Winslow Don - Z psich pazurów.pdf

(2373 KB) Pobierz
Don Winslow
Z PSICH PAZURÓW
The Power of the Dog
Przełożyli
Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Piotr Chojnacki
Pamięci Sue Rubinsky
która zawsze chciała dowiedzieć się prawdy
Ocal od miecza moje życie,
z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro.
Psalm 22:21
Prolog
El Sauzal
Stan Baja California
Meksyk
1997
Dziecko zginęło w ramionach matki.
Art Keller stwierdza na podstawie położenia ciał - jej na górze,
dziecka pod spodem - że
próbowała osłonić syna. Musiała wiedzieć, pomyślał Art, że
jej własne, delikatne ciało nie
zatrzyma pocisków - nie z karabinu automatycznego, nie o
tym zasięgu - ale zachowała się
instynktownie. Matka zawsze staje między swoim dzieckiem a
zagrożeniem. Odwróciła się
więc, zgięła, gdy uderzyły w nią kule, potem upadła na syna.
Czy naprawdę sądziła, że ocali dziecko? Może nie, myśli Art.
Może po prostu nie
chciała, żeby chłopiec widział jak śmierć bucha z lufy
karabinu. Może pragnęła, żeby dziecko
jako ostatnią rzecz na tym świecie odczuło ciepło jej łona.
Spowitego miłością.
Art jest katolikiem. W swym czterdziestosiedmioletnim życiu
widział już wiele
madonn. Ale coś takiego zobaczył po raz pierwszy.
-
Cuernos de chivo
- słyszy czyjś głos.
Cicho, niemal szeptem, jakby znajdowali się w kościele
Cuernos de chivo.
Rogi kozła: AK-47.
Art już to wie - setki łusek 7,62 mm leżały na betonowej
podłodze patio wraz z kilkoma
łuskami od dwunastki i prawdopodobnie, zdaniem Arta, od
AR-15. Ale większość od
cuernos
de chivo,
ulubionej broni meksykańskich
narcotraficantes.
Dziewiętnaście ciał.
Kolejne dziewiętnaście ofiar wojny narkotykowej, myśli Art.
Podczas swojej czternastoletniej wojny z Adánem Barrerą
przywykł do oglądania zwłok
- widział ich tak wiele. Ale nie dziewiętnaście. Nie kobiet,
dzieci i niemowląt. Nie w takim
stanie.
Dziesięciu mężczyzn, trzy kobiety, sześcioro dzieci.
Ustawieni na patio pod ścianą i rozstrzelani.
Rozerwani to właściwsze słowo, myśli Art. Rozerwani na
strzępy niepowstrzymanym
gradem kul. Ilość krwi jest nierzeczywista. Kałuża czarnej,
wyschniętej krwi rozmiarów
dużego samochodu, gruba na cal. Plamy krwi na ścianie,
plamy krwi na wystrzyżonym
trawniku, gdzie połyskuje czarno-czerwono na koniuszkach
traw. Źdźbła wyglądają jak ostrza
wąskich zakrwawionych sztyletów.
Musieli podjąć walkę, kiedy uświadomili sobie, co ma
nastąpić. Wyciągnięci z łóżek w
środku nocy, zawleczeni na patio, ustawieni pod ścianą - ktoś
zaczął walczyć, bo meble leżały
porozrzucane. Ciężkie ogrodowe meble z kutego żelaza.
Rozbite szkło na betonie.
Art patrzy w dół i widzi… Chryste, to lalka - brązowe oczy
wlepiają się w niego - cała
we krwi. Lalka, mały pluszowy zwierzaczek i piękny
plastikowy srokaty konik leżą we krwi
pod ścianą kaźni.
Dzieci, myśli Art, wyrwane ze snu łapią swoje zabawki.
Nawet jeśli, szczególnie jeśli,
słychać terkot karabinów.
Nachodzi go irracjonalne wspomnienie: wypchany słoń.
Zabawka z dzieciństwa, z którą
zawsze sypiał. Miał jedno oko. Był pokryty wymiocinami,
moczem i innymi wydzielinami
dzieciństwa, i wszystkimi nimi pachniał. Matka wykradła mu
go podczas snu i zastąpiła
nowym słoniem, z obojgiem oczu i o nieskazitelnym
aromacie, a kiedy mały Art się obudził,
podziękował jej za nowego słonia, po czym wygrzebał starego
ze śmietnika.
Arthur Keller czuje, że pęka mu serce.
Przeniósł wzrok na dorosłe ofiary.
Niektórzy mieli na sobie piżamy - drogie jedwabne piżamy i
negliże - niektórzy
podkoszulki. Dwoje z nich, mężczyzna i kobieta, było nagich -
jakby wyrwano ich z
postkoitalnego sennego objęcia. Coś, co kiedyś było miłością,
myśli Art, teraz jest nagą
nieprzyzwoitością.
Jedno ciało leżało osobno pod przeciwległą ścianą. Starszy
mężczyzna, głowa rodziny.
Pewnie zastrzelony na końcu, myśli Art. Pewnie musiał
patrzeć, na śmierć wszystkich
krewnych, a potem zginął sam. Miłosiernie? Zastanawia się
Art. Czy był to pewien rodzaj
chorej litości? Ale potem patrzy na ręce mężczyzny. Wyrwano
mu paznokcie, a potem
odrąbano palce. Usta ma wciąż otwarte w krzyku i Art widzi
palce wystające z ust.
To znaczy, że ktoś z jego rodziny był
dedo,
palcem -
informatorem.
Ponieważ ja chciałem, żeby w to uwierzyli.
Boże, wybacz mi.
Przegląda ciała, dopóki nie znajduje tego, którego szukał.
Wtedy skręca mu żołądek i musi walczyć z odruchem
wymiotnym, ponieważ twarz
młodego mężczyzny została obrana ze skóry jak banan: pasy
ciała zwisają obscenicznie z jego
szyi. Art ma nadzieję, że zrobili to po tym, jak go zastrzelili,
ale jednak wie swoje.
Ma przestrzeloną podstawę czaszki.
Strzelili mu w usta.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin