strony. Rozumiejąc, zyskujemy panowanie nad sobą wobec takiego podstępu rzeczywistości. Jest to istotna funkcja filozofii oraz sztuki. A jeżeli ten znakomity zbiór esejów próbuje czegoś dowieść, to tego, że intencje są podwójne i chodzi o zderzenie sztuki i filozofii w jednym filmie.
Tutaj Matrix trzymany jest pod światło i oglądany z różnych stron. Mógłbym zrobić porównanie ze słoniem i sześcioma ślepcami (nie wspomnę o tym, gdzie siódmy ślepiec wsadził rękę), chociaż w świecie Matriksa wszyscy jesteśmy ślepcami, a reszta to słonie – jednak ta analogia byłaby błędna.
Można by również wspomnieć o dziwnej i wyczerpanej od dawna książeczce, która zrobiła trochę szumu trzydzieści lat temu. Nosiła tytuł The Pooh Perplex i była zbiorem esejów na temat Kubusia Puchatka z różnej perspektywy – politycznej, społecznej, religijnej, filozoficznej. Ta książka była parodią i chociaż bardzo niewiele mówiła o Kubusiu Puchatku, to sporo o tym, jak silne piętno własnych zamierzeń i osobowości jej autorzy odcisnęli na dziele o najbardziej niewinnych intencjach. Ale to porównanie również byłoby złe.
Autorzy obecnych rozważań podają nam natomiast soczewkę, przedmiot, przez który światło jest skupiane i rzucane, aby coś oświetlić – tak że widać otoczenie. Czasem oświetlamy przez filtry, niekiedy używamy światła spolaryzowanego, kiedy indziej podczerwieni lub nadfioletu a nawet mikrofal lub promieni rentgenowskich; wszystko po to, by spojrzeć na świat inaczej, a nie tylko ludzkimi oczyma. Posługujemy się wtedy okiem umysłu, nie ciała. Autorzy tych rozważań umożliwili zobaczenie, jak jedno dzieło sztuki wibruje na wielu poziomach, odbija się w wielu płaszczyznach, uderza w głębokie struny pamięci, sensów i interpretacji.
To, że stwarza okazję do badania, odkrywania i zrozumienia, że pozwala nam w nowy sposób myśleć o sobie i świecie, w którym żyjemy, to właśnie jest sukcesem filmu (a właściwie każdego dzieła).
O to naprawdę chodzi w Matriksie – ludzkość ma wybór, nie tylko jako cały rodzaj ludzki, ale również osoby. Możemy pogodzić się z rolą niewolników maszyny albo stać się władcami.
Teraz ustępuję Warn z drogi. Możecie przejść na drugą stronę lustra.
READ MERCER SCHUCHARDT
CZYM JEST MATRIX?
Krytyk kultury i mediów Read Mercer Schuchardt daje definitywną odpowiedź na pytanie: „Czym jest Matrix?”. Jeżeli mamy czas tylko na jeden esej o Matriksie, powinniśmy przeczytać ten.
PRZYPOWIEŚĆ
Chociaż podany do publicznej wiadomości powód przyspieszenia postprodukcji i wejścia Matriksa na ekrany to przeciwdziałanie kampanii marketingowej Mrocznego widma, nie przypadkiem Matrix miał premierę w ostatni wielkanocny weekend dwudziestego wieku. Jest parabolą judeo-chrześcijańskiego poglądu, według którego znosimy niewolę w świecie pełnym nieprawości, bez nadziei na ocalenie i zbawienie, chyba że zdarzy się cud. Matrix jest nowym testamentem dla nowego milenium, religijną przypowieścią o drugim przyjściu mesjasza w stuleciu, które nie mniej niż wszystkie inne rozpaczliwie pragnie zbawienia.
Keanu Reeves gra Thomasa Andersona, programistę za dnia, spędzającego noce w alternatywnej rzeczywistości Internetu, gdzie wśród telekomunikacyjnych i komputerowych hakerów, ceniących jego umiejętności, jest znany jako Neo. Symbolicznie rola Reevsa obejmuje w filmie dwie postacie: neofity, a zarazem Chrystusa i odwołuje się do odwiecznej mądrości ukrytej pod warstwą technologicznych analogii w najlepszym współczesnym wydaniu. „Jesteś niewolnikiem” i „Rodzimy się w niewoli” – zdania, z którymi Morfeusz zwraca się do Neo, wyrażają analogię do judeo-chrześcijańskiego rozumienia niewolnictwa jako grzechu. W zgodzie z biblijnym rozumieniem to technologiczne niewolnictwo jest naszym własnym dziełem, owocem naszej wolnej woli, o czym świadczy rewelacja pochodząca od Agenta Smitha, że jest to drugi Matrix z kolei. Pierwszy Matrix – powiada Smith – był doskonały, ale ludzie woleli swoją nędzę i nie byli w stanie go znieść. Jest to technologiczna wersja historii ogrodu Eden z Księgi Rodzaju. W Księdze Rodzaju widzimy, że pierwszym zastosowaniem technologii było ubranie, dlatego to, że Neo odradza się zupełnie nagi, jest znaczące.
W myśl tej interpretacji Matrix opowiada o rozterkach wybrańca, powolnym dochodzeniu do prawdy i ostatecznym odkryciu, że on i nikt inny jest wybawcą. Anderson musi przekonać się najpierw, że w dziedzinie, w której występuje jako Neo, można na mgnienie oka dostrzec prawdziwą rzeczywistość, a bycie Thomasem Andersonem jest fałszywą świadomością, światem Matriksa, z którym, jak przeczuwa, lecz nie potrafi dowieść, coś jest bardzo nie w porządku. Ta myśl go dręczy, jak „zadra tkwiąca w umyśle”.
Na początku kontaktuje się z nim Trinity, nieco androgyniczna postać kobieca, która odpowiada męskiej, lekko androgynicznej postaci Neo. Ona prowadzi Neo do Morfeusza. Trinity jest oczywistą aluzją do biblijnego pojęcia jedynego Boga w trzech osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ze względu na utrwalony od dawna patriarchalny obraz Boga dość zabawnie brzmi zdanie Neo skierowane do Trinity: „Zawsze myślałem, że jesteś facetem”. Odnotujmy fakt, że słowo „trójca” nie pada w Biblii. W czasie drugiej rozmowy Neo z Morfeuszem, tuż po przesłuchaniu, Morfeusz ujawnia swoją rolę Jana Chrzciciela, mówiąc: „Ty szukałeś mnie przez kilka lat, ja szukałem ciebie przez całe życie”. Jednak w stosunku do Neo i reszty małej grupy bohaterów Morfeusz pełni także rolę Boga Ojca. Przez dużą część filmu objaśnia Neo naturę „rzeczywistości” w odróżnieniu od świata Matriksa. Gdy Morfeusz zostaje schwytany przez agentów, Trinity mówi: „Nie, jest kimś znacznie ważniejszym. Jest dla nas jak ojciec”[1].
Aby dzielić z Morfeuszem i Trinity doświadczenie prawdziwej rzeczywistości, Neo musi narodzić się po raz drugi. Gdy jest podłączany do aparatury w scenie inicjacji, Cypher mówi: „Trzymaj się mocno Dorotko, bo właśnie znika Kanzas”. Postać grana przez Reevsa dosłownie rodzi się na nowo podczas wyraźnie pokazanych urodzin z biotechnicznego łona, które wypluwa go jak nowo narodzone dziecko: pozbawione włosów, niewinne i patrzące oczami rozszerzonymi przez strach. Rozumie, że on jeden spośród wszystkich ludzi zamkniętych w milionach innych łożysk i podłączonych do głównego komputera Matriksa jak akumulatory mógł uwolnić się ze swojej skorupy. Łożyska są półprzeźroczyste i ich mieszkańcy widzą przynajmniej część rzeczywistości, która jest ich więzieniem. Oznacza to, że idąc za przykładem wybawcy, każdy może być wolny. (W tej sekwencji jest także ładny wizualny cytat z Odysei kosmicznej 2001 przedstawiający dziecko z gwiazd.)
Tuż przed ponownymi narodzinami Neo odwraca się i widzi stłuczone lustro, w którym pęknięcia znikają, gdy na nie patrzy. Neo ma zacząć podróż w głąb własnej jaźni lub psyche, a metaforą pękniętego zwierciadła świata posługiwali się już Huxley i inni. Neo wyciąga rękę i dotyka lustra, które staje się całe, co przypomina Pierwszy List do Koryntian 13:12, „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz”[2]. Lustro zmienia się w ciecz i zalewa przełyk Neo, co potwierdza, że podróż będzie prowadzić w głąb. Po odrodzeniu Neo pyta, dlaczego bolą go oczy – „Bo nigdy ich nie używałeś” – odpowiada Morfeusz. Albo inaczej, jak mówi William Blake: „Gdyby bramy percepcji zostały oczyszczone, wszystko by się ukazało człowiekowi takie jakie jest – nieskończone”. W jednej z pierwszych scen widzimy, jak Neo za dwa tysiące sprzedaje program komputerowy człowiekowi o imieniu Choi; wtedy Choi mówi: „Jesteś moim zbawcą, człowieku. Moim własnym Jezusem Chrystusem!”. Uwaga, którą robi o meskalinie podczas tej rozmowy, jest aluzją do książki Huxleya o eksperymentach z meskaliną The Doors of Perception. Tytuł u Huxleya pochodzi od Williama Blake’a; później cytat ten był źródłem nazwy zespołu Jima Morrisona The Doors. W mitologii greckiej Morfeusz był bogiem snów, a jego imię stanowi rdzeń takich nazw, jak morfina (narkotyk, który wywołuje sen i uśmierza ból) i morfing (stosowanie techniki obliczeniowej do płynnej zmiany jednej rzeczywistości w drugą). Współgra to ze zdolnością postaci granej przez Fishburna do przekształceń ze świata snu (świata „realnego”) w świat jawy (Matriksa) i z powrotem. Morfeusz pyta: „Czy miałeś kiedyś taki sen, Neo, że byłeś pewien, iż to rzeczywistość? A jeśli nie mógłbyś się z tego snu obudzić? Jak odróżniłbyś świat rzeczywisty od snu?”. Film ma teraz cały niezbędny sztafaż, by utożsamić świat snu ze światem cyfrowym, światem czystej jaźni, która istnieje w nieskończoności. Takie utożsamienie może się udać, ponieważ życie na ekranie jest bezcielesną wirtualną egzystencją, do której nie muszą stosować się reguły życia społecznego ani prawa fizyki i dlatego też kontakty w sieci wywołują takie uzależnienie. Z tego powodu kończą się także zupełną klęską, gdy ludzie spotkają się naprawdę. Tak jak sfilmowana książka, prawdziwa osoba stojąca za internetową tożsamością musi rozczarować, ponieważ po prostu prawa i obyczaje w danym miejscu i czasie bardzo ograniczają siłę wyobraźni.
Według Morfeusza nadejście Jedynego, jak Jezusa z Nazaretu, było przepowiadane od niepamiętnych czasów. Ostateczną prawdę wyjawia Wyrocznia pokazana z większym poczuciem humoru niż powagą jako czarnoskóra kucharka, która jednak daje Neo kluczową wskazówkę co do istoty wolnej woli i przeznaczenia, wskazówkę rozstrzygającą dla finałowego zwrotu akcji. Ważny w teologii filmu jest także fakt, że Wyrocznia jest kobietą. Bracia Dozer i Tank mają swój biblijny pierwowzór w apostołach Jakubie i Janie, którzy również byli braćmi i nazywano ich „synami gromu”, a współczesnymi, technicznymi źródłami „gromu” są przecież buldożer i czołg. Jednak Matrix nie jest po prostu chrześcijańską alegorią; jest złożoną przypowieścią, która czerpie z judaizmu i innych tradycji. Pierwsza rozmowa Morfeusza i Neo o Jedynym odbywa się w ciasnym pomieszczeniu, gdzie siedzą ubrani jak więźniowie obozu koncentracyjnego; widzimy szorstką wełnę i pościel w granatowe paski. Ponieważ jednak historia żydowska nie dała nam jeszcze politycznego mesjasza, a zapewne i dlatego, że sam Jezus był Żydem, bracia Wachowscy wolą pozostać przy historii Jezusa jako pierwowzorze. Gdy spytano kiedyś, czy E.T. nie był próbą opowiedzenia dziejów Chrystusa na nowo, Stephen Spielberg odparł, że „czuje się dotknięty” tym porównaniem, ponieważ jest Żydem. Być może bracia Wachowscy musieli polegać na jedynej historii zmartwychwstałego mesjasza, jaka jest powszechnie znana.
Krytycy twierdzą jednak, że film pozostaje pod silnym wpływem buddyzmu zen i mistycyzmu Wschodu. Liczne kwestie, a zwłaszcza sceny poświęcone sztukom walki, są oczywistym odbiciem wpływów Wschodu. Lecz często mylimy się, sądząc, że judaizm i chrześcijaństwo są wyłącznie „zachodnimi” religiami. Obydwie geograficznie i historycznie sytuują się w Izraelu, który leży na kontynencie azjatyckim. Świętym miastem obu tych religii jest Jerozolima, pępek świata u zbiegu Wschodu i Zachodu. Inaczej mówiąc, judaizm i chrześcijaństwo są religiami dzielącymi wpływy Wschodu i Zachodu; wpływały na myślicieli Wschodu i Zachodu od niepamiętnych czasów. Jeżeli widzimy w filmie wiele wątków z Supreme Identity Allana Wattsa, to zapewne tak jest. Lecz Watts nie twierdzi nic nowego, mówiąc, że Wschód i Zachód mogą się spotkać, wskazuje po prostu możliwość, która istniała od zawsze.
Postać Judasza imieniem Cypher jest odtwarzana z przekonaniem przez twardziela z New Jersey, Johna Pantoliano. Jak Judasz w czasie ostatniej wieczerzy, Cypher godzi się na rolę zdrajcy podczas posiłku. Jak Judasz, który pił wino z Chrystusem w czasie ostatniej wieczerzy, Cypher i Neo piją z jednego kubka, a wtedy Cypher poddaje w wątpliwość sens całej krucjaty: „Czemu nie wybrałem niebieskiej pigułki?”. Widzimy, jak Neo odcina się od Cyphera, oddając mu niedopity kubek. Wiemy, że Cypher ma złe zamiary, widząc, jak wbrew zasadom dobrego smaku, wypija po odejściu Neo to, co pozostało jeszcze w kubku. Ponadto Cypher nosi marynarkę z wężowej skóry, co jest aluzją do biblijnej postaci Szatana. Cypher wątpi w przekonanie Morfeusza, że Neo jest Jedynym (zwróćmy uwagę na błyskotliwy anagram: Neo=One, Jeden), co popycha go do zdrady, ponieważ nie jest pewien, czy walczy po właściwej stronie albo przynajmniej po stronie, która zwycięży. W filmie jest świetna scena posiłku, przywodząca na myśl zarówno Odyseję kosmiczną 2001, jak i Obcego, w której Mysz filozofuje na temat natury, istoty i ostatecznej realności jedzenia, co służy pokazaniu, jakie trudy znosi na co dzień ta garstka obdartych rewolucjonistów. Scena jedzenia i rozmowa na temat kobiety w czerwonej sukni świadczy o tym, że życie na pokładzie Nabuchodonozora musi być ciężkie i bardzo samotne. Jak wyznawcy każdej religii, nasi apostołowie są kuszeni przez Matrix i zdarza im się ulegać złudzeniu, że niewiedza może być błogosławieństwem. Potwierdza to chrześcijańską ideę, że człowiek wierzący jest w istocie obcy na tym świecie, gdzie przebywa jedynie tymczasowo, przejściowo, jak imigrant bez stałej wizy. Antychrześcijański filmowiec Luis Bunuel słusznie twierdził: „Ściśle mówiąc, dla chrześcijanina nie ma żadnego miejsca na tym świecie”. Nowe życie Neo to dowód na poparcie tej tezy.
Niezwykle istotne jest to, że kiedy podczas posiłku Cypher zawiera umowę z agentami, głównym daniem jest stek. Przede wszystkim mięso jest przenośnią, której bywalcy cyberprzestrzeni używają na oznaczenie rzeczywistego świata: meatspace to termin, który określa świat niewirtualny; jest to metafora, która jasno wskazuje, że wolą raczej domenę wirtualną. Cypher powiada, że – choć nieprawdziwy – stek smakuje zupełnie jak prawdziwy. Płytkość i głupota tego, kto wybiera błogą niewiedzę, zostaje obnażona, gdy Cypher żąda, by po sprzęgnięciu z Matriksem stał się kimś bogatym i „ważnym, jak aktor”. Kwestia ta mogłaby przejść niezauważona, gdyby nie podkreślono jej tak wyraźnie, jako zdania głupca, który usprawiedliwia własną głupotę. Jednak mięso jest również przenośnią, której teoretyk mediów Marshall McLuhan używał do opisania chwiejnej granicy pomiędzy treścią i formą przekazu. Jak mówił: „treść przekazu, jest jak soczysty kawałek mięsa, rzucony przez włamywacza, żeby odwrócić uwagę stróżującego psa – umysłu”. To wyjaśnia, dlaczego wielu ludzi oglądających Matrix dostrzega jedynie „treść” scen kung-fu i cyfrowej ścieżki dźwiękowej, nie rozumiejąc że wokół nich odbywa się poważne kazanie. To zarazem podkreśla, co film stara się powiedzieć o samym Matriksie, który jest pomyślany jak „nowy wspaniały świat” Huxleya, nie zniewalający totalitarną przemocą, lecz totalitarnym błogostanem. Agent Smith powiada: „To geniusz. Miliardy ludzi przeżywają życie... w nieświadomości”. Steak jest również hasłem do witryny poświęconej filmowi, podanym w napisach końcowych, chociaż wszystkich haseł, które dają dostęp do wiadomości ukrytych w tej witrynie, jest dziewięć.
Ponieważ film powstał w Hollywood, Jezus (jak w Ostatnim kuszeniu Chrystusa) musi mieć dziewczynę, graną fantastycznie przez mało znaną aktorkę Carrie-Anne Moss. Kreowana przez nią postać, Trinity, jest po trosze Marią Magdaleną i po trosze Duchem Świętym, o czym świadczy jej ziemski, ale i niebiański związek z Jedynym. Zawsze mu towarzyszy, a Wyrocznia powiedziała jej, że się w nim zakocha, a więc Trinity reprezentuje odwieczną, nieskończoną i niepowstrzymaną miłość kiedy całuje Neo pod koniec filmu po następującej kwestii: „Nie możesz umrzeć, bo cię kocham”. Kwestia ta może spowodować, że zaczniemy dusić się ze śmiechu, ale chodzi o to, że miłość jest silniejsza od śmierci, a Bóg jest miłością po trzykroć i to był po prostu najlepszy sposób, by pokazać cudowne podobieństwo Neo do Chrystusa. Z potęgą miłości Trinity, dzięki której Neo powraca do życia, trochę kłóci się oświadczenie Trinity, że jest „oficerem dowodzącym” na okręcie, co oznacza, że ma nad Neo raczej pewną władzę. Miłość jest potężniejsza od śmierci, lecz w filmie można było pokazać to lepiej, rozbudowując emocjonalny związek między nimi przez dorzucenie chociażby pięciu kwestii na osobę. Z drugiej strony, jeżeli planowane są kolejne dwa filmy, być może jest jakiś sens w tym, że całują się równie namiętnie jak Lea i Luke w Imperium kontratakuje. Dzięki temu nie przeżyjemy szoku, kiedy okaże się, że są bratem i siostrą albo częścią tej samej boskiej rodziny. Warto natomiast pamiętać, że Neo jest naprawdę martwy, po tym jak został posiekany kulami trzech agentów. Po pocałunku zmartwychwstaje przed upływem trzech dni, czyli w wydaniu Hollywood ...
mardzi11