Grey India - Premiera w Wenecji.pdf

(531 KB) Pobierz
India Grey
Premiera w Wenecji
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Znalezienie wolnego kawalera nie było
łatwym
zadaniem.
Sarah zatrzymała się w rozterce na
środku
parkingu i mocniej
ścisnęła
w dłoni dużą
kopertę. Tym razem to tylko gra, ale biorąc pod uwagę jej osiągnięcia w prawdziwym
życiu,
szanse dzisiejszego wieczoru wydawały się nikłe. Za szeregiem lśniących merce-
desów i bmw zaparkowanych przed najmodniejszym obecnie w Oxfordshire pubem leża-
ły
pola, strumienie i młodniki, urokliwie spokojne w blasku letniego zachodu. Zapatrzo-
na w dal, wciąż mocno
ściskała
kopertę, usiłując choć trochę uspokoić kłębiące się myśli.
Właściwie nie musiała tam wchodzić. Nie musiała brać udziału w tej idiotycznej
zabawie i narażać się na drwiny. Mogłaby wykorzystać swoją doskonałą znajomość tych
okolic i bez trudu przeczekać całe zamieszanie. Niestety, takie rozwiązanie nie wcho-
dziło w grę. Trzeba stawić czoło wyzwaniu, choćby dla dobra córki. Dziecko potrzebuje
obojga rodziców, więc kiedyś w końcu trzeba będzie spróbować wypełnić lukę po Ru-
percie. Ale jeszcze nie teraz, o tym była przekonana.
Drzwi pubu otworzyły się szeroko i na zewnątrz wysypała się grupka roześmia-
nych mieszczuchów w stanie piwnej euforii. Ostatni przytrzymał dla niej drzwi. Podzię-
kowała burkliwie i wsunęła się do mrocznego wnętrza, wpychając kopertę do tylnej kie-
szeni dżinsów. Podczas jej nieobecności w Oxfordshire mały wiejski pub „Pod Różą i
Koroną" zmienił się w elegancki lokal. Wytartą wykładzinę i wyblakłe sceny z polowań
na zabarwionych nikotyną
ścianach
zastąpiły dębowa posadzka, ceglane mury i nastro-
jowa muzyka w tle, co z pewnością stanowiło zachętę dla nowego rodzaju klienteli, skła-
dającej się obecnie z maklerów giełdowych i adwokatów. Duma nie pozwoliła jej obrócić
się na pięcie i uciec. Zawsze dotąd była bardzo samodzielna. W końcu jeżeli potrafiła
zrobić sobie półki, rozliczać podatek dochodowy i wychowywać córkę, to z pewnością
mogła podejść do baru i zamówić sobie drinka.
Przepchnęła się w tamtą stronę. Drzwi na taras były otwarte i od razu dostrzegła
Angelikę z przyjaciółmi. Trudno byłoby ich nie zauważyć. Przy ich stoliku było najgło-
śniej,
a barwna grupka przyciągała wzrok, zwłaszcza samotnych mężczyzn. Uczestniczki
L
T
R
zabawy nosiły koszulki, zaprojektowane przez organizatorkę gry, przyszłą druhnę Ange-
liki, smukłą dziewczynę o imieniu Fenella.
Sarah nerwowo obciągnęła przykrótką koszulkę na zbyt obcisłych dżinsach. Gdyby
przestrzegała noworocznego postanowienia dotyczącego diety, byłaby teraz wśród nich.
Śmiałaby
się, popijała koktajle i flirtowała z całą gromadą przystojniaków. Gdyby waży-
ła
mniej, Rupert nie porzuciłby jej dla smukłej blondynki. Niestety, noce spędzane sa-
motnie na sofie, z butelką taniego wina i paczką ciastek, sprzyjały przybieraniu na wa-
dze. Chwilowo nie zamierzała się tym zajmować.
Ślub
miał się odbyć w wiejskim domo-
stwie, które Angelika i Hugh kupili i remontowali w Toskanii. Sarah doskonale potrafiła
sobie wyobrazić przyjaciółki Angeliki w zwiewnych, jedwabnych sukienkach, plotkujące
i raczące się smakołykami w pięknym ogrodzie, i samą siebie, przepasaną fartuchem, ha-
rującą w kuchni.
Obok niej pojawiła się Fenella z tacą kolorowych drinków, przyozdobionych para-
solkami i wisienkami. Dziewczyna zerknęła na Sarah z rozbawieniem.
- Jesteś! Już prawie straciliśmy nadzieję. Co pijesz?
- E... chyba białe wytrawne - odpowiedziała niepewnie Sarah.
Dietetyczny tonik byłby lepszy, ale potrzebowała czegoś mocniejszego, by prze-
trwać wieczór. Fenella wybuchła serdecznym
śmiechem,
odrzucając głowę w tył i pro-
wokując męskie spojrzenia.
L
T
R
- Dobry pomysł. Zajrzyj do koperty. - Uśmiechnęła się znacząco, znikając w tłu-
mie.
Sarah sięgnęła do kieszeni po kolejne instrukcje i jęknęła z przerażenia. Blond
przystojniak za barem zerknął na nią z ciekawością. Serce biło jej mocno i gdy tylko
otworzyła usta, poczuła,
że
się rumieni.
- Proszę o „Krzyk spełnienia".
Głos, który wydobył się z jej krtani, był niemile niski i skrzekliwy. Młodzieniec
obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem.
- Słucham?
- „Krzyk spełnienia" - powtórzyła
żałośnie.
Czuła nacisk otaczających ją ludzi, usiłujących dopchać się do baru. Teraz więk-
szość gapiła się na nią, ich spojrzenia wręcz paliły jej skórę. Przyjaciele Angeliki z za-
ciekawieniem zerkali przez otwarte drzwi, nawet nie próbując zapanować nad rozbawie-
niem. Barman odgarnął spadającą na oczy grzywkę i popatrzył na nią bez wyrazu.
- Co to jest?
- Nie wiem. - Uśmiechnęła się, starannie skrywając popłoch. - Nigdy nie próbowa-
łam.
- Nie próbowała pani „Krzyku spełnienia"? W takim razie, proszę mi pozwolić...
Głos dobiegający zza jej pleców bardzo się różnił od typowego brzmienia klientów
pubu. Głęboki i dojrzały, z akcentem trudnym w pierwszej chwili do rozpoznania i z cie-
niem rozbawienia. Odwróciła głowę, ale w tłumie nie mogła się dobrze przyjrzeć męż-
czyźnie. Stał zbyt blisko niej i był dosyć wysoki.
- Po miarce wódki, Kahlua, Amaretto...
W tej chwili rozpoznała akcent. Włoch. Poznała to po sposobie, w jaki powiedział
„Amaretto" - zabrzmiało jak bardzo intymna obietnica. Przez chwilę tkwiła w rozmarze-
niu, ale przecież Sarah Halliday nie była osobą, która pozwoliłaby obcemu mężczyźnie
stawiać sobie drinka. Była dorosłą kobietą, matką pięcioletniej córeczki, od siedmiu lat
zakochaną w tym samym mężczyźnie. Podrywanie obcych w barach nie było w jej stylu.
- Dziękuję za pomoc - wymamrotała. - Już dam sobie radę.
Podniosła wzrok i w blasku zachodzącego słońca zobaczyła ciemne włosy, regu-
larne rysy i mocno zarysowaną szczękę z cieniem kilkudniowego zarostu. Całkowite
przeciwieństwo Ruperta, pomyślała. Raczej frapujący niż przystojny.
A potem to on się odwrócił i spojrzał na nią. Oczy ze zwężonymi
źrenicami
były
tak ciemne,
że
nawet z bliska nie umiała dostrzec granicy między
źrenicą
a tęczówką
- Chciałbym zaprosić panią na drinka - powiedział po prostu.
- Dziękuję, ale...
Drżącymi dłońmi wyciągnęła portmonetkę i zajrzała do
środka,
zupełnie jednak nie
mogła się skupić na wykonywanych czynnościach. Portmonetka była prawie pusta.
Ostatnie pięć funtów oddała do skarbonki Lottie jako karę za przeklinanie. W panice zer-
knęła na barmana. Jego wzrok nie wyrażał
żadnych
uczuć.
L
T
R
- Dziewięć pięćdziesiąt - powiedział beznamiętnie.
Dziewięć i pół funta? To był jeden drink, a nie trzydaniowy posiłek! Obie z Lottie
przeżyłyby za to tydzień. Pobladła, wpatrywała się w puste wnętrze sakiewki. Kiedy
znów podniosła wzrok, nieznajomy podawał barmanowi banknot i odbierał od niego
przeklętego drinka. Odwrócił się od baru, a tłum rozstąpił się przed nim jak Morze
Czerwone przed Mojżeszem. Bezmyślnie ruszyła za nim, nie odrywając wzroku od sze-
rokich ramion pod spłowiałą niebieską koszulą. Wszyscy inni mężczyźni wyglądali przy
nim jak karły. Zatrzymał się przy wyjściu na taras i podał jej szklankę. Płyn był biały i
spieniony, zupełnie jak koktajl mleczny. Bardzo drogi koktajl mleczny.
- Pani pierwszy „Krzyk spełnienia". Mam nadzieję,
że
będzie smakował.
Jego twarz była bez wyrazu, głos uprzejmy, ale kiedy brała szklankę i ich palce ze-
tknęły się na moment, Sarah poczuła przeskakującą pomiędzy nimi iskrę. Cofnęła gwał-
townie rękę i kilka kropel napoju prysło na jej nadgarstek.
- Wątpię - burknęła.
Nieznajomy uniósł ciemne brwi, uśmiechając się kpiąco.
- Bardzo pana przepraszam - powiedziała po chwili, sama zaskoczona swoim za-
chowaniem. - To nieładnie z mojej strony, ale zazwyczaj zamawiam co innego. Na pew-
no będzie pyszny. - Upiła
łyk
i postarała się wyglądać na zachwyconą. - Mmm, rewe-
lacja.
L
T
R
Nie przestawał wpatrywać się w nią pytająco.
- Dlaczego zamówiła pani właśnie to, skoro woli pani co innego?
Odpowiedziała uśmiechem i wyciągnęła z kieszeni kopertę.
- Taka gra. Trzeba wykonać wyznaczone polecenia. A
że
to wieczór panieński mo-
jej siostry...
Właściwie przyrodniej siostry, dodała w duchu. Pewno powinna mu to wyjaśnić,
bo w przeciwnym razie będzie zachodził w głowę, jak to możliwe,
że
któraś z tych
ślicz-
nych dziewcząt ma wspólne z nią geny.
- Rozumiem. - Popatrzył na jej koszulkę, a potem na taras, gdzie rozbawione
dziewczęta
śmiały
się i flirtowały w najlepsze. - Mam wrażenie,
że
nie sprawia to pani
takiej frajdy jak innym.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin