Epos o Gilgameszu.pdf

(608 KB) Pobierz
GILGAMESZ
EPOS STAROŻYTNEGO DWURZECZA
EDYCJA KOMPUTEROWA:
WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL:
HISTORIAN@Z.PL
MMII ®
SPIS TREŚCI
TABLICA PIERWSZA
TABLICA DRUGA
TABLICA TRZECIA
TABLICA CZWARTA
TABLICA PIĄTA
TABLICA SZÓSTA
TABLICA SIÓDMA
TABLICA ÓSMA
TABLICA DZIEWIĄTA
TABLICA DZIESIĄTA
TABLICA JEDENASTA
TABLICA DWUNASTA
TABLICA PIERWSZA
KTÓRY WSZYSTKO WIDZIAŁ
po krańce
świata,
poznał morza i góry
przemierzył, w mrok najgłębszy zajrzał, z przyjacielem pospołu
wrogów pokonał. Zdobył mądrość, wszystko widział a przejrzał,
widział rzeczy zakryte, wiedział tajemne, przyniósł wieści sprzed
wielkiego potopu. Kiedy w drogę daleką wyruszył, zmęczył się
ogromnie, przyszedł z powrotem.
Na kamieniu wyrył powieść o trudach.
Murami otoczył warowny Uruk, gród i spichlerz
świetny świę-
tej Eanny. Obejrzyj mury, na których fryz jak z miedzi! Spójrz
na wały, którym nie masz podobnych! Głazów dotknij, w któ-
rych z dawien dawna obracają się trzpienie wrót, i wnijdź do
Eanny, w domostwo Isztar, któremu równego nie wzniesie
ża-
den władca wśród potomnych i
żaden
człowiek. Wstąp a przejdź
się po murach Uruku, podwaliny ich obejrzyj, sprawdź dłonią
cegły. Czyliż te cegły nie są wypalone? Czyż nie kładło tych
murów siedmiu mędrców?
Większy jest nad wszystkich mężów Gilgamesz, w dwóch trze-
cich bogiem będący, w jednej trzeciej człowiekiem. Widok jego
ciała jest niezrównany. Głowę jako byk nosi wysoko. Ciosu oręża
jego z niczym nie zrównasz, drużyna jego staje na odgłos bębna.
Bóg słońca go urodą obdarzył, niebieski Szamasz, a bóg burzy,
Addu, męstwem obdarzył. Na ich obraz przez wielkich bogów
stworzony boską siłę posiada. Pierś jego, powiadają, na dwa-
naście
łokci
szeroka, członek jego, powiadają, mierzy trzy
łokcie.
Nim znów do Uruku doszedł, wszystkie kraje przemierzył.
Dźwiga więc mury Uruku mąż popędliwy, którego głowa jak
u byka wzniesiona, którego oręża cios nie ma równych, którego
drużyna staje na odgłos bębna.
W sypialniach skarżą się mężowie Uruku:
Rodzicom Gilgamesz synów odbiera! Po dniach i po nocach,
rozszalały, ciała zażywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku,
Gilgamesz, pasterz synów Uruku potężny a sławny, wszystko
wiedzący? Dziewice od ich matek bierze Gilgamesz, poczęte
z wojowników, przeznaczone dla męża!
Usłyszeli skargi bogowie z nieba i do pana Uruku rzekli bo-
gowie:
Tyś to stworzył, Anu, byka bujnego, którego oręża cios nie ma
równych, którego drużyna staje na odgłos bębna! Rodzicom Gil-
gamesz synów odbiera. Po dniach i po nocach, rozszalały, ciała
zażywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pa-
sterz synów Uruku, potężny a sławny, wszystko wiedzący? Dzie-
wice od ich matek bierze Gilgamesz, poczęte z wojowników,
przeznaczone dla męża!
Ich skargi posłyszał Anu, bóg nieba gwiaździstego i ojciec bo-
gów, boski władca Uruku. Wezwał wielką Aruru, biegłą w stwa-
rzaniu:
Ty, Aruru, stworzyłaś Gilgamesza. Stwórz teraz istotę jemu
podobną. Niechaj ci będzie jak jego odbicie, jako burza serca
tamtemu równa! Niech w gród Uruku wstąpi, z Gilgameszem
porywczym pójdzie o lepsze: niechaj dzięki temu Uruk odpocz-
nie.
To usłyszawszy Aruru stworzyła w sobie istotę na podobień-
stwo Anu. Ręce swe umyła, uszczknęła gliny, plunęła na nią
i w step rzuciła. Walecznego Enkidu w stepie stworzyła.
Z milczenia pomocnego poczęty stanął, z treści Ninurty, boga
wojny, na całym ciele swoim sierścią porosły. Włosy ma jakoby
niewieście. Włosy mu sterczą jak pszenica, gęste ma kędziory
jako Nisaba, zbóż boska władczyni. O ludziach i
świecie
nie wie-
dział. W skórę owczą odziany jak Sumukan, bóg niw i trzody,
z gazelami razem karmi się trawą, ze zwierzyną się tłoczy do
wodopoju, z bydłem dzikim wodą cieszy swe serce.
Spotkał go u wodopoju pewien myśliwy. Przez jeden dzień,
drugi dzień i przez dzień trzeci Enkidu stał w drodze do wodo-
poju. Ujrzał go
łowca
i twarz mu zastygła. Wraca ze zwierzyną
do swej sadyby. Z trwogi zaniemówił, zamilkł ze strachu. Smutek
w jego sercu, twarz ma posępną, rozpacz w
łonie.
Z oblicza stał
się podobny takiemu, który odszedł w daleką drogę.
Rozwarł usta myśliwy i powiada do swego ojca:
Ojcze! mąż jakowyś ze wzgórz się zjawił, siła jego na cały kraj
nasz ogromna, potężny jest jako zastępy Anu, nieustannie ugania
po wszystkich górach, z dzikim bydłem karmi się trawą. Do wo-
dopoju się tłoczy ze zwierzętami, stopę swą wciąż stawia u wo-
dopoju. Straszny mi jest, nie
śmiem
do niego podejść! Ja wy-
kopię jamę, on ją zasypie, ja paści zastawiam, on je poniszczy.
Z rąk mych wyprowadza dziką zwierzynę, miesza moje zajęcia
na stepie.
Ojciec usta rozwarł i rzecze do swojego syna, do myśliwego:
Pójdź do miasta Uruk, tam jest Gilgamesz, którego dotych-
czas nikt nie pokonał, którego siła na cały kraj nasz ogromna,
potężny jako gwiezdne zastępy Anu. Idź, twarz ku niemu pod-
nieś, powiedz o potędze tego przybysza. Poproś go o nierząd-
nicę ze
świątyni,
weź ją ze sobą. Ona go powali jak mąż potężny!
Gdy zwierzęta przywiedzie do wodopoju, niech ona szaty z sie-
bie zedrze, wdzięki ukaże. Skoro ujrzy, wnet zbliży się do niej.
Wtedy obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wy-
rosły na jego puszczy.
Posłuchał myśliwiec rady ojcowskiej. Ruszył
łowca
do Gilga
mesza. Wybrał się w drogę i stopy swe postawił w mieście Uni-
ku. Przed obliczem Gilgamesza rzecze te słowa:
Ze wzgórz jakowyś mąż się zjawił, siła jego na cały kraj nasz
ogromna, potężny jest jako zastępy Anu! Nieustannie ugania po
wszystkich górach. U wodopoju staje ze zwierzętami, stopę swą
wciąż stawia u wodopoju. Straszny mi jest, nie
śmiem
do niego
podejść! Ja wykopię jamę, on ją zasypie, ja paści zastawiam, on
je poniszczy! Z rąk mych wyprowadza dziką zwierzynę! Miesza
moje zajęcia na stepie.
Rzecze doń Gilgamesz, do myśliwego:
Idźże, mój myśliwcze, zabierz ze sobą nierządnicę Szamhat
z przybytku Isztar. Gdy on bydło przywiedzie do wodopoju,
niech ona szaty z siebie zedrze, wdzięki ukaże. Skoro ujrzy,
wnet zbliży się do niej. Wtedy obcym się uczyni dla dzikich
zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy.
Poszedł myśliwy prowadząc kobietę Szamhat. Wybrali się
z powrotem, ruszyli w drogę. W trzecim dniu miejsce przezna-
czenia swego ujrzeli. W zasadzce siedli twarzą w twarz ku sobie
łowca
i lubieżnica. Siedzą jeden i drugi dzień na czatach u wo-
dopoju. Przyszła pić wodę gadzina pełznąca. Przyszły wreszcie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin